Jordania, pokój i jak niewiele się naprawdę zmieniło

Dowodzeni przez Brytyjczyków żołnierze Legionu Arabskiego, armii państwa Jordanii, przy słynnej synagodze - Tiferet Yisrael na Starym Mieście Jerozolimy tuż po zdobyciu i tuż przed całkowitym zniszczeniem synagogi. 
[Wikipedia]
Dzisiaj jest siedemdziesiąta rocznica wydarzenia, które było kamieniem milowym na Bliskim Wschodzie:

[21 lipca 1949 r. pełniący obowiązki Mediatora poinformował, że zawieszenie broni obowiązuje na wszystkich frontach walk w Palestynie i że militarny etap konfliktu zakończył się. Rezolucja Rady Bezpieczeństwa 62 została w pełni wdrożona w życie i rozejm narzucony przez Radę Bezpieczeństwa był nadzorowany przez dobrowolnie zawarte porozumienia o zawieszeniu broni.]

Ten cytat pochodzi z uczonego tomu, zajmującego się pracą Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych. Okazuje się, że militarny etap, który wspomnieli, miał jeszcze kilka rund – z większą przemocą i krwawszych – jakie toczyły się przez kolejne dziesięciolecia. Tak wiele zmieniło się, szczególnie tutaj, w Jerozolimie, gdzie mieszkamy.


A jednak pod pewnymi względami, tak mało.

Zaczynając od 1948 roku, kiedy dowodzona przez Brytyjczyków armia królestwa Jordanii najechała wschodnią część Jerozolimy i zajęła Stare Miasto i jego unikatowe miejsca święte, niepohamowany, inspirowany przez państwo wandalizm stał się losem jednego z najbardziej na świecie czczonych miejsc.

Oto jak Jewish Telegraph Agency opisała to w 1967 roku w raporcie zestawionym wkrótce po tym, jak Izrael wreszcie przejął ten teren:

Szokującą historię zniszczenia i zbezczeszczenia żydowskich miejsc świętych w i wokół Starej Jerozolimy przez 19 lat jordańskich rządów udokumentowano obecnie w raporcie międzyministerialnej komisji, która została mianowana po wojnie sześciodniowej, żeby ustalić stan żydowskich miejsc świętych na okupowanym przez Jordanię terytorium. Odkrycia komisji podsumował Zerach Warhaftig, minister spraw religijnych, na konferencji prasowej. 


Jako przykłady niczym nieusprawiedliwionego braku poszanowania religijnych praw innych, pan Warhaftig podał zniszczenie wszystkich (poza dwoma) 58 synagog w Dzielnicy Żydowskiej Starego Miasta i niemal całkowite zniszczenie żydowskiego cmentarza na Górze Oliwnej,  który był nieprzerwanie używany przez 2000 lat.   


Cmentarz był jednym z żydowskich miejsc świętych, do których dostęp Jordańczycy obiecali w porozumieniu o zawieszeniu broni z 1948 roku, chociaż nigdy tego nie dotrzymali.  Zabrano nagrobki na różne cele, od wzmocnienia stanowisk moździerzy aż do budowy latryn. Raport, [na podstawie] dowodów dokumentalnych i zeznań naocznych świadków, „czyni jasnym poza wszelką wątpliwość, że zbezczeszczenie cmentarza prowadziły władze jordańskie dla oficjalnych celów”. 


Rząd jordański, według raportu, umieścił specjalną straż na cmentarzu, ale tylko po to, by nie dopuścić do kradzieży nagrobków przez prywatne osoby. Zezwalano na ich użycie do budowy obozów wojskowych, fortyfikacji, dróg i innych instalacji oraz ścian budynków dla siedzib dowódców wojskowych. Część drogi do Intercontinental Hotel została wybrukowana nagrobkami, stwierdza raport. Jordańczycy nigdy nie kłopotali się usuwaniem szczątków zmarłych. Na Starym Mieście Jerozolimy pozostały tylko synagogi Chabad Hassidim i jesziwy Torat Chajim.


Dr Warhaftig powiedział, że był tylko jeden znany wypadek, kiedy duchowny protestował przeciwko bezczeszczeniu i władze jordańskie powiedziały mu, by pilnował własnych spraw. Muzułmańscy dygnitarze, których dr Warhaftig wypytywał o ten skandal, twierdzili, że nic o tym nie wiedzą. ["Cabinet Report Says Jordan Destroyed 56 Old City Synagogues, Desecrated Cemetery", JTA, 2 listopada 1967]

Porozumienie o zawieszeniu broni, podpisane niemal dokładnie siedemdziesiąt lat temu (3 kwietnia 1949) w Grecji, ustanawiało stosunki między nowonarodzonym państwem Izraela a Jordańczykami. Ciężar dotrzymywania go nigdy nie kłopotał Arabów, którzy całkowicie je ignorowali. Wydaje się, że nie obchodziło to również nikogo innego:  

 

  • Jordania zobowiązała się udzielić swobodnego dostępu do miejsc świętych i instytucji kulturalnych oraz dla używania żydowskiego cmentarza na Górze Oliwnej [Rozdział III, Dokument 6, Artykuł VIII, i Rozdział V, podrozdział E, Dokumenty 15 i 16]. Złamała wszystkie te zobowiązania i kontynuowała łamanie ich przez lata, aż jej żołnierze zostali usunięci siłą przez IDF w 1967 roku. 
  • Żydzi nie mieli żadnego dostępu do Starego Miasta ani do Zachodniej Ściany i innych miejsc świętych o niezrównanym znaczeniu.  
  • Żydowska dzielnica na Starym Mieście została systematycznie zburzona. (Zabrało lata, poczynając od 1967 roku, by skrupulatnie zrekonstruować to, co zostało stracone. Te prace nadal trwają).  
  • Muzułmańscy mieszkańcy Izraela  nie mieli pozwolenia na odwiedzanie ich miejsc świętych we wschodniej Jerozolimie. 
  • Chrześcijanom nie było lepiej. W 1958 roku prawo jordańskie stawiało wymóg, by wszyscy członkowie Ortodoksyjnego Zakonu Obrońców Bożego Grobu przyjęli jordańskie obywatelstwo. W 1965 roku zakazano chrześcijańskim instytucjom kupowania ziemi w Jerozolimie i w jej okolicach. 
  • W 1966 roku chrześcijańskie szkoły zmuszono do zamykania w piątki zamiast w niedziele, zlikwidowano przywileje celne instytucji chrześcijańskich. 
  • W maju 1967 roku Wzgórze Świątynne zostało wojskową bazą jordańskiej Gwardii Narodowej.

24 kwietnia 1950 roku, rok po ogólnie ignorowanym zawieszeniu broni, wspólna sesja Izby Reprezentantów i Izby Notabli Jordanii przyjęła rezolucję [źródło] przejmując formalne panowanie nad całym Zachodnim Brzegiem i wschodnią (starszą) częścią Jerozolimy.  

Z dzisiejszej perspektywy otwierające słowa dokumentu o aneksji są zaskakujące:  

Jako wyraz wiary ludności w wysiłki Jego Królewskiej Mości Abdullaha [pradziadka obecnego króla Jordanii, który nosi to samo imię] ku osiągnięciu naturalnych aspiracji i w oparciu o prawo do samostanowienia i istniejącą de facto sytuację między Jordanią i Palestyną oraz ich narodową, naturalną i geograficzną jedność i ich wspólne interesy i przestrzeń życiową, Parlament, który reprezentuje obie strony Jordanu postanawia tego dnia i deklaruje:

Po pierwsze, popiera całkowitą jedność między dwiema stronami Jordanu i ich zjednoczenie w jedno Państwo, którym jest Haszymidzkie Królestwo Jordanii, na którego czele stoi Król Abdullah Ibn al Husain, na podstawie konstytucjonalnie przedstawicielskiego rządu i równości praw i obowiązków wszystkich obywateli...

Łatwo zapomnieć teraz, że kiedy haszymidzka armia miała wielką siłę, Jordańczycy i palestyńscy Arabowie nie mieli żadnych problemów w patrzeniu na siebie jako na jeden arabski organizmwspólnymi interesami, wspólną przestrzenią życiową, jednością narodową.  

Okupowane terytoria? Narodowe samostanowienie dla narodu palestyńskiego? Rozwiązanie w postaci dwóch państw?  Chyba śnisz.

Większość czytelników rozumie, że Jordania – Haszymidzkie królestwo, którego władcą absolutnym jest król Abdullah II – znajduje się w centrum naszej uwagi. Jest tak głównie dlatego, że  ukrywają morderczynię naszej córki i jak dotąd odmawiają przekazania jej na proces w Stanach Zjednoczonych, mimo traktatu, który tego od nich wymaga.

Jordania nigdy publicznie nie wypowiedziała się w tej sprawie, ale po prostu odmawia jej ekstradycji, mimo obowiązującego traktatu o ekstradycji, jaki podpisały te dwa kraje i zasadniczo dotrzymywały go od 1994 roku.   


W kręgach izraelskich, mimo wojen, w których Izrael musiał bronić się przed jordańską inwazją, od dawna panuje poczucie, że w niestabilnym i często pełnym przemocy i bigoterii świecie arabskim Jordania jest głosem (stosunkowego) umiarkowania i rozsądku.

To jest skomplikowana sytuacja, a to skomplikowanie rośnie w miarę jak narastają kłopoty Jordanii, szczególnie szeroko rozprzestrzenione i głębokie niezadowolenie z zarządzania jordańską gospodarką.  

Niezależnie jednak od stopnia złożoności sytuacji, kiedy Jordania ma możliwość dołączenia do umiarkowanych głosów arabskich, ale ostentacyjnie tego odmawia, Izraelczycy i ci, których obchodzi dobro Izraela, zauważają i wyciągają wnioski. Na przykład:

Minister spraw zagranicznych Omanu: Palestyńczycy muszą zapewnić Izrael, że nie jest w niebezpieczeństwie  | Associated Press Omar Akour | AP | 6 kwietnia 2019,  2:40 PM

DEAD SEA, Jordan — Minister spraw zagranicznych Omanu wezwał w sobotę Palestyńczyków, by upewnili Izrael, że nie ma przeciwko niemu groźby na Bliskim Wschodzie, co wywołało rzadką publiczną naganę od jego jordańskiego odpowiednika. Jusuf bin Alawi z Omanu i Ajman Safadi z Jordanii dzielili scenę na regionalnym zgromadzeniu Światowego Forum Ekonomicznego na jordańskim brzegu Morza Martwego. Bin Alawi mówił o ocieplających się stosunkach między Izraelem i kilkoma arabskimi państwami Zatoki jako część nieoficjalnego sojuszu przeciwko irańskim wpływom w regionie. Omański minister powiedział, że Palestyńczycy ”powinni pomoc Izraelowi w odejściu” od tego, co – jak powiedział – jest błędnym poczuciem zagrożenia.


Safadi zareagował ostro wywołując oklaski publiczności. “Pozwalam sobie mieć odrębne zdanie w szeregu kwestii” - powiedział Safadi. Zauważył, że w 2002 roku, jako część Arabskiej Inicjatywy Pokojowej, wiele krajów arabskich i muzułmańskich oferowało Izraelowi uznanie w zamian za wycofanie się z okupowanych terenów, na których chciano zbudować palestyńskie państwo. Safadi powiedział, że problem polega na tym czy „skończy się okupacja Izraela”.

Na scenie obecni byli także podczas tej wymiany zdań minister obrony Libanu i minister spraw zagranicznych Bahrajnu.
Niedawne zbliżenie między Izraelem a kilkoma państwami Zatoki podsycają pogłębiające się rywalizacje między regionalnymi obozami, którym przewodzą, odpowiednio, Arabia Saudyjska i Iran. Twarda, antyirańska linia administracji Trumpa przyczyniła się do narastających napięć regionalnych.

W październiku izraelski premier, Benjamin Netanjahu odbył niespodziewaną wizytę w Omanie i izraelscy przedstawiciele odwiedzili w ostatnich miesiącach Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Tymczasem Palestyńczycy czują się coraz bardziej zepchnięci na boczny tor  i obawiają się, że Izrael, państwa Zatoki i USA planują zawarcie umowy za ich plecami o przyszłości zdobytych w wojnie terenów, które chcą otrzymać na swoje przyszłe państwo.

Jordania, która ma traktat pokojowy z Izraelem, uważa się za silnego adwokata politycznych żądań Palestyńczyków. Większość obywateli królestwa jest palestyńskiego pochodzenia.

Publicznie rzucane przez Jordanię gromy na to, jak Izrael obchodzi się z muzułmańskimi prawami w Jerozolimie, są niestety bogatym źródłem nieopanowanego i, szczerze mówiąc, paskudnego tupania nogami przez jordańskie ministerstwo spraw zagranicznych. To jest cytat sprzed kilku tygodni:

Jordania wezwała do natychmiastowego zaprzestania izraelskich „prowokacji” w i na terenie wokół meczetu Al-Aksa we wschodniej Jerozolimie, ostrzegając o nowym cyklu przemocy w regionie Bliskiego Wschodu, donosi Anadolu. Setki osadników wymusiło wejście do tego punktu zapalnego w niedzielę, w rzadkiej wyprawie w końcowych dniach miesiąca postu, ramadanu, który kończy się w tym tygodniu. Ta wyprawa wywołała starcia między modlącymi się muzułmanami a izraelską policją, której pościg dotknął licznych modlących się podczas wynikłej przemocy. W oświadczeniu ministerstwo spraw zagranicznych Jordanii ostrzegło przed „niebezpiecznymi konsekwencjami, które wciągną region w nowy cykl przemocy, który może zagrozić bezpieczeństwu regionu jako całości”. [Ministerstwo] wezwało władze izraelskie do „natychmiastowego zaprzestania wszystkich tych prowokacji”, które opisało jako „absurdalne, nieodpowiedzialne, odrzucone i potępione”. ["Israeli ‘provocations’ will lead to violence: Jordan", Middle East Monitor, 2 czerwca 2019]

Dla każdego, kto wie cokolwiek o historii regionu i o dewastacji prowadzonej przez okupację jordańską przez blisko dwadzieścia lat, dziwnie brzmią te absurdalne przymiotniki. Jordania, kiedy miała możliwość podczas 19 lat swojej nielegalnej okupacji wojskowej Jerozolimy i Zachodniego Brzegu, prowadziła umyślne, olbrzymie i systematyczne niszczenie i bezczeszczenie żydowskich miejsc świętych w Jerozolimie i jej okolicy.

”Prowokacje” to widok uprzejmych, pełnych szacunku Izraelczyków i Żydów odwiedzających najświętsze, starożytne miejsce judaizmu. Dla pewnego rodzaju politologów, polityków i politycznie wypaczonych reporterów, ten widok jest po prostu nie do zniesienia.  

Proszę zauważyć, jaką rolę odgrywają pewne szczególnie dziwaczne elementy:

  • Żydowscy i izraelscy odwiedzający nigdy nie chodzą, spacerują lub po prostu odwiedzają. Zawsze  szturmują. To słowo jest obecnie obowiązkowe.(Szybkie przeszukanie Google daje ponad 600 tysięcy wyników.)
  • Arabskie źródła cytowane w brukowych doniesieniach dziennikarskich, takich jak to, zawsze wydają się wiedzieć, bez rozmawiania z nimi, że Żydzi są "osadnikami". Nawet jeśli są z Brooklynu.
  • Ci żydowscy i/lub izraelscy goście w rzeczywistości nie zbliżają się nawet do meczetu zbudowanego na ruinach Pierwszej Świątyni i Drugiej Świątyni. Ale dla mających ideologiczną obsesję arabskich mediów całe płaskowzgórze o wielkości stadionu futbolowego nazywa się od pewnego czasu „terenem Al-Aksa”, żeby nadać duchową aurę największej możliwie przestrzeni. I, tak, arabscy chłopcy istotnie grają tam w futbol.

Przesadne informacje są problemem. Inne problemy mają jednak większe znaczenie. Na przykład, te trzy, które dotyczą „integralności ojczyzny” i są pod tym względem niepokojąco do siebie podobne:  

 

  • W październiku ubiegłego roku Jordania postanowiła zakończyć dzierżawienie przez Izrael dwóch niewielkich obszarów na rzece Jordan, z grubsza obejmujących 250 hektarów ziemi uprawnej, które przez ostatnich 25 lat uprawiali Izraelczycy. Dzierżawa była częścią traktatu pokojowego z Jordanią z 1994 roku. Jak pisała Jerusalem Post: "30 rodzin, która [tam] mieszkają, żyje z tej ziemi i eksportuje plony o wartości milionów dolarów na świat, jak również dostarcza je na rynki izraelskie”. Król Jordanii oznajmił, że dąży do “pełnej suwerenności na naszej ziemi”. Z pewnością w tym niespodziewanym i niemile widzianym posunięciu kryje się przesłanie. Z naszych rozmów z poinformowanymi ludźmi wynika, że istnieją wątpliwości, czym właściwie jest to przesłanie.  
  • Inna ważna umowa między Jordanią a Izraelem, dużo większa i o większym znaczeniu strategicznym, podpisana w 2016 roku, wywołuje strach i wściekłość w wyniku dziwacznego przemówienia członka jordańskiego parlamentu parę tygodni temu. Umowa dotyczy sprzedaży gazu ziemnego, który ma być przesyłany rurociągiem z pola gazowego Izraela, Leviathan do firmy energetycznej Jordanii. Umowa warta 10 miliardów dolarów zapewnia Jordanii dostawy gazu na 15 lat. Pierwszy gaz ma zostać dostarczony w przyszłym roku. Niemniej, choć ma decydujące znaczenie dla potrzeb energetycznych Jordanii, sprzeciwia się jej (oczywiście) cały wachlarz jordańskich frakcji politycznych, włącznie z Bractwem Muzułmańskim, lokalnymi sojusznikami Hamasu, z wysuwaniem znanych argumentów, że skoro jest to normalizacja stosunków i kooperacja z Izraelem, to musi to być złe. Tarek Chouri, chrześcijanin i przeciwnik tej transakcji powiedział na zgromadzeniu Bractwa Muzułmańskiego 3 lipca 2019 roku, że dobrzy Jordańczycy powinni wysadzać w powietrze gazociąg.  "Każdy miłośnik wolności w Jordanii [powinien] oddać swoje życie i życie swoich dzieci w celu wysadzenia w powietrze każdego gazociągu [z Izraela], który przechodzi przez terytorium Jordanii. Wszyscy będziemy potencjalnymi męczennikami [i] nie dopuścimy, by gazociąg wszedł choćby na centymetr jordańskiej ziemi”.  
  • Dziesięć lat temu pojawiły się informacje o odkryciu starożytnej drogi w Jerozolimie o dużym znaczeniu historycznym. Haaretz napisał: "Badacze izraelskiego Urzędu starożytności odkopali część drogi w Jerozolimie, datującej się na okres Drugiej Świątyni, której, jak się sądzi, używali pielgrzymi  wspinając się do Świątyni. O istnieniu 40-metrowego odcinka drogi, restaurowanej przez ostatnich kilka miesięcy, by otworzyć ją dla zwiedzających, wiedziano od ponad stulecia. Wykopaliska mieszczą się w dzielnicy Silwan w pobliżu Sadzawki Siloe". Potem 30 czerwca 2019, ta izraelska wiadomość z ostatniej chwili: "Po sześciu latach wykopalisk prowadzonych przez Urząd Starożytności Izraela, odsłonięto 350-metrowy odcinek Drogi Pielgrzymów na uroczystej ceremonii w Mieście Dawida”. Powód do świętowania, prawda? Niekoniecznie, ponieważ chodzi o Jerozolimę. Tutaj więc jest pełen tekst oficjalnej reakcji Jordanii: ["Amman potępia izraelskie otwarcie ‘drogi pielgrzymów’", PETRA Jordan Gov't News Agency, 30 czerwca 2019]: 

"Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ekspatriantów w niedzielę ostro potępiło Izrael za otwarcie tunelu pod miastem Silwad, który nazywa się ‘drogą pielgrzymów’ w kierunku meczetu Al-Aksa/Haram al-Szarif, wydając ostrzeżenie, że taka ‘nielegalna i nieodpowiedzialna działalność nasila napięcia. Oficjalny rzecznik ministerstwa, Sufian Kudah zaakcentował całkowite odrzucenie przez Jordanię izraelskich prób, które starają się zmienić tożsamość okupowanego miasta Jerozolimy, szczególnie meczetu Al-Aksa i jego otoczenia. Takie izraelskie działania są ‘potwornym łamaniem’ międzynarodowych i ludzkich praw, powiedział, wzywając społeczność międzynarodową, by przyjęła swoją moralną i polityczną odpowiedzialność i natychmiast zatrzymała te praktyki i podkreśliła znaczenie respektowania statusu Jerozolimy Wschodniej jako integralnej części palestyńskich terytoriów, które są pod okupacją od 1967 roku, zgodnie z prawem międzynarodowym i rezolucjami o międzynarodowej legitymacji”.

Kiedy chcą, oficjalni przedstawiciele Jordanii są całkiem wymowni. Szkoda, że na temat  ekstradycji Ahlam Tamimi, nie powiedzieli ani jednego oficjalnego słowa, pozostawiając to mediom i najwyższemu sądowi, by coś powiedzieli półgębkiem w obronie ich niedającej się obronić polityki.


Jeśli chodzi o ich oficjalną rzeczniczkę w Stanach Zjednoczonych, pani ambasador Dina Kawar z ambasady Jordanii w Waszyngtonie zablokowała nas na Twitterze.

To, oczywiście, niewiele zmienia. Wraz z masą innych dowodów, że Jordania jest dzisiaj bardzo daleko od swojego wizerunku umiarkowanego państwa, przyczynia się to jednak do poczucia, że w rzeczywistości nie posunęli się naprzód od dni, kiedy wysadzali w powietrze starożytne synagogi.  

 

Jordan, peace and how little has actually changed

This Ongoing War, 21 lipca 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Frimet i Arnold Roth

Rodzice zamordowanej przez terrorystów z Hamsu 15-letniej Malki Roth. Ich córka została zamordowana 9 sierpnia 2001 roku podczas zamachu na restaurację  Sbarro.  W zamachu zamobójczym zginęło wówczas 15 cywilów, w tym 7 dzieci, 130 osób zostało rannych.

Frimet i Arnold Roth od wielu lat prowadzą stronę internetową This Ongoing War

Państwo Frimet i Arnold Roth założyli również fundację imienia swojej córki. Fundacja ta zajmuje się pomocą dla dzieci żydowskich, muzułmańskich i chrześcijańskich.

 

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version