Jak wyglądałby świat bez państwa Izrael?

Izraelski ojciec-założyciel i pierwszy premier, David Ben-Gurion, deklaruje niepodległość pod dużym portretem Theodora Herzla, założyciela nowoczesnego syjonizmu. Zdjęcie: Wikimedia Commons.

Po 72 latach wielu traktuje jego istnienie jako oczywistość. Pamiętając jednak, jak wielu nadal życzy mu śmierci, warto pomyśleć o tym, jak niebezpieczne byłoby życie dla Żydów bez niego. 

 

To, co uczeni lubią nazywać alternatywną historią, jest fikcją dla tych, którzy wolą zastanawiać się nad konsekwencjami, gdyby sprawy przyjęły inny obrót w przeszłości niż zgadywać przyszłość. Takie scenariusze „co by było gdyby” są w programach telewizyjnych, takich jak “Człowiek z Wysokiego Zamku”, w którym wyobrażone jest życie po zwycięstwie Niemców i Japończyków w II wojnie światowej, lub “The Plot Against America”— dramatyzacji powieści Phillipa Rotha, w której izolacjoniści pod wodzą Charlesa Lindbergha, wstrzymują Amerykę przed przystąpieniem do wojny, a potem organizują sponsorowany przez państwo antysemityzm w Stanach Zjednoczonych.  

Kiedy jednak Izrael obchodził w tym tygodniu 72. urodziny należy wspomnieć, że bardzo wielu ludzi przez cały ten czas pragnęło, by był inny wynik wojny o niepodległość 1948-49. U sedna narracji nakby czyli “katastrofy” i podstawowej zasady palestyńskiego nacjonalizmu jest wiara, że stworzenie Izraela było zbrodnią, którą powinno się było powstrzymać i bez której świat byłby dużo lepszy. Debata o przyszłości Zachodniego Brzegu często powoduje, że obserwatorzy tracą z oczu fakt, że podstawowym żądaniem izraelożerców nie jest palestyńskie państwo obok mniejszego Izraela, ale w miejsce Izraela.

 

Jak wyglądałby świat bez Izraela?


Jedna propozycja pochodzi od powieściopisarza Michaela Chabona w jego powieści z 2007 roku, The Yiddish Policemen’s Union. Autor wyobraża sobie świat, w którym Stany Zjednoczone otwarły bramy dla europejskich Żydów i pozwoliły im stworzyć ojczyznę w części Alaski, gdzie językiem mieszkańców jest jidysz. W alternatywnej historii Chabona państwo Izrael zostało pokonane w zaledwie trzy miesiące po utworzeniu w 1948 roku. Akcja książki toczy się wokół morderstwa związanego z mesjańskimi ekstremistami, którzy chcą wysadzić w powietrze Wzgórze Świątynne i stworzyć inne państwo żydowskie.


Przy jego wrogości wobec rzeczywistego Izraela – czemu wyraźnie dał wyraz w mowie inauguracyjnej w reformowanym seminarium rabinicznym w 2018 roku – nie trudno jest zrozumieć jego zainteresowanie światem, który nie powstał. Od publikacji tej powieści Chabon czasami ostro występował przeciwko Izraelowi, ale przeszedł do innych projektów, gdzie używa swojej wyobraźni, by promować mniej destrukcyjne wizje, jak w roli producenta najnowszej, odnoszącej sukcesy, edycji telewizyjnej franczyzy “Star Trek”.


Nie potrzebujemy jednak pisarza kalibru Chabona lub gorączkowej wyobraźni antysyjonistycznych propagandzistów z Gazy, Ramallah lub Teheranu, by wiedzieć, jak wyglądałby świat, gdyby Izrael przegrał Wojnę o Niepodległość.


Gdyby wysiłek syjonistów zawiódł, nie byłoby niepodległego państwa arabskiego na terytorium tego, co było Brytyjskim Mandatem Palestyny. Tamtejsi Arabowie sprzeciwiali się głosowaniu w ONZ nad podziałem terytorium między państwo żydowskie i państwo arabskie. Gdyby nowonarodzony Izrael został pokonany, byłoby to dzięki staraniom cudzoziemskich najeźdźców: dowodzonego przez Brytyjczyków Legionu Arabskiego z terytorium, które wówczas nazywało się Transjordanią, jak również sił Egiptu i Syrii. Były Mandat zostałby podzielony między nich.


Palestyńscy Arabowie mogą łudzić się, że świat bez Izraela byłby ponownie odkrytym rajem, ale jego stworzenie służyło jako rodzaj hamulca wobec barbarzyństwa sąsiadujących dyktatorów i monarchów. Arabowie w Izraelu mają demokratyczne prawa, jakich nie mają ich sąsiedzi. I, by skomplikować sprawy, ani Europie, ani Stanom Zjednoczonym nie byłoby łatwiej znajdować przyjaciół w regionie, gdyby nie było Izraela.


Ani też nie potrzebujemy wiele wyobraźni, by zrozumieć, co taka klęska oznaczałaby dla 600 tysięcy Żydów, którzy żyli w tym kraju. W każdej sytuacji, gdzie Arabom udało się pokonać żydowskich obrońców podczas walk, wynik był zawsze ten sam. W najlepszym wypadku Żydów wyganiano z ich domów. W najgorszym, masakrowano ich, jak w wypadku Kfar Ecjon, osiedla w Judei zdobytego przez Legion Arabski i miejscowych arabskich wojowników.


W rzeczywistej wojnie setki tysięcy Arabów uciekło ze swoich domów – większość pod wpływem błędnego wyobrażenia, że Żydzi zrobią im to, co oni zamierzali zrobić Żydom. Gdyby wynik wojny był inny, oznaczałoby to kolejny Holocaust, a jacykolwiek Żydzi, którzy by to przeżyli, byliby traktowani jako dhimmi, obywatele drugiej klasy, bez równych praw, a ich miejsca święte byłyby zbezczeszczone i nie mieliby do nich dostępu.


Wpływ na życie żydowskie byłby jednak dużo większy.


Stworzenie Izraela zmieniło życie wszystkich Żydów na świecie, niezależnie od tego, czy byli syjonistami lub czy byli religijni. Pozwoliło każdemu odzyskać godność i czuć się bezpieczniej. A dalsze trwanie Izraela doprowadziło do powstania ruchu wśród milionów Żydów w byłym Związku Radzieckim i żądania swoich praw po pół wieku ucisku.  


Choć niepokoimy się odrodzeniem antysemityzmu w dzisiejszym świecie, w którym Izrael zastąpił Żydów jako przedmiot wszystkich antyżydowskich stereotypów i jako kozioł ofiarny, bez Izraela los współczesnych Żydów byłby nieporównanie gorszy. Ci, którzy dorośli w świecie po 1948 roku, po prostu nie mają pojęcia, jak bardzo zmienił się sposób myślenia o Żydach i traktowania ich. Izrael nie był jedynie miejscem ucieczki dla ocalałych z Holocaustu i niemal miliona Żydów ze świata arabskiego i muzułmańskiego, którzy szukali wolności; stworzenie domu dla narodu żydowskiego ułatwiło także Żydom życie, jeśli postanowili pozostać w Diasporze.   


Dla krytyków Izrael jest rozczarowaniem, ponieważ nie dorasta do nierealistycznych standardów moralności, niespełnianych przez żadną demokracje w stanie wojny, w jakim był w każdym momencie tych 72 lat. Rzeczywisty Izrael pozostaje jednak jedyną demokracją na Bliskim Wschodzie, jak również oazą dla sztuki i nauki oraz “narodem start-upów”, krajem będącym w czołówce rozwoju w tak wielu dziedzinach nauki.


Izrael jest światłem przewodnim wolności dla Żydów na całym świecie, jak również gwarantem, że cykle nienawiści, ucisku i rzezi, które charakteryzowały żydowską historię przez dwadzieścia stuleci, wreszcie skończą się. I dlatego zasługuje na poparcie wszystkich przyzwoitych ludzi – Żydów i nie-Żydów. Podczas gdy zanurzony w fantazji świat antysemityzmu może marzyć o świecie, w którym Izrael nigdy nie istniał, nadzieja na unicestwienie jedynego żydowskiego państwa na planecie jest przejawem nienawiści, a nie tylko zabawą w science fiction.

What would the world be like with no State of Israel?

JNS.Org, 27 kwietnia 2020

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Jonathan S. Tobin

Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz.

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version