Kto wyjeżdża, ten już nie wraca. Nawet znad Zatoki Perskiej. Stamtąd ci, którzy trochę zaoszczędzili, obierają jeszcze inny kierunek. Atrakcyjne bywają dla libańskich chrześcijan Armenia i Gruzja. Są tam chrześcijanie, a to bardzo ważne. Są obrazy, które się rozpoznaje i podobne pejzaże. Nawet problemy nie są niepojęte, ale zdecydowanie mniejsze. Język... a gdzie się dzisiaj nie mówi po angielsku? Stamtąd też jest większa szansa jechać znowu w stronę zachodnią. To ważne, na wypadek, gdyby też robiło się nieciekawie. Ale maronitów niełatwo zaniepokoić. Są doświadczeni; nawet ci bardzo młodzi mają zakodowane, że ich lepsza przyszłość jest gdzieś daleko. Gdzie? dzisiaj się nie zgadnie; tak czy owak, będzie to jakieś miejsce, gdzie Liban pozostanie coraz dalszym i coraz bardziej smutnym wspomnieniem.
Jeśli tyle się rozprawia o kolonizacji, to trzeba by wreszcie wysłuchać i ich.
Jeśli tyle się rozprawia o kolonizacji, to trzeba by wreszcie wysłuchać i ich.