Listy byłych niewolników do ich byłych Panów


Lucjan Ferus 2020-11-29


Motto: „Człowiek staje się ateistą, kiedy czuje się lepszy od swego Boga

                                                                                              Friedrich Nietzsche.

Nie ukrywam, że powyższy tytuł został zainspirowany artykułem „List, który były niewolnik Frederick Douglass napisal do swojego pana w 10 rocznicę ucieczki”. Ukazał się on jakiś czas temu w „Listach z naszego sadu”, a jego wymowny tytuł spodobał mi się do tego stopnia, iż postanowiłem go zaadoptować do niniejszego tekstu. Zacznę od zacytowania buddyjskiej maksymy, która w jednoznaczny (i dość szokujący na „pierwszy rzut oka”) sposób odnosi się do tego problemu: „Jeśli spotkasz swego pana, zabij go!”. No, no, ostro! Ale tylko pozornie.

Oczywiście „zabij go” w sobie, co znaczy, abyś nie miał nad sobą żadnych panów, abyś był sam dla siebie „panem” i nikt więcej. Bowiem określenie „pan” pochodzi od „panować”, a więc mieć nad kimś władzę (w ST nie bez powodu setki razy powtarza się zwrot: „Ja jestem Pan, twój Bóg”). Filozofia Wschodu to rozumie, gdyż propaguje doskonalenie jednostki, ale w naszej „katolickiej kulturze” chyba jeszcze długo to się nie przyjmie. U nas panuje zasada scharakteryzowana przez papieża Piusa X: „Co do tłumu nie ma on innych obowiązków, jak dać się prowadzić i jak trzoda posłuszna iść za swymi pasterzami”. Z licznych zachowań wiernych widać, iż do dziś jest ona aktualna (choć ostatnio jakby już nieco mniej).

 

Postanowiłem więc przenieść ów pomysł „napisania listu przez byłego niewolnika do swego byłego pana” i spróbować wyobrazić sobie listy byłych „niewolników” religijnego sposobu myślenia (czyli głęboko wierzących wyznawców, a obecnie niewierzących), skierowane do ich byłych Panów – czczonych przez nich Bogów, czy jak kto woli – Boga. Chronologicznie biorąc powinienem zacząć od byłego wyznawcy judaizmu i jego byłego Pana, Boga Jahwe. Jednak  posiadając ograniczoną wiedzę o judaizmie (np. nie czytałem Talmudu), wolę odnosić się tylko do Starego Testamentu i w związku z tym ów były wyznawca nie będzie występował tu jako Żyd, lecz jako osobnik wychowany na biblijnym Pięcioksiągu.

 

Wyobraźmy więc sobie taką sytuację: dorosły człowiek, który od maleńkości wychowywany był w wierze w biblijnego Boga Jahwe i w jego historię opisaną w Starym Testamencie, dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, dostaje od losu umysł ciekawy świata, który charakteryzuje się nieustanną potrzebę nabywania wiedzy, jak i weryfikowania jej z różnymi „prawdami”, do jakich dochodziła ludzkość na cierniowej drodze poznawania siebie i świata. Nie dziwne więc, iż doszedł w końcu do takiej wiedzy, która pozwoliła mu zakwestionować swoje dotychczasowe poglądy religijne, bez wyrzutów sumienia, iż popełnia wielki grzech. Cóż więc takiego mógłby on napisać w liście do swego byłego Pana, Boga Jahwe?

                                               ------ // ------

LIST BYŁEGO WYZNAWCY DO JEGO BYŁEGO PANA, BOGA JAHWE.

 

Od dawna już nosiłem się z zamiarem napisania listu do Ciebie Boże, wiec zdążyło się zebrać sporo pytań i problemów związanych z Twoją osobą, jak i religią której „przewodzisz”. Od jakiegoś czasu zaczęły mnie one dość mocno frapować a nawet bulwersować, postanowiłem zatem wyartykułować niektóre swoje przemyślenia i powiedzieć Ci osobiście, co myślę o Tobie, Twoim dziele i Twojej nieudanej „koronie stworzenia” – ludziach. Przede wszystkim jednak o Twoich dziwnych (jak na Boga przystało) sposobach kierowania ich życiem. Mam nadzieję, że nie potraktujesz tego listu jako osobistej obrazy, lecz jako przykład konstruktywnej i w gruncie rzeczy życzliwej krytyki. To tyle tytułem wstępu. 

 

O tym, że szykujesz dla swej „korony stworzenia” poważne problemy z moralnością, można się przekonać zaraz na samym początku Biblii, z opowieści o stworzeniu przez Ciebie ludzi i zakazaniu im poznawania wiedzy na temat dobra i zła. To ciekawe, nie uważasz? Bóg, który nie chce, by jego rozumne stworzenia same potrafiły rozróżniać co jest dla nich dobre, a co złe?! Religia tłumaczy to tak, że Bóg stworzył ludzi w raju tak doskonałych, iż wiedza o moralności nie była im potrzebna. Dziwne się jednak może wydawać, że ci „doskonali” ponoć ludzie tak łatwo dali się skusić wężowi, prawda? Jednak to jeszcze nie wszystko.

 

Bowiem najgłupsze (wg mnie) jest to, że kiedy już zorientowałeś się, iż ludzie „upadli”, czyli ich natura została skażona grzesznymi skłonnościami i w związku z tym nie nadają się już na doskonałych protoplastów ludzkości, zamiast naprawić ten problem zaraz na samym początku (np. cofnąć czas i wyeliminować z ówczesnej rzeczywistości podstępnego węża), Ty ukarałeś ich tylko surowo… i niesprawiedliwie, bo wiedziałeś wcześniej, że dojdzie do czegoś takiego. Postanowiłeś (wbrew logice i wszechmocy) wywieść rodzaj ludzki z ułomnych protoplastów, których grzeszna natura i tak będzie ich nieustannie kusiła, a nawet popychała do złego.

 

Tak sobie myślę, iż najbliższą prawdy odpowiedzią na pytanie, dlaczego nie chciałeś pozwolić ludziom w raju poznać wiedzę o dobru i złu, będzie ta oto: Dlatego nie chciałeś, aby człowiek nauczył się samodzielnie odróżniać dobro od zła, ponieważ prędzej czy później dostrzegłby wielką sprzeczność w Twoim dziele. Zauważyłby bowiem, że jak na absolutnie doskonałego i wszechmocnego Stwórcę (cały Wszechświat stworzyłeś słowami: „Niechaj się stanie!”), w Twoim dziele istnieje znikoma ilość dobra i zatrważająca ilość zła! Tak, tak!

 

Począwszy od „łańcucha pokarmowego” w przyrodzie, gdzie wszystkie Twoje stworzenia zabijają się i pożerają wzajemnie (tworząc przy tym gigantyczną ilość cierpienia), rywalizując ze sobą „o wszystko”. Poprzez to, iż ludzie w większym stopniu kierują w życiu instynktem i emocjami niż rozumem, aż po wieczne męki piekielne dla grzeszników (chociaż stali się nimi dzięki swej grzesznej naturze, z którą  musieli się rozmnażać zgodnie z Twoją wolą!). Można więc śmiało przypuszczać, iż nie chciałeś, aby człowiek uświadomił sobie tę niewygodną dla Ciebie prawdę, dlatego z góry zabroniłeś mu dostępu do wiedzy o dobru i złu. To tłumaczenie ma sens, szczególnie w kontekście dalszego ciągu Twojej historii ma Ziemi.

 

Bowiem następna sprawa, której w żaden sposób nie mogę pojąć, dotyczy potopu jaki sprowadziłeś na Ziemię. Zastanawiam się jak to możliwe, aby wszechmogący Bóg, który wszystko dotąd stwarzał wypowiadając słowa: „Niechaj się stanie!” (oprócz Adama i Ewy), nagle znajduje się w nieprawdopodobnej sytuacji, jaka jego zdaniem zasługuje na hekatombę w postaci ogólnoświatowego potopu, którego zadaniem jest zniszczenie życie na naszej planecie! Jak to przedstawione jest w Biblii czyli w Twoim Słowie skierowanym do ludzi?:

 

„Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się. Wreszcie Pan rzekł: „Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi /../ bo żal mi, że ich stworzyłem”./../Gdy Bóg widział, iż ziemia jest skażona, że wszyscy ludzie postępują na ziemi niegodziwie, rzekł do Noego: „Postanowiłem położyć kres istnieniu wszystkich ludzi, bo ziemia jest pełna wykroczeń przeciw mnie; zatem zniszczę ich wraz z ziemią” (Rdz 6,5-13). Czy to zachowanie licuje z godnością Boga wszechmogącego i wszechwiedzącego?

 

Wybacz szczerość, ale Twoje niezadowolenie i rozczarowanie bylejakością natury ludzkiej jest całkowicie dla mnie niezrozumiałe! A czego Ty się spodziewałeś po ludziach, których w raju ukarałeś różnymi dolegliwymi przypadłościami (w tym także śmiertelnością), to na dodatek wyganiając ich w tym stanie z raju, zmusiłeś ich niejako, aby rozmnażali się ze swymi ułomnymi i grzesznymi naturami, skorymi do czynienia zła i nieprawości?! Czy to jest takie trudne do zrozumienia, że ludzie na ziemi po prostu żyli zgodnie z nakazami swej grzesznej natury, która mimowolnie kierowała ich ku złu, a nie ku dobru? (wg przysłowia „Natura ciągnie wilka do lasu”). Czyli potopem ukarałeś ich drugi raz za to samo! Pięknie!

 

Czy Twoje atrybuty nie są wystarczające do tego, by posiadający je Stwórca mógł w inny sposób rozwiązać ów problem? Np. wypowiadając słowa: „Niechaj wszyscy ludzie, których stworzyłem na Ziemi, od tej chwili staną się doskonali moralnie i godni swego doskonałego Boga!”. Chyba byłeś w stanie coś takiego uczynić, prawda? Dlaczego więc zdecydowałeś się na to masowe i odrażające zabójstwo swoich wszystkich żywych stworzeń?! Zrozumiałbym jeszcze Twoje zachowanie gdybyś nie był wszechmogącym Bogiem, albo gdybyś unicestwił wszelakie życie na Ziemi, a w to miejsce stworzył doskonalsze istoty w lepszym świecie.

 

Jednakże to co zrobiłeś, nie dość, że jest bezlitosne i okrutne, to jeszcze dodatkowo jest pozbawione jakiegokolwiek sensu! Ocalając bowiem na arce jej pasażerów, którzy mieli posłużyć do odrodzenia nowej ludzkości i nowego świata zwierzęcego, nie wziąłeś pod uwagę swego prawa dziedziczności. A skutki tego były takie, że ten „odrodzony” po potopie gatunek ludzki, został tak samo skażony grzechem pierworodnym, jak ludzkość przed potopem, bo „odradzał” się on z pasażerów arki o skażonej grzechem naturach. Na to więc wygląda, że ten spektakularny potop minął się celem i Twoim zamysłem, czyż nie?

 

Darujmy już sobie tę nieszczęsną wieżę Babel, która wg jej „projektantów” miała być z daleka widocznym znakiem, aby „nie rozproszyli się po całej ziemi”. Biorąc pod uwagę krzywiznę kuli ziemskiej, to założenie było raczej niemożliwe do zrealizowania (można jednak im to wybaczyć, bo ówcześni ludzie nie byli świadomi ogromu Ziemi). Ale swoją drogą, aby Stwórca Wszechświata bał się zjednoczenia ludzi we wspólnym przedsięwzięciu, dlatego „pomieszał im języki”, by nie mogli się porozumieć i dokończyć swojego (wysoko wznoszonego) dzieła, to już wymownie świadczy o Jego małości, nie uważasz?

 

To była tylko taka mała dygresja, bowiem w Twoim Piśmie Świętym opisane są o wiele ważniejsze problemy, które warto byłoby sobie wyjaśnić. Jak choćby Twój dziwny pomysł oddzielenia spośród wielu istniejących wtedy nacji, jednej z nich i utworzenia z niej Twojego „narodu wybranego”, nad którym postanowiłeś osobiście roztoczyć opiekę. Cóż to miało znaczyć?! Czy te inne narody nie były także Twoimi dziećmi? Czy jako jedyny Bóg, nie byłeś Ojcem także tych wszystkich Kenitów, Kenizytów, Kadmonitów, Chetytów, Peryzyttów, Refaitów, Amorytów, Kananejczyków, Girgaszytów i Jebusytów?! (Rdz 15,19-21).

 

Wybacz, ale nie potrafię tego zrozumieć! Czy jako niebieski Ojciec wszystkich ludzi na Ziemi nie powinieneś ich uczyć pokojowego współistnienia, wzajemnego szacunku, tolerancji i dobroci dla siebie? Zamiast tego ów „wybrany naród” prowadziłeś od wojny do wojny, od bitwy do bitwy, podczas których przelano morze krwi współbraci i wyrządzono niesłychaną ilość cierpienia i niezawinionych krzywd, bo uroiło Ci się, iż Twój „naród wybrany” nie może spocząć zanim nie unicestwi wszystkich Twoich (i jego) wrogów! Ba! Nawet sam pomagałeś im zabijać wrogów, jak choćby wtedy, gdy rzucałeś z nieba wielkimi głazami w Amorytów!

 

Zamiast doskonale sprawiedliwego Boga, w równy sposób traktującego swoje rozumne stworzenia, stałeś się stronniczy, obłudny i niesprawiedliwy, stosując podwójną moralność: faworyzując „swoich” i nie chcąc widzieć ich dogłębnie niemoralnych zachowań, a innych karząc niesprawiedliwie i surowo. Mógłbym w tym miejscu przytoczyć wiele przykładów Twojej obłudnie pojmowanej „sprawiedliwości i moralności”, lecz oszczędzę Ci tego wstydu, oprócz jednego przykładu, który świadczy, iż mam rację w powyżej kwestii, ale też pokazuje Twoją (dziwną jak na Boga i raczej rzadką) cechę, mianowicie Twoje perfidne poczucie humoru. Cytuję Pismo:    

„Pan powiedział do Mojżesza: „Idź i powiedz faraonowi /../ aby wypuścił Izraelitów ze swego kraju”. /../ „Ja zaś uczynię nieustępliwym serce faraona /../ Faraon nie usłucha was” /../ serce faraona pozostało uparte i nie usłuchał ich, jak zapowiedział Pan /../ Lecz i tym razem serce faraona pozostało twarde, i nie puścił ludu. /../ Ale Pan uczynił upartym serce faraona, tak, iż nie usłuchał ich, jak zapowiedział Pan Mojżeszowi. /../ I Pan rzekł do Mojżesza: „Idź do faraona, ponieważ uczyniłem twardym serce jego i jego sług, abym mógł czynić znaki swoje  i abyś opowiadał dzieciom twoim i wnukom, co zdziałałem w Egipcie” (Wj 7,13-10,1,2).

 

„Ale Pan uczynił upartym serce faraona, i nie wypuścił (on) Izraelitów. /../ Pan rzekł do Mojżesza: „Jeszcze jedną plagę ześlę na faraona i na Egipt. Potem uwolni was stąd”. /../ Pan rzekł do Mojżesza: „Nie usłucha was faraon, aby stały się liczne cuda w ziemi egipskiej”. /../ Lecz Pan uczynił upartym serce faraona, tak, iż wzbraniał się wypuścić Izraelitów ze swego kraju” (Wj 10,20-11,9). /../ Pan uczynił upartym serce faraona, /../, który urządził pościg za Izraelitami” (Wj 12,12-14,8). Pan rzekł do Mojżesza: „Powiedz Izraelitom niech ruszają w drogę. /../ Ja zaś uczynię upartymi serca Egipcjan, że pójdą za nimi. Wtedy okażę moją potęgę wobec faraona, /../ wtedy poznają Egipcjanie, że ja jestem Pan”/../ (Wj 14,15-18,30).

Brawo! Jestem pod wrażeniem Twojego wyjątkowego poczucia humoru. Karać faraona i jego lud dziesięcioma plagami (włącznie z najstraszniejszą: zabiciem wszystkich pierworodnych) za to, że nie chce wypuścić Izraelitów z Egiptu, a zarazem utwardzać serce faraona, aby nie wypuszczał ich zbyt wcześnie, zanim nie spadną na nich wszystkie plagi i zanim okażesz wszystkim swoją potęgę – to trzeba przyznać bezstronnie, iż Twoje poczucie humoru jest tak niebotyczne, że wręcz zwalające z nóg! Szatańska perfidia jest przy tym niewinna jak aniołek. Mógłbym przytoczyć jeszcze wiele przykładów z Pisma, potwierdzających Twoje cechy:

 

Zapalczywość, porywczość, okrucieństwo, niesprawiedliwość, stronniczość, małostkowość, materialność, omylność, nieprzewidywalność, zmienność (niestałość). A poza tym jesteś: gniewny, bezlitosny, karzący za byle przewinienia, nie jedyny (jeden z wielu bogów), zawistny i zazdrosny, czyniący cuda na pokaz, lubujący się w woni spalanej ofiary, wykonawca praw (czyich?), nie wszechmocny i nie wszechwiedzący. Jednym słowem: plemienny Bóg Izraelitów. Nie ma co, trafił się im „wyjątkowy” Bóg! To trzeba przyznać bezstronnie. I prawdę mówiąc, kiedyś mnie to irytowało i nie potrafiłem tego zrozumieć.

 

Jednakże z czasem, kiedy zacząłem się interesować także religioznawstwem, wszystko stało się jasne! To nie jest tak, jak przedstawia religia, iż mamy takiego akurat Boga. Bynajmniej! Ten rzekomy Bóg nie istnieje w rzeczywistości i jest tylko wykreowanym przez wiele pokoleń kapłanów wizerunkiem Boga (a raczej ideą bogów/Boga), istniejącym jedynie w ludzkich umysłach. A więc powstał on wg zasady: jacy twórcy, takie też ich dzieło. Po prostu inny wizerunek Boga nie przyjąłby się pośród wyznawców i rządzących nimi kapłanów w tamtych czasach, w tamtych okolicznościach społecznych i uwarunkowaniach historycznych.

 

I kiedy to wszystko sobie uświadomiłem, przestało mnie to irytować i stałem się wolnym człowiekiem od religijnego sposobu widzenia i wartościowania świata i innych ludzi (stało się to „jak na ironię losu” wg religijnej zasady: „I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”). To już wszystko, co chciałem Ci powiedzieć mój były Panie, Boże Jahwe. Żegnam.

 

Listopad 2020 r.                                ------- cdn.------