Rolnictwo biodynamiczne: podobne do antropozoficznej medycyny, ale dla farm

Nie piszę wiele o rolnictwie, właściwie w ogóle się nim nie zajmuję. To prawda, piszę o pseudonauce anty-GMO, ale jest to zazwyczaj w postaci dekonstrukcji złych badań. Ale szamańskie nonsensy spotykamy również na farmach (i w winnicach) i są “biodynamiczne”. Jeśli wierzyć tej rozdmuchanej reklamie, jest to szczyt techniki rolnej, która daje tylko najwspanialsze wino. Może tak, a może nie, ale jest tam masa szamańskiego nonsensu!  Popatrzcie na te cytaty:

„Biodynamika jest aikido lub jogą ashtanga uprawy winorośli – sposobem skupienia energii i świadomości dla najlepszych wyników i wyjątkowego zdrowia. Chora winnica potrzebuje homeopatii; biodynamiczne winnice promieniują wigorem, który można odczuć. Podobnie jak Barry Bonds zamieniający szybką,100-mph, piłkę w strzelisty łuk w kierunku McCovey Cove, biodynamiczne winnice są całkowicie zjednoczone z ich celem i dlatego zdolne do ściągnięcia wszystkich sił dla wspaniałego wyniku”.


The New York Times
(Download the .pdf)
16 czerwca 2004 – Trying to Bottle Moonlight and Magic
ERIC ASIMOV


“Biodynamika, jak zapewniają jej orędownicy, maksymalizuje osobowość danej działki ziemi. Podobnie jak homeopatyczny lekarz, biodynamiczny farmer analizuje ziemię i ustala, co jest w nierównowadze. Celem jest zamiana ziemi w samopodtrzymujący się, samoregulujący habitat”.


The Press Democrat (Download the .pdf)
30 czerwca 2004 – Eko-przyjazne, wysokiej jakości i także smaczne: Benziger wprowadza Tribute, wino zrobione z biodynamicznych winogron
Peg Melnik

“Jak homeopatyczny lekarz”? “Chora winnica potrzebuje homeopatii”? “biodynamiczne winnice promieniują wigorem, który można odczuć”? Oj. Brzmi dla mnie jak szamański bełkot. A część tego jest w popapranym “New York Timesie”!


No więc, co to jest “ rolnictwo biodynamiczne”? No cóż, w zasadzie rolnictwo biodynamiczne bardzo przypomina rolnictwo organiczne, tylko ocieka dodanym najbardziej zdumiewającym szamańskim nonsensem! Jeśli wierzyć w to, co mówią jego orędownicy, oto co może zrobić dla waszej farmy:

Choć obejmuje wiele zasad organicznego rolnictwa, rolnictwo biodynamiczne idzie dalej, wymagając starannego zwracania uwagi na różnorodne siły natury wpływające na winorośle. Podkreśla także zamknięty, samopodtrzymujący się ekosystem.

OK, jak dotąd ujdzie. Kto może protestować przeciwko eliminowaniu chemicznych pestycydów w rolnictwie tam, gdzie to możliwe? Czym jednak są te „różnorodne siły natury”, o których mówią? Zobaczmy, o co chodzi: 

Nie brzmi źle, prawda? Minimalizowanie użycia pestycydów i dywersyfikacja upraw dla zminimalizowania szkodliwych efektów masowego rolnictwa na środowisko? Ale z tymi celami przychodzi cała sterta dobrego, staromodnego szamańskiego nonsensu. Widzicie, biodynamika czerpie z filozofii Rudolfa Steinera z początków XX wieku. Ta filozofia, bazująca na nauczaniu Steinera, antropozofii, tworzy podstawę filozofii za “biodynamicznym rolnictwem”. Antropozofia, co znaczy „mądrość o człowieku” znana jest także jako „nauka duchowa”. Według Rudolfa Steinera antropozofia to:   

Antropozofia jest drogą wiedzy, by kierować Ducha człowieka do Duchowości we wszechświecie. Powstaje w człowieku jako potrzeba serca, naszych uczuć; i może być uzasadniona o tyle, o ile zaspokaja tę wewnętrzną potrzebę.  

Istotnie, sama koncepcja rolnictwa biodynamicznego opiera się na serii wykładów, jakie Steiner wygłosił w Niemczech w 1924 r. w Schloss Koberwitz. (Steiner wygłosił niewiarygodną liczbę wykładów, z których wiele znajduje się tutaj.) Steiner niepokoił się wzrostem używania substancji chemicznych w postaci nawozów sztucznych i pestycydów w rolnictwie. Uważał, że ten rodzaj rolnictwa ma „braki duchowe”. Centralnym aspektem rolnictwa biodynamicznego jest to, że farmę traktuje się jako jeden organizm, który powinien być samożywiącym się i samouzupełniającym systemem. Już możemy zauważyć nieco wkradającego się nonsensu, coś jak “Gaia Lite.”


Jeśli jednak chcecie w pełni zobaczyć nonsens w służbie rolnictwa biodynamicznego, musicie sprawdzić przepisy na osiem różnych nawozów, jakie Steiner zalecał, by “wzmocnić siłę życiową” farmy. Są ponumerowane od 500 do 507 (dlaczego 500 do 507 zamiast 1 do 8? Nie mam pojęcia.) Najpierw mamy przygotowania polowe dla stymulacji tworzenia się próchnicy:

Zarówno 500, jak 501 używa się na polach przez zmieszanie zawartości rogu z 40-60 litrami wody przez godzinę i wirowaniem w różnych kierunkach co drugą minutę. Na hektar ziemi używa się około 4 rogów.


To już jest poważny szamański nonsens: wpychanie krowiego łajna do rogu i używanie sproszkowanego kwarcu z... bez żadnego powodu. Dlaczego rozpuszczać to w 40-60 litrach wody? Dlaczego nie w 100? Albo 25? “Wirować w różnych kierunkach co drugą minutę”? Jakie jest uzasadnienie tego? Dlaczego nie co minutę albo co trzy lub cztery minuty? Podejrzewam, że ma to coś wspólnego z siłą życiową farmy. Ale dalej jest jeszcze bardziej nonsensownie. Popatrzcie na przygotowania kompostu:  

Jeden do trzech gramów (łyżeczka) każdego preparatu dodaje się do gnojowiska przez wykopanie dołków o głębokości 50 cm w odległości 2 metrów od siebie, poza preparatem 507, który miesza się z 5 litrami wody i spryskuje całą powierzchnię kompostu. Wszystkie preparaty są więc używane w homeopatycznych ilościach i ich jedynym celem jest wzmocnienie sił życiowych farmy, tj. preparaty wypełniają cele duchowe i nic poza tym.  


No dobrze, części o wypychaniu jelit lub otrzewnych krów albo pęcherzy moczowych jeleni (co mu zrobiły jelenie, żeby zasłużyć na taki los?), zakopywanie tego na farmie na zimę, a potem wydobywanie wiosną, są prawdziwie obrzydliwe. Wyobraźcie sobie, jak zabawne jest wykopywanie tego wiosną – chyba jeszcze zabawniejsze niż wypychanie różnych narządów zwierzęcych i zakopywanie ich. Wyobrażam sobie obutego w sandały, długowłosego, grającego na tamburynie szamana, który skanduje magiczne formułki, zakopując te różne „komposty” na swojej farmie w celu „wzmocnienia jej siły życiowej” zanim zakończy dzień graniem na bębnie i niewielką ceremonią Palenia Człowieka. Ale, co tam, to tylko moja wyobraźnia. Zastanawiam się jednak, o co chodzi z tymi wszystkimi rogami używanymi w przepisach? Dzięki staremu odcinkowi Skeptoid coś tam pojąłem, bo to mówi Rudolf Steiner w tej sprawie:

Krowa ma rogi w celu odbijania do wewnątrz astralnych i eterycznych sił formatywnych, które następnie penetrują aż do układu metabolicznego, co podnosi aktywność w organizmie trawiennym z powodu tego promieniowania od rogów i kopyt.  

Ach, tak, kiedy słyszę o “astralnych i eterycznych siłach formatywnych”, wiem, że jestem w towarzystwie jakiegoś poważnego nonsensu szamańskiego i że piątek jest doskonałym dniem do pisania o tym. 


Pewnie zauważyliście, że 500 i 501 wymaga zmieszania łyżki stołowej kwarcu z 250 litrami wody i że 502-507 dotyczy rozłożenia zaledwie gramów tej odrażającej mikstury na wielu tonach kompostu. Naprawdę, jak mówią orędownicy rolnictwa biodynamicznego, to istotnie są homeopatyczne ilości każdej śmierdzącej mieszanki, jaką przyrządzają. Ale, co tam, to, jak wiecie, nie ma znaczenia. W końcu, nic z tego nie ma nic wspólnego z dającymi się naukowo zmierzyć zjawiskami. Celem jest „wzmocnienie siły życiowej farmy”. (Zgaduję, że im bardziej śmierdząca mieszanka, tym więcej „siły życiowej” doznaje wzmocnienia.) I, podobnie jak w homeopatii, jest tu dość dziwaczny element, że “podobne leczy podobne”, poza tym, że rozciąga się to na całą farmę. To „podobne” zostaje rozcieńczone do stopnia niewykrywalności, ale nadal w jakiś sposób zachowuje jakiś rodzaj terapeutycznego efektu.  Cała koncepcja dochodzi do absurdalnej skrajności w sprawie kontroli szkodników. Dla Steinera szkodniki i chwasty są rezultatem „nierównowagi” między siłami życiowymi emanującymi z ziemi. Większość biodynamicznych strategii kontrolowania szkodników i chwastów obejmuje ceremonialne palenie szkodnika lub chwastu, o który chodzi, a następnie rozsypania popiołu nad farmą, najlepiej we właściwym czasie astrologicznym. Sprawdźcie to:


Ponieważ Steiner uważał pełnię księżyca, Wenus i Merkurego za moce kosmiczne wpływające na płodność roślin, biodynamiczne techniki kontroli szkodników dotyczą blokowania wpływów na płodność z tych planet na różne szkodniki. Steiner mówi, że osiąga się to w różny sposób  dla szkodników i dla chwastów:

Szamański nonsens!


Co dziwne, także dzisiaj cała koncepcja “rolnictwa biodynamicznego” jest całkiem nieźle akceptowana, szczególnie w przemyśle winiarskim. Niektóre winnice posuwają się bardzo daleko, by zapewnić, że sadzą swoje rośliny we właściwej fazie księżyca lub pod właściwymi znakami astrologicznymi. Nie są również niezwykłością egzaltowane recenzje win z winnic, które używają technik rolnictwa biodynamicznego w połączeniu z twierdzeniami, że wino z takich farm “smakuje lepiej”. Problem polega na tym, że wino różni się z roku na rok i z winnicy do winnicy, nawet kiedy używa się tej samej odmiany winogron. Są dobre lata i są złe lata; są też winnice, które produkują lepsze wina niż inne. Dochodzi do tego także cała masa subiektywności w smakowaniu i ocenie win. Nie jest więc trudno zobaczyć, jak efekt potwierdzenia, pobożne życzenia i inne błędy logiczne mogą prowadzić producentów win, pijących wino i recenzentów win do odkrycia wspaniałych efektów technik biodynamicznych, które mogą istnieć, albo nie.


Mogę się mylić, ale zgaduję, że większość winnic, które reklamują się stosowaniem rolnictwa “biodynamicznego”, trzymają się z dala od najbardziej jawnego szamańskiego nonsensu Steinera. Albo to, albo minimalizują mistycyzm i zakopywanie narządów zwierzęcych wypchanych różnymi roślinami, żeby się rozłożyły, i zamiast tego podkreślają aspekt organicznego rolnictwa. Zgaduję także, że większość ludzi raczej nie wierzy w nonsensowne aspekty rolnictwa biodynamicznego. Jednak, ponieważ ten termin stał się tak modny, że szacowne gazety publikują entuzjastyczne i naiwne relacje o cudach rolnictwa biodynamicznego, niewielu ludzi jest świadoma zawartego w tym poważnego nonsensu szamańskiego ani tego, że rolnictwo biodynamiczne jest niczym więcej jak rolnictwem organicznym przyodzianym w potężną porcję prawdziwie dziwacznego nonsensu.  


Myśląc o tym wszystkim zastanawiam się, czy nie powinienem przedstawić własnej “filozofii” rolnictwa lub medycyny. Gdyby udało mi się zaangażować EneMana, założyłbym się, że potrafię wymyślić homeopatyczny nonsens rolniczy z lewatywami z wina i rozlewaniem rezultatu na farmie. (Dla winnic: podobne - wino plus nieco stworzonego przez człowieka naturalnego nawozu  dodanego do mieszanki, by “wzmocnić siłę życiową farmy. Co mogłoby być lepsze?)


Nieee... Nawet ja nie spadłbym tak nisko. Prawdopodobnie.

 

Biodynamic farming: Like anthroposophic medicine, only on the farm

Respectful Insolence, 19 marca 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Orac

Lekarz onkolog i naukowiec, autor blogu Respectful Insolence, (w życiu codziennym David Gorski). Autor stanowczo podkreśla, że cokolwiek czytamy na jego blogu, to opinie Orca i tylko Oraca dodając, że nie reprezentuje niczyich interesów i krytykuje różne poglądy całkowicie niezależnie od sympatii politycznych ich autorów.
(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version