Najdziwaczniejszy kraj pod słońcem


Andrzej Koraszewski 2023-05-27

Liczba Żydów wygnanych z poszczególnych krajów arabskich, którzy dotarli do Izraela w latach 1948 -1972. Źródło: Martin Gilbert, \
Liczba Żydów wygnanych z poszczególnych krajów arabskich, którzy dotarli do Izraela w latach 1948 -1972. Źródło: Martin Gilbert, "In Ishmael's House: A history of Jews in Muslim lands".

Dlaczego w Jerozolimie jest więcej korespondentów zagranicznych niż w Pekinie czy w Moskwie? Dlaczego wszystkie dzieci w piątej klasie dowolnej wiejskiej szkoły znają nazwę Izrael, ale mają kłopoty z wymienieniem krajów sąsiadujących z Polską? Dlaczego większość polskich dziennikarzy nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, gdzie jest stolica Izraela? Dlaczego mamy sto razy więcej ekspertów informujących nas o Izraelu niż ekspertów zajmujących się gospodarką wodną?

Można te pytania mnożyć bez końca, ale ze sformułowaniem krótkiej, spójnej odpowiedzi byłby jednak kłopot. Dla socjologa fascynujące jest porównanie Izraela i Ameryki. Dwa kraje stworzone przez uchodźców uciekających od biedy i prześladowań, dwa kraje, które musiały w pionierskim trudzie budować swoje fundamenty od zera, tworząc zręby rolnictwa i broniąc się przed atakami tubylców.


Tu jednak podobieństwa się właściwie kończą, bo inny czas, inne rozmiary kraju, inny rodzaj uchodźców, inni tubylcy. Uciekinierom z Europy (a potem z innych kontynentów) do Ameryki nigdy nie udało się w Nowym Świecie wykopać pozostałości po swoich przodkach, żydowscy uciekinierzy od naszego bestialstwa, wbijając łopatę w ziemię, co chwila znajdują przedmioty z napisami w dobrze znanym sobie języku. W Ameryce tubylcami byli Indianie, których europejscy kolonialiści stopniowo wypierali z ich ziem, korzystając ze swojej przewagi w uzbrojeniu. Żydzi mimo wygnania większości przez Rzymian z przemianowanego na Palestynę Izraela, trwali tam jednak przez cały czas, chociaż ich liczebność spadała czasem do kilkunastu tysięcy, ale wracali falami, ilekroć słabły prześladowania.


Rozproszeni po świecie Żydzi wszędzie powtarzali codziennie swoją modlitwę, z marzeniem, że za rok powrócą do swojego kraju. Są w Izraelu ludem rdzennym. Muzułmanie i chrześcijanie byli tu najeźdźcami, państwa Palestyna nie było nigdy, nie było odrębnego arabskiego palestyńskiego narodu, nie ma palestyńskiej kultury, ani palestyńskiego języka. Palestyńczycy to Arabowie, a żeby było ciekawiej, większość palestyńskich Arabów to potomkowie ludzi, którzy przywędrowali tu w tym samym czasie co Żydzi i w związku z ożywieniem przez żydowskich osadników wyniszczonej przez Turków prowincji.


Czy Izrael, jest, jak twierdzą niektórzy, europejską kolonią? Trudno o bardziej absurdalne twierdzenie. Łaskawe pozwolenie Żydom na powrót do swojego domu nie było szczere i poważnie potraktowali je tylko sami Żydzi. Osadnicy nie dostawali niczego za darmo, kupowali ziemię od arabskich szejków, którzy śmiali się w kułak, gdyż zazwyczaj były to albo pustynne piachy, albo malaryczne moczary, albo jałowe, kamieniste wzgórza.


W Polsce wielu ludzi ma wrażenie, że ci osadnicy to głównie Żydzi z Polski, bo Ben Gurion z Płońska, Menachem Begin, adwokat  z Warszawy, więc jak mówili w 1967 roku warszawscy taksówkarze – „nasi Żydzi dali w dupę ruskim Arabom”. W rzeczywistości żydowscy osadnicy w Palestynie  (podobnie jak europejscy osadnicy w Ameryce), pochodzili z różnych krajów, z różnych kultur i ich integracja wymagała przełamania wzajemnych niechęci, barier językowych i odmiennych wizji politycznych.


Alija – powrót do ojczyzny przodków, według Wikipedii zaczęła się w ostatnich dwóch dekadach XIX wieku, głównie w następstwie fali pogromów w Rosji. Przed nimi przyjechali jednak Żydzi z Jemenu, którzy zbudowali osadę pod Jerozolimą, prawdopodobnie pierwszej aliji w czasach nowożytnych dokonała rodzina Szmuela Abu z Algierii w roku 1817. Była to liczna rodzina (właściwie klan) i odegrała pionierską rolę w zakładaniu rolniczych osad żydowskich, zdolnych do obrony przed atakami muzułmańskich i chrześcijańskich sąsiadów. W 1870 roku kupili 7 tysięcy arów ziemi, na której osadzili dziesiątki rodzin z Kurdystanu.


Napływ europejskich osadników był późniejszy, ale to oni ostatecznie najsilniej wpłynęli na tworzenie przedpaństwowych instytucji żydowskich w Palestynie i na powstanie Izraela.


Historia powrotu  Żydów z krajów arabskich jest ciekawa ze względu na obecny moment rozwoju Izraela, w którym Żydzi Bliskiego Wschodu, potomkowie uchodźców z krajów arabskich, stanowią większość żydowskiej populacji tego kraju.


Czy nadal utrzymują się różnice między mieszkańcami Izraela będącymi potomkami uchodźców z Europy i potomkami żydowskich uchodźców, (czy może raczej wygnańców), z arabskiego świata?     


Największa fala żydowskich uchodźców z krajów arabskich była już po wojnie o niepodległość, kiedy do Izraela dotarło plus minus tylu Żydów z krajów arabskich ilu palestyńskich Arabów wyjechało do sąsiednich krajów przed i podczas wojny o niepodległość. Różnica była zasadnicza, ponieważ arabscy Żydzi natychmiast otrzymywali obywatelstwo, ich pobyt w obozach trwał tak krótko, jak to było możliwe, dzieci natychmiast zaczynały naukę, dorośli również.


Jeśli między europejskimi Żydami z różnych krajów europejskich utrzymywały się w Izraelu bariery, to między europejskimi i arabskimi Żydami była przepaść, którą powoli i z trudem zasypywano przez edukację, służbę wojskową i niezliczone akcje kolejnych rządów. Długo widoczna była wzajemna nieufność, tendencja do izolowania się we własnych środowiskach, antagonizm nierzadko podbechtywany przez dziennikarzy.


Izraelski socjolog Guy Abutbul-Selinger mówi, że obraz mizrahim  (Żydów bliskowschodnich) jest w izraelskich mediach wykoślawiony, że postrzega się ich jako dyskryminowaną grupę, podczas gdy dziś, po sześciu dekadach, ta rzeczywistość jest zupełnie inna i ta grupa jest zintegrowana, asertywna i wręcz dominująca.                                   


Abutbul-Selinger zwraca przede wszystkim uwagę na zróżnicowanie. Żydzi bliskowschodni stanowią dziś znaczną część izraelskiej klasy średniej, przy czym jedni wtopili się w wielkomiejską, aszkenazyjską klasę średnią, przyjmując jej kulturę, inni trzymają się swoich skupisk, kultywując kulturę alternatywną, podtrzymującą żydowsko-arabską tożsamość, zmienioną jednak przez edukację, zamożność, i psychiczną siłę wynikającą z mieszkania we własnym kraju.


Często przedstawia się ich jako ofiary, obywateli drugiej kategorii, ale nie ma to wiele wspólnego z rzeczywistością. Jak się wydaje, aszkenazyjczycy nadal dominują w świecie akademickim (chociaż i tu ta dominacja przestała być tak zdecydowana). Wyraźne natomiast są różnice zachowań wyborczych. Mizrahi zdecydowanie częściej głosują na Likud i inne partie prawicowe, potomkowie Żydów europejskich są bardziej podatni na lewicowe idee polityczne.   


Izraelski socjolog stwierdza, że nadal istnieją nierówności płacowe i odmienne (statystycznie) aspiracje zawodowe.  Różnice w dochodach szybko topnieją, (w ciągu piętnastu lat zmniejszyły się o piętnaście procent), w klasie średniej praktycznie przestały istnieć, utrzymują się w zawodach nie wymagających uniwersyteckich kwalifikacji. (Jednak dziś studenci z bliskowschodnimi korzeniami stanowią na wyższych uczelniach większość.)      


Zdumiewający jest proces emancypacji kobiet w grupie Żydów bliskowschodnich. Kobiety z tej grupy dominują dziś wśród studentek na uniwersytetach, coraz częściej są lepiej wykształcone i lepiej zarabiają. Na uniwersytetach częściej zdobywają praktyczne zawody, podczas gdy młode kobiety z rodzin aszkenazyjskich wybierają częściej studia humanistyczne.


Dotychczas europejscy Żydzi dominowali w polityce. To jednak też się radykalnie zmieniło. W polityce lokalnej widać to wyraźniej, ale w obecnym Knesecie jest na 120 posłów 53 pochodzących z Bliskiego Wschodu (a z 32 ministrów 19 ministrów deklaruje się jako mizrahi).


Na czele Likudu, który jest dziś największą partią polityczną, stoi Benjamin Netanjahu, syn pochodzącego z Polski izraelskiego historyka, ale, jak mówi Guy Abutbul-Selinger, jest to partia mizrachijska, zarówno kiedy przyglądamy się jej politykom, jak i analizując skład społeczny elektoratu.


Żydzi bliskowschodni mają w Izraelu coraz większy wpływ na kulturę muzyczną. Jeszcze niedawno muzycy z tej grupy mogli się skarżyć, że są dyskryminowani przez stacje radiowe i telewizyjne, ale to już przeszłość. Dziś to oni są coraz częściej na czołowych miejscach list przebojów.


Badania pokazują, że młodzież z rodzin bliskowschodnich nie tylko nie ma żadnych kompleksów na punkcie swojego pochodzenia, ale kultywuje rodzinne tradycje. 


Krótko mówiąc, teza o dyskryminacji straciła podstawy. Wielkość rodziny ujednolica się, zrównuje się również wiek zawierania małżeństw, upodobniają się wzorce konsumpcji. W klasie średniej zanikają różnice w nasileniu praktyk religijnych.  


Gdzie się zatem te różnice utrzymują? Aszkenazyjczycy nadal dominują w zawodach prawniczych, w dziennikarstwie, w literaturze. Jednak i na tych polach sytuacja szybko się zmienia.


Rodzice tego socjologa przyjechali z Maroka jako dzieci, on urodził się w Izraelu, dla jego córek sprawa pochodzenia jest ważna, ale całkowicie drugorzędna. Nie są i nie czują się żadnymi ofiarami.


Izrael jest tyglem Żydów z różnych narodów. Przywódcy stojący na czele różnych rządów mogli się między sobą różnić, ale łączyła ich troska o to, żeby zniwelować różnice kulturowe, edukacyjne i ekonomiczne. Ponownie widzimy tu pewne podobieństwo do Stanów Zjednoczonych, ale jak mówi Guy Abutbul-Selinger:

„Wszędzie na świecie grupy dominujące blokują grupy niedominujące. W Stanach Zjednoczonych próbuje się porównać mizrahim do afroamerykanów, ale tamtejsza biała elita znacząco powstrzymała emancypację afroamerykanów. Bycie mizrahi w Izraelu to nie to samo, co bycie afroamerykaninem w Stanach Zjednoczonych. Ideologia tygla i integracja różnych grup imigrantów sprzyjały zawieraniu małżeństw mieszanych. Społeczeństwo uważa dzieci z par mieszanych za najlepsze i najpiękniejsze. Ponad 30 procent [żydowskich] małżeństw w Izraelu jest mieszanych, co jest wysokim odsetkiem w najbardziej intymnej dziedzinie, jaka może istnieć”.

Z Europy nie wszystko wyraźnie widać, ale Izrael z pewnością nie jest ani europejską kolonią, ani nawet europejskim krajem w samym sercu arabskiego świata. Jest bliskowschodnim państwem, którego ludność jest historycznie ludem rdzennym tej ziemi, a większość ma niedawne bliskowschodnie korzenie. Problem palestyńskich uchodźców dawno temu byłby rozwiązany, gdyby wreszcie to zauważono. Niektórzy arabscy politycy zaczynają to rozumieć. Europa trzyma się swoich tradycji.


Izrael nie jest tak dziwaczny, jakby się mogło zdawać. Obserwatorów straszą szkielety we własnych szafach, zmieniając Izrael w obsesję bardziej związaną z ich własną przeszłością niż z tym, co rzekomo widzą za górami, za lasami.