Total 1 comments
Wiekuista fuszerka
Z: Romana Kolarzowa
2025-06-04 14:56
Zestawianie ruin z ruinami to operacja śliskawa, zarówno artystycznie, jak propagandowo. Plastycznie, bo ruiny zasadniczo są wszędzie podobne, a do tego ciężko bez narzędzi odróżnić od siebie ruiny o różnym pochodzeniu. Czy to trzęsienie ziemi, czy trzymanie w piwnicy rzeczy niebezpiecznych, czy ostrzał albo bombardowanie, na pierwszy rzut oka zdjęcia przedstawiają to samo - ruiny. Bez słowa objaśniającego wiadomo tyle, że nieszczęście. Losowe? zawinione? przypadkowe? Tu trzeba słowa objaśnienia.
Propagandowo też nieświetnie. Zestawienie ruin Gazy z warszawskimi to szycie dratwą na okrętkę. Albowiem archiwa pełne są zdjęć ruin olsztyńskich, Hamburskich, wrocławskich, berlińskich; są - i były regularnie wykorzystywane - zdjęcia z Nagasaki i Hiroszimy. A kto dociekliwszy, ten znajdzie też wiele innych, świeższych. Choćby z Aleppo, gdzie nawiasem solidne dokonania miał Hezbollah; i gdzie muzułmanie mordowali najpierw chrześcijan, bo Aleppo było centrum syryjskich chrześcijan. Zestawienie ruin Gazy i Berlina? Gazy i Drezna? Logicznie całkiem blisko: taki jest finał rozpętanych wojen. Wizualnie różnicy nie ma, sens zmienia się diametralnie. A w propagandzie, która nie jest fuszerką, tak się nie robi. Jak to się robi, to fachowcy od sztuki wizualnej mogą sprawdzić, badając materiały Leni Riefenstahl.
Gorzej z Konstantym Gebertem. Kiedyś zamartwiał się o niedostatek życia żydowskiego w Polsce, jakim jest problemat żywności kaszrut. Miałam wtedy sugestię, aby zechciał podzielić się niepokojem o wpływ nieprzestrzegania kaszrut na zanik żydowskiej tradycji z premierem Arielem Szaronem. Jak by nie patrzyć, żołnierki nosiły męskie mundury, a wszak niewiasty w męskich sztach (i mężczyźni w kobiecych też) są "obrzydliwością w oczach Pana". Jakoś się nie dogadaliśmy.
Teraz Gebertowi, który postanowił zamknąć swoją wiedzę w głębokiej szufladzie, niechcący się coś z prawdy wymknęło. A propos losu porwanych ludzi napisał: "Przynajmniej sześciu zostało przez Hamas zamordowanych z obawy przed możliwością ich uwolnienia". Oj, jak obiektywnie... Bez żadnych tam, panie dziejski, analiz; a nawet bez dopełnienia opisu: jakie to zaplecze ideologiczne (a nawet moralne - choć tu ocenianie jest dość trudne do uniknięcia) dozwala na takie "decyzje strategiczne". Czytelnik sam sobie dopowie? zatem niechże sobie i resztę dopowiada, najlepiej w obie strony. Ale, jak wiadomo, aż tak dobrze to nie ma. Nad swobodą interpretacji czuwamy - zarazem połowicznie (tylko tam, gdzie dotyczy to terrorystów) i podwójnie, tzn. ze zdwojoną uwagą.
Od publicystów, propagandystów i intelektualistów oczekiwałabym czegoś więcej, niż zdarzyło się pewnej bardzo starszej pani, która miała wielkie nabożeństwo do fotografii starego Karola Marksa. Bo on jej z tego zdjęcia wyglądał na człeka bardzo pobożnego, może proroka albo chociaż jakiegoś błogosławionego założyciela zakonu. Nie przejmowała się krytycznymi uwagami, miała na to stałą odpowiedź: "mniejsza o to, z taką twarzą kimś takim powinien być".
To był prywatny fiołek starszej pani. Na to jednak, że profesjonaliści przestaną odbiorcom serwować w charakterze prawdy wizerunki tego "co powinno być" nie liczyłabym.
Add comment
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version