Ludzie ludziom szykują ten los

Kim jestem? Przechodniem, który kończy swoją wędrówkę. Śmieję się, kiedy ktoś podejrzewa, że jestem Żydem, ubawił mnie przyjaciel zaniepokojony, że mogę być filosemitą. A jeszcze bardziej tym, że chyba poczuł się urażony, kiedy odpisałem, że nie jest to możliwe, bo znam zbyt wielu głupich i wrednych Żydów. A przecież nie było w tym nic osobistego, zwykłe stwierdzenie faktu, że Żydzi to ludzi, a ludzie są różni. Nie zrozumiał mnie również Henryk Grynberg, kiedy pisałem o Holokauście i ludobójstwach, a jego zaniepokoiło, że mogłem nie zauważyć tendencji do rozmywania Holokaustu przez zrównywanie go z innymi ludobójstwami.

Tym, których interesują czasy pogardy, Henryka Grynberga przedstawiać nie trzeba. Polski pisarz żydowskiego pochodzenia, mieszkający od 1969 roku w USA. Gdyby mnie ktoś pytał o jego twórczość, odpowiedziałbym jednym słowem: dziedzictwo. Taki tytuł nosi jego książka, o śmierci bliskich członków rodziny, ale dziedzictwo Zagłady charakteryzuje całe jego pisarskie życie. Kiedy pisząc o nim wybijam na czoło polskość, pamiętam, że fundamentem tożsamości pisarza jest język, język, w którym opisuje swój świat, w tym przypadku świat naznaczony faktem, że urodził się Żydem. Więc Grynberg jest Polakiem piszącym głównie o swoim żydostwie. Teraz, jako Amerykanin, ma nowy problem – jest biały. Pisał o tym po angielsku:

MY BAD LUCK! Not only was I born a Jew, but also White. To make matters worse, I had chosen America where my Whiteness is now no lesser original sin than my Jewishness used to be and I am required to apologize and atone for both. My additional misfortune: at 84, I am still a male. Although much less toxic than used to be, this may nevertheless require castration which is much more politically correct (and hopefully covered by Medicare).

Kiedy Henryk Grynberg napisał swoje ostrzeżenie przed rozmywaniem Holokaustu, miałem zamiar odpowiedzieć, ale byłaby to zbyt długa odpowiedź na komentarz.


W kilka dni później, 28 lutego, na swojej stronie Facebooka pisał:

NAŁKOWSKA I MYSZY

Już w napisanym w czasie wojny opowiadaniu „Kobieta cmentarna”, które weszło do „Medalionów” [...], Nałkowska trafia w sedno sprawy, wskazując ambiwalentność ludzkich uczuć i zamęt moralny w obliczu tego nowego zjawiska. Dozorczyni cmentarza przy murze dogorywającego getta wyznaje, że ciężko przeżywa dochodzące z drugiej strony muru krzyki i płacz, i że żałuje ginących, ale natychmiast uzupełnia to antysemickim oświadczeniem: „Dla nas to lepiej, jak ich Niemcy wyniszczą. Oni nas nienawidzą gorzej niż Niemców [...] niechby tylko Niemcy wojnę przegrały, to Żydzi wezmą i nas wszystkich wymordują. [...] Kobieta cmentarna płacze, opowiadając o Żydach skaczących z wysokich pięter płonących domów. [...] Problem zamętu moralnego jest także tematem innych „Medalionów”, które są opowiadaniami autentycznymi [...]. Nałkowska nie traktuje holocaustu jako przejawu jakiegoś zła metafizycznegp, irracjonalnych przepaści ludzkiej natury czy dzieła irracjonalnych ostot. W relacji pt. „Dorośli i dzieci w Oświęcimiu” daje do zrozumienia, że zbrodnia hitlerowska miała racjonalne cele polityczne i ekonomiczne, czego dowodem praktyczność, z jaką była zorganizowana [...]. Wylicza [korzyści z darmowej siły roboczej i skonfiskowanej własności [...]. Niezwykle powściągliwy styl „Medalionów” [Helena] Zaworska nazwała „niewidocznym”. [Nałkowska] znalazła też najlepszy jak dotąd sposób pisania na ten temat – bez komentarza. Tam, gdzie próbowała komentować, prawie zawsze wkradał się błąd. Na przykład, zagłada Żydów nie była „praktyczną” akcją [...], utrudniała, a nie ułatwiała prowadzenie wojny oraz utrzymanie kontroli [...]. Główny [...] kometarz Nałkowskiej na temat holocaustu, widniejący na jej „Medalionach” jak motto: „Ludzie ludziom zgotowali ten los”, jest największym błędem. Komentarzowi temu zaprzecza naga prawda doskonale ukazana w odpowiedzi oświęcimskich dzieci, które powiedziały przecież: „My się bawimy w palenie Żydów”, a nie „My się bawimy w palenie ludzi” (patrz „Dorośli i dzieci w Oświęcimiu”). Prawdziwe motto do „Medalionów” brzmi: „Ludzie Żydom zgotowali ten los”.


Jest to wyjątek z mojego eseju „The Holocaust in Polish Literature”, który najpierw się ukazał w „Notre Dame English Journal” (Notre Dame, Ind., 1979, number 2 (April, 1979), a następnie pt. „Holocaust w literaturze polskiej” w zachodnio-berlińskim miesięczniku „Archipelag” (1-2/1984) oraz we wszystkich czterech polskich edycjach mojej „Prawdy nieartystycznej” (1984, 1990, 1995, 2003) i jednej niemieckiej (Berlin 2015). Dlaczego się tym popisuję? Bo Tomasz Żukowski w najnowszym wywiadzie dla Magazynu GW („Sprawiedliwi ratujący Żydów to nie jest portret narodu, nie działali w imieniu większości”) mówi: „Badałem recepcję <<Medalionów>> Nałkowskiej. Z dzisiejszej perspektywy to książka o Zagładzie, aż w oczy kłuje. Ale nikt albo prawie nikt się o tym nie zająknął, a tymi nielicznymi, co próbowali, zajęły się myszy w bibliotekach”. Otóż moim zająknięciem zajmowały się nie tylko myszy. Na prawie wszystkich spotkaniach z czytelnikami, mediami, studentami i profesorami w Polsce i Ameryce, na zajęciach warsztatowych w Katedrze Kultury Polskiej UW (jesień/zima 1993/94) a nawet w paruodcinkowej dyskusji z Markiem Zaleskim na łamach „Res Publiki Nowej” musiałem bronić mojej tezy, że nie ludzie ludziom, lecz ludzie Żydom zgotowali ten los. (…)

Rozumiem, ale mam powód, by patrzeć na to inaczej. Czym jest chrześcijański i muzułmański antyjudaizm, rasistowski antysemityzm, radziecki antysyjonizm? Na mój gust, a nie jestem w tym odosobniony, jest furtką pozwalającą na unieważnienie normy „nie zabijaj”, jest prezentacją Żyda jako wzorca antybliźniego, jest pozbawieniem drugiego człowieka cech ludzkich, tak, by można go było krzywdzić bez poczucia naruszania własnej moralności. Tak, Henryk Grynberg ma rację – ludzie Żydom zgotowali ten los i robili to bez wyrzutów sumienia, ponieważ z pomocą Kościoła lub innej ideologii dali się przekonać, że Żydzi nie są ludźmi (że są nie całkiem ludźmi, że są czymś mniej niż ludźmi). Zofia Nałkowska nie była Żydówką, dla niej ta próba odmówienia człowieczeństwa Żydom była nie tylko moralnie odrażająca ze względu na współczucie dla Żydów, była atakiem na jej własne człowieczeństwo. Unikatowy charakter Holokaustu jako ludobójstwa otwierającego bramę dla innych ludobójstw, szczególny charakter antysemityzmu jako antagonizmu stanowiącego odwieczny wzorzec odczłowieczenia drugiego człowieka, to wszystko zmusza do powiedzenia ludzie ludziom zgotowali ten los, bo Żydzi to ludzie.

 

Być może nie jest to różnica zdań, a raczej różnica perspektyw. Dla Żyda antysemityzm jest zagrożeniem egzystencji, w czasach zagłady nieustannym zagrożeniem samego istnienia, w dzisiejszej Ameryce i Europie jest zagrożeniem kariery zawodowej, wolności słowa, zagrożeniem taką lub inną dyskryminacją. Dla goja antysemityzm jest zagrożeniem człowieczeństwa, jest przyzwoleniem na wyłączenie jakiejś nacji z kategorii ludzi. Antysemityzm rozbija gatunkową wspólnotę, a tym samym same podstawy naszych norm moralnych. Drugiego człowieka oceniamy za jego czyny, a nie za to kim się urodził.

 

Akceptacja jakiejkolwiek formy antysemityzmu jest wyłomem w murze chroniącym naszą integralność. Mam wrażenie, że Zofia Kossak-Szczucka współczuła Żydom, a Zofia Nałkowska odmawiała patrzenia na Żydów przez pryzmat chrześcijańskiej idei antybliźniego. To tylko wrażenie, zbyt mało wiem, żeby wypowiadać się stanowczo. Ale ciekawa jest w tym kontekście druga refleksja Grynberga, o błędnej ocenie nazistowskiego „racjonalizmu”. Mechanizm zagłady był głęboko przemyślany, zaplanowany, systematyczny. Równocześnie był to racjonalizm obłędu, który nawet w obliczu przegrywanej już wojny popychał do poświęcanie zasobów na mordowanie Żydów. Obłęd jest z definicji irracjonalny, a antysemityzm jest nieodmiennie samobójczy, zawsze jest racjonalizowany, antysemici często podejmują jakieś praktyczne kroki, żeby osiągnąć swój cel. Ostatecznie ten obłęd obraca się przeciwko jego nosicielom, ponieważ nienawiść utrudnia, a często uniemożliwia działania zachowacze. Dziś widzimy to najwyraźniej w muzułmańskim świecie, gdzie pragnienie zniszczenia Izraela i  doprowadzenia do kolejnej zagłady jest zabójcze nie tylko z moralnego punktu widzenia, ale i z punktu widzenia jakiejkolwiek racjonalności. Ludzie ludziom chcą zgotować straszny los i wymaga to nieustannego wysiłku dehumanizacji, również kosztem zniszczenia własnej elementarnej logiki i zdolności dostrzegania własnych interesów.

 

Ten wysiłek podtrzymywania i wzmacniania obłędu nie ogranicza się do muzułmańskiego świata. To nie tylko Iran, Hezbollah, Hamas, Organizacja Wyzwolenia Palestyny, Turcja czy Bractwo Muzułmańskie. Ten obłęd w zachodnim świecie nigdy nie zniknął, a dziś gwłtownie narasta. Kiedy Henryk Grynberg z gorzką ironią pisze, że nie tylko urodził się Żydem, ale na domiar złego urodził się białym, a w dodatku mężczyzną, odnotowuje w tym wpisie tsunami nowego irracjonalizmu, który mocą tradycji podpiera się dehumanizowaniem Żydów.      

 

Muzułmańskich fanatyków nie trzeba było uczyć antysyjonizmu, potrzebowali jednak racjonalnych (skutecznych, lub jak kto woli praktycznych) metod jego propagowania. To z Moskwy popłynęły instrukcje dehumanizowania Izraela i jego mieszkańców przez połączenie Żydów z jakimś rasizmem i kolonializmem, niezależnie od tego, jak bardzo absurdalnie to brzmi w kontekście Izraela.

 

Mógłby się ktoś zdziwić z jakim zapałem zachodni politycy popierają dziś wszystkie propozycje antysemickich rezolucji w ONZ przedkładanych przez najbardziej zbrodnicze reżimy. Dziwią się jednak głównie Żydzi i garstka gojów-syjonistów, którzy uparcie odmawiają uznania ciągle wznawianej propozycji zadeklarowania, że Żydzi są antybliźnimi, nie całkiem ludźmi, kimś kogo po prostu należy zabić. Intersekcjonalność nie jest tu żadnym przypadkiem. Stary wzór podsycania morderczej nienawiści jest nazbyt praktyczny, by z niego zrezygnować. Starą nienawiść trzeba ubrać w miłość i współczucie dla Palestyńczyków, ale tylko tych, którzy deklarują, że będą zabijać Żydów do końca świata, tylko tych, którym dyskretnie dajemy pieniądze za zabijanie Żydów w naszym imieniu, tylko tych, których rzekomo krzywdzą Żydzi, bo dostrzeganie losu Palestyńczków krzywdzonych przez Palestyńczyków czy innych Arabów jest nieludzkie, niszczy moraloność opartą na idei antybliźniego. Żeby ludzie ludziom mogli zgotować ten los potrzebny jest mechanizm przestawiający zwrotnicę, pozwalający na skierowanie pociągów do Auschwitz.                                      

                                          

Blake Flayton, młody amerykański Żyd odmawia pochylenia głowy i pokornego schodzenia z drogi nowym antysemitom. Występując na różnych forach nieustannie słyszy ostrzeżenia, żeby się w to nie pchał, żeby unikał pewnych tematów, a już broń boże nie mówił, że antysemityzm jest jednym z centralnych elementów nowej postępowej lewicy, błagają go, żeby nie mówił prawdy oczywistej również dla tych, którzy go ostrzegają. Flayton odmawia. Wiedząc o tym, że antysemici ubierają dziś starą nienawiść w antysyjonizm, pisze:

„To mój syjonizm zmusza mnie do budowania własnej przestrzeni, do rozbudowy własnej społeczności, żeby z krzykiem odrzucić wszelkie ruchy wzywające do poświęcenia części mojego ja. Nie zamierzam dłużej nikogo przekonywać o moim człowieczeństwie. Nie interesuje mnie wasza interpretacja mojej historii, znam swoją historię.”

Jakże inaczej brzmi w tym kontekście pokorny list postępowych, antysyjonistycznych Żydów amerykańskich do prezydenta Bidena z nadziejami, że skończy z prawicowym antysemityzmem. List niemal groteskowy w swoim zakłamaniu, w udawaniu, że morderczy antysyjonizm dzisiejszej amerykańskiej lewicy jest czymkolwiek innym niż odwieczną, uświęconą odmową człowieczeństwa Żydom, otwierającą drogę do odmowy człowieczeństwa komukolwiek.


Nałkowska miała rację, chociaż doskonale rozumiem niepokój Henryka Grynberga. Dwie pozornie równoległe proste przecinają się tuż za horyzontem. Uporczywa, niemal wszechobecna dziś dehumanizacja Żydów bardzo źle wróży. Jedyną szansą jest stanowcza odmowa udawania, że tego nie widzimy.

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version