Odłożone w czasie zbawienie (III)

Ermitorio del Calvario. Źródło: Wikipedia

Motto: „Lecz głosimy tajemnicę mądrości Bożej, mądrość ukrytą, /../ którą nie pojął żaden z władców tego świata; gdyby ją bowiem pojęli, nie ukrzyżowaliby Pana chwały” (1Kor 2,6-8).

                                                           ------ // ------

„ Boże jeśli istniejesz i jeśli jesteś świadom istnienia człowieka, na dodatek jeśli mnie słyszysz – pozwól, że podzielę się z Tobą pewną refleksją. A czynię to dlatego, iż właśnie dzisiaj dotarła do mnie przerażająca, a zarazem piękna w swej prostocie prawda. Ktoś, kiedyś powiedział, bodajże św. Augustyn – że aby poznać Stwórcę, wystarczy poznać jego dzieło. A ja właśnie od wielu lat poznaję wnikliwie to Twoje dzieło: badam jego historię, kulturę, religie, meandry filozofii oraz inne jego aspekty i nieodmiennie od lat zadaję sobie te same pytania: Czy o to ci Panie chodziło? Czy jesteś z niego zadowolony?

A pytania te nasuwają mi się wtedy, gdy czytam Twoje jakoby Słowo, w którym opisane są niezliczone wojny, bitwy, rzezie i mordy, a także grabieże, gwałty i wiele innych podłości jakie tylko może wyrządzić człowiek człowiekowi. Gdy czytam jak twój lud wybrany w drodze do Ziemi Obiecanej – notabene już od dawna zasiedlonej – przelewa morze krwi z twojego rozkazu, nie oszczędzając nikogo, ani mężczyzn, ani kobiet, ani dzieci. Włosy mi się jeżą na głowie, gdy widzę jedno z twoich praw moralnych, dane ludziom: „Nie pozwolisz żyć czarownicy”! Dlatego, iż wiem, jakie były jego tragiczne konsekwencje. Poraża mnie w nim ten ogrom nietolerancji dla odmiennie myślących, okrucieństwa, głupoty i hipokryzji przejawiających się w fałszywej i obłudnej pobożności twych wiernych wyznawców!

 

Kiedy czytam opowieść o grzechu pierworodnym ludzi, o potopie, wieży Babel, czy też inne mity w tym stylu, zadaję sobie nie raz to samo pytanie: Czy to możliwe, aby to były opisane działania samego Boga? Jeśli tak miało być naprawdę, to wychodzi mi z tego monstrualnie wykrzywiony obraz rzeczywistości, jak z szalonego, przerażającego snu idioty, pozbawiony logiki i sensu! Czy wszechmocny Bóg musi uciekać się do takich niecnych działań, aby narzucić swą wolę własnemu stworzeniu?! Czy ten, który może zapobiec złu (bo zna całą przyszłość)  musi karać i to karać bezustannie i jakby z sadystyczną przyjemnością?!

 

Nie! To nie może być prawda, pomyślałem sobie! Byłoby to niczym nieuzasadnione okrucieństwo idące w parze z porażającą wręcz głupotą! To nie może być prawdą! Ale jaka wobec tego jest prawda? Czy może ta z Nowego Testamentu? Miłosierny i kochający Bóg objawia się nam przez swojego Syna, który ma zostać złożony w ofierze odkupienia za grzech pierworodny ludzkości, bo tylko ta ofiara jest w stanie zadowolić naszego Boga?! Jeszcze bardziej obłędny pomysł! Załóżmy jednak, że to prawda, zatem czy to wszystko co przyniósł kult jego Syna, było tym o co Bogu chodziło?!

 

Kiedy poznaję historię chrześcijaństwa i czytam o tych ostatnich, cichych i pokornych, którzy szybko stają się pierwszymi w prześladowaniu odmiennie myślących, którzy z niedawnych ofiar stają się katami i oprawcami, którzy są pierwsi w sprawowaniu władzy i to najlepiej absolutnej, nad cały światem, którzy domagają się bogactw i przywilejów, którzy sięgają po nie i zdobywają je, nie gardząc żadnym sposobem, aby osiągnąć upragniony cel. Cel, który ma uświęcać środki – a to oznacza, iż w jego imieniu można czynić każdą podłość, każdą zbrodnię, bo zwycięzców nikt nie sądzi… Zapytuję Cię wtedy Boże:

 

Czy właśnie o to Panie chodziło Ci? Kiedy czytam ile krwi przelano podczas tzw. Świętych Krucjat, ile niewinnych ludzi zginęło w bestialski sposób zamordowanych przez Świętą Inkwizycję, ile mężczyzn i kobiet spłonęło na stosach po uprzednich torturach, ilu zamordowano ludzi podczas rzezi i pogromów religijnych, pytam sam siebie: czy to właśnie o to Panie ci chodziło? Kiedy poznaję dzieje papiestwa, tę najbardziej brudną i krwawą historię pełną podłości i hipokryzji, nieobyczajności, okrucieństwa i żądzy władzy nad całym światem. Kiedy poznaję historię Kościoła kat., która sprowadza się do jednego: zapanować nad sumieniami i światopoglądem wierzących tak mocno, aby pozwolili prowadzić się swym duchowym pasterzom bez zbędnych wątpliwości, jak bezwolne i bezmyślne owieczki.

 

Kiedy oglądam te procesje dostojników kościelnych w paradnych, bogatych strojach, nadętych pychą i ważnością, osądzających i potępiających  wszystkich według własnych kryteriów światopoglądowych, zadaję sobie to samo pytanie: Czy właśnie o to Panie Ci chodziło? Czy to jest właśnie ta prawda, którą chciałeś przekazać nam przez swego Syna?

Jeśli miałoby to być prawdą, wychodzi z tego jeszcze większy absurd! No, bo zastanówmy się o co tu chodzi?

 

Bóg, który tak bardzo obraził się na ludzi, iż złamali jego zakaz dotyczący owocu zakazanego – teraz gdy ludzie zamordowali w okrutny sposób Jego jedynego, ukochanego Syna – uradował się tym wydarzeniem tak bardzo, iż przebaczył im grzechy, włącznie z grzechem pierworodnym. Patrząc na to przez pryzmat dogmatu o Trójcy Świętej wygląda to jeszcze dziwniej: Bóg stwarza ludzi w raju, ale ci obrażają go swym nieposłuszeństwem, ulegając kuszeniu przez węża i zjadając zakazany owoc. Jednakże Bóg po paru tysiącach lat postanawia przebaczyć ludzkości ten grzech, pod warunkiem, iż zamordują w męczeński sposób Bożego Syna i uwierzą, iż tylko ta ofiara mogła zadowolić Boga i zadośćuczynić winie człowieka względem swego Stwórcy.

 

Dodać należy, iż ten Bóg, którego ludzie obrazili w raju i ten Syn, który mu został złożony w ofierze odkupicielskiej, są tym samym Bogiem tylko w trzech osobach! Wychodzi z tego taki oto paradoks: Bóg składa ofiarę z samego siebie przed samym sobą po to by przebłagać siebie za swe nieudane dzieło – człowieka! Czy to ma jakikolwiek sens?! Czy można w to uwierzyć i zaakceptować nie popadając jednocześnie w stan niedowładu umysłowego i całkowitej paranoi, nie mówiąc już o braku elementarnych zasad logiki?”.

                                                           ------ // ------

Archanioł przerwał na moment lekturę, nieco przestraszony tym co dotąd przeczytał i spojrzał na Boga jakby chciał się upewnić jak On reaguje na tę dziwną w najwyższym stopniu modlitwę. Lecz Stwórca siedział z przymkniętymi oczyma i ściągniętymi w skupieniu brwiami. Na złożonych jak do modlitwy dłoniach opierał swą brodę. Nie poruszył się ani nawet nie zmienił pozycji. Archanioł westchnął więc i zaczął czytać dalej:

                                                           ------ // ------

„Pomyślałem więc sobie: czy to możliwe, aby Bóg – mając nieskończone możliwości działania – chciał zbawić człowieka poprzez najbardziej ze wszystkich okrutny sposób? On, który jest naszym Ojcem i który wpoił nam miłość do swych dzieci, miałby postępować z takim okrucieństwem w stosunku do swego własnego Syna? Jak można wierzyć, iż jest to Bóg miłości i nieskończonego miłosierdzia? Jeśli tak ukochał ludzi, jak to twierdzą kapłani – dlaczego nie przebaczył im winy od razu na samym początku? O ile chęć poznania dobra i zła przez człowieka, można w ogóle nazwać winą?!

 

Dlaczego pozwolił im przez tysiące lat rozmnażać się ze skażoną grzechem naturą? Dlaczego nie zmienił im jej po potopie, kiedy była ku temu najlepsza okazja? Dlaczego wreszcie, to zbawienie ludzkości – pomimo tej okrutnej, krwawej ofiary z jego Syna – nie uczyniło ludzi ani trochę lepszymi, a wręcz odwrotnie: ci wyznawcy Syna Bożego okazali się jeszcze bardziej bezlitośni dla swych bliźnich, bardziej bezwzględni i bardziej pozbawieni cech człowieczeństwa niż ci, których nawracali na wiarę w swego miłosiernego Boga! Jak można wierzyć, iż taki jest nasz Bóg? Nie! Prawda musi być zupełnie inna niż głoszą ją kapłani i „święte” księgi! Ale jaka? I jak do niej dotrzeć?

 

Kiedy tak się zastanawiałem nad tym teologicznym dylematem, przypomniał mi się opis innej ofiary – moje myśli cały czas krążyły wokół ofiary i odkupienia przez nią, bo podświadomie domyślałem się, iż to właśnie w niej tkwi jakaś dziwna tajemnica, wymykająca się logice i racjonalnemu myśleniu. Wtedy przypomniał mi się opis ofiary z Izaaka, jaką miał swemu wymagającemu Bogu złożyć Abraham i jego znamienne zakończenie, w którym Bóg rezygnuje z tego swoistego – choć nad wyraz okrutnego - dowodu miłości i posłuszeństwa ze strony człowieka.

 

I w tej właśnie chwili doznałem olśnienia i pojąłem prawdę! Stanęła mi ona przed oczami tak jasno i wyraźnie, że ślepiec by ją dostrzegł. A kluczem do jej zrozumienia jest odpowiedź na dwa pytania: Jezus w Ewangeliach zapowiadał rychłe nadejście królestwa Bożego na Ziemi. Jeśli jego ofiara krzyża byłaby zgodna z zamysłem Boga – jak się uważa – dlaczego ono nie zapanowało na Ziemi, pomimo upływu dwóch tysięcy lat od tego wydarzenia? Oraz drugie: skoro ofiara krzyża odbyła się zgodnie z zamysłem Boga, dlaczego po śmierci Jezusa nastąpiły te budzące strach cuda, jakby Bóg chciał dać do zrozumienia ludziom, jakie zło uczynili? Odpowiedzi są banalnie proste:

 

Królestwo boże nie zapanowało na Ziemi, bo ofiara krzyża nie była tym o co Bogu chodziło, a te przerażające cuda po śmierci Jezusa miały naprawdę uświadomić ludziom jak wielkie zło uczynili, zabijając w okrutny i poniżający sposób Syna Bożego. Naprawdę miało być tak: Bóg już dawno zamierzył utworzyć na Ziemi swe królestwo, przecież jego Syn nie mógł się mylić, zapowiadając jego rychłe nadejście! Ale chciał mieć przekonujący dowód, iż człowiek już jest na tyle wrażliwy, miłosierny i miłujący swych bliźnich, że zasługuje na nie w zupełności. Postanowił zatem poddać go rozstrzygającej próbie, podobnej do tej jakiej niegdyś poddał ojca Izaaka, Abrahama.

 

Zaofiarował zatem ludziom swego Syna na ofiarę odkupienia za ich grzechy. Ludzie kierując się odruchem miłosierdzia oraz miłością do swego Stwórcy i jego Syna, winni odrzucić i nie przyjąć tej wspaniałomyślnej ofiary od swego Boga. Tak jak on kiedyś poniechał ofiary z Izaaka. Wtedy Bóg utwierdzony w przekonaniu, iż ludzie kochają Go bezgranicznie i zasługują na wieczne szczęście u Jego boku, uczyniłyby Ziemię wraz z jej mieszkańcami swym królestwem, które trwałoby wiecznie ku jego chwale i jego stworzenia. Jakie musiało być jego bolesne zdziwienie, kiedy zobaczył, że ludzie nie tylko, że przyjęli tę jego ofiarę, nie tylko domagali się ukrzyżowania Syna Bożego, ale też utwierdzali potem jeden drugiego w przekonaniu, że im się to od Boga należało, a ten ich zbrodniczy czyn tak mu się spodobał, że odtąd to oni stali się bożymi wybrańcami, godnymi najwyższych zaszczytów i przywilejów!

 

Tak, pycha, głupota i obłuda człowieka nie ma granic! A kimże ty jesteś człowieku, aby przyjmować od swego Boga taką ofiarę i na dodatek szczycić się tym podłym i ohydnym morderstwem?! Czy nie powinieneś raczej w pokorze podziękować za tak hojny dar swemu Stwórcy? Czym możesz mu odpłacić za tę ofiarę? Swoim marnym życiem pełnym hipokryzji, podłości, głupoty i zadowolenia ze swej bezmyślności?! I za to właśnie i za wiarę w ten rytualny mord, ma należeć ci się wieczne życie?! To byłby największy absurd jaki można sobie wyobrazić! Nie! To nie może być tak! To wszystko zostało postawiona na głowie przez ludzką głupotę, zakłamanie i niebotyczną pychę!

 

Nie wierzę, aby Bóg będący czystą miłością, chciał zbawić ludzkość poprzez wiarę w zadośćuczynienie okupione morderstwem, przemocą, upodleniem i krwią! Wierzę natomiast, iż jeśli już jakaś wiara mogłaby ludzi zbawić, to będzie to wiara w następującą prawdę:

„Przed uczynieniem swego królestwa na Ziemi, Bóg poddał człowieka ostatecznej i rozstrzygającej próbie, podobnej do tej, której był poddany patriarcha Abraham. Zaproponował mu złożenia w ofierze odkupienia grzechów, swego własnego, jedynego Syna. Ludzie kierujący się miłością do swego Boga, a także miłosierdziem, powinni odmówić przyjęcia tej hojnej i wspaniałomyślnej ofiary i pokornie podziękować Mu za nią. Mówiąc wprost: ludzie powinni zrezygnować ze swego zbawienia za tak wysoką cenę.

 

Wtedy – i tylko wtedy – zapanowałaby wieczna zgoda pomiędzy Stwórcą, a jego stworzeniem, gdyż Bóg mając najlepszy z możliwych dowodów na to, że człowiek jest już wart życia w bożym królestwie na Ziemi – uczyniłby je natychmiast i z ochotą, co właśnie zapowiadał jego Syn. Jednakże ludzie – zaślepieni pychą, głupotą i samouwielbieniem – przyjęli tę Bożą ofiarę, nie tylko wierząc, iż należała im się ona, ale i przekonując o tym innych – jakże często posługując się przy tym siłą i gwałtem. Potem inni ludzie zrobili wszystko, aby kłamstwo i fałsz wyglądały na prawdę: to Bóg tak umiłował człowieka, że poświęcił dlań swego jedynego Syna.

 

Fałsz tego twierdzenia wychodzi od razu na jaw, kiedy zadamy sobie w tym miejscu pytanie:

A czymże to człowiek zasłużył sobie na takie poświęcenie ze strony Boga, aby ten bardziej go miłował od własnego Syna? Kiedy prześledzi się dokładnie historię rodzaju ludzkiego, widać wyraźnie, iż nie ma w niej nic, co mogłoby skłonić Boga do tak szokującego działania, do tak wielkiego poświęcenia. Dosłownie nic! Tak więc póki trwa ten stan rzeczy (trwanie w fałszywej wierze), człowiek żyje w stanie grzechu. Dopiero otwarcie oczu na tę prawdę może go zbawić i otworzyć drogę do nastania królestwa Bożego na Ziemi.

 

Jest to zarazem odpowiedź na pytanie, dlaczego ono dotąd nie zapanowało na Ziemi i dlaczego Bóg – jak wszystko na to wskazuje – odwrócił się od człowieka. Więc jeśli powyższe rozważania miałyby być prawdą – a fakt, iż mimo upływu dwóch tysięcy lat od tamtej chwili, królestwa Bożego na Ziemi, jak nie było, tak nie ma nadal – potwierdzałoby to przypuszczenie, jak powinien zachować prawdziwy chrześcijanin kierujący się prawdziwą miłością do swego Boga? Sądzę, iż pozostaje mu jedno:

 

Winien zrezygnować ze zbawienia go, kosztem krwawej ofiary złożonej z Syna Bożego. Powinien zrezygnować z dążenia do zapewnienia sobie nieśmiertelności za taką cenę. Tylko w taki sposób może pokazać, iż naprawdę kocha Syna Bożego i że jest on mu tak bliski jak jego własne dzieci. W przeciwnym wypadku będzie tkwił on dalej w zakłamaniu i obłudzie, mając złudną nadzieję, że jeszcze za to należy mu się najwyższa nagroda od Stwórcy. A więc pozwól Panie, iż ja  pierwszy będę tym, który zrezygnuje z wiecznego życia po to, aby twój Syn mógł wreszcie zejść z tego okrutnego narzędzia męki i zamieszkać z tobą w niebie.

 

Co do mnie, zadowolę się tymi 120 latami życia obiecanego przez Ciebie Panie (Rdz, 6,3), byleby rozum i zdrowie dopisywały do końca moich dni. A szczęście i miłość potrafię znaleźć tu na Ziemi, nie oglądając się na wieczne życie w zaświatach. Nie pragnę żadnego znaku od ciebie na potwierdzenia swej wiary. Najlepszym znakiem, iż się nie myliłem będzie te 120 lat życia. To mi wystarczy całkowicie. A więc gdziekolwiek jesteś i czymkolwiek jesteś, żegnaj Panie. To znaczy, chciałem powiedzieć – Amen”.

 

                                                           ------ cdn. ------

 

 

 

 

           

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version