Dziennikarze czczą Rogeta i porzucają obiektywizm


Mitchell Bard 2023-03-29

Maria Efremkina na swoich występach w 2010. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)
Maria Efremkina na swoich występach w 2010. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)

Czy widzieliście kiedyś tych akrobatów, którzy potrafią wiązać swoje ciała w supełki? Mogą założyć nogi za głowę i wykręcić ręce do tyłu. Dziennikarze relacjonujący Izrael stali się werbalnymi akrobatami, przekręcając słowa i obrazy, aby pasowały do ich narracji. Wiele relacji zawsze było subiektywnych, ale teraz szanowani dziennikarze opowiadają się za porzuceniem obiektywizmu.

Jak pisałem wcześniej, reporterzy muszą trzymać tezaurus Rogeta na jednym monitorze, podczas gdy na drugim piszą historie o mordowaniu Żydów i operacjach kontrterrorystycznych. Na przykład „New York Times” napisał o izraelskich żołnierzach zamierzających aresztować członków Jaskini Lwów, grupy odpowiedzialnej za wiele niedawnych ataków na Izraelczyków, pod nagłówkiem: „Co najmniej 10 Palestyńczyków zabitych podczas izraelskiego nalotu na Zachodni Brzeg”. Pomińmy to, że autor sugeruje, iż Izrael rozpoczął atak na niewinnych Palestyńczyków, policzmy liczbę eufemizmów na określenie terroru w tekście:

Zauważ, że jest 11 eufemizmów i 0 użycia słowa „terror”, „terroryzm” lub „terrorysta”.


W artykule czytamy, że 60 Palestyńczyków zostało zabitych na „okupowanym Zachodnim Brzegu”. Dopiero w akapicie 12 dowiadujesz się, że 11 Izraelczyków zostało „zabitych przez Palestyńczyków”. Trzeba przeczytać 18 akapitów, by dowiedzieć się, że co najmniej sześciu z 10 zabitych Palestyńczyków było powiązanych z Jaskinią Lwów, Brygadą Męczenników Aqsa lub Palestyńskim Islamskim Dżihadem (wszyscy chcieli uznać terrorystów za swoich).

 

Oto jak „Washington Post” opisał tę historię. Nagłówek: „Co najmniej 11 Palestyńczyków zabitych, 100 rannych podczas izraelskiego nalotu na Zachodni Brzeg”, a pierwszy akapit brzmiał: „Operacja, najbardziej śmiercionośny taki nalot od lat, pozostawiła Stare Miasto w Nablusie podziurawione kulami i była kolejną eskalacją w taktyce antyterrorystycznej Izraela pod rządami jego nowego, skrajnie prawicowego rządu”. To było jedyne odniesienie do terroru.

 

Ichi Ich eufemizmy:

Trzeba było 14 akapitów, aby wspomnieć o Izraelczykach zabitych w „atakach” Palestyńczyków.


Porównaj to z doniesieniem „New York Timesa” na temat amerykańskiej operacji zatytułowanego „Wysoki rangą przywódca ISIS w Somalii zabity podczas nalotu amerykańskich operacji specjalnych”. Nie napisali tylko, że był to Somalijczyk. Mężczyzna był „jednym z czołowych agentów finansowych grupy terrorystycznej”. Inna organizacja, Al Szabab, jest opisywana jako „grupa terrorystyczna powiązana z Al-Kaidą”. Państwo Islamskie jest określane mianem „organizacji terrorystycznej”. Notatka biograficzna jednego z autorów mówi, że zajmuje się „terroryzmem”.

 

„Washington Post” zadał sobie wiele trudu, tworząc model 3D z kolekcji wideo, aby zasugerować, że izraelscy żołnierze celowo strzelali do nieuzbrojonych Palestyńczyków. Przyznają, że doszło do strzelaniny, ale twierdzą, że osoba na filmie, która wydaje się trzymać broń i biegnie w kierunku cywilów, była nieuzbrojona i nie strzelała. Na przykład „Washington Post” pokazuje pojazdy IDF jadące ulicą bez przeszkód, podczas gdy jest łatwo dostępny materiał filmowy Palestyńczyków obrzucających pojazdy kamieniami.

 

Oprócz wprowadzającej w błąd natury tych filmów, czytelnicy powinni się zastanawiać, dlaczego tak wyszukane technologie wydają się być używane tylko do demonizowania Izraela. Gdzie są wideo pokazujące palestyńskich terrorystów? Och, racja, nie ma żadnych.


Eytan Gilboa i Lilac Sigan przeanalizowali 361 artykułów dotyczących Izraela opublikowanych przez „New York Times” w 2022 roku i stwierdzili, że tylko 11% było pozytywnych. Doszli do wniosku, że:

 

Najbardziej wpływowa gazeta na świecie przyjęła bardzo krytyczne podejście do Izraela i jego stosunków z Palestyńczykami, a przeważnie negatywne relacje stworzyły fałszywy obraz wydarzeń w Izraelu i wokół jego granic. „New York Times” przedstawił Izrael jako silniejszego, bardziej kontrolującego i znacznie mniej podatnego na ataki, niż jest w rzeczywistości, i opisał jego wyważone reakcje obronne na palestyński terroryzm jako arbitralne i nieproporcjonalne.

 

Naiwnie niektórzy z nas wciąż myślą o obiektywizmie jako dziennikarskim ideale. Leonard Downie Jr., były redaktor naczelny „Washington Post”, który obecnie uczy dziennikarstwa w Arizonie, chce wyprowadzić nas z błędu. W sprzecznym z intuicją artykule zatytułowanym „Newsroomy, które wykraczają poza ‘obiektywizm’ mogą budować zaufanie”, pisze Downie, „coraz częściej reporterzy, redaktorzy i krytycy mediów argumentują, że koncepcja dziennikarskiego obiektywizmu jest zniekształceniem rzeczywistości”. Przyznaje, że będąc redaktorem gazety, nie rozumiał znaczenia słowa „obiektywizm” i „nie uważał tego za standard w naszym newsroomie”.

 

Czytelnicy „Washington Post” nie będą zszokowani.

 

Nie było też zaskoczeniem, że była redaktorka naczelna Associated Press powiedziała, że obiektywizm nie jest standardem w serwisach informacyjnych. Jej wymówka powtarza temat przewijający się w całym artykule: „Ten standard wydaje się być dla Białych, wykształconych, dość zamożnych. … A kiedy ludzie nie czują, że mogą znaleźć siebie w wiadomościach, dzieje się tak dlatego, że nie pasują do tej definicji”.


Jak wszystko inne w świecie „przebudzonych”, wszystko kręci się wokół rasy. Najwyraźniej żaden biały człowiek nie może znać prawdy o niczym.


Downie mówi, że organizacje informacyjne powinny „dążyć nie tylko do dokładności opartej na weryfikowalnych faktach, ale także do prawdy”. Myślałem, że celem gromadzenia faktów jest znalezienie „prawdy”. Nie, każdy ma swoją własną prawdę opartą na swoim życiowym doświadczeniu, jak studentka, która oskarżyła Izrael o ludobójstwo i której wiceprezydentka Kamala Harris podziękowała za mówienie jej „prawdy”.


Jak zauważył Bret Stephens w swojej krytyce „Downiego”, „standard obiektywizmu jest niezwykle pomocny dla redaktorów, którzy próbują powstrzymać reporterów przed nadawaniem własnego charakteru sprawom lub przed wykluczaniem z relacji osób i argumentów, których nie lubią”.

 

Jest to konieczne, biorąc pod uwagę uprzedzenia tak wielu dziennikarzy. Na przykład ponad 500 dziennikarzy, w tym czterech z „New York Timesa” i siedmiu z „Washington Post”, podpisało list otwarty w sprawie relacjonowania przez amerykańskie media z „Palestyny”. List pełen jest inwersji faktów historycznych, co czyni ich wnioski jeszcze bardziej niepokojącymi. Sygnatariusze powiedzieli, że „zawiedli naszą publiczność narracją, która zaciemnia najbardziej fundamentalne aspekty tej historii: okupację wojskową Izraela i jego system apartheidu”. Troszczą się nie tylko o swoją publiczność; lamentują także nad porażką „narodu palestyńskiego”. Aby to naprawić, wzywają dziennikarzy „do uznania, że zaciemnianie izraelskiego ucisku Palestyńczyków jest sprzeczne z własnymi standardami obiektywizmu tej branży”.

 

Przypomniały mi się dwa cytaty. „Fakty to uparte rzeczy — powiedział John Adams — i jakiekolwiek są nasze życzenia, skłonności lub nakazy naszej pasji, nie mogą one zmienić stanu faktów i dowodów”. Daniel Patrick Moynihan ujął to w ten sposób: „Każdy ma prawo do własnej opinii, ale nie do własnych faktów”.


Niestety, zbyt wielu dziennikarzy zajmujących się Bliskim Wschodem ma odmienny pogląd.


Journalists worship Roget and abandon objectivity

JNS Org., 15 marca 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

*Mitchell Geoffrey Bard

Amerykański analityk polityki zagranicznej, redaktor i autor, który specjalizuje się w polityce USA – Bliski Wschód. Jest dyrektorem wykonawczym organizacji non-profit American-Israeli Cooperative Enterprise i dyrektorem Jewish Virtual Library.