W wywiadzie dla „Irish Independent” John Lydon – jak go teraz nazywają – pokazał środkowy palec modnej dziś izraelofobii. Reporter przypomina mu, że jego zespół Public Image Limited grał w Tel Awiwie w 2010 roku i pyta, czy zrobiłby to jeszcze raz. „Właściwą” odpowiedzią na takie pytanie jest oczywiście: „Nie. Nigdy. Przysięgam. Proszę, nie anuluj mnie”.
A odpowiedź Rottena? Krótka: tak, czemu, do cholery, nie.
Mówi, że miał świetny ubaw grając w Izraelu. „Ten kraj jest bardziej zróżnicowany, niż się wam wmawia, nie jest ‘tylko dla Żydów’, wręcz przeciwnie”, powiedział. Każdy zaszokowany czaruś, który uważa, że Izrael jest „państwem apartheidu”, bo jakiś palant w „Guardianie” powiedział im, że tak jest, będzie się czepiał. „Kiedy tam grałem, na widowni było mnóstwo muzułmanów”, powiedział. A potem jego morderczy wers: „To było coś specjalnego, bo żaden muzułmański kraj nigdy mnie nie zaprosił”.
Nie mogę się tym dość nacieszyć. Tam, gdzie celebryci zazwyczaj wygadują antyizraelskie bzdury, które usłyszeli od naćpanych TikTokiem, białych gnoi w kefijach, oto Johnny z prawdą. Prawdą, że muzułmanie w Izraelu są bardziej wolni niż muzułmanie w krajach muzułmańskich. Mogą nawet szaleć przy najbardziej znanym na świecie punku. Jak to możliwe? Tutaj Lydon naprawdę wchodzi na najwyższe obroty, dając wyraz prawdzie, która stała się surrealistycznie zakazana w kulturalnym towarzystwie – to dlatego, że Arabowie w Izraelu „mają takie same prawa jak Żydzi”, mówi. Ten facet nie kłamie.
Ale na pewno rozumiesz, mówi Lydonowi prowadzący wywiad, dlaczego ludzie mogą „sprzeciwiać się” twojemu występowi w Izraelu? I zgadnij co? Ci ludzie po prostu nie wiedzą, o czym mówią, odpowiada Lyndon. Jeśli jesteś jednym z tych półgłówków, którzy uważają, że wizyta w państwie żydowskim jest wielkim, nieusuwalnym grzechem naszych czasów, to „opierasz się na tym, co ci powiedziano, a nie na tym, co sam odkryłeś”, mówi. Zostałeś „zindoktrynowany, a nie wykształcony”. Masz rację, John.
W porywający sposób apeluje o różnorodność myśli. Hałaśliwa presja wywierana na ludzi, by bojkotowali Izrael, świadczy o kryzysie swobody sumienia, mówi. Wydaje się, że wszyscy „płyną tą jedną trującą drogą, która nie akceptuje swobody różnic myśli”. „Jeśli chcesz różnorodności”, mówi, musisz „akceptować różnorodne opinie”. Dokładnie tak. W tym opinię – a właściwie fakt – że Izrael nie jest złym, rasistowskim, kolonialnym piekłem, jak chcieliby nam wmówić debile konformizmu.
Jest jeszcze lepiej: Johnny dobiera się do Hamasu. Dziennikarz pyta go o wygenerowaną przez sztuczną inteligencję wizję Gazy Donalda Trumpa jako pozłacanego Las Vegas na Morzu Śródziemnym. „Złośliwe poczucie humoru”, mówi Lydon. To ewidentnie zła odpowiedź. „[To] nie jest śmieszne dla ludzi, którzy tam mieszkają”, mówi nadęty dziennikarz. Właściwie, odpowiada Lydon, gdybym mieszkał w Gazie, „powitałbym napływ pieniędzy”. „Hamas to w zasadzie tylko eksterminatorzy Żydów, to ich jedyny prawdziwy cel, nie poprawiają środowiska dla [swoich] obywateli, więc tak, może potrzebujemy czegoś nowego, żeby zakończyć kłopoty”.
Eksterminatorzy Żydów. To bez wątpienia najprawdziwsza i najważniejsza rzecz, jaką usłyszałem od osoby publicznej o Hamasie. Czytając słowa Rottena, zrozumiałem, co musiały czuć dzieciaki w 1977 r., gdy usłyszały, jak warczy „Boże, chroń królową”. To było jak wstrząs, niemal ideologiczny bunt, gdy zobaczyłem, nieżydowskiego celebrytę mówiącego tak otwarcie o faszystowskich ambicjach Hamasu, jego ludobójczym marzeniu o zniszczeniu Żydów.
Oczywiście, to nie powinno było być takim wstrząsem. Powinno być powszechnie wiadome, że Hamas jest maszyną do zabijania Żydów, podszywającą się pod ruch narodowowyzwoleńczy. Samozwańczym radykałom kultury popularnej powinno przychodzić naturalnie potępienie tego zajadłego rasistowskiego, mizoginistycznego, homofobicznego ruchu, który 7 października 2023 r. dokonał najgorszego masowego mordu Żydów od czasów Holokaustu. Jednak tak się nie dzieje. Zamiast tego lewicowcy, czarusie i skretyniali piosenkarze popu kupują kłamstwo, że Hamas jest ruchem oporu. Potępiają jako „ludobójców” nie Hamas, ale odważnych młodych Żydów, którzy walczą z nim na tragicznym polu bitwy w Gazie. Faktycznie, indoktrynacja.
Słownik definiuje punk jako „szybki, głośny i agresywny” muzyczny bunt przeciwko „konwencjonalnym postawom”. Jak wspaniale zobaczyć Rottena, 69-latka, który nadal to robi. Jego antyrasistowska furia wobec Hamasu rozbija leniwe burżuazyjne uprzedzenia 2025 roku tak samo, jak Sex Pistols zrobili to w Wielkiej Brytanii pod koniec lat siedemdziesiątych. Najbardziej duszącą ortodoksją kulturową naszych czasów jest nienawiść do Izraela. Założyć kefiję, wrzeszczeć „Od rzeki do morza!” i potępiać naród żydowski jako najbardziej nikczemny naród pod słońcem. Każdy opiniotwórca, czytający Sally Rooney, pijący macchiato dupek będzie ci klaskał. A jednak Johnny, punk, który nie umiera, przychodzi z czymś rzadszym i bardziej kuszącym: prawdą. Nie przejmuj się bzdurami, posłuchaj Rottena.
Lydon robi coś wspaniałego: stawia moralną wrażliwość angielskiej/irlandzkiej klasy robotniczej przeciwko fałszywej postępowej bigoterii elit. Przeciwstawiając się ich antydemokratycznemu jojczeniu, opowiada się za Brexitem. W obliczu ich bzika na punkcie Trumpa, mówi, że można zrozumieć dlaczego klasa robotnicza Amerykanów głosowała na Trumpa. A w odpowiedzi na ich wściekłą izraelofobię, mówi, że to Hamas jest problemem.
Uosabia mądrość mas w epoce elitarnej histerii. I oni go za to nienawidzą. „Zgniła polityka Johna Lydona”, głosił nagłówek w Guardianie 15 lat temu, kiedy Lydon po raz pierwszy zabrał głos w sprawie Izraela. Oni są Ludźmi z Towarzystwa i wściekają się na Rottena za robienie tego, czego mali ludzie nigdy nie powinni robić: mówić lepszym od siebie, żeby się odpieprzyli.
Link do oryginału: https://www.spiked-online.com/2025/04/08/johnny-rotten-is-right-hamas-is-a-gang-of-jew-exterminators/
Spiked Online, 8 kwietnia 2025
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Brendan O’Neill – brytyjski dziennikarz, redaktor naczelny magazynu „Spiked” , autor głośnej książki A Heretic’s Manifesto: Essays on the Unsayable.
Chief editor: | Hili |
Webmaster:: | Andrzej Koraszewski |
Collaborators: | Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein |