Więcej dowodów przeciwko „epigenetycznie” dziedziczonym i środowiskowo wprowadzonym zmianom w DNA

Wiele razy omawiałem brak dowodów na to, że środowisko może zmienić DNA w sposób, który jest zarówno dziedziczony przez kolejne pokolenia, jak może być adaptacyjny, czyli pogląd, że istnieje nowa „epigenetyczna” forma Lamarkowskiego dziedziczenia cech nabytych. Zajrzyj tutaj, żeby zobaczyć cały wachlarz moich artykułów na ten temat. Wszechobecne i hałaśliwe twierdzenia, że istnieje nowa, nie-darwinowska postać ewolucji, stoi w ostrym kontraście do braku dowodów popierających te twierdzenia.

Jest jeszcze gorzej niż myślałem. W poście na stronie internetowej Wiring the Brain Kevin Mitchell, neuronaukowiec z Dublina, przyjrzał się starannie twierdzeniom o tym zjawisku u ludzi i innych gatunków – i stwierdził ich poważne braki.

Zajrzyjcie do linków w jego poście, żeby zobaczyć jego wcześniejsze artykuły, demolujące bardzo słabe dowody na międzypokoleniowe dziedziczenie nabytych, epigenetycznych zmian w DNA, ale kilka linków jest tutaj w tym fragmencie: 

Niedawno pisałem na blogu, analizując domniemane dowody na międzypokoleniowe, epigenetyczne dziedziczeni (TGEI) u ludzi. Skupiłem się szczególnie na zestawie badań często cytowanych jako przekonujące demonstracje tego zjawiska, gdzie doświadczenia jednego pokolenia mogą mieć skutki, które są przekazywane drogą nie-genetyczną ich potomstwu i, co ważniejsze, także ich wnukom. Po przeanalizowaniu prac, które uznałem z najbardziej znaczące, a które to twierdzą, doszedłem do wniosku, że w rzeczywistości nie dostarczają żadnych dowodów popierających tę tezę, jako że są naszpikowane fatalnymi błędami metodologicznymi.


Choć zasięg tego tekstu jest ograniczony do badań na ludziach, poprzednio analizowałem badania na zwierzętach, w których przedstawiano podobne twierdzenia, a które miały podobne błędy metodologiczne (tutaj i tutaj). Moim ogólnym wnioskiem jest to, że praktycznie nie ma dowodów na TGEI u ludzi (wbrew rozpowszechnionej wierze) i bardzo mało ogólnie u ssaków (z jednym, bardzo specyficznym wyjątkiem).  


Jill Escher (@JillEscher), która jest działaczką w sprawie autyzmu i finansuje badania nad autyzmem, napisała ostatnio ripostę, argumentując, że jestem zdecydowanie zbyt radykalny w odrzucaniu TGEI u ssaków i wyliczyła 49 badań, które, jej zdaniem, razem przedstawiają bardzo silny dowód na to zjawisko.  


Czy więc byłem niesprawiedliwy w ocenie tej dziedziny? Czy rzeczywiście można zbywać tak dużą liczbę badań? Jaki jest właściwy poziom sceptycyzmu tutaj? A zresztą, jaki poziom sceptycyzmu wobec nowej idei mają ogólnie naukowcy?

Okazuje się, że Mitchell nie ocenił niesprawiedliwie. 49 badań, przytoczonych przez Escher, są pełne wad, włącznie z niekoszerną analizą statystyczną (p-hackowanie, brak korekty wartości prawdopodobieństwa przy porównaniach wielokrotnych, niepoprawna analiza). Ponadto, badania epigenetyczne utknęły w punkcie, w którym badacze używając wadliwej metodologii po prostu donoszą raz za razem o zjawisku, a postępu nie ma. Twierdzi on także, że dla tego rodzaju bodźców środowiskowych nie ma przekonującego mechanizmu tworzenia dziedzicznego zachowania, które trwa przez kilka pokoleń, i że możliwość przekazywania przyszłym pokoleniom epigenetycznego zachowania nie rozwiązuje żadnej z długotrwałych zagadek. Sądzę, że wrzawa wokół epigenetyki jest tylko jedną z tych idei z serii „Darwin mylił się”, które trwają ze względu na swój rewolucyjny charakter mimo braku jakichkolwiek popierających dowodów.  


Wniosek Mitchella?

W ostatecznym rachunku nie ma tam niczego, gdzie możemy powiedzieć: „Wiemy, że X zdarza się, ale nie wiemy jak. Być może TGEI jest mechanizmem, który może pośredniczyć w X”. Zamiast tego we wstępach do tych prac czytamy coś w rodzaju: „Wiemy, że TGEI [międzypokoleniowe epigenetyczne dziedziczenie] może zdarzyć się w X. [Narrator: nie wiemy tego.] Być może zdarza się również w Y”.


Dopóki więc ktoś nie pokaże mi scenariusza, gdzie TGEI rozwiązuje znany problem, ma przynajmniej wyobrażalny, biologicznie prawdopodobny mechanizm, jest wystarczająco solidne, by umożliwić eksperymentalne dojście do jego rzeczywistego mechanizmu, a przede wszystkim wystarczająco przekonujące dowody istnienia jako zjawiska, będę trzymał mój sceptykometr podkręcony do pozycji 11. 

Dopóki nie mamy silnych i powtórzonych dowodów na TGEI i, dla ewolucjonistów, dowodów, że doprowadziło do jakiejkolwiek adaptacyjnej ewolucji w przyrodzie, poprawną postawą jest twardy sceptycyzm. Caveat lector.


h/t: Matthew


More evidence against pervasive „epigenetic” heritable and environmentally induced changes in DNA

Why Evolution Is True, 23 lipca 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Jerry A. Coyne

Profesor (emeritus) na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków.  Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.
 
(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version