Dlaczego irańska ideologia zagraża Zachodowi?

Ruhollah Musawi Chomeini założyciel i twórca ideologii Islamskiej Republiki Iranu. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)
Wysoki rangą irański urzędnik otwarcie zadeklarował, że Iran jest zdolny do uderzenia w każde miejsce w Europie, a nawet w miasta USA, twierdząc, że irańskie okręty mogą zostać rozmieszczone w odległości około 2000 kilometrów od wybrzeża Stanów Zjednoczonych – w zasięgu ataku na Waszyngton, Nowy Jork i inne amerykańskie miasta. Groźba Iranu nie jest hipotetyczna – to udokumentowana zdolność połączona z udokumentowaną gotowością do jej użycia. Podczas trwającej 12 dni wojny w czerwcu Iran wystrzelił setki pocisków balistycznych w kierunku Izraela – dziesiątki z nich przedarły się przez izraelskie systemy obronne, siejąc zniszczenie, uderzając zarówno w cele cywilne, jak i wojskowe.

Niedawne wypowiedzi wysokiego rangą irańskiego urzędnika, Amira Hayat-Moqaddama, członka Komisji Bezpieczeństwa Narodowego i Polityki Zagranicznej irańskiego parlamentu, ponownie potwierdzają to, czego wielu na Zachodzie od dawna się obawiało: że wielka strategia Islamskiej Republiki Iranu od zawsze obejmowała nie tylko atakowanie Izraela i jego sąsiadów, lecz także Europy i Stanów Zjednoczonych.


W swoim najnowszym oświadczeniu Hayat-Moqaddam otwarcie zadeklarował, że Iran jest w stanie uderzyć w całą Europę oraz w amerykańskie miasta, takie jak Waszyngton i Nowy Jork, przy użyciu pocisków wystrzelonych z irańskich okrętów znajdujących się na morzu.


Jego wypowiedź pojawia się w czasie wzmożonych napięć, po wyniszczającej 12-dniowej wojnie między Izraelem a Iranem, w trakcie której izraelskie i amerykańskie siły przeprowadziły ataki, niszcząc znaczną część irańskiego programu nuklearnego i systemów obrony powietrznej. Te działania – patrząc z perspektywy czasu – prawdopodobnie uchroniły świat zachodni przed koszmarnym scenariuszem: ideologicznie motywowanym reżimem wyposażonym w głowice nuklearne, zdolnym do ataku na europejskie stolice i amerykańskie miasta.


Przez dekady zachodni decydenci mieli nadzieję, że zaangażowanie, dialog i umowy gospodarcze będą w stanie stonować rewolucyjny zapał Teheranu. Najnowsze deklaracje irańskiego reżimu pokazują jednak, że były to jedynie iluzje: Iran nie kieruje się pragmatyzmem państwowym, lecz bezkompromisową ideologią, która otwarcie nawołuje do globalnej ekspansji rewolucji.


Można było przypuszczać, że po upokorzeniu i zniszczeniach, jakich Iran doznał podczas 12-dniowej wojny, reżim zrewiduje swoje regionalne i globalne ambicje. Stało się jednak dokładnie odwrotnie. Zamiast przyjąć defensywną postawę, przywódcy Iranu rzucają wyzwanie  Zachodowi, zaostrzając retorykę i ponownie podkreślając swoją wizję eksportu islamskiej rewolucji.


Iran nie działa jak konwencjonalne państwo, które racjonalnie ocenia koszty i zyski. To państwo ideologicznego fanatyzmu, które trzyma się zasady – zapisanej w jego islamskiej konstytucji – eksportowania rewolucji. Jak stwierdził założyciel Islamskiej Republiki, ajatollah Ruhollah Chomeini:


Będziemy eksportować naszą rewolucję na cały świat. Dopóki okrzyk ‘Nie ma boga prócz Boga’ nie będzie rozbrzmiewał na całym świecie, będzie trwała walka.”


Ta ideologia umieszcza konfrontację Iranu ze Stanami Zjednoczonymi i Europą nie w sferze geopolityki, lecz w sferze egzystencjalnej walki religijnej.


Hayat-Moqaddam ujawnił także, że Iran od ponad 20 lat rozwija zdolność Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej do wystrzeliwania pocisków balistycznych z okrętów znajdujących się na morzu. Stwierdził, że irańskie jednostki mogą zostać przesunięte na odległość około 2000 kilometrów od wybrzeża USA – zasięg, który pozwala na atakowanie Waszyngtonu, Nowego Jorku i innych miast. Podkreślił też, że każdy kraj europejski znajduje się już w zasięgu irańskich pocisków.


Wypowiedzi Hayat-Moqaddama nie są pustymi groźbami. To przechwałka, ogłoszenie planu realizowanego przez dziesięciolecia. Takie deklaracje należy traktować poważnie – ujawniają one prawdziwe intencje reżimu: rozszerzenie swojej siły odstraszania przez grożenie Europie i Ameryce, i utrzymywanie Zachodu w stanie zastraszenia perspektywą niszczycielskich ataków rakietowych.


Słowa te należy też rozumieć w szerszym kontekście militarnej postawy Iranu. W ostatnich tygodniach Iran przeprowadził pierwsze od wojny z Izraelem duże manewry morskie. Podczas ćwiczeń na Morzu Arabskim i w Oceanie Indyjskim wystrzelono nowe pociski manewrujące, takie jak Nasir i Kadir. Aktywowano także przybrzeżne baterie rakietowe. Irański minister obrony, generał brygady Aziz Nasirzadeh, potwierdził, że celem ćwiczeń było zaprezentowanie rosnących zdolności rakietowych kraju. Przekaz Teheranu był jasny: Iran zamierza pokazać, że jego długofalowa doktryna wojskowa pozostaje nienaruszona, a arsenał rakietowy wciąż stanowi kluczowy element strategii konfrontacji.


Program rakietowy Iranu nie jest nowością. To owoc dekad zdeterminowanego rozwoju. Dziś Iran dysponuje największym arsenałem pocisków balistycznych na Bliskim Wschodzie. Obejmuje on pociski krótkiego, średniego i dalekiego zasięgu, zaprojektowane do atakowania wrogów zarówno w regionie, jak i poza nim. Na początku tego roku Iran zaprezentował pocisk średniego zasięgu Qassem Bassir, o zasięgu około 1200 kilometrów, wyposażony w zaawansowane systemy naprowadzania – kolejny skok w precyzji i zasięgu. Inwestycja Iranu w rozwój arsenału rakietowego nie ma charakteru obronnego; odzwierciedla ona doktrynę „odstraszania przez karę” – ideę, według której Iran może zastraszyć przeciwników, trzymając ich miasta, infrastrukturę i ludność w zasięgu swoich rakiet. W tym sensie irański arsenał rakietowy to nie tylko narzędzie wojny – to instrument politycznego nacisku, zaprojektowany do projekcji siły daleko poza granicami Iranu.


Co by było, gdyby Izrael i Stany Zjednoczone nie zareagowały zdecydowanie podczas 12-dniowej wojny? Prezydent Donald Trump stwierdził, że Iran był o cztery tygodnie od zdobycia broni nuklearnej i mógłby szybko zamontować głowice nuklearne na swoich pociskach balistycznych. Konsekwencje są przerażające: jeden pocisk z głowicą nuklearną trafiający w europejskie lub amerykańskie miasto byłby katastrofalny. Szacuje się, że Iran nadal dysponuje tysiącami pocisków balistycznych zdolnych do rażenia Europy z terytorium Iranu. Wystrzeliwane z okrętów na morzu, mogłyby też dosięgnąć kontynentalnej części USA – czego Iran dziś już otwarcie nie ukrywa.


Podczas ostatniego konfliktu Iran wystrzelił setki pocisków balistycznych w kierunku Izraela – dziesiątki z nich przebiły się przez izraelskie systemy obronne i spowodowały zniszczenia zarówno wśród ludności cywilnej, jak i infrastruktury wojskowej. Groźba Iranu nie jest hipotetyczna – to potwierdzona zdolność i potwierdzona gotowość do jej użycia.


Zachód musi dziś zmierzyć się z bolesną prawdą: zbyt długo decydenci żyli w iluzji, że Iran da się ułagodzić poprzez dyplomację, zachęty gospodarcze i porozumienia międzynarodowe. Plan Wspólnego Działania (JCPOA) z 2015 roku był najbardziej widocznym przykładem takiego podejścia. A jednak, nawet podczas obowiązywania „porozumienia nuklearnego”, Iran nadal rozwijał swój program rakietowy i nuklearny, a także rozszerzał swoje wpływy na Bliskim Wschodzie poprzez swoich najemników w Libanie, Syrii, Jemenie, Iraku i Strefie Gazy. Nie był to wyjątek od ideologii reżimu – był to jej bezpośredni wyraz. Od 1979 roku przywódcy Iranu traktują Stany Zjednoczone i Europę jako wrogów – nawet zanim Zachód nałożył sankcje czy interweniował w konflikty regionalne. Ta wrogość nie jest reakcją – to ideologia. Tak jak nazizm w XX wieku, ideologia irańskiego reżimu nie może zostać zaspokojona ustępstwami.


Wnioski polityczne są jasne. Po pierwsze, Zachód musi porzucić fałszywą nadzieję, że sama dyplomacja zmieni kurs Teheranu. Sankcje muszą zostać utrzymane i rozszerzone, a nie znoszone w zamian za puste obietnice. Stany Zjednoczone muszą utrzymywać opcję militarną jako realną możliwość – i jasno dać do zrozumienia, że przekroczenie czerwonych linii przez Iran spotka się z druzgocącą odpowiedzią.


Konieczne są także bardziej stanowcze działania dyplomatyczne: irańscy dyplomaci pełniący funkcje szpiegów lub agentów ideologicznej misji reżimu powinni zostać wydaleni, ambasady zamknięte, a międzynarodowa obecność Iranu ograniczona. Równie ważne jest wsparcie dla irańskiego społeczeństwa – wielu jego przedstawicieli wielokrotnie ryzykowało życie w protestach, domagając się końca rządów duchownych. Rozbicie reżimu od wewnątrz to jedyne realne, długofalowe rozwiązanie zagrożenia, jakie Iran stanowi dla świata.


Europa, w szczególności, musi działać. Zbyt często europejskie rządy trzymały się iluzji umiarkowania, przedkładając umowy gospodarcze i krótkoterminową stabilność nad długofalowe bezpieczeństwo. A jednak historia pokazuje, co się dzieje, gdy fanatyczne ideologie są lekceważone. Niezdecydowanie wobec nazizmu doprowadziło do katastrofy całego kontynentu. Dziś przywódcy Iranu otwarcie deklarują, że chcą rozprzestrzenić swoją rewolucję i zaatakować Europę pociskami. Zignorowanie tych deklaracji byłoby niewybaczalnym błędem. Unia Europejska musi przyłączyć się do USA, uruchomić mechanizm „snapback” sankcji w ONZ, zaostrzyć własne ograniczenia gospodarcze i traktować reżim irański jako pariasa.


Niestety, groźby irańskiego reżimu to nie pusta retoryka. To kontynuacja spójnej, ideologicznej wizji, która napędza jego politykę od czasu rewolucji islamskiej w 1979 roku. Przywódcy Iranu otwarcie przyznają, że dążą nie tylko do zniszczenia Izraela, ale również podporządkowania Zachodu (dowody tutaj i tutaj). Irański arsenał rakietowy i manewry morskie pokazują, że kraj aktywnie przygotowuje się do tej konfrontacji, a ambicje nuklearne podkreślają, jak pilna jest ta sprawa.


Zachód nie może przymykać oka ani karmić się iluzją „umiarkowania”. Tak jak Europa, na własną zgubę, zignorowała kiedyś ideologię Hitlera, tak samo ignorowanie islamskiego reżimu Iranu byłoby historycznym błędem. Jedyną możliwą drogą jest utrzymywanie nieustannej presji, gotowość militarna, wsparcie dla narodu irańskiego i niedopuszczenie do realizacji apokaliptycznych celów tego radykalnego reżimu.


Link do oryginału: https://www.gatestoneinstitute.org/21868/iran-missiles-ideology
Gatestone Institute, 30 sierpnia 2025

 

Dr Majid Rafizadeh – politolog, analityk z wykształceniem harwardzkim, członek zarządu Harvard International Review. Autor kilku książek na temat polityki zagranicznej USA.

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version