Kurdowie – naród bez praw


Andrzej Koraszewski 2023-01-14

„Jina giyan, to namirî, nawit ebête remiz” („Jina, moja duszo. Nie umrzesz. Twoje imię stanie się symbolem”), to kurdyjskie słowa wyryte na nagrobku Jiny Amini przez jej rodzinę. (Źródło: patrz MEMRI Daily Brief nr 425, 40 dni bez Jiny – rewolucja trwa w jej imieniu , 26 października 2022 r.)

„Jina giyan, to namirî, nawit ebête remiz” („Jina, moja duszo. Nie umrzesz. Twoje imię stanie się symbolem”), to kurdyjskie słowa wyryte na nagrobku Jiny Amini przez jej rodzinę. (Źródło: patrz MEMRI Daily Brief nr 425, 40 dni bez Jiny – rewolucja trwa w jej imieniu , 26 października 2022 r.)



Jest piątek 13 stycznia, nie wiem, czy i kogo straciły dziś irańskie władze. Jeśli była kolejna egzekucja, zginął prawdopodobnie kolejny Kurd. Czy widziałeś gdzieś nazwisko Farhada Karimi? Powieszono go 4 stycznia. Tego samego dnia stracono innego irańskiego Kurda - Saadullaha Karimi Siriniego. 5 stycznia rano powieszono kurdyjskiego więźnia: Rostama Abbaszadeha. Kolejne dni i kolejne egzekucje.

Piątego stycznia Rada Bezpieczeństwa ONZ, najważniejsza instytucja na naszej planecie, dyskutowała o zbrodni izraelskiego ministra, który w stolicy swojego kraju, jak to określa „prezydent” Palestyńczyków, zbrukał swoimi brudnymi żydowskimi stopami świętą ziemię muzułmanów, wchodząc 3 stycznia na teren Wzgórza Świątynnego, najświętszego miejsca w judaizmie. Trudno wskazać gazetę, która pominęłaby to tak ważne wydarzenie, potępione przez Radę Bezpieczeństwa i przez amerykańską administrację, i przez miliony szarych ludzi. Redakcje nie zauważyły, że minister odwiedził Wzgórze Świątynne w rocznicę pierwszego dnia oblężenia Jerozolimy przez armię Nabuchodonozora (co doprowadziło do zburzenia pierwszej świątyni), większość światowych redakcji pokazywała zdjęcia, nazywając Kopułę na Skale meczetem Al Aksa, a Wzgórze Świątynne jego arabską nazwą. Bezgranicznie przejęci dziennikarze nie mogli zauważyć irańskich egzekucji.


Aresztowania, tortury, wymuszone zeznania,  pokazowe procesy, egzekucje. To nie jest temat dla Rady Bezpieczeństwa. Dlaczego jednak wśród mordowanych przez irańską tyranię więźniów dominują Kurdowie? Pewne wskazówki na ten temat możemy znaleźć w irańskich mediach. W grudniu 2022 irańska Press TV pisała:

Od początku zamieszek w Iranie [które zaczęły się] w połowie września, koncentrowano się na Kurdach, by promować podziały i napięcia między różnymi grupami etnicznymi Iranu i wspierać politykę „dzielenia Iranu”.


Zamieszki zaczęły się od śmierci Jiny Amini, którą znamy jako Mahsę, ponieważ imion kurdyjskich nie wolno w Iranie dzieciom nadawać, a która została śmiertelnie pobita za źle założony hidżab, i prawdopodobnie bito ze szczególnym okrucieństwem za to, że urodziła się Kurdyjką.


Najnowsze prześladowania irańskich Kurdów mają długie korzenie. Byli prześladowani za czasów szacha, więc poparli Chomeiniego. Już w sierpniu 1979 roku uwielbiany przez zachodnią lewicę ajatollah wydał rozkaz masowej likwidacji Kurdów, których, mimo iż są (sunnickimi) muzułmanami, Chomeini określił jako „kufar” (niewierni). Zamordowano wówczas około 10 tysięcy Kurdów, z tego około 1200 więźniów politycznych zlikwidowano w więzieniach. Jak pisze mieszkający na Zachodzie kurdyjski dysydent Himdat Mustafa, mający wówczas zaledwie 23 lata, późniejszy generał, Kasem Sulejmani, został w 1980 roku postawiony na czele dużego oddziału (który szybko rozrósł się do rozmiarów dywizji), i skierowany do regionu kurdyjskiego.


Przez kolejne 40 lat iraccy Kurdowie byli krwawo prześladowani zarówno jako mniejszość etniczna, jak i jako mniejszość religijna.


Himdat Mustafa cytuje raport organizacji Iran Human Rights, w którym stwierdza się:

„Bezwzględna większość straconych za przynależność polityczną należy do mniejszości etnicznych, w szczególności do mniejszości kurdyjskiej. Przegląd raportów IHR za lata 2010-2021 pokazuje, że wśród 137 osób skazanych na śmierć za przynależność do zakazanych grup politycznych było 70 Kurdów (51%), 38 Baluchów i 21 Arabów. Większość straconych w tych grupach to sunniccy muzułmanie.”

W minionym roku co najmniej 52 obywateli irańskich pochodzenia kurdyjskiego zostało straconych (rok wcześniej 48), ponad 2200 Kurdów zostało aresztowanych w ostatnich miesiącach, z tego osądzono 155 i skazano na śmierć lub długoletnie więzienie.


Oskarżenia są czasem kryminalne, takie jak rzekome posiadanie narkotyków lub zabójstwo (i nie można ustalić jak często te zarzuty są sfałszowane), równie często władze oskarżają o „zepsucie na ziemi”, o „wojnę z Bogiem” (moharebeh) lub o rzekomą kolaborację z izraelskim wywiadem.   


Fala sądowych mordów Kurdów niesłychanie rzadko skłania polityków zachodnich do jakichkolwiek prób interwencji. Francuska posłanka do parlamentu Sophie Taillé-Polian oraz niemiecki poseł do Bundestagu Hakan Demir wezwali władze irańskie do wstrzymania egzekucji braci Tahazadehami, których sąd irański skazał na śmierć za udział w protestach. Jak pisała Taillé-Polian: „Społeczność międzynarodowa musi przerwać milczenie, rząd francuski musi działać”.


No cóż, nie musi, ani francuski rząd, ani niemiecki, ani żaden inny. W Iranie mieszka ponad 8 milionów Kurdów, w sąsiednim Iraku pięć i pół miliona, w Syrii dwa miliony, a w Turcji prawie 15 milionów. Iran jest ważnym dostawcą ropy naftowej i jeszcze ważniejszym partnerem w procesie pokojowym, dostarcza Rosji broni, ma coraz silniejsze więzi z Chinami, niebawem będzie mocarstwem nuklearnym, nie należy go drażnić. Zresztą próby interwencji w sprawie Kurdów irańskich grożą prośbami o interwencję ze strony Kurdów syryjskich, których setki tysięcy zostało niedawno wysiedlonych ze swoich domów przez okupujące część Syrii wojska tureckie, Turcy notorycznie bombardują Kurdów irackich, Kurdowie tureccy są prześladowani w podobny sposób jak Kurdowie irańscy, a ludzka empatia jest ograniczona i nie należy jej rozpraszać.

Henry Kissinger, który swego czasu wciągnął irackich Kurdów do wojny z Iranem podobno powiedział do swoich współpracowników w Departamencie Stanu: „Obiecujcie im to, co już mają, a jak się nie znają na żartach, to już trudno”. Wygląda na to, że większość państw zachodnich trzyma się tej doktryny Kissingera w sprawie Kurdów. Swego czasy wyłamał się prezydent Bush senior, który po wojnie o Kuwejt zapewnił irackiemu Kurdystanowi autonomię i chwilowo jest to jedyny kawałek ziemi, na którym mają samorząd podobny do Autonomii Palestyńskiej, ale używają go zupełnie inaczej.


Iraccy Kurdowie byli masowo mordowani przez Saddama Husajna bronią chemiczną, ale to wymuszenie autonomii dla irackich Kurdów było raczej związane z niechęcią do tego dyktatora, niż z oburzeniem na użycie broni masowej zagłady.               


Szyici i sunnici są śmiertelnymi wrogami, ale bywa, że mają wspólne interesy i potrafią je koordynować. Iran i Turcja patrzą na siebie podejrzliwie, w kwestii kurdyjskiej mogą na siebie liczyć, ale tylko okazjonalnie. Turcja marzy o odbudowie imperium osmańskiego, Iran perskiego. Podczas wojny z Islamskim Państwem Iraku i Syrii (ISIS), ludzie w NATO zdawali się rozumieć, że jedynym godnym zaufania partnerem w islamskim świecie na Bliskim Wschodzie są właśnie Kurdowie i że nie tylko humanitarne względy przemawiają za poparciem Kurdów. Okazało się jednak, że było to tylko chwilowe olśnienie i wszyscy na Zachodzie wrócili do doktryny Kissingera w kwestii kurdyjskiej, zaś Iran, Turcja i Irak wracają do wcześniejszych praktyk mających na celu całkowite sterroryzowanie mniejszości kurdyjskich w swoich krajach.