Opisany sposób "myślenia" bynajmniej nie zaskakuje - część humanistyki nie tyle przestała się różnić od dość tandetnej publicystyki, ile na dobre tego zróżnicowania jeszcze nie przeszła. Takie kwiatki znajdowały się w podręcznikach etnologii i historii: apologetyka własnej/wybranej grupy często była traktowana jako najpewniejsza reguła "metodologiczna", zapewniająca przychylność darczyńców. Nie zmieniając reguły, pomajstrowano przy zmiennych. Wedle starej optyki kolonizacja była środkiem do podniesienia poziomu cywilizacyjnego (lub wprost do ucywilizowania) "dzikich"; po przestawieniu zmiennych - była narzędziem niszczenia tradycyjnej kultury.
Dawno temu, gdy ta "rewolucja" jeszcze nie została znormalizowana, zasugerowałam dekonstrukcję opowieści o chrystianizacji Europy Wschodniej i pokazanie jej jako "kulturowe wywłaszczenie" części Słowian. Wywołało to niejakie... oburzenie czyli pojawił się dowód, że jest to ideologiczne mieszanie tylko w wybranych kotłach. Innych ruszać nie należy.
Dawno temu, gdy ta "rewolucja" jeszcze nie została znormalizowana, zasugerowałam dekonstrukcję opowieści o chrystianizacji Europy Wschodniej i pokazanie jej jako "kulturowe wywłaszczenie" części Słowian. Wywołało to niejakie... oburzenie czyli pojawił się dowód, że jest to ideologiczne mieszanie tylko w wybranych kotłach. Innych ruszać nie należy.