Niewinne zdumienie pewnego socjologa

Izraelski chłopiec ze Sderot okaleczony przez palestyńską rakietę. Czy powinniśmy pytać dlaczego media tak rzadko pokazują izraelskie ofiary, a tak często ofiary palestyńskie (nierzadko z fałszywymi podpisami)? [Źródło zdjęcia: Wikipedia]   
Zdarza się (nie częściej niż raz w miesiącu), że ludzie w ten lub inny sposób pytają, czy aby nie koncentrujemy się nadmiernie na sprawach antysyjonizmu/antysemityzmu. Odpowiedź, że to świat ma obsesję na punkcie Izraela i Żydów i że ta obsesja świata jest z wielu względów warta obserwacji, jest zazwyczaj uważana za zbyt mało konkretną. Ponieważ jednak są to niepokoje osób, które przypadkowo trafiają na naszą stronę, więc pamiętając, że nie wszyscy muszą podzielać nasze zainteresowania, zapominamy o sprawie i dzielimy się z naszymi czytelnikami tym, co sami uważamy za interesujące i ważne.

Najnowszy przypadek jest jednak na tyle ciekawy, że być może warto mu się bliżej przyjrzeć. Wrocławski socjolog mieszkający w Wielkiej Brytanii zdziwił się na stronie jednego z naszych stałych czytelników, że dał on link do publikowanego u nas artykułu amerykańskiego psychologa ewolucyjnego Bo Winegarda o religii. Pan Krzysztof G. napisał: „A to Pan mnie zaskoczył. Przecież tam głównie teksty dotyczące Izraela i jego obrony z różnych pozycji. Co to ma wspólnego z racjonalizmem? O Polsce nie wspomnę.”

 

Z ciekawości zajrzałem na stronę pana Krzysztofa, okazało się, że łączy nas wykształcenie socjologiczne i ateizm. (Może coś jeszcze, ale to wymagałoby dłuższych studiów, bo tam głównie internetowe makatki, czyli memy z prostymi przekazami, opowieści o bitcoinach i sztucznej inteligencji.)

 

Spojrzałem, co kolega socjolog mógłby zobaczyć na naszej stronie, gdyby ją przypadkiem otworzył. Mógł zobaczyć kilka tekstów o religii, w tym wspomnianego Winegarda i moją recenzję z publikacji tłumaczenia książki Sama Harrisa, mógł zobaczyć tekst o tym, jak różni się mapa pokrewieństwa genetycznego i mapa języków, dwa teksty o potrzebie korzystania z nauki w rolnictwie, teksty o Ukrainie, Iranie i Turcji, o nierównościach dochodów w USA, o islamistach w Katarze, o arabskim lobby w USA, o archeologicznym odkryciu we Włoszech. Na 24 artykuły anonsowane z zapowiedziami jest siedem, które w ten lub inny sposób podejmują sprawę antysemityzmu/antysyjonizmu. Jest tu tekst o książce pokazującej jak przebudzona amerykańska lewica przypisała Żydom biały przywilej, jest artykuł o tym jak palestyński dyktator potępia terror pod warunkiem, że jego ofiarami nie są Żydzi, inny tekst o tym jak syjonistyczne dziki napadają na Palestyńczyków, czyli co możemy przeczytać na amerykańskiej stronie internetowej Mondoweiss, jeszcze inny o tym, jak Niemcy próbowali zorganizować w Tel Awiwie konferencję zrównującą Holokaust z palestyńską nakbą, artykuł o tym jak izraelożercy bawią się ze statystyką, a wreszcie, wprowadzenie do nowej książki amerykańskiego historyka Richarda Landesa pod tytułem „Czy cały świat może być w błędzie?”. 

 

To dość typowy zestaw tematów z minionych dwóch tygodni widocznych na jedynce. Interesuje nas nauka, religia, polityka międzynarodowa, ze szczególnym uwzględnieniem antyizraelskiej obsesji ukrywającej powszechne łamanie praw człowieka i inne zbrodnie.

 

Skąd to szczególne uwzględnienie? Chyba najlepiej to wyjaśnia Richard Landes w swoim obszernym ostrzeżeniu dla czytelników poprzedzającym jego nową książkę.

 

Landes pisze, że nie jest to książka dla każdego, że adresuje ją do ludzi ceniących wartości liberalne i demokrację, dla których ważna jest próba zrozumienia zagrożeń tych wartości.      

To ostrzeżenie poprzedza cytat z książki Dietricha Bonhoeffera, który pisał, że głupota jest bardziej niebezpiecznym wrogiem niż zła wola, że w obliczu złej woli możemy protestować, ujawniać podstępne działania, przeciwstawiać się, czasem nawet siłą. Wobec głupoty jesteśmy bezradni, nie pomogą tu protesty, prezentacja faktów, próby dialogu. Jedyną radą jest wzruszenie ramionami i pozostawienie głupca swojemu losowi. Nie jest to jednak tak proste, kiedy głupota produkowana jest masowo przez kulturę, edukację od przedszkola do doktoratu, przez media, kościoły i braterskie związki zatroskanych, wpływa na losy świata. Landes pisze, że gdyby był muzułmaninem, uważałby głupotę mieszkańców Zachodu za znak od Allaha, że trzeba przystąpić do dżihadu.

 

Dominuje nie tyle zła wola, co głupota, która skłania do niepokoju, do panicznego lęku, że ktoś zwraca uwagę na fakty, których pod żadnym pozorem nie chcemy widzieć.             

 

Wrocławski socjolog odczuwał nieprzepartą potrzebę wyrażenia zdumienia, zaskoczenia, że ktokolwiek może w ogóle zaglądać na stronę, na której pojawiają się informacje niepożądane. Socjolog pyta, co może mieć wspólnego pokazywanie obsesyjnej produkcji kłamstw o jednej nacji z racjonalizmem? Odpowiedziałem, że antysemityzm jest matką wszystkich teorii spiskowych, że od niepamiętnych czasów ilekroć jakikolwiek władca miał kłopoty i chciał odwrócić gniew swojego społeczeństwa od siebie, apelował do dobrze ugruntowanej idei Żyda jako antybliźniego, winnego wszystkich możliwych nieszczęść i pozwalał na mordy. To jest niezawodne, ponieważ ta idea trwa od dziesiątków pokoleń i zawsze znajduje wdzięcznych odbiorców. Tak więc, jeśli w przeszłości winiono Żydów za głód, suszę, zarazy, biedę, czy wojnę, w nowszych czasach byli winni za grzechy kapitalizmu i komunizmu, a potem rasizmu, kolonializmu, a wreszcie zbrodni posiadania własnego państwa oraz obrony życia swoich obywateli. Co ów socjolog skwitował radosnym stwierdzeniem, że miał rację, że zawodowo zajmuję się wyszukiwaniem antysemityzmu.     

 

Socjologią zajmowałem się zawodowo tylko przez dziesięć lat po studiach, potem amatorsko, czy to badając historię reform gospodarczych w różnych krajach, na którą siłą rzeczy patrzyłem oczyma socjologa, czy obserwując wydarzenia międzynarodowe jako dziennikarz. Socjologia powstawała jako dziedzina mająca opisywać i analizować zjawiska społeczne, mechanizmy kształtowania się postaw i poglądów w grupach społecznych, wpływ tych postaw i poglądów na życie społeczne i w efekcie na historię.

 

Dla socjologa nie powinno być obojętne pytanie, dlaczego Jerozolima, stolica kraju wielkości małego polskiego województwa, gości więcej korespondentów zagranicznych niż Pekin czy Moskwa. Czy powinien się również zastanawiać nad pytaniem, dlaczego pracownicy rozlicznych jerozolimskich biur agencji prasowych i wielkich redakcji tak często i tak podobnie przekazują informacje nieścisłe, ale tak jednolite, że ich odbiorcy, kiedy zderzają się z dokumentami pokazującymi, iż otrzymali zdeformowany obraz rzeczywistości, potrząsają głowami i pytają, czy cały świat może się mylić.

 

Richard Landes przypomina jak w 2002 roku Sekretarz Generalny ONZ Kofi Anan powiedział o rzekomej masakrze w Dżenin, że nie sądzi, aby cały świat, w tym przyjaciele Izraela, mogli się mylić. Z psychologicznego punktu widzenia była to klasyczna reakcja człowieka tak mocno przekonanego, że jest dobrze poinformowany, że odmawia zapoznania się z dokumentami kwestionującymi jego dotychczasową wiedzę. (ONZ później nie tylko przyznała, że żadnej masakry nie było, ale nawet przeprosiła, co drobnym drukiem zostało odnotowane w wielkich gazetach.) Ten sam Kofi Anan w 2006 roku wydał decyzję o likwidacji Komisji Praw Człowieka ONZ i zastąpienia jej Radą Praw Człowieka. Powodem była obsesyjna koncentracja uwagi na Izraelu i pomijanie łamania praw człowieka w krajach, gdzie te prawa łamane są najbardziej. Okazało się, że zmiana nazwy instytucji nie tylko nie zmieniła sytuacji, ale wręcz ją pogorszyła. I znów mamy dla socjologa ciekawe zjawisko. Jeśli skład instytucji mającej badać naruszanie praw człowieka jest mechaniczny, badanie może być zdominowane przez przedstawicieli państw, które powinny siedzieć raczej na ławie oskarżonych niż w panelu sędziów. Organizacja UN Watch systematycznie dokumentuje kabaretowe zgoła posiedzenia Rady Praw Człowieka, podczas których kraje takie Syria, Iran, Wenezuela, Kuba, Rosja czy Chiny wygłaszają formułki potępienia Izraela (językiem, który miał niegdyś służyć ochronie praw człowieka), a przedstawiciele państw demokratycznych albo milczą, albo przytakują.

 

Trudno się dziwić, że wrocławski socjolog  pisze: „Każda informacja o Izraelu podana bez zachwytu będzie antysemityzmem? No cóż, to ja pasuję z takim racjonalizmem”.

Jest mało prawdopodobne, że jest nieszczery, że zdaje sobie sprawę z intelektualnej gimnastyki, którą uprawia w obronie swoich uprzedzeń.        

 

Na naszej stronie bardzo często publikujemy teksty autorów, organizacji i ze stron internetowych, które zajmują się wyłącznie badaniem tych „krytyk” Izraela, które zawierają informacje mocno nieścisłe lub całkowicie kłamliwe. Pokazujemy również analizy kontekstu produkcji takich „krytyk”. Wielokrotnie wracaliśmy do książki izraelskiego historyka Ben-Dror Yeminiego Industry of lies, pokazującego jak ten przemysł kłamstw działa. Richard Landes, podobnie jak wielu innych zwraca uwagę, że powraca atmosfera lat dwudziestych ubiegłego wieku, że znów wielu ochoczo i całkowicie świadomie sięga po narzędzie odwiecznych uprzedzeń, ubrane teraz w pelerynę antysyjonizmu dla wzmocnienia takich czy innych mesjańskich ruchów. Inni podświadomie akceptują ten „racjonalizm”, zbywając sceptycyzm pogardliwym stwierdzeniem „Każda informacja o Izraelu podana bez zachwytu będzie antysemityzmem”.

 

Francuski prezydent Jacques Chirac w 2000 roku, w samym środku fali wściekłego palestyńskiego terroru, powiedział do ówczesnego izraelskiego premiera Ehuda Baraka: „Nigdy nikogo pan nie przekona, że to Palestyńczycy są agresorami.”

 

Taka sentencja kończy dyskusję, jest klarowną informacją, że nie ma miejsca na badania i analizę dostępnych faktów.     

 

Nasz socjolog pisze, że „polityka Izraela mało go obchodzi, tak jak większości innych państw”. Możliwe, skąd jednak jego niepokój i potrzeba poinformowania o nim świata? I czy przypadkiem ten deklarowany brak zainteresowania nie jest podstawą jego mocnych opinii, jak i obaw, że mógłby się czegoś dowiedzieć?     

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version