Pożegnać świętości, wrócić do zasad


Andrzej Koraszewski 2023-03-17

Podpisanie amerykańskiej Konstytucji 17 września 1787r. Obraz Howarda Chandlera Christy z 1940 roku. (Źródło: Wikipedia)
Podpisanie amerykańskiej Konstytucji 17 września 1787r. Obraz Howarda Chandlera Christy z 1940 roku. (Źródło: Wikipedia)

Sukces zachodniej cywilizacji nie opiera się na posiadaniu lepszej prawdy. Źródłem tego sukcesu była, jak się wydaje, akceptacja metod weryfikowania prawdy. Nie była to, broń boże, powszechna akceptacja, zgoła przeciwnie, wolność słowa, logiczna analiza, empiryczne badania, poszanowanie reguł gry i arbitrażu, to wszystko są wartości nieustannie kwestionowane. Zwolennicy namaszczonej przez „Boga” władzy oraz autorytetu pochodzącego od „Boga” nie dają za wygraną, więc nagle papieska świętość jest polską racją stanu. Lewicowy rewolucyjny romantyzm wydaje się znacznie bardziej atrakcyjny od tępego tradycjonalizmu, ale świętością też nie gardzi i zawsze gotów jest poświęcić empiryczne metody weryfikowania prawdy na rzecz płomiennych idei i braterstwa w podnieconym tłumie. Nasz (chrześcijański) bóg nie jest nic a nic lepszy od reszty boskiej zgrai, ale został zmuszony do częściowego pogodzenia się z faktem, że kapłani nie o wszystkim mogą decydować. Konstytucjonalizm zepchnął religię na drugi plan, ale poprzedziła go rewolucja w instytucjach oświatowych, gdzie empiryzm wziął górę nad teologią.

Nie mogę wiedzieć, czy jesteśmy świadkami upadku, czy tylko chwilowego załamania, ale zarówno w edukacji, jak i w polityce obserwujemy ucieczkę od empirycznych metod weryfikowania prawdy na rzecz ideologicznych dogmatów (religijnych bądź świeckich).

 

Zdawać by się mogło, że dotyczy to tylko nauk społecznych, bowiem powrót ideologicznych dogmatów na uniwersytety rozpoczął się od nauk humanistycznych, ale nie ograniczył się do nich i dziś hunwejbini szaleją, doszukując się rasizmu w matematyce, chemii, biologii i innych.  

 

Greta Thunberg właśnie skasowała swój tweet z 2018 roku, ponieważ proroctwu końca świata w 2023r. wygasł termin ważności. Wystąpiła w roli dziecięcej prorokini, ale oparła swoje proroctwo na wypowiedziach dorosłych ludzi nauki, którzy zignorowali naukowy sceptycyzm i zaczęli uprawiać naukę w ferworze walki o popularność. Każda Kasandra jest na zależnych od lajków salonach zawsze mile widziana, koszty utraty rozsądku znikają w kreatywnej buchalterii.


Tweet usunięty na początku marca 2023.
Tweet usunięty na początku marca 2023.

Amerykański publicysta podejrzewa, że dramat zaczął się w pamiętnym roku 1968 i daje się tę tezę podbudować nie tylko opisami wydarzeń z owego roku na ulicach i na uczelniach zachodnich stolic, ale również oglądając późniejsze kariery akademickie uczestników tamtych wydarzeń oraz ich wpływ na kolejne pokolenia studentów.

 

Z drugiej strony w dwudziestym wieku tendencje demokratyczne i antydemokratyczne ścierały się nie tylko w akademickich dyskursach, ale również na polach bitew, po stronie kosztów utraty rozumu znalazły się dziesiątki milinów zabitych ludzi. Możemy się zastanawiać, jakim cudem najpierw amerykańska Deklaracja Niepodległości, a następnie Konstytucja zyskały ten, a nie inny kształt i pozyskały niezbędne poparcie, ale bez wątpienia było to nadzwyczajne połączenie tego, co warte było ocalenia z francuskiego Oświecenia, z tym, co warte było zachowania z tradycji brytyjskiej.

 

Dziś podważanie zaufania do empirycznych metod weryfikowania prawdy, ideologiczne zmagania, odrzucanie parlamentarnych reguł gry (zarówno na arenie politycznej, przez media, jak i w salach uniwersyteckich), prowadzi do pytania: jakim cudem mimo wszystkich napięć i problemów udało się za oceanem stworzyć państwo wolnych obywateli, zdolnych do kompromisów?       

 

Ponieważ dziś Izrael cierpi na niemożność ustanowienia konstytucyjnego ładu, (albo raczej doświadcza dramatycznego kryzysu z powodu trwającej 75 lat niemożności uchwalenia konstytucji), izraelski badacz, Yehuda Weintraub zastanawia się nad pytaniem, jakim cudem ta sztuka udała się 232 lata temu Amerykanom. Wojna o niepodległość niby była wygrana, ale brytyjskie wojska były nadal na amerykańskiej ziemi, mieszkańcy z byłych brytyjskich kolonii pochodzili z różnych  krajów, byli wyznawcami różnych religii, dzieliły ich interesy i odmienne wyobrażenia, jak też ta niepodległość ma właściwie wyglądać.


Konfederacja byłych brytyjskich kolonii na amerykańskiej ziemi była właściwie luźnym związkiem, bez możliwości prowadzenia wspólnej polityki. Wielu miało świadomość, że trzeba jakoś ustalić, co dalej.  


W maju 1787 roku zwołano Konwencję Konstytucyjną, która najpierw miała zrewidować i uzupełnić Statut Konfederacji, ale szybko zorientowano się, że fundament nowego państwa musi być solidniejszy i w ciągu niespełna trzech miesięcy (od lipca do września) powstał zwarty projekt konstytucji. Jakim cudem? Zdaniem Weintrauba (i nie tylko jego) zadecydowała o tym jakość delegatów i wcześniejsze wydarzenia w Europie. Znajomość prac brytyjskich i francuskich filozofów Oświecenia plus (co było szczególnie ważne) gotowość do zaakceptowania kompromisów, pozwoliła na wyjątkowo sprawną pracę nad projektem tego dokumentu.      


Towarzyszyła tej pracy świadomość, że politycy muszą stworzyć system instytucjonalnego nadzoru nad politykami, że jednostkowe ambicje i grupowe interesy zawsze prowadzą do prób zawłaszczenia władzy i konstytucyjne reguły muszą to utrudniać. Jak pisał wówczas James Madison ochrona praw obywatelskich musi być taka sama jak ochrona praw religijnych.


To zadanie wymagało zarówno starannego przemyślenia relacji między poszczególnymi pionami władzy, jak i zasad opłacania zarówno polityków z wyboru, jak i urzędników państwowych. System federalny zmuszał do nieustannej troski o klarowność prerogatyw władz federalnych i gwarancji dla samorządowych uprawnień władz stanowych oraz takiej reprezentacji do władz federalnych, jaka będzie najbardziej akceptowalna dla wszystkich.


Dwuizbowy system ustawodawczy pozwalał nie tylko na lepszy nadzór nad jakością stanowionych praw, ale zwiększał szanse ich akceptacji zarówno przez władze poszczególnych stanów, jak i przez społeczeństwo jako całość.    


Weintraub ze zrozumiałych powodów, koncentruje szczególną uwagę na ówczesnych dyskusjach wokół Sądu Najwyższego. Wszystkich, którzy przyłożyli rękę do tworzenia amerykańskiej konstytucji, wydaje się charakteryzować niemal obsesyjna podejrzliwość, lęk przed tyranią, która była tak częsta i tak powszechna na starym kontynencie. 


Sąd Najwyższy i niezależność całego sądownictwa miała być szczególnie ważnym narzędziem chroniącym przed tyranią. Dożywotnie mianowanie sędziów ustanowiono z myślą o uniezależnieniu sędziów od władzy wykonawczej, tak by ich lojalność związana była z Konstytucją, a nie z ludźmi sprawującymi aktualnie władzę. Kontrola sądowa, odpowiadała za zgodność legislacji i działań administracji z postanowieniami Konstytucji.  


Alexander Hamilton, pisząc o znaczeniu niezawisłości sądów, podkreślał, że ich rolą jest interpretacja prawa, a nie jego stanowienie.

„Konstytucja jest w rzeczywistości i musi być uważana przez sędziów za prawo podstawowe. Dlatego do nich należy ustalenie jego znaczenia, jak również znaczenia każdego konkretnego aktu pochodzącego od ciała ustawodawczego. Gdyby zdarzyła się niemożliwa do pogodzenia rozbieżność między nimi… Konstytucja powinna być przedkładana nad ustawę, intencja ludu nad intencją reprezentantów”. – (Federalista, nr 78)

Dla Ojców Założycieli szczególnie istotne było szukanie zabezpieczeń przed ograniczaniem praw mniejszości przez większość, jak również zmuszenie polityków do szukania konsensusu. Mechanizm kwalifikowanej większości przeszedł pierwszy test kiedy w 1788 roku Konstytucja miała być ratyfikowana przez stany. W pierwszym podejściu uzyskano aprobatę trzech czwartych (9 stanów z trzynastu), ale uznano, iż w tak ważnej sprawie jest to niewystarczające, więc zaczęła się bardzo silna kampania na rzecz przekonania „antyfederalistów”. Izraelski badacz zwraca uwagę, że wiele spraw, które były wtedy przedmiotem zacieklej debaty, widzimy dziś w bardzo podobnej formie w debacie izraelskiej. Intensywna dyskusja i pierwsze dziesięć poprawek pozwoliły ostatecznie na ratyfikację Konstytucji przez wszystkie stany w 1791 roku. 

 

W ten sposób Konstytucja stała się Biblią nowej republiki i to na wierność Konstytucji przysięga prezydent, politycy wybrani do Kongresu i Senatu, politycy i pracownicy administracji, żołnierze i nowi obywatele. Jest to Konstytucja, która zdała egzamin lepiej niż inne, chociaż i tam jest nieustannie przedmiotem sporów o interpretację i prób podważenia jej znaczenia.           


Nawiasem mówiąc, jest w historii pewien mało znany epizod, który warto przypomnieć. W 1946 roku wyłonił się problem konstytucji w okupowanej przez Amerykanów Japonii. Japończycy mieli swoją konstytucję z 1887 roku, która zdaniem Amerykanów wepchnęła Japończyków na drogę militaryzmu i wymagała zmiany. Zażądali jej modyfikacji zgodnie z postanowieniami Konferencji Poczdamskiej. Japończycy przedstawili projekt z zaledwie kosmetycznymi zmianami. Jak głosi dotychczasowa wersja historii, generał Douglas MacArthur uznał, że władze okupacyjne mogą i powinny zabrać głos w tej sprawie. W lutym 1946 roku 24 specjalistów amerykańskich sporządziło w ciągu jednego tygodnia projekt konstytucji dla Japonii, który generał MacArthur przedstawił japońskiemu ministrowi spraw zagranicznych do zatwierdzenia.        


Ta wersja historii japońskiej konstytucji była uznawana przez dziesiątki lat, ostatnio jednak zaczęto się zastanawiać, jakim cudem w ten sposób ustanowiona konstytucja utrzymała się do dnia dzisiejszego i dlaczego Japończycy traktują ją z respektem? Badacze zaczęli się bliżej przyglądać temu, co właściwie działo się między lutym 1946 a ratyfikacją tej konstytucji w 1947 roku. Wygląda na to, że jednak było tu sporo dyskusji i chociaż japońska konstytucja w wielu miejscach do złudzenia przypomina amerykańską, to na przykład rola cesarza wzorowana była na monarchii brytyjskiej. Tak czy inaczej, Japończycy są bardzo przywiązani do swojej konstytucji, a najprawdopodobniej była to konstytucja, która powinna trafić do księgi rekordów ze względu na tempo jej sporządzenia. Yehuda Weintraub o tej historii nie wspomina, a kto wie, czy nie powinien, chociaż propozycja takiej właśnie ścieżki przygotowania kompletnej konstytucji dla Izraela mogłaby przyprawić wielu ludzi na izraelskiej lewicy o zawał serca.


Izraelska konstytucja to nie nasz problem, my mamy inne problemy, których podobieństwo z izraelskimi jest tylko pozorne. W odróżnieniu od Izraelczyków mamy konstytucję, która jest ignorowana i naruszana, a co gorsza, podobnie jak wiele innych zachodnich społeczeństw, znów zaczęliśmy przedkładać świętości nad zasadami.      


Spory są naturalnym i nieuniknionym elementem, życia społecznego. W długiej historii naszego gatunku przed anarchią chroniło prawo silniejszego, rządy autorytarne lub zgoła tyrania; republikańska demokracja pozwalała na przeniesienie walki z ulicy do parlamentów, gdzie konsensus dotyczył przede wszystkim zasad prowadzenia i rozstrzygania sporów. Nie wiem, czy możemy „cofnąć się do przodu”, bo gdzie nie spojrzeć tam wrzask i wrzawa oraz przysięgi, że konstytucja to ja. Kiedy zasady są święte, nasze świętości schodzą na drugi plan. To jednak dziś wygląda na czas przeszły.