Wreszcie: sensowna dyskusja o “rasie”

A przez “sensowną” rozumiem oczywiście dyskusję, która idzie zgodnie z moimi poglądami. Często pisałem, że choć nie ma zamkniętych i silnie genetycznie odgraniczonych „ras” ludzkich, istnieją znaczące i statystycznie diagnostyczne różnice między populacjami, grupami etnicznymi czy jakkolwiek zechcesz je nazwać. Jest to sprzeczne z powszechnym, lewicowym poglądem, że rasy są wyłącznie „konstruktem społecznym” i nie mają żadnej biologicznej rzeczywistości.

No cóż, nie ma skończonej liczby grup, których członkowie w 100% odróżniają się od innych grup. Jeśli jednak weźmiesz wszystkie geny razem, istnieją wystarczające przeciętne różnice częstotliwości, by można było wyróżnić statystyczne zgrupowania, które z kolei pozwalają nam na użycie bardzo wielu genów do zupełnie dokładnego ustalania skąd ktoś pochodzi i kim byli jego przodkowie. Te „statystyczne zgrupowania” są realne, nie są konstruktami społecznymi, bo występują niezależnie od politycznych poglądów lub przesądów badającego.


Uznanie, że istnieją, w żaden sposób nie uzasadnia bigoterii lub stereotypizowania, ale nie powinniśmy odrzucać informacji o istnieniu tych zgrupowań tylko dlatego, że w przeszłości ludzie o niesłusznej koncepcji „rasy” używali tych różnic dla usprawiedliwienia segregacji i przesądów. Niemniej aż nazbyt często, podobnie jak z genetycznymi różnicami między grupami etnicznymi, behawioralnymi różnicami między płciami i psychologią ewolucyjną, ci na lewicy po prostu odrzucają całe dziedziny ze strachu, że badania naukowe uzasadnią dyskryminację. I w teorii mogą to zrobić, jak to robiły w przeszłości, ale lepiej jest znać fakty i równocześnie zaakceptować myśl, że moralna i prawna równość wszystkich ludzi oraz równość możliwości nie zależą od ewolucyjnych lub genetycznych szczegółów. Jeśliby bowiem zależały, to odkrycia naukowe mogłyby być użyte do uzasadniania uprzedzeń – a to odrzucają wszyscy humaniści. Twierdzenie, że całe dziedziny, takie jak genetyczna analiza grup etnicznych, są po prostu analizą „społecznych konstruktów”, jest rodzajem anty-intelektualizmu, który dławi postęp nauki. Gdyby jakimś lewicowcom udało się postawić na swoim, nie byłoby psychologii ewolucyjnej, nie byłoby prób zrozumienia ewolucyjnych korzeni ludzkiego zachowania. Czy naprawdę chcemy narzucić moratorium na taką pracę?


Uznanie genetycznych zgrupowań za znaczące jednostki jest tym, o czym pisze David Reich. Reich jest znanym profesorem genetyki z Harvardu, który wykonał wiele pracy nad opartymi na DNA filogenezami ludzi i naczelnych, genami chorób u ludzi, krzyżowaniem między pradawnymi liniami rodowymi homininów (np. denisowian, neandertalczyków) i mapowaniem przodków człowieka przez badanie statystycznych zgrupowań.  


Gorąco polecam przeczytanie jego eseju “New York Times” (kliknij na link pod zrzutem z ekranu):

Przytoczę tylko dwa cytaty z Reicha: jeden o danych naukowych i drugi o ich moralnych implikacjach – lub ich braku. Ale przeczytajcie artykuł!


Dane:

[Po artykule z 1972 r. mojego promotora, Dicka Lewontina] ustalił się consensus, że nie ma wystarczająco dużych różnic między ludzkimi populacjami, by wspierać koncepcję “biologicznej rasy”. Zamiast tego twierdzono, że rasa jest “społecznym konstruktem”, sposobem klasyfikowania ludzi, który zmienia się w czasie i różni się między krajami.  


To prawda, że rasa jest społecznym konstruktem. Jest także prawdą, jak pisał dr Lewontin, że ludzkie populacje “są zdumiewająco podobne do siebie” z genetycznego punktu widzenia.


Z czasem jednak ten consensus przekształcił się, jak się wydaje, bez żadnego kwestionowania, w ortodoksję. Według tej ortodoksji przeciętne różnice genetyczne między ludźmi zgrupowanymi według dzisiejszych terminów rasowych są tak trywialne, jeśli chodzi o jakiekolwiek znaczące cechy biologiczne, że można je całkowicie ignorować.  


Ortodoksja idzie dalej, utrzymując, że powinniśmy obawiać się wszelkich badań różnic genetycznych między populacjami. Niepokój dotyczy tego, że takie badania, niezależnie od tego, w jak dobrych intencjach robione, znajdują się na śliskim zboczu, które prowadzi do różnego rodzaju pseudonaukowych argumentów o biologicznych różnicach, jakie były używane w przeszłości, by usprawiedliwić handel niewolnikami, ruch eugeniczny i nazistowskie morderstwo sześciu milionów Żydów.


Mam głęboką sympatię wobec troski o to, by genetyczne odkrycia nie były nadużywane dla uzasadniania rasizmu. Jako genetyk wiem jednak, że nie można po prostu dłużej ignorować przeciętnych różnic genetycznych między „rasami”.


W ciągu ostatnich dwudziestu lat dokonano przełomowych postępów w technikach sekwencjonowania DNA. Te postępy umożliwiły nam mierzenie z niespotykaną dokładnością tego, który ułamek indywidualnych genów pochodzi od przodków z, powiedzmy Afryki Zachodniej sprzed 500 lat – przed mieszaniem się w Ameryce puli genowych zachodnich Afrykanów i Europejczyków, puli, które były niemal całkowicie od siebie izolowanie przez ostatnie 70 tysięcy lat. Z pomocą tych narzędzi dowiadujemy się, że choć rasy mogą być konstruktem społecznym, różnice w odziedziczonych genach, które korelują z wieloma dzisiejszymi konstruktami społecznymi, są realne.  


Niedawne badania genetyczne pokazały różnice między populacjami nie tylko w genetycznych wyznacznikach takich prostych cech jak kolor skóry, ale bardziej złożonych, takich jak rozmiar ciała i podatność na choroby. Na przykład, wiemy teraz, że genetyczne czynniki pomagają wyjaśnić, dlaczego północni Europejczycy są wyżsi przeciętnie od południowych Europejczyków, dlaczego stwardnienie rozsiane jest częstsze wśród Amerykanów z przodkami z Europy niż Amerykanów z przodkami z Afryki i dlaczego odwrotnie jest z końcowym stadium niewydolności nerek.


Niepokoję się, że ludzie o dobrych intencjach, którzy zaprzeczają możliwości znaczących różnic biologicznych między populacjami, pakują się w pozycję nie do obrony, taką, która nie przetrwa ataku nauki. Niepokoję się również, że jakiekolwiek będą odkrycia – a naprawdę nie mamy pojęcia, jakie będą – mogą być cytowane jako “naukowy dowód”, że rasistowskie uprzedzenia i agendy były cały czas poprawne, a ci ludzie o dobrych intencjach nie będą rozumieli nauki w wystarczającym stopniu, by odeprzeć te twierdzenia.

A o tym, jak powinniśmy traktować przyszłe odkrycia w genetyce:

Dla mnie naturalną odpowiedzią na to wyzwanie jest nauka wyciągnięta z przykładu biologicznych różnic, jakie istnieją między mężczyznami i kobietami. Różnice między płciami są znacznie głębsze niż różnice między populacjami, odzwierciedlając 100 milionów lat ewolucji i adaptacji. Mężczyźni i kobiety różnią się olbrzymimi odcinkami materiału genetycznego – chromosomem Y, który mają mężczyźni ale nie mają kobiety, i drugim chromosomem X, który mają kobiety, ale nie mężczyźni. [JAC: To zdanie nieco wprowadza w błąd, bo mówi on o “biologicznych” różnicach, nie zaś różnicach w zawartości genetycznej, a chromosom Y nie ma wielu genów.]


Niemal wszyscy akceptują, że biologiczne różnice między mężczyznami i kobietami są głębokie [JAC: Także tutaj nie jest jasne, co rozumie przez “głębokie”, ale zgadzam się, że różnice istnieją i że wyjaśniają różnice obu płci w morfologii i zachowaniu.] W dodatku do anatomicznych różnic mężczyźni i kobiety wykazują przeciętne różnice wielkości i siły fizycznej. (Są także przeciętne różnice temperamentu i zachowań, chociaż nadal istnieją ważne, nierozstrzygnięte pytania o stopień, do jakiego na te różnice wpływają społeczne oczekiwania i wychowanie.)


Jak uwzględniamy biologiczne różnice między mężczyznami i kobietami? Myślę, że odpowiedź jest oczywista: zarówno powinniśmy uznawać, że istnieją różnice genetyczne między mężczyznami i kobietami, jak powinniśmy przyznawać każdej płci te same swobody i możliwości, niezależnie od tych różnic.


Na podstawie tego, że w naszym społeczeństwie nadal istnieją nierówności między mężczyznami i kobietami, jest jasne, że zrealizowanie tych ambicji w praktyce jest trudne. Pojęciowo jednak jest to proste. A jeśli tak jest w kwestii mężczyzn i kobiet, to z pewnością jest tak samo z jakimikolwiek różnicami, które możemy znaleźć między różnymi populacjami, z których olbrzymia większość będzie znacznie mniej głęboka.  


Trwałym wyzwaniem dla naszej cywilizacji jest traktowanie każdego człowieka jako jednostki i przyznanie takich samych praw wszystkim ludziom, niezależnie od tego, czym obdarzył ich los. W porównaniu z olbrzymimi różnicami, jakie istnieją między jednostkami, różnice między populacjami są przeciętnie wielokrotnie mniejsze, powinno więc nie być zanadto trudne uwzględnienie rzeczywistości, w której różni się przeciętny wkład genetyczny w ludzkie cechy.  


Ważne jest stawanie przed wszystkim, co ujawnia nauka, bez osądzania z góry wyniku i z zaufaniem, że jesteśmy dość dojrzali, by umieć poradzić sobie z każdym odkryciem. Argumentowanie, że nie ma istotnych różnic między populacjami ludzi,  tylko zaprasza do rasistowskiego nadużywania genetyki, jakiego chcemy uniknąć.   

Między nieuzasadnionymi, pseudonaukowymi wypowiedziami Nicholasa Wade i Jamesa Watsona z jednej strony (obaj krytykowani w artykule Reicha) i koncepcją genetycznej tabula rasa różnych ideologicznie uprzedzonych antropologów kulturowych (którzy nie działają jak naukowcy, znajduje się rozsądne stanowisko -  to, jakie przedstawił Reich.


Uwagi Grega o artykule Reicha

Greg Mayer


Mnie także podoba się artykuł Reicha, ale jeśli ma on nadzieję, że będzie mógł mówić o zróżnicowaniu genetycznym, musi przestać akceptować błąd, że “rasa jest społecznym konstruktem”, ponieważ to znaczy, że każdy, kto uważa, że rasa jest społecznym konstruktem, zignoruje wszystko inne, co powiedział. Jak wskazuje Reich, istnieją dające się zmierzyć różnice genetyczne; te różnice mogą być ważne (klinicznie, poznawczo itd.); ta zmienność pozwala na identyfikację geograficznego pochodzenia jednostek – a to ostatnie właśnie oznacza rasę. (Jak zwykle, używam zoologicznej definicji rasy geograficznej czyli podgatunku. Podgatunki można opisać w sytuacji, jeśli pokażesz mi osobnika, a ja potrafię powiedzieć, skąd jest; i odwrotnie, jeśli powiesz mi, skąd jest, a ja potrafię powiedzieć, jak wygląda.) Masa danych genetycznych o ludziach pozwala nam podzielić rdzenne populacje (tj. przed-Kolumbijskie) na tak wiele ras, które pasują do zoologicznej definicji rasy, że jednym z głównych argumentów przeciwko uznaniu ras jest to, że jest zbyt wiele dających się rozpoznać ras. 23andMe sprzedaje mikrorasowe identyfikacje w telewizji! Bardzo dokładna skala danych genetycznych czyni rozpoznanie geograficznych zgrupowań czymś tak łatwym, że problemem z podgatunkami nie jest to, że nie potrafisz ich rozróżnić, ale raczej to, że możesz wszystko rozróżnić, także lokalną populację. Nomenklaturowo podgatunki są opcjonalne i mogą istnieć przyczyny, zarówno praktyczne, jak społeczne, by ich nie nazywać.


Reich cytuje Dicka Lewontina podział odkrycia różnorodności z 1972 r.(który jest oczywiście prawdą) ale nie wspomina (a może nawet nie zdaje sobie sprawy), że to odkrycie nie mówi niczego o tym, czy istnieją dające się rozpoznać rasy. Reich mówi, choć bardziej pośrednio niż ja bym to zrobił, że ludzka równość moralna nie może opierać się na empirycznych odkryciach o braku różnic genetycznych, bo potem znalezienie różnic genetycznych podważy argument o moralnej równości. W 100% popieram go w głoszeniu zasady, że ludzka równość moralna NIE powinna zależeć od empirycznego argumentu o genetycznym zróżnicowaniu. Problemem z opieraniem ludzkiej moralności i równości ludzi na empirycznych twierdzeniach o ludzkiej biologii jest to, że takie twierdzenia mogą okazać się błędne. Tony Edwards, w komentarzu do artykułu Dicka z 1972 r. powiedział to całkiem elegancko:

“Jest jednak niebezpiecznym błędem opieranie moralnej równości istot ludzkich na biologicznym podobieństwie, ponieważ brak podobieństwa, raz ujawniony, staje się następnie argumentem na rzecz moralnej nierówności”.

[A także Reich wydaje się bardzo naiwny, jeśli sądzi, że “Niemal wszyscy akceptują, że biologiczne różnice między mężczyznami i kobietami są głębokie”. Przewiduję, w tej kwestii ataki na niego z lewa.


Jerry i ja napisaliśmy nasze komentarze niezależnie od siebie.]


h/t: Rodney, Greg

 

Finally: a sensible discussion of ‘race’

Why Evolution Is True, 23 marca 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

 

Jerry A. Coyne


Profesor (emeritus) na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków.  Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.

Greg Mayer

Zastępca kuratora działu gadów i płazów w muzeum zoologicznym Uniwersytetu Wisconsin. Doktorat z biologii ewolucyjnej obronił na Harvardzie.

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version