Ma³o nas, ma³o nas do pieczenia chleba

Populacja ludno¶ci ¶wiata od 1950 do 2100. ¬ród³o: World Population Prospects 2017 (Za Wikipedi±)

Niemcy dyskutuj± o potrzebie powo³ania federalnego ministra ds. samotno¶ci. To problem ludzi starych, ale nie tylko. Problem samotno¶ci to konsekwencja spadku dzietno¶ci, zmiany stylu ¿ycia i modelu rodziny. Wielopokoleniowa rodzina odesz³a w przesz³o¶æ, m³odzi uciekaj± z domu tak szybko, jak to tylko jest mo¿liwe. Zmienia siê szybko struktura spo³eczeñstwa. ¯yjemy coraz d³u¿ej, a dzieci przybywa coraz mniej. Powa¿ny dylemat, bo jest nas na ¶wiecie zdecydowanie zbyt du¿o, a równocze¶nie piramida demograficzna niebezpiecznie siê zmienia i ju¿ dzi¶ w Japonii ponad jedn± czwart± ludno¶ci stanowi± ludzie powy¿ej  65 roku ¿ycia. Opieka nad lud¼mi starymi i niedo³ê¿nymi staje siê zawodem przysz³o¶ciowym. Politycy martwi± siê jak zwiêkszyæ przyrost naturalny, ale na ogó³ nie przynosi to oczekiwanych rezultatów.

Mohammed Khalid Alyahya zwraca uwagê na fakt, ¿e 42 procent populacji ¶wiata poni¿ej 25 roku ¿ycia to mieszkañcy po³udniowo-wschodniej Azji i Afryki subsaharyjskiej. Przyrost naturalny w krajach muzu³mañskich jest niemal dwukrotnie wy¿szy ni¿ w krajach niemuzu³mañskich. Kierunek spodziewanych migracji ludno¶ci jest oczywisty, a to jak silny bêdzie nacisk migracyjny i jakie bêd± skutki tej migracji, zale¿y od reform w krajach muzu³mañskich i tego, co bêdzie tam popiera³ Zachód.


Nazwisko Saudyjczyka Mohammada Khalida Alyahya mo¿na spotkaæ na ³amach NYT, Independenta, czê¶ciej w Arab News, by³ naczelnym angielskiej wersji Al Arabiya, jest obecnie wizytuj±cym badaczem Hudson Institute. Jego pochwa³ê saudyjskiego ksiêcia czyta³em ostatnio w amerykañskim „Tablecie” i jak przysta³o na cz³owieka bywa³ego w ¶wiecie, ukry³ swoj± pochwa³ê w uczonych wywodach o demografii.


Alyahya pisze o konkurencji o przywództwo w ¶wiecie muzu³mañskim miêdzy fanatyczn± irañsk± teokracj±, a stawiaj±c± dzi¶ na reformy Arabi± Saudyjsk±.

Byæ mo¿e najbardziej znacz±c± spraw±, w której irañski i saudyjski model siê ró¿ni±, jest radykalnie odmienna oferta dla m³odego pokolenia. Podczas gdy Iran promuje i wzmacnia reakcyjn± antyzachodni± islamistyczn± politykê, a si³y policyjne d³awi± w imiê islamu wszystkie aspiracje m³odych ludzi, Arabia Saudyjska wybra³a stawkê na energiê m³odych ludzi, ¿eby odepchn±æ islamistyczne trendy, które d³awi± mo¿liwo¶ci rozwoju i ¿ycie spo³eczne w  kraju. Tu popycha siê m³odzie¿ w kierunku patriotyzmu, ekonomicznej samodzielno¶ci i dynamizmu. Poniewa¿ to, który z tych modeli zwyciê¿y, wp³ynie w najbli¿szych dziesiêcioleciach zarówno na region jak i na ca³y muzu³mañski ¶wiat, m±dry wybór jest równie¿ wa¿ny dla Zachodu.

Trudno siê z tym nie zgodziæ, chocia¿ mo¿e warto pamiêtaæ, ¿e przez dziesiêciolecia saudyjskie pieni±dze finansowa³y budowê setek meczetów radykalizuj±cych muzu³mañsk± m³odzie¿ na Zachodzie, ¿e saudyjskie pieni±dze p³ynê³y szerokim strumieniem do zachodnich uniwersytetów i redakcji i ¿e dzisiejsze bajanie zachodnich polityków, politologów i dziennikarzy o islamie jako religii pokoju, wspó³praca z „reprezentuj±cymi” muzu³manów mieszkaj±cych na Zachodzie islamskimi organizacjami, polityka miêdzynarodowa zorientowana na ug³askiwanie Iranu, Turcji i Kataru, mog± byæ w du¿ym stopniu efektem wcze¶niejszych saudyjskich b³êdów i dzia³ania saudyjskich pieniêdzy.  


Alyahya o tym wie, chocia¿ nie wszystko mówi wyra¼nie. Saudyjska zmiana jest zmian± ostatnich lat i ma jednoznaczny zwi±zek z przejêciem w³adzy przez m³odsz± generacjê. Jest równie¿ wymuszona przez konflikt z Iranem i przez zmiany na arenie miêdzynarodowej i coraz bardziej napiête stosunki z USA, jak równie¿ przez coraz wyra¼niejsz± perspektywê wyczerpania siê z³ó¿ ropono¶nych. Ten autor przypomina, ¿e jeszcze siedem lat temu saudyjska policja religijna rozbija³a instrumenty muzyczne na obozach m³odzie¿owych i cieszy siê, ¿e dzi¶ m³odzi Saudyjczycy maj± muzykê w szko³ach i otwarty dostêp do zachodniej kultury, zastanawia siê, kto przy zdrowych zmys³ach mo¿e ³±czyæ swoje nadzieje na przysz³o¶æ zawodow± i powodzenie rodziny z geriatrycznymi fanatycznymi elitami, które maj± w swoim dorobku wy³±cznie klêski. W Egipcie, gdzie na krótko Bractwo Muzu³mañskie zdoby³o w³adzê, to w³a¶nie m³ode pokolenie rozpoczê³o bunt, a potem popar³o wojskowy zamach stanu. Egipt tkwi jednak w ekonomicznych k³opotach i nie jest dzi¶ nadziej± dla muzu³mañskiego ¶wiata. Saudyjski autor wierzy, ¿e tak± nadziej± jest jego kraj i ksi±¿ê Mohammed bin Salman. Zwraca siê Alyahya do Zachodu z pytaniem: po której stronie jeste¶cie? Czy po stronie m³odego pokolenia i tych przywódców, którzy maj± do¶æ odwagi, ¿eby poprzeæ jego ambicje, czy po stronie tych, którzy otwarcie mówi±, ¿e chc± zniszczyæ Zachód?  


Pytanie jest ze wszech miar zasadne. Warto siê jednak zastanowiæ nad tym, co mo¿e zahamowaæ  tempo ucieczki muzu³manów z muzu³mañskich krajów, na ile Zachód mo¿e wp³yn±æ na kierunek reform w tych krajach (na ile bêdzie chcia³ te reformy popieraæ), czy znajdzie drogê do bardziej racjonalnej polityki imigracyjnej.


Chwilowo jeste¶my ca³kowicie skoncentrowani na wojnie Rosji z Ukrain±, zdaj±c sobie coraz czê¶ciej sprawê z faktu, ¿e ta wojna nie zakoñczy siê ani za tydzieñ, ani za miesi±c, ¿e mo¿e trwaæ ca³ymi latami, a niezale¿nie od jej dalszego przebiegu spowoduje nie tylko g³êbokie zaburzenia na ¶wiatowym rynku paliw, ale zaburzenia na rynku ¿ywno¶ci mog± mieæ równie powa¿ne, je¶li nie powa¿niejsze konsekwencje, (w tym wzrost nacisków migracyjnych z krajów, które najbardziej odczuj± niedobory ¿ywno¶ci).


Elity krajów muzu³mañskich nigdy nie by³y zainteresowane dobrobytem swoich spo³eczeñstw. Maj± nadal najbardziej prymitywne rolnictwo i najwy¿sze zatrudnienie w rolnictwie (wyj±tkiem s± kraje takie jak Arabia Saudyjska czy Katar, gdzie niemal ca³± ¿ywno¶æ siê importuje). Byæ mo¿e warto powróciæ do pytania, jakie reformy mog± sprzyjaæ transformacji tych spo³eczeñstw, ¿eby zmniejszyæ spowodowany wojn± w Ukrainie dramat za³amania siê ¶wiatowego handlu zbo¿em, zwiêkszyæ bezpieczeñstwo ¿ywno¶ciowe tych krajów, prowadziæ do tego, ¿eby ich elity w³adzy mog³y opieraæ siê nie na oligarchach i mieszkañcach slumsów, a na licznej, niezale¿nej klasie ¶redniej.


Prawdopodobnie jest to marzenie ¶ciêtej g³owy, poniewa¿ wszystko wskazuje na to, ¿e amerykañskiej administracji (a tym bardziej politykom Unii Europejskiej) sensownych wskazówek nie dostarczy ani CIA, ani uniwersytety, ani media. Saudyjski autor cieszy siê, ¿e saudyjska m³odzie¿ ma ju¿ prawo s³uchaæ muzyki i ma nadziejê, ¿e m³odzi ludzie innych krajów muzu³mañskich te¿ bêd± chcieli pój¶æ t± drog±.


„Gazeta Wyborcza” przypomnia³a w kwietniu napisany po aneksji Krymu ¶wietny tekst Andrzeja de Lazari o rosyjskiej to¿samo¶ci i k³opotach z nierosyjskimi mieszkañcami imperium. Rosja nie chcia³a i nadal nie chce byæ Europ±, odrzuca³a i odrzuca zachodni racjonalizm, chce byæ uduchowiona i i¶æ drog± wiary. W czasach komunizmu nacjonalizm by³ potêpiany, a wieloetniczne spo³eczeñstwo imperium mia³a ³±czyæ klasowa wspólnota proletariatu. Dzi¶ nacjonalizm wróci³ z ca³± si³±, za¶ Putin wzmocni³ ju¿ wcze¶niej kipi±cy wielkoruski szowinizm.   


Andrzej de Lazari pokazuje jak rosyjska to¿samo¶æ narodowa rodzi³a siê z romantycznego sprzeciwu wobec europejskiego racjonalizmu. Ta rosyjska ucieczka od europejskiego racjonalizmu jest o niebo s³absza o muzu³mañskiej ucieczki od europejskiego racjonalizmu, wiêc muzu³mañscy okcydentali¶ci s± w jeszcze trudniejszej sytuacji od tych rosyjskich. Okcydentalistów wszystkich zaniedbanych stron wydaje siê ³±czyæ pewna cecha wspólna  - dostrzegaj± wolno¶æ s³owa, rozwój nauki, kulturê i dobrobyt Zachodu i maj± k³opoty ze zrozumieniem mechanizmów, które pozwoli³y na ten w³a¶nie kierunek rozwoju. Maj± pretensje, ¿e ich naród popiera antyzachodnich nacjonalistów i religijnych fanatyków, blokuj±cych reformy i nie domy¶laj± siê, ¿e mog± byæ wspó³autorami tego problemu.


Kto wie, byæ mo¿e zupe³nie niechc±cy najlepiej pokaza³ to Adam Michnik pisz±c, ¿e „polski naród ma lepsz± inteligencjê, ni¿ na ni± zas³uguje”. Ta my¶l (ubrana w ró¿ne s³owa) jest równie popularna w w¶ród okcydentalistów rosyjskich, egipskich, czy irañskich. W zasadzie trudno siê dziwiæ, impotencja jest frustruj±ca, a naród raz za razem daje siê nabraæ na has³o „Costaguana dla Costaguañczyków.”               


Wiêc w¶ród okcydentalistów krajów rozwijaj±cych siê pogarda do ludu by³a (i jest nadal) jak antysemityzm, ci±gle s³yszysz „nie jestem antysemit±, ale ci ¯ydzi…", ci±gle s³yszysz zapewnienia o braku pogardy, "ale ta wie¶…".


Nic dziwnego, ¿e polskiemu inteligentowi równie trudno zrozumieæ ideê, ¿e rolnik, ¿eby przestaæ byæ ch³opem musi zacz±æ mieæ szansê zarz±dzania swoim ¿yciem, mo¿liwo¶æ wypracowania ¶rodków na wykszta³cenie dzieci, samodzielnego podejmowania ryzyka. Dlaczego tak trudno zrozumieæ, ¿e transformacja wymaga op³acalno¶ci pracy drobnego rolnika? Bo pocz±tkowo ten drobny rolnik jest warstw± najliczniejsz± i bêdzie szybciej dostarcza³ nadwy¿ek niewykwalifikowanej, ¼le wykszta³conej si³y roboczej ni¿ nadwy¿ek ¿ywno¶ci i bêdziemy tkwili w b³êdnym kole inteligencji lepszej ni¿ naród na ni± zas³uguje.


Dlaczego tak trudno zrozumieæ, ¿e transformacja, je¶li ma prowadziæ do wzrostu innowacyjno¶ci, je¶li ma prowadziæ do przenoszenia nadmiaru si³y roboczej nie do slumsów, a do bardziej skomplikowanej produkcji, wymaga zwiêkszenia wydajno¶ci najmniej wydajnych? Zacznijmy mo¿e od kardynalnego b³êdu lewicy – lewica nie szuka mo¿liwo¶ci zwiêkszenia wydajno¶ci najmniej wydajnych, lewica ma dobre serce, chce zabraæ bogatym i daæ biednym, co jej samej da g³osy biednych. W efekcie zmienia ma³owydajnych w nieprodukcyjnych, ¿yj±cych z pomocy socjalnej. W ten sposób produkuje samoodtwarzaj±c± siê warstwê rozgoryczonego, niezadowolonego i wiecznie rewolucyjnego proletariatu. To elektorat partii politycznych takich jak PiS i takich jak SLD. Opowiadanie polskiemu inteligentowi dlaczego Japonia, Tajwan, Korea Po³udniowa postawi³y na gospodarstwa jednohektarowe, które mia³y byæ maksymalnie wydajne i po³±czone z produkcj± przemys³ow± w wiejskich rolniczych spó³dzielniach, trafia w pró¿niê. Tymczasem w ten sposób rolnicy tych krajów mieli coraz bardziej wydajne malutkie gospodarstwa (których obs³uga nowoczesnym sprzêtem zabiera³a plus minus jeden dzieñ w tygodniu), resztê czasu po¶wiêcali na produkcjê komponentów elektronicznych, samochodowych lub maszyn rolniczych. Amerykanie denerwowali siê, ¿e oni cichcem subwencjonuj± krajowy przemys³, a oni wysy³ali do miast dzieciaki, które nie zna³y g³odu, wychowywane by³y na wzorach mrówczej pracowito¶ci i sz³y do miasta dobrze wykszta³cone. Zachodnia lewica pracowa³a na inny model – przenoszenia ma³owydajnych do bezprodukcyjnych, których dzieci czêsto niedojadaj±, rodzice ¿yj± z datków i tkwi± w bezczynno¶ci, dorabiaj±c czasem na czarno, a szko³y daj± im minimalne pseudowykszta³cenie. 


Jest taka ksi±¿ka peruwiañskiego socjologa Hernando de Soto The Mystery of Capital. Why Capitalism Triumphs in the West and Fails Everywhere Else. De Soto pisze o biedocie, która co¶ ma, poletko, które uprawia, ale nie ma na nie papierów w³asno¶ci, domek sklecony z byle czego, ale nie ma na niego papierów w³asno¶ci. Nie mo¿e wzi±æ kredytu hipotecznego, bo formalnie niczego nie ma. Kapita³, który ma, nie mo¿e byæ podstaw± inwestowania. Tak wiêc, nawet je¶li ten biedak nie ¿yje z datków, to jest doskonale oddzielony od tego, co jest sam± istot± kapitalizmu.


Dlaczego inteligencja tych krajów tego nie rozumie? ¯yje nadal w systemie feudalnym uniwersytetów, finansowanych przez pañstwo redakcji, tworzy subwencjonowan± kulturê; o bud¿ecie my¶li w kategoriach „kto daje pieni±dze i za co”. Praca na w³asnym jest czym¶ podejrzanym, konkurujemy o wzglêdy, a nie o klienta.


Tymczasem nasze spo³eczeñstwa siê starzej±, wojna w Ukrainie trwa, dostrzegamy wzrost cen paliw i ¿ywno¶ci, Putin trzyma siê mocno, wiêc chcemy mieæ nadziejê, ¿e jest bardzo chory, zagro¿enie krajów afrykañskich i azjatyckich g³odem to sprawy zbyt odleg³e, ¿eby¶my wyobra¿ali sobie, ¿e mog± nas dotyczyæ.


Nie wiem, czy dzieci w przedszkolach nadal ¶piewaj± piosenkê „Ma³o nas, ma³o nas do pieczenia chleba”, ani jaki bêdzie za 30 lat sk³ad etniczny i wyznaniowy pracowników w polskich domach opieki. Z cich± nadziej± patrzê na niektóre kraje afrykañskie, ale obserwator romantyzmu powinien wystrzegaæ siê jak ognia.

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziñski, Hili, Ma³gorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version