Od wczesnej młodości patrzyliśmy ze zdumieniem na ogólnoświatowy ruch solidarności w nienawiści wobec Izraela. Działania radzieckich polityków nie budziły zdziwienia. Ich antysemityzm był zarówno narzędziem zdobywania sojuszników do walki z „amerykańskim imperializmem i kolonializmem”, czyli z samą ideą demokracji, jak i kontynuacją wielowiekowej religijnej i politycznej tradycji. Zrozumienie Brytyjczyków, dążących nawet bezpośrednio po Zagładzie do likwidacji Żydów w Mandacie Palestyńskim, Francuzów blokujących pomoc dla broniącego się przed kolejną zagładą narodu, Niemców borykających się z poczuciem winy i szukających odkupienia w specyficznie pojmowanej „sprawiedliwości” – było znacznie trudniejsze. Polska nie budziła zdumienia, zawsze epigońska córa Kościoła, sojuszniczka Moskwy, zerkająca z zazdrością na Paryż i Londyn. Dziwiło i budziło poczucie niewygody narastające poczucie obcości w stołecznej inteligenckiej kawiarni.
Po trzech dekadach wędrówek po świecie powrót do kraju dzieciństwa okazał się zdumiewająco udany. Czasami żartowaliśmy, że wybraliśmy miejsce wystarczająco odległe od stolicy, żeby mieć pewność, że mieszkamy w Polsce. Internet dawał nam możliwość kontaktu ze światem, sąsiedzi dostarczali kontaktu ze zwykłymi ludźmi, niemającymi wiele wspólnego z mieszkańcami wieży z kości słoniowej. Pod koniec życia, podobnie jak na samym początku naszej miłości, Izrael był papierkiem lakmusowym moralnego stanu świata.
Nie mieliśmy złudzeń, wiedzieliśmy, że płyniemy pod prąd, że możemy zaledwie dawać świadectwo i szukać innych niepokornych. Teraz, kiedy Małgorzaty już nie ma, zastanawiam się, czy starczy mi energii. W przeszłości w chwilach zwątpienia w sens tego wysiłku to drugie umiało wyciągnąć z marazmu. W samotności to wszystko jest znacznie trudniejsze.
Patrzę na dzisiejsze doniesienie wiadomości.gazeta.pl. Pani Katarzyna Romik jest wstrząśnięta raportem ONZ, że koncerny współpracują z Izraelem. Komentarze zamknięte – ciekawe dlaczego, czyżby redakcja doskonale wiedziała, co robi i co chce osiągnąć, ale obawia się, że reakcje czytelników będą nazbyt odsłaniać te intencje?
Jak donosi absolwentka filologii, na „wstrząsający raport” zareagowało polskie (niepisowskie) MSZ:
„Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP podkreśliło, że ocenia ten stan rzeczy jednoznacznie negatywnie. W odpowiedzi przesłanej do dziennika Rzeczpospolita resort dodał, że ewentualne przyjęcie przez Unię Europejską sankcji, które miałyby być odpowiedzią na działania koncernów, wymagałoby jednomyślnej zgody wszystkich państw członkowskich. Możliwym środkiem oddziaływania, znajdującym odbicie w kształtowaniu wartości rynkowej przedsiębiorstwa, jest presja konsumentów i opinii publicznej – zauważyło ministerstwo.”
Krótko mówiąc – Warszawa obawia się, że jacyś Czesi mogą podstawiać nogę i odmówić solidarnej nienawiści.
Pani „dziennikarka” informuje również, że sekretarz stanu USA Marco Rubio po opublikowaniu raportu Franceski Albanese zagroził nałożeniem na nią sankcji.
„Przedstawiciel administracji Trumpa nazwał wysiłki członkini ONZ krokami bezprawnymi i haniebnymi. Stany Zjednoczone będą nadal podejmować wszelkie działania, które uznamy za konieczne, aby odpowiedzieć na akty bezprawia i chronić naszą suwerenność i suwerenność naszych sojuszników – oświadczył Rubio.”
Ciekawe, czy dziennikarka posiada cień świadomości, na jakiej podstawie przedstawiciel Stanów Zjednoczonych określił działania przedstawicieli ONZ jako „bezprawne”, czy coś wie o przepisach dotyczących międzynarodowego handlu, czy tylko Marco Rubio źle jej się kojarzy? Czy może znać antysemicką przeszłość Franceski Albanese? Z czym jej się kojarzy nazwisko António Manuela de Oliveiry Guterresa? Nie wiem i nie mogę tego wiedzieć. Mnie imiona nadane w 1949 roku portugalskiemu niemowlęciu kojarzą się z rządzącym wówczas Portugalią faszystą António de Oliveirą Salazarem, a Manuel – z Manuelem I Szczęśliwym, który wygnał Żydów z Portugalii. Obecny Pierwszy Sekretarz ONZ nie popiera faszyzmu, to już takie niemodne, on tylko kontynuuje wielkie dzieła Kurta Waldheima. Żadnemu dziennikarzowi wiadomości.gazeta.pl taka wiedza nie jest potrzebna, wystarczą depesze agencyjne.
Nasza wspaniała „dziennikarka” od pełnej obrzydzenia informacji o niecnym proteście amerykańskiego sekretarza stanu przechodzi do doniesienia Al-Dżaziry i informuje konsumentów tych wiadomości, że:
„… w środę 13 sierpnia zginęło 29 Palestyńczyków w izraelskich atakach lotniczych w całej Strefie Gazy. Co najmniej 10 ofiar to osoby próbujące uzyskać pomoc humanitarną. Centra dystrybucji pomocy to wciąż śmiertelne pułapki – oceniła stacja. I dodaje, że zdecydowana większość ludzi nie ma innego wyjścia, jak tylko pojawić się tam i spróbować zdobyć wszystko, co jest dostępne dla ich rodzin.”
Zastanawianie się nad pytaniem, co „dziennikarka” wiadomości.gazeta.pl może wiedzieć na temat Al-Dżaziry, Kataru i historii Bractwa Muzułmańskiego, jest cokolwiek bezpłodne. Możemy być pewni, że zatrudniająca ją redakcja nie oczekiwała takiej wiedzy, a co więcej – taka wiedza byłaby dyskwalifikująca do pracy, którą wykonuje. Najwyraźniej jednak to, co jej w duszy gra, jest dobrze zharmonizowane z oczekiwaniami redakcji. Pani Katarzyna Romik jest szlachetną osobą głęboko współczującą wszystkim krzywdzonym przez Żydów.
Inna pełna wszelakiego rodzaju empatii osoba pojawiła się na moim Facebooku, komentując artykuł o miłości Włodzimierza Czarzastego i jego ferajny do Palestyny i Palestyńczyków. Mateusz X jest oburzony, że kogoś, kto tak pięknie chodzi na obchody upamiętniające mordowanie Żydów w przeszłości i równocześnie radośnie popiera dzisiejszych nazistów, można nazwać antysemitą.
Mateusz X broni cnoty posłanki. Nie wiem której, bo w moim artykule pojawiają się dwie szlachetne posłanki – jedna będąca podobno autorką projektu ustawy Nowej Lewicy i druga będąca twarzą Koalicji Obywatelskiej w Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Być może Mateusz X nie wymienia nazwiska, bo podobnie jak ja nie dostrzega między nimi żadnej różnicy. Obie kochają prezentować się jako istoty szlachetne, obie udają, że współczują Palestyńczykom i że to rzekome współczucie jest jedynym powodem ich nienawiści do jeszcze żyjących Żydów.
Mateusz X przekonuje, że nie może być antysemitą, bo sam jest Żydem. Ciekawe. Nie wiedziałem, że geny decydują o poglądach.
Najciekawszy jest żal Mateusza X o mój stosunek do postaci, która w rzekomo komentowanym przez niego artykule nie występuje, a mianowicie do Konstantego Geberta.
Mateusz X nie jest w stanie pojąć, że może być cokolwiek złego w deklaracji tego „krytyka Izraela”, że jego nie interesują arabscy faszyści. Zainteresowanie ideologią „osi oporu” (Iranu, Hezbollahu, Huti, Hamasu, Fatahu, Bractwa Muzułmańskiego, Turcji, Egiptu i innych) jest głębokim nietaktem i szkodzi poczuciu sprawiedliwości „krytyków Izraela”. Mateusz X nie chce grzebać w historii, jemu wystarcza dobre samopoczucie „krytyka Izraela”, który może deklarować koleżkom z gojowskiej lewicy, że jest takim porządnym Żydem i też pragnie, żeby demokrację wreszcie diabli wzięli i żeby zwyciężyła awangarda, czyli Mateusz X i jego bracia w Karolu Marksie.
A jednak mam szacunek do Mateusza X, bo kiedy poprosiłem go, żeby zniknął, nie zmuszając mnie do blokowania, zamilkł jak przystało na osobę z jakąś elementarną przyzwoitością.
Patrząc na doniesienie w dzisiejszych „wiadomościach” i przypominając sobie wynurzenia Mateusza X, uświadomiłem sobie, jak bardzo powszechna jest (również nad Wisłą) solidarność nienawiści ukrywająca swoją odrażającą gębę za rzekomym współczuciem dla Palestyńczyków, a wyrażająca się w nieustającym pragnieniu ratowania ich faszystowskiej władzy, kłamstwach o głodzie, kłamstwach o ludobójstwie, kłamstwach o żydowskich zbrodniach.
Czy to jest dziś powszechna postawa Polaków? Patrząc na to z perspektywy mojego miasteczka, mam wrażenie, że solidne badania przyniosłyby odmienną odpowiedź. Solidnych badań nie ma, pozostaje wrażenie, że to choroba, która dotknęła głównie wielkomiejską inteligencję – tę z lewicowymi i tę z prawicowymi poglądami.
Zamiast zastanawiać się nad pytaniem, jak dziś wyglądałaby nasza dyskusja, gdyby Małgorzata żyła, usiadłem do pisania. Mam wrażenie, że to dobry znak.
Chief editor: | Hili |
Webmaster:: | Andrzej Koraszewski |
Collaborators: | Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein |