Wszyscy Kreteńczycy to kłamcy…


Andrzej Koraszewski 2023-04-09

Kadr z filmu <span>Talala Abu Rahmy. (Źródło zdjęcia: Wikipedia.) </span>
Kadr z filmu Talala Abu Rahmy. (Źródło zdjęcia: Wikipedia.) 

Mogłem mieć wtedy dziewięć albo dziesięć lat, matka mogła to mówić już wcześniej, bo dziwnie upodobała sobie paradoks Epimenidesa, ale tamtą rozmowę zapamiętałem, a nie mogła się odbyć później, bo potem mieszkałem z babką. Jeśli Epimenides mówił prawdę, to skłamał, bo on sam był Kreteńczykiem, a jeśli skłamał, to wszyscy Kreteńczycy są prawdomówni, ale on był Kreteńczykiem, więc też nie wszyscy.


W umyśle dziecka sprawa była jasna, nie powinien Epimenides używać słowa „wszyscy”, paradoks nie jest żadnym paradoksem, tylko zwyczajnym głupstwem. Zapamiętałem serdeczny śmiech matki, bez tego śmiechu sprawa poszłaby w niepamięć.    


Czasem słowo „wszyscy” samo się narzuca. Jerry Coyne niespodziewanie odkrył, że wszyscy amerykańscy dziennikarze tak samo informują o konflikcie w Izraelu.



Coyne pokazuje przykładowo sześć różnych tytułów mających nieodmiennie ten sam wzór – Izrael uderza (owszem w odpowiedzi na atak, ale ten atak jest na drugim znacznie mniej ważnym miejscu).


Nie jest to żadne odkrycie Ameryki, ten wzór jest doskonale znany od dziesięcioleci i Jerry Coyne ma rację pisząc w zakończeniu tego artykułu, że wyjaśnienie powodów dla których praktycznie wszyscy dziennikarze amerykańscy przyjęli ten właśnie styl „informowania” nie powinno być trudne, innymi słowy - it’s not rocket science.


Istotnie, temu wściekle antyizraelskiemu dziennikarstwu poświęcono już wiele książek, z których warto przypomnieć dwie: Ben-Dror Yemini (izraelski historyk)  kilka lat temu wydał książkę Industry of Lies, a teraz ukazała się w USA książka amerykańskiego historyka Richarda Landesa Can “The Whole World” Be Wrong?: Lethal Journalism, Antisemitism, and Global Jihad [Czy „Cały świat” może się mylić? Zabójcze dziennikarstwo, antysemityzm i globalny dżihad].


Pytanie czy „cały świat” rzeczywiście się myli, (czy „cały świat dziennikarski” usilnie stara się wprowadzić opinię publiczną w błąd i jest w tym przedsięwzięciu tragicznie skuteczny), jest z natury heretyckie i prowokuje do pytania o stan umysłu człowieka mówiącego „wszyscy dziennikarze kłamią”.    


Richard Landes jest mediewistą, jego specjalnością są ruchy milenijne, czyli szerząca się jak ogień po prerii zbiorowa psychoza, połączona z jednej strony z lękiem przed końcem świata, z drugiej z potrzebą jego zbawienia. Po pewnym czasie absurd tego obłędu staje się oczywisty dla wszystkich, ale zbiorowa psychoza po pewnym czasie powraca w nieco zmienionej postaci i jest tak samo, albo jeszcze bardziej zjadliwa, masowo atakując umysły, rzadko świadome tego, że powielają kłamstwa.            


Richard Landes zaczyna swoją opowieść od legendy o śmierci dwunastoletniego Muhammada Al Dury w dniu 30 września 2000 roku. Niespełna minutowy film nakręcony przez palestyńskiego dziennikarza pokazany został przez telewizję francuską z komentarzem francuskiego dziennikarza Charlesa Enderlina. Moc tego filmu okazała się równie silna jak moc Protokołów mędrców Syjonu i chociaż dziś nawet Wikipedia przyznaje, że oparta na tym filmie narracja jest wątpliwa, opowieść o śmierci Muhammada Al Dury nadal jest filarem podtrzymującym zbiorową antyizraelską psychozę (która oczywiście każdego dnia zgłasza zapotrzebowanie na coraz to nowe podniety).


O palestyńskim minutowym filmie, który wywołał światowy wstrząs Richard Landes pisze: 

Od ponad dwudziestu lat widzimy dziennikarskie zaprzeczenie, brak dochodzenia, ponownego rozważenia i prób naprawienia tego tragicznego błędu. (W tym momencie typowa, ale nieoficjalna odpowiedź brzmi: „Tak, wiemy, że to był błąd. Ale o co chodzi? To przecież już historia.”) W 2014 r., kiedy komisja rządu izraelskiego przedstawiła swój raport, nawet w Izraelu zasięg reakcji był bardzo słaby, liczba osób, które się tym przejmowały była niewielka, brak było działań następczych w związku z implikacjami ustaleń. Jeśli zdefiniujemy głupotę jako brak krytycznego myślenia w ważnych sprawach, głupota związana z tą trwającą dziennikarską porażką jest monumentalna i trwa nadal.


Odkładając jednak na bok wszystkie szczegóły śledztwa, kluczem do katastrofalnego doniesienia medialnego było mordercze oświadczenie Enderlina towarzyszące pierwszemu pokazaniu tego minutowego filmu: „kule nadlatywały z pozycji izraelskich”.


Źródłó zdjęcia: Wikipedia.
Źródłó zdjęcia: Wikipedia.

W tych słowach tkwiło kłamstwo będące oszczerstwem o rytuale krwi, kłamstwo przekazane najpierw pod przysięgą arabskiemu światu przez kamerzystę Talala Abu Rahmę: „to było celowe zabójstwo, mord bezbronnego dziecka, zastrzelonego z zimną krwią w objęciach ojca”. W pokazanym filmie nic tego jednak nie potwierdza, a po bliższym zbadaniu praktycznie każdy szczegół temu przeczy. Niektórzy, widząc ten film, podejrzewali inscenizację. Grupa ludzi, w której był izraelski fizyk Nahum Shahafa, która szczegółowo zbadała sprawę, przekonała trzech dziennikarzy — Stefana Juffę, Estherę Schapira i Jamesa Fallowsa — do podjęcia dalszych działań. Wśród ich głównych odkryć była analiza balistyczna, która pozwoliła ustalić, że kule nie mogły pochodzić z pozycji IDF. Rzeczywiście, na filmie każdy ślad kuli w ścianie wyraźnie pochodził z tego samego kierunku, ale nie z izraelskiej pozycji, które musiałyby uderzać pod kątem 30 stopni, ale uderzały pod kątem 90 stopni, czyli, zza pleców kamerzysty. Ścianę zdobi piętnaście dziur po kulach, wszystkie uderzyły wprost, co według Talala było przedmiotem ciężkiego ostrzału karabinowego („kule leciały jak deszcz”), trwającego przez dwadzieścia minut. Żaden z otworów nie nosi śladów wejścia pod kątem 30 stopni, co wskazywałoby na ogień z pozycji izraelskiej. Izraelskie kule musiałaby skręcić w prawo o 90 stopni, aby uderzyć w ścianę, tak jak to zrobiły. Nie było też żadnych śladów rozprysków krwi na ścianie, pomimo twierdzeń, że ojciec i chłopiec zostali kilkanaście razy trafieni.

 

Nawet niektórzy sympatycy Enderlina przyznali, że przekroczył swoją rolę profesjonalnego dziennikarza – zwłaszcza że on sam nie był naocznym świadkiem wydarzeń, które relacjonował. Zapytany z szacunkiem przez dziennikarza izraelskiego, czy nie był „zbyt pochopny” w użyciu sformułowania „cel ostrzeliwany z pozycji izraelskiej”, Enderlin odpowiedział: „Nie sądzę. Gdybym nie powiedział, że dziecko i ojciec byli ofiarami strzałów z kierunku gdzie znajdowały się pozycje IDF, powiedzieliby w Gazie ‘jak to możliwe, że Enderlin nie mówi, że to IDF?’”

Co może oznaczać ta odpowiedź? Czy Enderlin był w jakiś sposób zobowiązany do promowania palestyńskiej narracji?

A jednak świat nie tylko nie zdawał pytań, świat uznał to za absolutną prawdę, której kwestionowanie skłaniało do świętego oburzenia. Słynna dziennikarka francuska orzekła, że  „Ta śmierć wymazuje obraz chłopca z getta warszawskiego”. Świat odetchnął z ulgą, od dziś możemy pisać o Izraelu tak jak nam serce dyktuje.


Czy sprawa śmierci Muhammada Al Dury była aż takim przełomem? Ktokolwiek interesuje się historią nowożytnego Izraela wie dobrze, że Izraelczykom przypisywano zmyślone zbrodnie od pierwszego dnia istnienia tego kraju.


Kłamstwa na temat Izraela stały się tak powszechne, że z przekonaniem powtarzają je ludzie najdalsi od antysemickich przesądów. Są wszechobecne, człowiek, który próbuje im przeczyć, musi być niespełna rozumu. Za każdym razem, kiedy jak w przypadku osławionego „Raportu Goldstona”, okazuje się, że krytycy mieli od początku rację, słyszymy, że to już stara historia i nie ma o czym mówić.


Nie wszyscy piszący o Izraelu kłamią, ci którzy tego nie robią, są tak nieliczni, że muszą być podejrzani.            

 

 P.S. Oczywiście nasi mistrzowie pióra i ich przełożeni dokładają starań, żeby karmić polskie społeczeństwo antysemicką strawą na światowym poziomie. Dobra opinia tych, którzy mordują Żydów, jest taką samą świętością jak świętość Jana Pawła II.  Na zdjęciu tytuł tekstu w „Gazecie Wyborczej” z 7 kwietnia 2023.