Angola, Somalia, Sudan Południowy - tam głód jest największy. Trzeba patrzyć nie tylko na całkowitą liczbę ofiar w danym czasie, ale też na tę ostatnią kolumnę - jak ta liczba śmierci z głodu ma się do liczby mieszkańców. Świat winien być wypełniony serią akcji pomocowych dla ludzi stamtąd. Tyle że Istotnie, o tych krajach się milczy. Nawet się nie dziwię.
Angola - blisko 37 mln ludności;
Somalia - blisko 18.5 mln;
Sudan Południowy - 11,5 mln.
To już 67 mln. A jeszcze trzeba doliczyć Jemen (39,5 mln) i chociaż Etiopię (129 mln - w tym ok. 12 mln najbardziej poszkodowanych Tigrajczyków). Tylko 5 krajów i razem 235 mln ludzi. Ludzi, którzy mało kogo obchodzą. W przeciwieństwie do absorbującego świat ułamka (0,011) tej liczby, którym zajmuje się nawet specjalna agencja ONZ. Tak wygląda w praktyce "polityka globalnej sprawiedliwości". Trzeba nie lada samozaparcia, aby uwierzyć, że tu się ktoś troszczy o jakąkolwiek sprawiedliwość. To nawet nie jest proporcja na pasztet z zająca: "ma być pół na pół: jeden zając, jeden wół"
Angola - blisko 37 mln ludności;
Somalia - blisko 18.5 mln;
Sudan Południowy - 11,5 mln.
To już 67 mln. A jeszcze trzeba doliczyć Jemen (39,5 mln) i chociaż Etiopię (129 mln - w tym ok. 12 mln najbardziej poszkodowanych Tigrajczyków). Tylko 5 krajów i razem 235 mln ludzi. Ludzi, którzy mało kogo obchodzą. W przeciwieństwie do absorbującego świat ułamka (0,011) tej liczby, którym zajmuje się nawet specjalna agencja ONZ. Tak wygląda w praktyce "polityka globalnej sprawiedliwości". Trzeba nie lada samozaparcia, aby uwierzyć, że tu się ktoś troszczy o jakąkolwiek sprawiedliwość. To nawet nie jest proporcja na pasztet z zająca: "ma być pół na pół: jeden zając, jeden wół"