Zasada "wróg mojego wroga jest moim sprzymierzeńcem" rzadko jest stosowana aż tak niedorzecznie, jak opisał to Paul Finlayson. Tę zasadę stosuje się bowiem wtedy, gdy doraźnie przynosi ona korzyść obu (skądinąd wrogim lub niezainteresowanym sobą)stronom. Dla wszelkiej, a zwłaszcza radykalnej, lewicy korzyści zw wzmożenia jakiejkolwiek frakcji religijnej nie istnieją. Wręcz przeciwnie, wzmacnianie programowo i jawnie wrogich religijnie motywowanych ideologii istotnie jest działaniem samobójczym. Nie byłoby powodu nad tym ubolewać, gdyby głupcy w swoje manewry prowadzili w samotnej wieży lub na statku. Niestety, oni to praktykują pomiędzy postronnymi ludźmi.