Antyliberalna krucjata w obronie antysemickiego tłumu

Studenci na Columbia University (Zrzut z ekranu wideo)
Wszelkie wątpliwości co do tego, czy władze Uniwersytetu Columbia rozumiały gniew, jaki wywołało tolerowanie rutynowej nienawiści do Żydów na ich kampusie, zostały rozwiane w tym tygodniu, dzień po zeznaniach przedstawicieli uniwersytetu przed Izbą Reprezentantów USA. To, co nastąpiło później, stanowiło rzadką próbę wyegzekwowania pewnych konsekwencji wobec antysemickiego tłumu, który w ciągu ostatnich sześciu miesięcy był stałym elementem amerykańskiego życia miejskiego i uniwersyteckiego. Ale choć widok policji aresztującej demonstrantów wrzeszczących fanatyczne hasła przeciwko Żydom był ulgą dla tych, którzy martwili się o przyzwolenie, jakie tacy ludzie najwyraźniej otrzymali od władz, o tyle gotowość tak wielu liberalnych ekspertów w prasie korporacyjnej do obrony tej tłuszczy jest oznaką tego, w jak niebezpiecznym momencie historii znaleźliśmy się dziś.

Rektorkę Columbia University, Minouche Shafik, i dwóch innych przedstawicieli uniwersytetu przesłuchiwała ta sama komisja, która badała wzrost antysemityzmu na amerykańskich uniwersytetach i która w grudniu maglowała rektorki Uniwersytetów Harvarda, Uniwersytetu Pensylwanii i Massachusetts Institute of Technology.


Ta trójka zszokowała kraj, kiedy powiedziała komisji, że zależy od „kontekstu”, czy popieranie ludobójstwa Żydów jest sprzeczne z zasadami obowiązującymi w ich instytucjach. Shafik nie popełniła tego samego błędu. Mimo to nie miała dobrej odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie tylko toleruje wrogą atmosferę wobec Żydów na kampusie po masakrach Hamasu w południowym Izraelu 7 października, ale także odmawia egzekwowania uniwersyteckich zasad zakazujących nieautoryzowanych demonstracji. W czasie, gdy składała zeznania, jedno takie „propalestyńskie” obozowisko na uniwersyteckim trawniku przed Biblioteką Butler pozostało, mimo że nakazano je usunąć. Tam studenci – jak to robili od miesięcy – nie tylko powtarzali te same kłamstwa na temat Izraela popełniającego „ludobójstwo” w Gazie, ale także nawoływali do zniszczenia jedynego państwa żydowskiego na planecie (hasło „od rzeki do morza”) oraz wykrzykiwali slogany na rzecz terroryzmu wobec Żydów („globalizować intifadę”).


Wezwanie policji


Decyzja Shafik o wezwaniu nowojorskiej policji, aby weszła na teren kampusu w Upper West Side na Manhattanie zaskoczyła wiele osób znających uniwersytet. Zwykle policja nowojorska nie wchodzi na teren kampusu Morningside Heights, ponieważ uniwersytet posiada własny Wydział Bezpieczeństwa Publicznego. Shafik słusznie zrozumiała, że usunięcie demonstrantów przekracza możliwości uniwersytetu. Wezwała więc policję, aby eksmitowała mieszkańców namiotów, jednak – jak donosił następnego dnia „New York Times – wkrótce wrócili na swoje miejsca i nie było żadnych śladów dalszego działań organów porządku publicznego.


Oglądających nagrania z akcji policji uderzy zarówno powściągliwość i profesjonalizm, jak i brutalność studentów, których rozgniewała decyzja uczelni o powstrzymaniu ich. Spektakl pt. studenci Ivy League– z których wielu pochodzi z uprzywilejowanych środowisk – dawanie upustu swojej pogardzie i nazywanie funkcjonariuszy policji, którzy na ogół wywodzą się z klasy robotniczej, „świniami”, a także wyrażanie nienawiści do samej Ameryki, jest równie szokujące, jak też ilustruje podziały w współczesnym społeczeństwie.


Inne filmy z wydarzeń tego dnia udostępnione w X przez świadków były równie przerażające, ponieważ zarejestrowały dla potomności, jak studenci z Columbia – wielu z nich nosiło maski, aby ukryć swoją tożsamość z tego samego powodu, dla którego członkowie Ku Klux Klanu nosili białe kaptury – skandowali swoje poparcie dla Hamasu i nietolerowanie obecności „syjonistów” na kampusie i krzyczeli, że nie mogą doczekać się kolejnych masakr Żydów jak ta z 7 października. Istotnie, nic nie mogłoby lepiej zilustrować, jak krytyczna teoria rasy i intersekcjonalność, które fałszywie etykietują Żydów i Izrael jako „białych” ciemiężycieli, dają pozwolenie na ten rodzaj otwartej nienawiści, o której od dawna uważano, że jest ograniczona do marginesów amerykańskiego życia, gdzie znajdują się tylko prawicowi ekstremiści.


Jak napisał historyk Niall Ferguson w swoim przełomowym eseju dla Free Press „Zdrada intelektualistów”, to, co dzieje się dziś na amerykańskich kampusach, jest przerażającą powtórką tego, co działo się na europejskich uniwersytetach w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Podobnie jak sto lat temu, ówczesna moda intelektualna uczyniła z Żydów kozła ofiarnego wszystkiego, czego nie lubią klasy wykształcone i posiadające wysokie kwalifikacje.


Takie sceny miały miejsce w tym tygodniu w całym kraju, gdy 15 kwietnia odbyły się zaplanowane wcześniej demonstracje prohamasowskie, podczas których zamaskowani bandyci rozpowszechniali propagandę o Żydach popełniających ludobójstwo i krzyczeli o swoim wsparciu dla Hamasu, gdy blokowali kluczowe autostrady, mosty, tunele i węzły komunikacyjne.


Nieobywatelskie nieposłuszeństwo


Przyzwyczailiśmy się oczekiwać takich wyczynów i innych aktów zastraszania ze strony lewicowych aktywistów, co można nazwać jedynie epidemią nieobywatelskiego nieposłuszeństwa. Ale jak dowiedziała się rektorka Columbii, wielu Amerykanów ma dość widoku przestrzeni publicznej zajmowanej przez ekstremistów wykrzykujących nienawiść, i chcą, aby władze podjęły działania, by tym ludziom nie pozwolono na tego rodzaju zachowania bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji. Studenci, którzy naruszają obowiązujące na ich uniwersytecie zasady dotyczące mowy nienawiści i którzy chcą zamienić swoje kampusy w strefy zamknięte dla Żydów i zwolenników Izraela, powinni zostać ukarani, zawieszeni lub wydaleni. Obywatele oczekują również, że władze miast będą w podobny sposób chronić społeczeństwo, nie tylko aresztując takie osoby, ale także stawiając im zarzuty i ścigając za naruszenie prawa.


Senator Tom Cotton (R-Ark.) wypowiadał się w imieniu wielu osób, zamieszczając w X swoje przekonanie, że obywatele, którym przeszkadzają demonstranci pro-Hamasu, powinni „wziąć sprawy w swoje ręce, aby usunąć ich z drogi”. Następnie dodał kolejny post z filmem, na którym ktoś brutalnie wyciąga lewicowców z ulicy, na której położyli się, by zatrzymać ruch i tym wyrazić swoje współczucie dla „Palestyny”.


Lewica atakowała Cottona w związku z artykułem opublikowanym w „New York Times” w 2020 r., którym żądał wezwania Gwardii Narodowej w celu powstrzymania „w większości pokojowych” zamieszek Black Lives Matter, które wybuchły w amerykańskich miastach po śmierci George’a Floyda w Minneapolis. Esej ten wywołał bunt w redakcji „New York Timesa” wśród „przebudzonych” pracowników, którzy uważali, że gazeta nie powinna publikować niczego, co jest sprzeczne z ich ideologiczną ortodoksją, co spowodowało usunięcie redaktorów, którzy zgodzili się na jego publikację.


Tym razem senator Cotton ponownie spotkał się z szeroką krytyką za to, co według jego krytyków propagowało przemoc, choć wydaje się to całkiem trafne, gdy weźmie się pod uwagę, że demonstranci są tam, aby pokazać swoje poparcie dla przetrwania ludobójczego ruchu terrorystycznego. Lepszą sugestią byłoby, żeby to policja wykonała tę pracę, a nie zwykli obywatele brali sprawy w swoje ręce. Ale nawet policja nie zawsze jest w stanie poradzić sobie z tym problemem. W policji brakuje personelu po latach aktywizmu zwolenników BLM i ich liberalnych towarzyszy żądających „odbierania środków policji”. Wielu prokuratorów – wybranych w ramach kampanii miliardera George’a Sorosa mającej na celu uczynienie amerykańskiego systemu wymiaru sprawiedliwości bardziej przyjaznym dla przestępców – również odmawia postawienia zarzutów tym, którzy w ten sposób łamią prawo, nawet jeśli w grę wchodzi przemoc.


W rezultacie społeczeństwo często staje się zakładnikiem w rękach lewicowych, antysemickich bandziorów.


Obrona nienawiści


Równie niepokojąca jest gotowość wielu członków klasy gęgaczy do obrony protestujących i udawania, że przejawy antysemityzmu są kwestią wolności słowa, a nie nienawiści. Moira Donegan z „Guardiana” zaatakowała Shafik w artykule za, jak to określiła, „zmowę ze skrajną prawicą”, wzywając policję, aby egzekwowała zasady obowiązujące na uniwersytecie. Całą koncepcję obecności antysemityzmu traktowała raczej jako temat prawicowych komentarzy, a nie okropną rzeczywistość dla żydowskich studentów, których los zupełnie jej nie interesował.


Michelle Goldberg z „New York Times” poruszyła podobny temat, potępiając zarówno komisję Izby Reprezentantów badającą antysemityzm, jak i Shafik.


Obie cytowały komentarze posłanki Ilhan Omar (ze stanu Minnesota), członkini komisji, której pytania miały na celu zaprzeczenie antysemickiemu charakterowi tłumu, który przekształcił Columbię w siedlisko nienawiści do Żydów. To, że ktoś, kto został potępiony przez Izbę za jej powtarzającą się antysemicką retorykę, zasiada w takiej komisji (lub w samym Kongresie), jest ironią całkowicie niezrozumianą przez lewicowców. Zarówno Donegan, jak i Goldberg uznały za oburzający fakt aresztowania córki Omar – studentki Barnard College – która była wśród osób biorących udział w demonstracji prohamasowskiej i słusznie została zawieszona w prawach studenta, choć informacja ta nie była powszechnie znana, kiedy Omar próbowała sabotować przesłuchanie.


Podobnie jak w przypadku reszty debaty na temat tego, czy antysemityzm, który rozlał się na kampusach uniwersyteckich w ciągu sześciu miesięcy od 7 października, powinien podlegać ochronie wolności słowa, większość argumentów w obronie tego antysemickiego tłumu jest nieszczera. Pogląd, że aktywiści popierający Hamas bronią wolności słowa, jest śmieszny, biorąc pod uwagę, że większość ich wysiłków skupia się na uciszaniu obrońców Izraela i Żydów. Nie są to idealiści okazujący swoje współczucie ofiarom palestyńskim, ale raczej ideolodzy, którzy przyjęli za swoją sprawę wojny terrorystycznej mającej na celu zniszczenie państwa żydowskiego.


Należy również przyznać, że krucjata większości liberalnego komentariatu w obronie lub w celu racjonalizowania tej epidemii antysemityzmu jest głęboko nieliberalna. Odnosi się to do tych, którzy podobnie jak publicysta zajmujący się polityką zagraniczną „New York Timesa”, Nicholas Kristof starali się włączyć do głównego nurtu krwawe oszczerstwa wobec Izraela. Ich celem jest zmiana debaty o wojnie przeciwko Hamasowi z niezbędnej kampanii mającej na celu wykorzenienie terrorystów na próbę legitymizacji ruchu ludobójczego i jego zachodnich apologetów.


Najsmutniejszym aspektem tej debaty jest sposób, w jaki została ona upolityczniona przez lewicę, by sprawiać wrażenie, że walka z antysemityzmem jest sprawą Republikanów. To głęboko niefortunne, że znaczna część bazy liberalnych aktywistów partii Demokratycznej, która została przejęta przez zwolenników krytycznej teorii rasy i intersekcjonalności, stanęła po stronie Hamasu w jego wojnie przeciwko Izraelowi. Prawdą jest również, że – jak pokazuje codzienne podburzanie przeciwko Izraelowi i jego żydowskim zwolennikom w „New York Times”, „Washington Post ” i MSNBC – lewicowi dziennikarze robią, co w ich mocy, aby legitymizować nienawiść do Żydów.


Starania o powstrzymanie fali antysemityzmu w tym kraju nie powinny być prowadzone po linii partyjnej. Demokraci i Republikanie, liberałowie i konserwatyści powinni stanąć w jednym szeregu przeciwko tym, którzy zgadzają się z Omar i jej wiwatującą grupą, że antysemicka tłuszcza to pryncypialni idealiści, a nie uprzywilejowani siewcy nienawiści. Wszyscy przyzwoici Amerykanie powinni – nawet jeśli nie zgadzają się z Cottonem co do siłowego uniemożliwiania nielegalnym protestującym przejmowania naszych placów publicznych – aktywnie starać się traktować tych antysemickich agitatorów z pogardą i karami, na jakie zasługują. Jeśli zwyciężą obrońcy tłuszczy, alternatywą będzie naród, w którym antysemityzm jest głównym nurtem, a bezpieczeństwo Żydów należy już do przeszłości.


Link do oryginału: https://www.jns.org/the-illiberal-crusade-to-defend-antisemitic-mobs/

JNS Org., 19 kwietnia 2024
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Jonathan S. Tobin
 jest redaktorem naczelnym amerykańskiego magazynu JNS (Jewish News Syndicate).

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version