Nie bez powodu w rytualnych sporach o kanon lektur, toczonych chyba po to, aby tworzyć pozory jakiegoś życia intelektualnego, nie wspomniano nigdy o "Nerwach" Norwida. W ogóle Norwida się starannie omija, bo nikt lepiej by tego rytualizmu nie popsuł. A ma być statecznie, ładnie, poprawnie i bezmyślnie. A tu trzeba znajdować rozwiązania, których jeszcze w żadnym podręczniku nie podano jako obowiązujące... to jest problem z rzeczywistością, że chce się to, co nieprzetestowane rozwiązywać sposobami, dopasowanymi do tego, co sprawdzone, a więc co już było.