Rakiety i ataki hipokryzji

Rakiety z Gazy. Niebo nad południowym Izraelem. (Zrzut z ekranu filmu IDF.)
Kiedy piszę te słowa, kraj jest ponownie atakowany – zarówno fizycznie, jak i w przenośni. Chociaż ataki rakietowe w tym tygodniu rozpoczęły się w środę, były częścią długiego łańcucha wydarzeń sięgającego dziesięcioleci. Jeśli chodzi o ostatnie wydarzenia, w kwietniu Izrael znalazł się pod ostrzałem rakietowym ze strony Gazy, Libanu i Syrii. W zeszłym tygodniu Islamski Dżihad wystrzelił około 100 rakiet na południe po śmierci w izraelskim więzieniu Chadera Adnana, jednego z jego wysokich rangą członków tej organizacji, który zdecydował się umrzeć w wyniku strajku głodowego.

Izrael nie odpowiedział natychmiast na ten grad rakiet, ale czekał na odpowiedni moment i miejsce. Wczesnym rankiem we wtorek, 9 maja, podczas operacji wskazującej na doskonałe zdolności wywiadowcze i operacyjne, Izrael w ciągu kilku minut zlikwidował trzech wysokich rangą członków Islamskiego Dżihadu w trzech różnych miejscach. (Nie płaczcie z tego powodu.)

Tali Hatuel i jej cztery córki zamordowane w 2004 roku.

Ta trójka to Chalil Bahitini, dowódca Brygad al-Kuds w północnej Strefie Gazy; Tarek Izz al-Din, który próbował zbudować sieć wyrzutni rakiet na Zachodnim Brzegu (Judea i Samaria), oraz Dżihad al-Ghannam. Ghannam, który zostanie zapamiętany między innymi jako odpowiedzialny za szczególnie odrażający atak w 2004 roku, w którym 34-letnia Tali Hatuel i jej cztery córki w wieku od 2 do 11 lat zostały zastrzelone w swoim samochodzie z bliskiej odległości, w pobliżu skrzyżowania Kissufim w Gazie. Tali, pracownica socjalna, była w ciąży ze swoim piątym dzieckiem, kiedy została zamordowana, a dziecko zmarło razem z nią. 


W tym tygodniu jej rodzice i wdowiec wspominali, jak trudno im było – i jak nadal jest trudno – zrozumieć, że nikt nie przeżył ataku. Nie udało się uratować nawet nienarodzonego dziecka, jednej z najmłodszych ofiar palestyńskiego terroryzmu.


Kiedy Lucy Dee i jej dwie córki – Rina i Maia – zginęły zastrzelone w samochodzie w zeszłym miesiącu, przypomniało to morderczy atak na Tali, Hilę, Hadar, Roni i Merav Hatuel. Terroryści odpowiedzialni za zabójstwa rodziny Dee zostali zabici podczas skomplikowanej operacji w Nablusie 4 maja. Pewnym pocieszeniem jest świadomość, że mordercy nie żyją już i nie mogą przeprowadzić kolejnych ataków. 


Czasami terroryści są likwidowani szybko, innym razem wymierzenie im sprawiedliwości trwa dłużej, kiedy chroni ich dżihadystyczny raj.


Operacja Tarcza i Strzała: Izrael kontratakuje w Strefie Gazy


Kiedy Operacja Tarcza i Strzała – prawdopodobnie nazwana na cześć tradycyjnej strzały Lag Ba'omer – została rozpoczęta we wtorek, była ostatnią z długiej serii operacji o podobnie poetycko brzmiących nazwach, których celem było przywrócenie odstraszania i pewnej formy spokoju, zwłaszcza na południu.


Ataki w tym tygodniu wymierzone były w terrorystów w ich konkretnych mieszkaniach, przy czym dołożono wszelkich starań, aby uniknąć zniszczenia reszty budynku i przyległych obszarów. Niemniej, według źródeł palestyńskich, oprócz trzech dowódców terrorystów zginęło co najmniej 10 niewalczących Palestyńczyków, w tym podobno cztery kobiety i czworo dzieci oraz znany miejscowy dentysta, który posiadał również obywatelstwo rosyjskie.


Jak oświadczył premier Benjamin Netanjahu, Izrael żałuje śmierci niewinnych świadków; dokłada wszelkich starań, aby ich było jak najmniej. Z drugiej strony, kiedy terroryści strzelają rakietami lub przeprowadzają ataki strzeleckie lub taranują samochodami, ich celem jest masowy mord i zranienie jak największej liczby Izraelczyków. Każda rakieta wystrzelona z Gazy to zbrodnia wojenna.


Określenie „szkody uboczne” jest brzydkie, ale niewinnych ofiar wojny nie daje się uniknąć – a jest to wojna i bardzo trudno zredukować do zera cywilne ofiary, o czym doskonale wiedzą Stany Zjednoczone i ich partnerzy z NATO. Różnica polega na tym, że te kraje, na czele z Izraelem, dokładają wszelkich starań, aby chronić ludność cywilną, a kraje i organizacje terrorystyczne celowo uderzają w ludność cywilną – by (jak mówi Koran), siać terror w ich sercach.


I tu szczególnie wyraźnie widać hipokryzję i podwójne standardy. Unia Europejska i Organizacja Narodów Zjednoczonych, w swojej odruchowej odpowiedzi, nie były w stanie odróżnić aktów samoobrony Izraela – zwalczania terroryzmu i ataków rakietowych – od aktów organizacji uznanej przez społeczność międzynarodową za organizację terrorystyczną. Nazwa Islamski Dżihad to coś więcej niż tylko aluzja do jego celów i natury. Jej zaprzysiężonym celem jest zniszczenie Izraela, cel, który dzieli z Iranem, swoim głównym sponsorem.


We wtorek specjalny koordynator ONZ ds. procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie, Tor Wennesland, wydał oświadczenie, w którym stwierdził: „Jestem głęboko zaniepokojony wydarzeniami w Strefie Gazy po tym, jak Izrael rozpoczął dziś rano operację wojskową wymierzoną w członków ruchu Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu (PIJ)”. .. I dalej:


„Potępiam śmierć cywilów w izraelskich nalotach. To jest niedopuszczalne."


Ponad 100 rakiet wystrzelonych w ciągu 24 godzin ze Strefy Gazy w zeszłym tygodniu lub setki rakiet wystrzelonych w środę i czwartek na Izrael nie zostały jednak określone jako niedopuszczalne. Można odnieść wrażenie, że międzynarodowy strażnik światowego pokoju uważa je za zrozumiałe. Palestyńskie rakiety nie robią wrażenia na ONZ, natomiast palestyńska narracja – najwyraźniej robi ogromne wrażenie. W przyszłym tygodniu, 15 maja, Organizacja Narodów Zjednoczonych organizuje specjalne wydarzenia z okazji 75. rocznicy „Nakby” – arabskiego słowa oznaczającego „katastrofę”, tj. powstania państwa Izrael. 


Jordania, która w tym tygodniu przeprowadziła naloty na irańskie ośrodki przemytu narkotyków w Syrii, dołączyła do antyizraelskiego chóru. [W jednym z tych jordańskich ataków zginęło sześcioro dzieci. przyp. tłum]. Tymczasem Rosja poparła apel o zwołanie specjalnej sesji Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie Izraela. Nie rozśmieszajcie mnie. Cóż, jeśli doceniasz kiepski żart, pomyśl, że Rosja, wciąż w pełni zaangażowana w swoje okrucieństwa na Ukrainie, w zeszłym miesiącu przewodniczyła Radzie Bezpieczeństwa. Nie jestem pewna, kto w rezultacie czuł się bezpiecznie – poza Władimirem Putinem.


Nic dziwnego, że prezydent Iranu, Ebrahim Raisi, ma tak szeroki uśmiech na twarzy, gdy kłusuje po świecie – finansując globalny terroryzm.


Ataki rakietowe wydobyły z Izraelczyków to, co najlepsze, pomimo tygodni zawirowań wokół rządowego planu reformy sądownictwa. Nawet nominalny lider opozycji, Jair Lapid, zaoferował premierowi Benjaminowi Netanjahu wsparcie dla działań rządu i nie było mowy o odmowie rezerwistów reagowania na wezwanie. Zupełnie obcy ludzie udostępniali swoje domy szukającym schronienia mieszkańcom Południa (chociaż w środę rakiety z Gazy dotarły do Tel Awiwu i regionu Dan). Były też jak zwykle wzruszające historie o narzeczonych, którym udzielono pomocy, by ich śluby mogły odbyć się w bezpieczniejszych miejscach. Moje kanały w mediach społecznościowych i grupy na WhatsAppie wypełniły się opowieściami o parach szukających nowego miejsca na ceremonię w ten wtorkowy wieczór, a potem zdjęciami szczęśliwych nowożeńców, których ślub odbył się, tylko nie tam, gdzie planowali.


Były też znajome wzruszające zdjęcia noworodków przenoszonych z oddziałów położniczych do odpornych na uderzenia rakiet podziemnych pomieszczeń. Żaden kraj nie powinien zachowywać się tak, jakby to było normalne. Zdjęcia dzieci pomagają wyjaśnić światu zewnętrznemu, z czym muszą się borykać mieszkańcy południowego Izraela. Trudna sytuacja osób starszych, które starają się dotrzeć w bezpieczne miejsce mając zaledwie kilkusekundowe ostrzeżenie o nadlatujących rakietach, jest mniej fotogeniczna, ale nie mniej poważna. Sderot i okoliczne społeczności muszą należeć do nielicznych miejsc na świecie, gdzie zapinanie pasów bezpieczeństwa jest czasami zabronione – ze względów bezpieczeństwa. Kiedy masz tylko siedem sekund na szukanie schronienia przed nadlatującą rakietą, nie ma wystarczająco dużo czasu, aby odpiąć pasy i wysiąść, nie mówiąc już o pomocy pasażerom z tylnych siedzeń. 


Szkoda rodziców z pokolenia, które musi zaganiać w bezpieczne miejsce dzieci i własnych rodziców – a często bardzo ukochanego zwierzaka – gdy wyją syreny. I nie miejcie wątpliwości: izraelskie dzieci doznają nie mniej traumy niż ich rówieśnicy w Gazie. Wszyscy, po obu stronach granicy, są ofiarami Hamasu i ich dżihadystycznych partnerów.


Były burmistrz Sderot, David Buskila, powiedział mi kiedyś, że jego miasto, które jest celem rakiet Kassam, jest jak maltretowana żona. Nawet jeśli kobieta jest bita „tylko” raz w miesiącu przez męża, nie uważa się tego za coś do zaakceptowania – a ona na co dzień żyje w strachu, że dziś znów zostanie uderzona nie z własnej winy.


Nie zapominajcie, kto jest agresorem, a kto ofiarą. Gdyby palestyńskie organizacje terrorystyczne zaprzestały swoich morderczych kampanii, zapanowałby pokój.


Pamiętajcie, słowo „szahid” można przetłumaczyć jako „męczennik”, ale nie znaczy to święty.

 

Link do oryginału: https://www.jpost.com/opinion/article-742771

Jerusalem Post, 11 maja 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Pracuje w redakcji “Jerusalem Post” od 1988 roku. Obecnie kieruje The International Jerusalem Post.

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version