Którymi drogami powraca nazizm?


Andrzej Koraszewski 2023-09-03

Parada bojowników Hezbollahu.
Parada bojowników Hezbollahu.

Urodzony w 1955 roku Matthias Küntzel jest niemieckim historykiem i politologiem. Wieloletni doradca Partii Zielonych, niegdyś członek Ligi Komunistycznej, od 2001 roku  koncentruje się na kwestii współczesnego antysemityzmu. W 2002 roku wyszła jego książka pod tytułem Djihad und Judenhaß: über den neuen antijüdischen Krieg (Dżihad i nienawiść do Żydów: nowa wojna z Żydami). Teraz ukazała się w tłumaczeniu na angielski  jego najnowsza książka „Nazis, Islamic Antisemitism and the Middle East: The 1948 Arab War Against Israel and the Aftershocks of World War II ”.



Czytałem tylko jej recenzję. Küntzel dokumentuje nazistowską propagandę kierowaną na Bliski Wschód w języku arabskim i siłę jej oddziaływania począwszy od 1937 roku. Pokazuje do jakiego stopnia Bractwo Muzułmańskie otwarcie czerpało z ideologii nazistowskiej, oczywiście przypomina rolę i stanowisko muftiego Jerozolimy, Amina el-Husseiniego, który głosił w 1948 r., że wojna jest dla muzułmanów wojną przeciwko Żydom. „Nasza walka ze światowym żydostwem” – powiedział – „jest kwestią życia i śmierci, bitwą pomiędzy dwiema sprzecznymi religiami, z których każda może istnieć tylko na ruinach drugiej”.

        

 W książce „Dżihad i nienawiść do Żydów” Küntzel utrzymuje, że antysemityzm jest ideologicznym centrum współczesnego dżihadyzmu, a nie tylko dodatkowym elementem. Twierdzi, że „w czasie II wojny światowej i po niej centrum światowego antysemityzmu przeniosło się z nazistowskich Niemiec do świata arabskiego, przede wszystkim do radykalnych nurtów islamistycznych w Egipcie i wokół niego”. Zmiana ta nie nastąpiła jedynie w wyniku konfliktu arabsko-izraelskiego. Całkiem odwrotnie. „Ideologia i polityka radykalnych islamistów” w rzeczywistości zaostrzyły konflikt.


Oczywiście niemiecki historyk nie odkrywa Ameryki, nazizm został przyjęty z miłością w świecie muzułmańskim i jest tam kultywowany do dnia dzisiejszego. Pisało o tym wcześniej wielu innych autorów. Jedną z najciekawszych obserwacji tego zjawiska przedstawił John Roy Carlson, amerykański dziennikarz i fotograf pochodzenia ormiańskiego, który udając amerykańskiego nazistę pojechał oglądać arabską rzeczywistość wiosną 1948 roku. Jego pierwszym kontaktem była kwatera „zielonych koszul” w Kairze, organizacji otwarcie wzorowanej na niemieckich brunatnych koszulach i nosząca dumną nazwę Misr el Fattat – Młody Egipt. (Swoje rozmowy z egipskimi nazistami, w tym z przywódcą Bractwa Muzułańskiego Al Baną, jak również swój udział w roli fotografa ochotniczych oddziałów BM w wojnie z Izraelem, opisał w wydanej w 1951 roiku  książce Cairo to Damascus.)


Arabska miłość do niemieckiego nazizmu nie była bez wzajemności. Adolf Eichmann w wiele lat po wojnie, na emigracji w Argentynie, kierował swoje nadzieje raczej do muzułmanów niż do mieszkańców Zachodu. Uważał, że to muzułmanie ocenią go sprawiedliwie i uznają szlachetność jego planów ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. W roku 1956 pisał:

Wy, 360 milionów mahometan, z którymi mam silny związek wewnętrzny od dni mojej więzi z waszym Wielkim Muftim Jerozolimy. Wy, którzy macie większą prawdę w surach waszego Koranu, wzywam was, byście mnie osądzili.

Küntzel odrzuca twierdzenie, że Arabowie płacą za nazistowską politykę antyżydowską. Jego zdaniem palestyńscy Arabowie płaca przede wszystkim za masowe poparcie Holocaustu i nazistowskiej ideologii. 


Redaktor brytyjskiej gazety Jewish Chronicle, Jake Wallis Simons opublikował właśnie książkę pod tytułem Islamofobia, w której pokazuje tsunami antysemityzmu, oskarżającego Izrael o nazizm i faszyzm, a równocześnie posługującego się ewidentnie wzorowanymi na nazistowskiej propagandzie antysemickimi karykaturami i zbitkami pojęciowymi.


Można powiedzieć, że pakt Ribbentrop - Mołotow jest wiecznie żywy. Dzisiejsza zachodnia lewica bardzo starannie ukrywa trwającą popularność nazistowskiej ideologii w świecie muzułmańskim, udaje również, że nie wie, iż ten nurt był doskonalony i propagowany w arabskim świecie przez propagandę radziecką. Bodaj najpełniej pisała o tym urodzona w ZSRR i zajmująca się w USA historią tego kraju Izabella Tabarovsky. W jednym ze swoich artykułów Tabarovsky pisała:

„Lewica byłaby mniej zdezorientowana, gdyby była w stanie na chwilę złagodzić swoje ahistoryczne, motywowane ideologią skupienie się na prawicy jako jedynym źródle antysemityzmu i poświęcić trochę czasu na przestudiowanie własnej bogatej historii antysemityzmu. W szczególności należy przyjrzeć się Związkowi Radzieckiemu z czasów zimnej wojny, który przez dziesięciolecia nie tylko praktykował politycznie uzbrojony antysyjonizm, ale także eksportował go za granicę. Wiele z podstawowych oszczerstw, jakie inspirują dziś antysyjonistyczną lewicę, to kopie idei, które ideologowie KGB i Departamentu Propagandy rozwinęli, uzbroili i spopularyzowali ze szczególną intensywnością po wojnie sześciodniowej. To tam, a nie wśród dzieł nazistowskich, znajdują się bezpośredni prekursorzy karykatur „New York Timesa” i podobnych starań innych, które zalewają prasę europejską od co najmniej dwudziestu lat.”

Radziecka propaganda przetwarzała nazistowski ludobójczy antysemityzm na antyimperialistyczną papkę obficie czerpiąc zarówno z carskich Protokołów mędrców Syjonu jak i z Mein Kampf. Analiza radzieckiej propagandy nie pozostawia wątpliwości, różnice z propagandą nazistowską są w ornamentach, istota jest ta sama. Te same stereotypy i oszczerstwa i ten sam cel – demonizacji mającej usprawiedliwić i ułatwić zagładę, która będzie zaledwie wstępem do podboju świata.


„Uczonymi”, którym KGB tak całkowicie ufało, byli „syjonolodzy” – kilkudziesięciu rzekomych ekspertów ds. Żydów i syjonizmu, którzy stworzyli większość fałszywej sowieckiej literatury antysyjonistycznej. Niektóre z ich książek pojawiają się w przeglądzie literatury pracy doktorskiej Mahmouda Abbasa, gdzie dziękuje im za pomoc w zrozumieniu „historii, ideologii i polityki syjonizmu i państwa Izrael”, a także „natury syjonizmu i faszyzmu” - pisze Tabarovsky.. 


Ci uczeni, podobnie jak Eichmann, pokładali nadzieję w muzułmanach, ich działalność była organizacyjnie związana z Instytutem Orientalistyki Radzieckiej Akademii Nauk (placówki, w której doktoryzował się prezydent Abbas), gdzie powstał wydział „naukowej krytyki syjonizmu”.


Tabarovsky pisze, że nic z tego, co dzisiejsza amerykańska lewica pisze na temat Izraela, nie jest dla niej nowe, wszystkie sztance zostały wyprodukowane w ZSRR, chociaż często docierały do zachodnich konsumentów tej strawy przez Bliski Wschód. Autorka opisuje bliskie związki radzieckich syjonologów  z mającym swoją siedzibę w Bejrucie Centrum Studiów nad Palestyną. (Jednym z systematycznie przekazujących tę propagandę był Faris Jahja, syn brytyjskiego oficera Sir Johna Bagot Glubba, lepiej znanego jako Glubb Pasza, który dowodził Transjordańskim Legionem Arabskim w latach 1939-1956 i walczył z Izraelem w 1948 roku. Faris urodził się w kontrolowanej przez Brytyjczyków Jerozolimie, przeszedł na islam i poświęcił swoje życie sprawie palestyńskiej, związując się z Palestyńskim Frontem Wyzwolenia Palestyny. W latach 70. wraz z LFWP, OWP i Centrum Badań nad Palestyną stacjonował w Bejrucie, relacjonując dla amerykańskich, brytyjskich i arabskich mediów.) 

 

Jeśli kogokolwiek dziwi fakt, że dzisiejsza lewica woli nie zauważać popularności Mein Kampf w krajach arabskich, pozdrawiania się walczących z „okupacją” nazistowskim salutem, czy nadawania synom imienia Hitler, to może to wynikać z ogromnego przywiązania do radzieckiej koncepcji walki z Żydami i przekonania, że syjoniści to faszyści. Tym obrońcom praw człowieka znacznie łatwiej jest spotkać się w miłej atmosferze z przedstawicielem Hamasu niż znaleźć drogę do pragnącego pokoju z Izraelem palestyńskiego dysydenta. 

 

Amerykański bloger Elder of Ziyon przypomniał kilka dni temu historię „naukowego antysemityzmu” w nazistowskich Niemczech. Już w 1935 roku powstał  Instytut Historii Nowych Niemiec (Institut für Geschichte des neuen Deutschlands), którego celem było zaszczepienie perspektywy narodowosocjalistycznej w niemieckiej nauce historycznej. Potem przy Instytucie Rzeszy powstał Zakład Badań nad Kwestią Żydowską, który był pod specjalną opieką Ministerstwa Oświaty. Chodziło o nadanie antysemityzmowi uniwersyteckiej powagi.


Elder of Ziyon przypomina tamte zabiegi w związku utworzeniem w USA „Instytutu Krytycznych Badań nad Syjonizmem”.


Cele tego instytutu są jasno określone już przez przedstawioną przez nich definicję syjonizmu: „Syjonizm jest osadniczym kolonialnym projektem rasowym. Podobnie jak USA, Izrael jest osadniczym państwem kolonialnym. Instytut sprzeciwia się syjonizmowi i kolonializmowi”.


Możemy być całkowicie pewni, że nie zauważą żadnych śladów nazistowskiej ideologii w krajach arabskich, jak również tego, że przedstawią „naukowe dowody” faszyzmu w ruchu syjonistycznym.