Zrozumieć oszczerstwo B’Tselem o “apartheidzie”

Miasto Ararat an-Nakab, które Izrael zbudował dla beduińskiej społeczności.

Jeśli szukasz przykładów przekłamań w najnowszym dokumencie B’tselem, w którym ta organizacja rzuca określeniami, takimi jak “apartheid” i “żydowska supremacja”, to jest ich wiele.

Popatrzmy, na jeden drobny przykład, na oskarżenie w raporcie, że Izrael zbudował “setki społeczności dla żydowskich obywateli – ale ani jednego dla palestyńskich obywateli”. Napisali to zdanie w formie tak silnego potępienia, jak to tylko możliwe, co zwiększa jego wartość szokowania, ale także stawia autorów w niewygodnej pozycji konieczności natychmiastowego obalenia własnego kłamstwa. „Wyjątkiem – przyznaje B’tselem w następnym zdaniu – jest garść miast i wsi zbudowanych do skoncentrowania beduińskiej populacji”. 

Czyli Izrael “nie zbudował ani jednej” społeczności dla Palestyńczyków, poza tymi wszystkimi, które zbudował: Rahat, Kuseife, Szakib al-Salam, Ar’arat an-Nakab, Lakia, Tel as-Sabi, Hura, Tirabin al-Sana, Mulada, Abu Krinat, Bir Hadadż, Kasr al-Sir, Makhul, Umm Batin. To jest orwellowska nowomowa: żadnego, ale wiele. Kłamstwo z prawdą doczepioną jako uwaga rzucona mimochodem.


W żadnym razie nie jest to najgorsze wypaczenie w tym dokumencie. Wielkie kłamstwo przekazuje już sam tytuł raportu: “Reżim żydowskiej supremacji od Rzeki Jordan do Morza Śródziemnego: to jest apartheid”. Ten semantyczny wybieg wiele mówi. To, co powinno być proste, B’tselem zmienia w mętlik. I tak to idzie przez cały raport, a wynikiem jest bałagan faktoidów, banialuk i fałszerstw, by podżegać i dezinformować, a wszystko to mówi nam znacznie więcej o tej organizacji niż o Izraelu.  


Druga strona - uwagi B’tselem o społecznościach dla Żydów – nie jest lepsza. To prawda, że Izrael założył setki żydowskich społeczności. Powód tego nie jest jednak nikczemny, jak pisze B’tselem. Te miasta i miasteczka były stworzone, by dać dach nad głową imigrantom, których były miliony – ocaleli z europejskiego Holocaustu, Żydzi z Bliskiego Wschodu uciekający przed prześladowaniami w krajach arabskich, Żydzi, którzy chcieli żyć koło swoich miejsc świętych – przyjęci przez kraj będący schronieniem dla Żydów. To nie jest supremacja. To jest azyl.  


Antysyjonizm B’tselem


To przenosi nas do najbardziej bezczelnego kłamstwa w raporcie. B’tselem przedstawia samo istnienie państwa żydowskiego, otwartego dla żydowskiej imigracji, jako dowód „żydowskiej supremacji”. Misja Izraela ułatwiania wjazdu Żydom, która jest opisana w Deklaracji Niepodległości kraju w tym samym zdaniu, które obiecuje równe prawa społeczne i polityczne wszystkim wyznaniom i rasom, jest według B’tselem jedną z „metod, jakich używa izraelski reżim dla promowania żydowskiej supremacji”.


Czyta się to jak kiepski dowcip. Po Holocauście, wynędzniałe resztki żydowskiej populacji świata, którym przypomniano raz jeszcze o straszliwych konsekwencjach bezsilności, i świadome faktu, że drzwi świata były dla nich zamknięte (albo jeszcze gorzej), kiedy działo się ludobójstwo, zjednoczyły się wokół idei suwerennego państwa, gdzie będą mogli żyć bez prześladowań i gdzie Żydzi rozrzuceni po całym świecie będą mogli znaleźć schronienie. Za to — i tutaj jest smutna puenta — są oskarżani o żydowską supremację. Byłoby nie mniej absurdalne twierdzenie, że historycznie czarne uczelnie i uniwersytety, których zamierzeniem było dostarczenie uciskanej społeczności tego, czego im odmawiano, zostały założone, by służyć „czarnej supremacji”.


B’tselem przedstawia samo istnienie żydowskiego państwa, które jest otwarte dla żydowskiej imigracji, jako dowód „żydowskiej supremacji”.  


Idea, że Żydzi uważają siebie za lepszych jest jednak starym, antysemickim motywem. Niedawno podał go w nowym opakowaniu były przywódca Ku Klux Klanu, David Duke, który napisał książkę o Jewish Supremacism oraz pracę doktorską o “Syjonizmie jako postaci etnicznej supremacji”, a teraz przywołuje to B’tselem.


Aby oddać B’tselem sprawiedliwość, jest mało prawdopodobne, by ta organizacja była pod wpływem ludzi takich jak David Duke (mimo że w swoim czasie zatrudniała negacjonistę Holocaustu). Jej twierdzenia o “supremacji” wydają się częściowo znaczyć, że przejęła język amerykańskiego dyskursu o rasie w celu przyciągnięcia amerykańskich progresistów. Jeśli nienawidzisz białej supremacji, sygnalizuje B’tselem, powinieneś także nienawidzić Izraela. To oskarżenie byłoby plugawe i ahistoryczne, nawet gdyby nie przywoływało antysemickiego motywu.  


Powtarzanie słowa “supremacja” nie ma jednak na celu tylko przyciągnięcia amerykańskich aktywistów. Odgrywa w raporcie ważniejszą rolę jako podstawa innego oskarżenia przez B’tselem: oszczerstwa, że Izrael jest państwem apartheidu. Oczywiście, skomplikowana sytuacja geopolityczna nie równa się apartheid. Ale skomplikowana sytuacja geopolityczna oparta na rasowej “supremacji”? To już jest bliżej. B’tselem wiąże te dwa oskarżenia w raporcie, stwierdzając, że “reżim, który używa praw, praktyk i zorganizowanej przemocy, by umocnić supremację jednej grupy nad drugą, jest reżimem apartheidu”.


Obywatelstwo dyskryminuje


Przy bliższym przyjrzeniu się raportowi staje się jednak jasne, że większość raportu skupia się na przyziemnej rzeczywistości, że nie-obywatele nie mają tych samych praw, co obywatele, tak samo jak nie-obywatele jakiegokolwiek innego kraju nie mają tych samych praw, co obywatele. Obywatelstwo, z definicji, daje przywileje.


W Izraelu żydowscy i arabscy obywatele głosują w krajowych wyborach. Nie-obywatele nie mogą głosować. Żydowscy i arabscy obywatele mogą swobodnie wjeżdżać do swojego kraju. Nie-obywateli obowiązują reguły. Żydowscy i arabscy obywatele mają izraelskie paszporty. Nie-obywatele nie mają. Nie są to fundamenty apartheidu, chociaż jako takie przedstawia je B’tselem.


Dla wizualnego przedstawienia tego, jak duża część raportu koncentruje się na różnicach miedzy obywatelami a nie-obywatelami, przypatrz się ilustracji poniżej. Tekst na niebiesko – większość raportu – omawia nie-obywateli. (Obraz raportu wyklucza wstęp i wnioski, które powtarzają jego argumenty.)  

Co równie ważne, obie części, zarówno ta, która koncentruje się na obywatelach, jak ta, która koncentruje się na nie-obywatelach, są skażone poważnymi wypaczeniami w celu poparcia oskarżeń w dokumencie.


Zanim jednak przejdziemy do zbadania ich, może być pomocne zrozumienie, kim są obywatele i nie-obywatele, o których mowa w tym raporcie. W końcu, w apartheidzie Afryki Południowej rozróżnienie między obywatelami i nie-obywatelami zostało wyczarowane z powietrza, oparte wyłącznie na kryterium rasy i doktrynie ucisku. Biała mniejszość kategorycznie odebrała czarnej większości obywatelstwo, co było aktem pozbawienia praw obywatelskich w celu segregacji i umocnienia istniejącego systemu białej supremacji.


Kontekst w Izraelu niezmiernie różni się i choć jest unikatowy, przypomina założenie Indii i Pakistanu, gdzie kraj został podzielony, by stworzyć państwo o muzułmańskiej większości z państwa o hinduskiej większości. Istnieją także podobieństwa do Jugosławii, która rozpadła się na kilka państw, pozwalając różnym grupom etnicznym i religijnym iść własną drogą. Na przykład, w dzisiejszej Słowenii etniczni Słoweńcy stanowią większość populacji. Mniejszość serbska ma takie same prawa jak większość. Jednak Serbowie z zagranicy, którzy nie są obywatelami Słowenii, nie mają praw, które wynikają z posiadania obywatelstwa.  


W podobny sposób Palestyńczycy, którzy żyją na Zachodnim Brzegu i Strefie Gazy, nie są obywatelami Izraela.


To nie jest specjalnie głęboka obserwacja. Ci ludzie nie żyją w Izraelu. Nie mieli zostać częścią Izraela według planu ONZ z 1947 roku o podziale rządzonej przez Brytyjczyków Palestyny na państwo żydowskie i państwo arabskie. Nie stali się częścią Izraela w 1948 roku, kiedy Egipt i Jordania podbiły te dwa terytoria. I nie zostali obywatelami Izraela w 1967 roku, kiedy Izrael wypchnął armię egipską i jordańską, ale nie anektował tych terytoriów.


W latach po 1967 roku, kiedy palestyńscy przywódcy odmawiali prowadzenia negocjacji z Izraelem i zamiast tego obiecywali, że go zniszczą, nie stali się obywatelami. Ani nie stali się obywatelami w latach 1990., kiedy Izrael i Organizacja Wyzwolenia Palestyny podpisała porozumienia, których celem było danie samorządu Palestyńczykom na Zachodnim Brzegu i w Gazie i spowodowanie, że strony rozwiążą swój konflikt.


Palestyńczycy, którzy żyją na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy, nie są obywatelami Izraela.


Wreszcie, nie zostali obywatelami w kolejnych dziesięcioleciach, kiedy palestyńscy przywódcy prowadzili negocjacje z Izraelem, ale odrzucili wiele planów pokojowych, które stworzyłyby niepodległe państwo palestyńskie, w którym Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy byliby obywatelami.


Izrael nie anektował Zachodniego Brzegu ani Strefy Gazy. Międzynarodowa społeczność nie chce, by Izrael anektował te terytoria. I Palestyńczycy nie chcą, by Izrael je anektował. W istocie, panująca dzisiaj w międzynarodowej społeczności myśl jest podobna do tej, jaką naszkicowała ONZ 70 lat temu: że dla dwóch narodowych ruchów między Rzeką Jordan a Morzem Śródziemnym najlepsze byłoby posiadanie dwóch państw: żydowskiego państwa z żydowską większością obok palestyńskiego państwa z arabską większością. Nie był to apartheid wtedy. I chociaż B’tselem przedstawia podział między Izraelem a terytoriami jako dowód na żydowską supremację, nie jest to apartheid dzisiaj.


B’tselem pomija tę informację o tle w swoim raporcie. „Nie dostarczamy historycznego przeglądu ani oceny palestyńskiego i żydowskiego ruchu narodowego” – mówią. To może wydawać się zaskakujące, ponieważ B’tselem jednak podaje istotne fakty historyczne w innych, mniej ważkich raportach, a także dlatego, że kontekst historyczny wyraźnie pomógłby czytelnikom w ocenie oskarżeń tej grupy.   


Jest to jednak wygodne pominięcie. Pełne poinformowanie czytelników pomogłoby im przecież w zrozumieniu, że polityczna sytuacja w Ziemi Świętej jest wynikiem wojny, pokoju i kompromisu, a nie, jak twierdzi B’tselem, „zamiarów” i „inżynierii” Izraela w służbie supremacji.


Kłamstwa i wypaczenia


Powtórzmy: w wielu miejscach w raporcie B’tselem po prostu powtarza, że jako nie-obywatele Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu i Gazy nie mają praw obywatelskich w Izraelu. Izraelczycy z wszystkich grup etnicznych i religijnych, każda kombinacja Żyda,  Araba, Palestyńczyka, muzułmanina, chrześcijanina, Druza, Beduina, Czerkiesa, Samarytanina, Asyryjczyka i tak dalej – mają takie prawa.


Na poparcie oskarżenia o apartheid, na przykład, B’tselem stwierdza, że “Strefa Gazy jest domem dla około dwóch milionów Palestyńczyków, także pozbawionych praw politycznych” (podkreślenie dodane), jak gdyby Gazańczycy – którzy żyją poza Izraelem, którzy nie są obywatelami Izraela, którzy mieli własne wybory w 2005 roku i którzy głosowali na terrorystyczną organizację Hamas — w jakichś sposób mogli oczekiwać, że będą głosować w wyborach w Izraelu. Są "pozbawieni politycznych praw” w ten sam sposób, w jaki Izraelczycy są pozbawieni politycznych praw w królestwie Jordanii lub Kanadyjczycy są pozbawieni politycznych praw w Stanach Zjednoczonych. Nie-obywatele nie są obywatelami.  


A co z tą częścią raportu, która skupia się na arabskich obywatelach (lub, jak woli ich nazywać B’tselem, “palestyńskich obywatelach Izraela”)? Organizacja oskarża, że członkowie tej populacji „nie mają tych samych praw, co żydowscy obywatele ani w prawie, ani w praktyce – jak opisano szczegółowo dalej w tym artykule”.


Ale nie jest to szczegółowo opisane w artykule. B’tselem nie wskazuje na ani jedno postanowienie w żadnym prawie, które – na wzór apartheidu – odmawia indywidualnych praw arabskim obywatelom Izraela.


Tym, co robią, kiedy utrzymują, że opisują “cztery główne metody używane przez izraelski reżim, by promować żydowską supremację”, jest oszukiwanie, wypaczanie i manipulowanie czytelnikami.


Imigracja


Pierwszą “metodą”, jaką wymienia B’tselem, jest imigracja. Żydzi „są uprawnieni do imigracji do Izraela w każdej chwili i do otrzymania izraelskiego obywatelstwa”, lamentują autorzy w raporcie, podczas gdy „nie-Żydzi nie mają prawa do legalnego statusu na kontrolowanych przez Izrael obszarach. Przyznanie statusu jest niemal całkowicie pozostawione do uznania  urzędników”.  


To jednak nie jest supremacja ani apartheid. Nie odzwierciedla to żadnego prawnego zróżnicowania między żydowskimi i arabskimi obywatelami Izraela. W końcu, polityka imigracyjna nie zajmuje się prawami obywateli, ale skupia się na nie-obywatelach zza granicy.


Choć organizacja wyraźnie chce, by czytelnicy o tym nie wiedzieli, polityka preferencyjnej imigracji nie jest na świecie czymś rzadkim. Jak wyjaśnili Alexander Yakobson i Amnon Rubinstein: “Jest uznaną europejską normą, że państwo narodowe może zachowywać oficjalne więzi ze swoimi ‘powinowatymi’ poza granicami i traktować ich preferencyjnie w pewnych dziedzinach, włącznie z imigracją i naturalizacją”. Autorzy wymieniają Irlandię, Finlandię, Niemcy, Grecję, Polskę, Węgry, Bułgarię, Słowację, Republikę Czeską, Słowenię i Chorwację jako inne przykłady krajów, które oferują „uprzywilejowany dostęp do praw rezydencji i imigracji dla etniczno-kulturowych pokrewnych grup”.


Godną uwagi różnicą między tymi krajami a Izraelem jest to, że żadna z ich pokrewnych grup nie doświadczyła niedawno najgorszego ludobójstwa w historii, jak tego doświadczyli Żydzi przed niepodległością Izraela, ani masowego wygnania z krajów, w których żyli przez stulecia, jak Żydzi wkrótce po powstaniu Izraela. Niemniej komentarzami o imigracji B’tselem chce pokazać nam, że Izrael jest winny „żydowskiej supremacji”. Tym, co w rzeczywistości nam pokazuje, jest, że B’tselem praktycznie odmawia Izraelowi prawa do bycia miejscem schronienia dla Żydów. 


To jest olbrzymie wypaczenie w dziale raportu B’tselem o imigracji. Tak jednak jest w całym raporcie, organizacja uprawia również inne lingwistyczne gierki.


Łączenie obywateli i nie-obywateli


W raporcie jest twierdzenie, że “palestyńscy obywatele Izraela lub rezydenci wschodniej Jerozolimy mogą z łatwością przenieść się na Zachodni Brzeg”, ale wtedy “ryzykują swoje prawa i status”.


To jest fałsz. Przez szalbierstwo, które ma na celu wprowadzenie w błąd, B’tselem łączy “rezydentów wschodniej Jerozolimy” z “palestyńskimi obywatelami Izraela”, a są to dwie różne grupy z dwoma różnymi zestawami praw. Ta druga, większa grupa, jako obywatele Izraela nie ryzykuje “swoich praw i statusu”, jeśli jej członkowie przenoszą się na Zachodni Brzeg. W rzeczywistości wielu izraelskich Arabów żyje w głównie żydowskich częściach wschodniej Jerozolimy, terytorium opisanym w raporcie jako część Zachodniego Brzegu, bez utraty praw lub statusu.


A w tej manipulacji jest ukryta jeszcze jedna. B’tselem mówi czytelnikom, że Arabowie we wschodniej Jerozolimie powszechnie ryzykują swoje prawa, jeśli przeprowadzą się gdzie indziej; w innym miejscu raportu mówią, że “nie mają izraelskich paszportów”; w jeszcze innym miejscu, że “mogą głosować w wyborach do miejskiego samorządu, ale nie do parlamentu”; a jeszcze gdzie indziej, że „są definiowani nie jako obywatele, ale jako stali rezydenci Izraela”. To jednak nie całkiem jest prawdą. 


Arabscy mieszkańcy wschodniej Jerozolimy, którzy mieli jordańskie obywatelstwo, kiedy Izrael zjednoczył miasto w 1967 roku, otrzymali formalną opcję wystąpienia o izraelskie obywatelstwo. I mimo nacisków arabskiego społeczeństwa, by nie robić tego, niewielka, ale  rosnąca liczba, ponad 20 tysięcy, istotnie została obywatelami. Mają izraelskie paszporty, głosują w wyborach parlamentarnych i ich statusu nie można odwołać.


Innymi słowy, B’tselem fałszuje sytuację niemal dwóch milionów izraelskich Arabów, fałszywie przedstawia status dziesiątków tysięcy mieszkańców Jerozolimy i zaniedbuje poinformowania czytelników o możliwości uzyskania izraelskiego obywatelstwa przez arabskich mieszkańców Jerozolimy. Po co pozwalać, by niewygodne fakty wchodziły w drogę oskarżeniom o żydowską supremację i apartheid?


Żydzi, Arabowie i “zatłoczone enklawy”


B’tselem twierdzi także w jednym z czterech działów raportu, które mają dowieść żydowskiej supremacji, że arabscy obywatele Izraela są „zagonieni do małych, zatłoczonych enklaw”. Także tutaj ta organizacja radykalnie fałszuje sytuację arabskich obywateli Izraela.  

 

Maghar, miasto w północnym Izraelu zamieszkałe przez Druzów, muzułmanów i chrześcijańskich Arabów. By מרכז להב”ה מגאר Pikiwiki Israel, CC BY 2.5Link

W Izraelu, miasta i miasteczka o najwyższym zagęszczeniu ludności są żydowskie. Na przykład, siedem izraelskich miast ma zagęszczenie ludności ponad 10 tysięcy na km2. Ani jedno z nich nie jest arabskie.


Z drugiej strony spectrum jest 16 miast z ponad 5000 mieszkańców, w których gęstość zaludnienia jest niższa niż 1000/km2. Pięć z nich to miasta arabskie. Jeszcze bardziej uderzająca jest dystrybucja kolejnej grupy miast o niskim zagęszczeniu populacji – te z populacją powyżej 1000/km2 ale poniżej 2000/km2. Z 41 takich miejscowości przeważająca większość, bo 29, są arabskie. Ogólnie, według niedawnego badania, przeciętna gęstość populacji w żydowskich miastach i miasteczkach w Izraelu jest dwukrotnie wyższa niż w miejscowościach arabskich.


Oczywiście, są Arabowie, którzy żyją na zatłoczonych obszarach. Ale B’tselem mówi swojej publiczności coś całkowicie innego: że izraelscy Arabowie zazwyczaj są „zagonieni” do zatłoczonych enklaw. To jest kłamstwo. Nie daje się poprzeć żadnymi faktami podżegającej tezy tej organizacji.


Komitety przyjęć


Dział o “zatłoczonych enklawach” raz jeszcze wprowadza w błąd, kiedy twierdzi, że izraelskie prawo pozwala małym miastom na “odrzucenie palestyńskich kandydatów z powodu ‘kulturowej niezgodności’”, co “skutecznie uniemożliwia palestyńskim obywatelom mieszkanie w społecznościach przeznaczonych dla Żydów”.  


Wbrew insynuacji B’tselem prawo o komisjach przyjęć, które stosuje się tylko do miejscowości na peryferiach Izraela z 400 lub mniej mieszkańcami, nie pozwala miastom na odrzucenie arabskich kandydatów jako palestyńskich, a więc „kulturowo niezgodnych”. Wręcz przeciwnie, wyraźnie zabrania komisjom na branie pod uwagę “rasy, religii, płci, narodowości, niepełnosprawności, stanu cywilnego, wieku, rodzicielstwa, orientacji seksualnej, kraju pochodzenia, opinii lub przynależności do partii politycznej”. Trudno się dziwić, że B’tselem ukrywa ten fakt.


Niemniej to prawo jest kontrowersyjne. Co może przeszkodzić komisji przyjęć w odrzuceniu Palestyńczyka – lub Żyda Mizrahi, homoseksualisty lub zwolennika Likudu – na podstawie chronionych cech, ale podając jakieś inne powody odrzucenia?


To prawo istotnie może być nadużywane. Podobnie jak w innych krajach, dyskryminacja istnieje w Izraelu. Istnieje jednak prawny precedens pomagający Arabom i innym, którzy mogą zostać niesłusznie odrzuceni. W 2011 roku Sąd Najwyższy wydał orzeczenie na korzyść arabskiej rodziny, której podanie o zamieszkanie zostało odrzucone przez komisję przyjęć miasta Rakefet, i żądał, by miasto przyjęło tę rodzinę. Oczywiście, B’tselem ukryła także ten fakt.  


Niezależnie od tego, czy jest kontrowersyjne, czy nie, prawo, które explicite zakazuje dyskryminacji opartej na rasie, pochodzeniu etnicznym i religii, i którego antydyskryminacyjne postanowienia są egzekwowane przez Sąd Najwyższy, raczej nie jest dowodem “apartheidu”. I nie jest tak, jak twierdzi B’tselem, że “skutecznie uniemożliwia” Palestyńczykom mieszkanie w małych miastach. Jak pokazuje sprawa Rakefet, dyskryminacja może istnieć, ale jest nielegalna i zakaz jej egzekwują izraelskie sądy.   


I więcej…


Raport pełen jest innych wypaczeń.


* B’tselem twierdzi, na przykład, że “Zachodni Brzeg, praktycznie rzecz biorąc, został anektowany”. To zdanie jest prawnie bezsensowne, a co gorsza, absurdalne. Izrael nie głosi swojej suwerenności na Zachodnim Brzegu. Wręcz przeciwnie, próbował w wielu rundach rozmów pokojowych od 2000 roku ułatwić izraelskie wycofanie się i palestyńską suwerenność nad większością tego terytorium. Oferty pokoju i państwowości są kolejnym niewygodnym faktem, ukrytym przez B’tselem.


* Mówiąc o Izraelu, Zachodnim Brzegu i Strefie Gazy, B’tselem stwierdza, że “reżim” Izraela “rządzi całym tym obszarem i ludźmi tam żyjącymi” – co jest szczególnie dziwną wypowiedzią w sprawie Strefy Gazy, którą w rzeczywistości rządzi Hamas, grupa międzynarodowo uznana za terrorystyczną, a jej celem jest zniszczenie Izraela. 


* B’tselem nie poddaje się i twierdzi, że Izrael nadal kontroluje z zewnątrz “niemal każdy aspekt życia w Gazie”. Nie, nie robi tego.  Jak napisało dwóch prawnych ekspertów w artykule z 2010 roku.


Izrael nie mianuje i nie może mianować miejscowych funkcjonariuszy, którzy rządzą Gazą. W rzeczywistości, Izrael ostro sprzeciwia się obecnemu reżimowi Hamasu w Gazie. Izrael nie administruje rządowych usług w Gazie. Nie ma policji w Gazie. Nie nakłada podatków w Gazie. Nie dostarcza usług społecznych w Gazie. Nie ma sądu w Gazie. Nie zarządza szkołami w Gazie. Nie zakłada żadnych rządowych instytucji w Gazie i nie mianuje żadnych ich pracowników. Gdyby Izrael wydał rozkaz rządowi lub ludności w Gazie, można śmiało założyć, że taki rozkaz zostałby zignorowany.


W odróżnieniu od tego, Autonomia Palestyńska, najpierw za rządów Fatahu, a obecnie za Hamasu, jest w pełni zdolna sprawować władzę w Strefie Gazy. Hamas ma siły policyjne, sądy i więzienia. Prowadzi szkoły, media elektroniczne i usługi społeczne. Reguluje działalność biznesową, zakłada banki i utrzymuje rejestry ziemskie. Nakłada podatki. Kontroluje własne granice. Nawet narzuca kodeks ubioru. W sumie, ma funkcjonujący i w pełni niezależny miejscowy rząd, wsparty siłami zbrojnymi.


* W innym miejscu B’tselem wyklucza Gazę ze swojego twierdzenia o izraelskiej kontroli, pisząc, że “żydowscy obywatele żyją, jak gdyby cały obszar był jedną przestrzenią (wyłączając Strefę Gazy)”. Niemniej, to także jest fałszywe. Żydzi izraelscy mają zakaz wjazdu na rządzoną przez Palestyńczyków część Zachodniego Brzegu, nie mówiąc już o kupowaniu domu w takich miastach na Zachodnim Brzegu jak Jenin, Ramallah lub Nablus.


* B’tselem twierdzi, że “wszystkie osiedla są zamkniętymi strefami wojskowymi, do których Palestyńczycy mają zakaz wstępu bez pozwolenia” i w następnym zdaniu, że “Izrael założył ponad 280 osiedli na Zachodnim Brzegu (włącznie z wschodnią Jerozolimą)”. Jednak, według własnej definicji B’tselem w tym raporcie, jest to podwójnie fałszywe. To, co B’tselem opisuje jako osiedla we wschodniej Jerozolimie, nie jest w rzeczywistości zamkniętymi strefami wojskowymi. A osiedla na ogół nie są zamknięte dla tych, których B’tselem opisuje jako palestyńskich obywateli Izraela.


* B’tselem twierdzi, że “Izrael odmawia Palestyńczykom politycznych praw, takich jak wolność słowa i wolność zgromadzeń”. Oznajmia także, że “Palestyńczykom na okupowanych terytoriach… nie wolno demonstrować”. W rzeczywistości, Żydzi i Arabowie mają te same prawa wolności słowa i wolności zgromadzeń. A Izrael ani nie przyznaje, ani nie zabrania takich praw olbrzymiej większości Palestyńczyków na terytoriach, które podlegają Autonomii Palestyńskiej na Zachodnim Brzegu i Hamasowi w Strefie Gazy.  


Przedefiniowanie apartheidu, by usunąć państwo żydowskie


Apartheid jest wyraźnie zdefiniowany w Statucie Rzymskim Międzynarodowego Trybunału Karnego jako nieludzkie czyny – potworności takie jak morderstwo, eksterminacja, niewola, deportacja, nielegalne uwięzienia, tortury i gwałty – które są popełniane w celu zachowania reżimu systematycznego ucisku i dominacji „przez jedną grupę rasową w stosunku do innej grupy rasowej”.


Raport B’tselem nie dokumentuje i nie może udokumentować niczego takiego. Zamiast tego ta organizacja wskazuje na rolę Izraela jako miejsca schronienia dla Żydów, jego politykę imigracyjną, dużą liczbę miast zbudowanych dla żydowskich imigrantów, (ogólnie niskie) zagęszczenie populacyjne arabskich miast, fakt, że Izrael nie anektował Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy, fakt, że mieszkańcy tych terytoriów nie są traktowani jak obywatele, warunki tymczasowego porozumienia pokojowego podpisanego przez Izraelczyków i Palestyńczyków oraz wiele wypaczeń i zwykłych kłamstw, udając, że wszystko to równa się supremacji i apartheidowi. (B’tselem posuwa się tak daleko, że protestuje wobec faktu, że rozdział między Izraelem a Zachodnim Brzegiem i Gazą “ “blokuje … opór” — zwrot, który w praktyce oznacza zamachy samobójcze skierowane na izraelskich cywilów.)


To jest absurdalne i oszczercze.


Nawet B’tselem niechcący przyznaje, że jej raport nie spełnia definicji apartheidu. Podczas gdy Statut Rzymski mówi o zbrodniach dla zwiększenia ucisku “przez jedną grupę rasową wobec innej grupy rasowej”, B’tselem, w akapicie przyznającym fundamentalne różnice między apartheidem Południowej Afryki a państwem żydowskim, mówi, że nie chodzi o rasę: “Podział w Afryce Południowej był oparty na rasie i kolorze skóry, podczas gdy w Izraelu jest on oparty na obywatelstwie i przynależności etnicznej” – oznajmia ta organizacja.  


Jak napisano powyżej, większość raportu B’tselem istotnie odnosi się do podziałów opartych na obywatelstwie. To nie jest apartheid. To jest natura obywatelstwa.


I, jak napisano powyżej, Izrael nie dzieli na podstawie przynależności etnicznej. Jest wieloetnicznym krajem, w którym obywatele mają takie same indywidualne prawa. Arabowie głosują w izraelskich wyborach. Są reprezentowani w parlamencie, byli ministrami w rządzie, reprezentują kraj jako dyplomaci. Są sędziami w Sądzie Najwyższym. Służą w izraelskiej armii i zajmują w niej wysokie stanowiska. Pracują jako lekarze obok Żydów, zdobywają dyplomy uniwersyteckie wraz z Żydami, odpoczywają obok Żydów i żyją obok Żydów.  


Izrael może jest zabałaganionym geopolitycznie miejscem. Z powodu historii odrzucenia przez sąsiadów i wojen spowodowanych tym odrzuceniem, granice kraju nie są ostatecznie zatwierdzone. I pod nieobecność zatwierdzonych traktatami granic, Izrael zbudował osiedla na Zachodnim Brzegu. Wielokrotnie jednak oferował rozmontowanie tych osiedli i wycofanie się z niemal całego Zachodniego Brzegu oraz nakreślenie granic, które oddzielałyby go od palestyńskiego państwa.


B’tselem jednak nie wydaje się specjalnie zatroskane o palestyńskie państwo. Przez protest wobec polityki imigracyjnej Izraela i twierdzenie, że odzwierciedla to “żydowską supremację”, ta organizacja praktycznie rzecz biorąc wystąpiła jako przeciwnik państwa żydowskiego. Tytuł raportu może powtarzać skrajnie prawicową retorykę Davida Duke’a o “żydowskiej supremacji”, ale treść jest bardziej wskrzeszeniem kampanii propagandowej z innej politycznej skrajności – sowieckiej kampanii, by przedstawić syjonizm jako rasizm.


Problemem z raportem B’tselem jest więc nie tylko to, że jest to rażąca dezinformacja. (Niestety, nie jest to nowe zjawisko. Dla wpłynięcia na opinię publiczną ta organizacja inscenizowała wydarzenia i filmowała je i wielokrotnie fałszywie przedstawiała Palestyńczyków zabitych podczas ataków na Izrael lub zabitych przez innych Palestyńczyków jako cywilne ofiary Izraela.) Problemem jest także amoralność sprawy, o którą walczy ta organizacja, która przeszła z obrony praw człowieka do podważania legitymacji żydowskiego państwa przez traktowanie syjonizmu jako rasizmu.


Amerykański bohater walki o prawa obywatelskie, Bayard Rustin, wyjaśniał, że “syjonizm nie jest rasizmem, ale prawomocnym wyrazem samostanowienia narodu żydowskiego”. Ci, którzy chcą bronić tego samostanowienia, muszą z całą mocą odrzucić B’tselem.


Understanding B’tselem’s Apartheid Libel

Camera, 27 stycznia 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Gilead Ini

Badacz i analityk Camera. Jest również współautorem monografii "Indicting Israel: New York Times Coverage of the Palestinian-Israeli Conflict."

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version