Marność dowodów na przekazywanie wprowadzonych środowiskowo, „epigenetycznych” zmian w DNA kolejnym pokoleniom u ludzi

Wszyscy z was mogli przeczytać w WEIT (moją krytykę okropnego artykułu w „New York Review of Books”) o szumie wokół „epigenetyki” – a szczególnie tezy, że ludzkie DNA może zmienić się z powodu wpływów środowiskowych, a takie zmiany mogą być dziedziczone przez kilka pokoleń. Niektórzy twierdzą, że to umożliwia rodzaj nie-darwinowskiej ewolucji, ponieważ dziedziczne zmiany są, według tej tezy, spowodowane przez środowisko. Nie ma jednak ani krzty dowodu, że jakakolwiek adaptacja powstała w ten sposób.

I, jak już mówiłem, nie ma dowodów, że środowiskowo wprowadzone zmiany w DNA mogą przetrwać dłużej niż kilka pokoleń, co czyni tę „neo-lamarkowsą” ewolucję bardzo mało prawdopodobną. Wreszcie, kiedy rzeczywiście mapujesz różnice między gatunkami, adaptacyjne lub nie, nieodmiennie znajdujesz, mapowane zmiany w sekwencjach DNA, nie zaś zmiany w „metylacji” zasad DNA – często przytaczane źródło „środowiskowych modyfikacji” DNA. Mamy wiele skwierczenia, ale kotleta nie widać.


W nowym artykule w „Wiring the Brain”, Grandma’s trauma: a critical appraisal of the evidence for transgenerational epigenetic inheritance in humans [Trauma babci: krytyczna ocena międzypokoleniowego dziedziczenia epigenetycznego u ludzi], Kevin Mitchell (profesor neurobiologii rozwojowej i genetyki w Trinity College, Dublin), robi to, czego ja nigdy nie zrobiłem: szczegółowo analizuje kilka prac naukowych, które twierdzą, że pokazują epigenetyczne dziedziczenie u ludzi – na ogół efekty u wnuków traumy głodu u dziadków. Są to badania szeroko okrzyczane jako te, które pokazują epigenetyczne modyfikacje DNA przez środowisko  (np. klęskę głodową), które są dziedziczone przez przynajmniej jedno pokolenie nie narażone na środowiskowy stresor (wnuki).


Mitchell pokazuje, że każde z tych badań, które to twierdzi, cierpi z powodu poważnych wad. Jeśli interesuje cię epigenetyka, to warto przeczytać ten niezbyt długi artykuł. Ogólnie rzecz biorąc w tych badaniach są następujące wady:

1.) Nie ma dowodów żadnych epigenetycznych modyfikacji DNA. We wszystkich badaniach poza jednym, jedynym dowodem jest to, że wnuki dziadków, którzy podlegali stresowi, różnią się cechami fenotypowymi (zdrowie, waga urodzeniowa itd.) od tych, którzy mieli dziadków bez stresu. To prawda, jest jedno badanie, które pokazuje różnice w metylacji pięciu tylko pozycji DNA w małej próbie 121 ludzi, których dziadkowie doznali lub nie doznali przemocy. Nie ma jednak hipotezy a priori i p-hackowanie jest realną możliwością (patrz #3).


2.) Wielkości prób są małe i efekty są małe.


3.) Wydaje się istnieć wszechobecne “p-hackowanie”: to jest, jeśli dokonasz wystarczająco wiele korelacji, używając różnych aspektów zdrowia wnuków, korelując je z dziadkiem lub babcią, musisz znaleźć przynajmniej jeden efekt, który jest istotny, ale nie z powodu rzeczywistego zjawiska, ale losowego odchylenia oczekiwanego w sytuacji braku efektu. 


i, jak piszą autorzy


4.) “Brak z góry zdefiniowanych hipotez”. To jest, przesiewają oni dane w poszukiwaniu efektów.  

Mogę tu dodać jeszcze jedną możliwość:


5.) Tendencyjność publikacyjna. Ile prób znalezienia „efektów dziadków” nie dało rezultatów, a więc nie zostało opublikowanych?


Pora odłożyć, przynajmniej na razie, twierdzenie, że ludzie wykazują środowiskową modyfikację DNA, która może być przekazywana wnukom. Nie czytałem oryginalnych prac, więc nie wiem naprawdę, jak słabe były te twierdzenia, chociaż można odrzucić możliwość zmiany ewolucyjnej po prostu dlatego, że nie ma żadnych wypadków, w których zmiany epigenetyczne w DNA trwałyby dłużej niż parę pokoleń.


Skąd więc cały ten szum wokół epigenetyki? Zakończę cytując wyjaśnienie Mitchella, dlaczego wszystkie te badania „głodu dziadków” otrzymują takie nagłośnienie w popularnej prasie:

. . . . . dlaczego te badania są publikowane i cytowane w literaturze naukowej i okrzyczane tak bardzo w popularnej prasie? Działa tu kilka czynników, które stosują się także do wielu innych dziedzin:

  1. Socjologia recenzowania przez specjalistów. Z definicji, recenzowanie przez specjalistów robione jest przez ekspertów z danej dziedziny. Jeśli jesteś redaktorem zajmującym się artykułem o międzypokoleniowy dziedziczeniu epigenetycznycm u ludzi (lub zwierząt), zwrócisz się o recenzję do kogoś, kto publikował na ten temat. W tym wypadku jednak wszyscy eksperci w tej dziedzinie oddani są idei, że międzypokoleniowe dziedziczenie epigenetyczne u ssaków jest rzeczywiste i dlatego jest nieprawdopodobne, by kwestionowali leżące u podstaw założenie. [Uczciwie mówiąc, podobna sytuacja odnosi się do większości dziedzin.]
  2. Praktyka cytowania. Większość ludzi cytujących te badania prawdopodobnie nie czytała oryginalnych prac ani nie przyjrzała się szczegółom w danych. Albo  cytują tylko tytułowe twierdzenie, albo powtarzają cytat za kimś innym, a potem inni cytują cytat i tak dalej. Nie powinno tak być, ale jest – ludzie są leniwi i ufają, że ktoś inny wykonał pracę sprawdzenia, czy artykuł rzeczywiście pokazuje to, co twierdzi, że pokazuje. I w ten sposób słabe twierdzenia oparte o marnie podbudowane odkrycia jakoś stają się ustalonymi „faktami”.
  3. Media uwielbiają seksowne historie. Nie ulega wątpliwości, że epigenetyka jest podniecająca. Stawia wyzwanie „dogmatowi”, ma indywidualistów, którzy ścierają się z naukowym establishmentem, zmienia WSZYSTKO, co myśleliśmy, że wiemy o X,Y i Z, nawet ma twoją babcię. To wspaniała opowieść medialna, nawet jeśli opiera się o chwiejną naukę. 
  4. Apetyt publiczności. Efekty idei epigenetyki znajdują silny oddźwięk u wielu ludzi. Nie tylko dlatego, że to ładne historie lub że jest to nieoczekiwane z naukowego punktu widzenia. Myślę, że jest tak, ponieważ oferuje ucieczkę od widma genetycznego determinizmu – widma, które nabiera siły w miarę, jak odkrywamy coraz więcej „genów na” coraz więcej cech i zaburzeń. Epigenetyka wydaje się zapewniać (jak to ujął tytuł w magazynie TIME), że DNA nie jest twoim przeznaczeniem. Że ty – przez wybory, jakie czynisz – możesz wpłynąć na własne cechy, a nawet wpłynąć na cechy twoich dzieci i wnuków. To dlatego ludzie tacy jak Deepak Chopra uczepili się tego jako części ogólnej, duchowej idei samorealizacji.

Tutaj więc, moim zdaniem nie ma żadnych przekonujących dowodów, które pokazują międzypokoleniowe dziedziczenie epigenetyczne u ludzi. Ale – z wszystkich powodów wyliczonych powyżej – nie spodziewam się, że wkrótce przestaniemy o tym słyszeć.


Kiedy słyszycie te twierdzenia, przypomnijcie sobie ten post i analizę Mitchella.

 

h/t: Matthew


The flimsy evidence for epigenetic changes in DNA to be transmitted between generations of humans

Why Evolution Is True, 29 maja 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version