Odgórne ataki na wizytę na Wzgórzu


Liat Collins 2023-01-07

Funkcjonariusze izraelskiej policji eskortują grupę religijnych Żydów podczas wizyty na Wzgórzu Świątynnym w maju 2020 r. (źródło zdjęcia: SLIMAN KHADER/FLASH90)
Funkcjonariusze izraelskiej policji eskortują grupę religijnych Żydów podczas wizyty na Wzgórzu Świątynnym w maju 2020 r. (źródło zdjęcia: SLIMAN KHADER/FLASH90)

Zrobiono z igły widły, ale Wzgórze nie było zwyczajnym wzgórzem. Było to Wzgórze Świątynne, starożytne wzgórze w Jerozolimie, które jest najświętszym miejscem judaizmu i trzecim najświętszym miejscem islamu.


W tym tygodniu nowo mianowany minister bezpieczeństwa narodowego Itamar Ben-Gvir , szef skrajnie prawicowej partii Ocma Jehudit, wspiął się na Wzgórze (tak jak robił to wcześniej) i ściągnął na siebie i na Izrael gniew całego świata.


Nie trzeba było być prorokiem, aby przewidzieć, co się stanie.


Niektórzy ludzie próbowali złagodzić swoje narzekania, akceptując prawo Ben-Gvira do wejścia na Wzgórze Świątynne, ale pytając, dlaczego musi to zrobić teraz, tak blisko zaprzysiężenia rządu, kiedy sytuacja jest tak delikatna.


Znaczenie wizyty Itamara Ben-Gvira na Wzgórzu Świątynnym


Nie zrozumieli. Dla większości ludzi na świecie Ben-Gvir odwiedził Wzgórze Świątynne 3 stycznia, czyli w dniu bez szczególnego znaczenia. Ale wtorek w tym tygodniu nie był zwykłym dniem w żydowskim kalendarzu. Był to dziesiąty Tewet, dzień postu upamiętniający rozpoczęcie przez Babilończyków oblężenia Jerozolimy w 588 roku p.n.e., które ostatecznie doprowadziło do zniszczenia Pierwszej Świątyni.



Fakt, że Żydzi dzisiaj, w 2023 r., wciąż upamiętniają ten związek ze Świątynią utraconą w walce z siłami Nabuchodonozora II ponad dwa i pół tysiąca lat temu, jest istotny i przejmujący. Wszyscy ci, którzy podkreślają znaczenie meczetu Al-Aksa i otaczającego go kompleksu dla muzułmanów, powinni pamiętać, że religijne i emocjonalne więzi łączące Żydów z Jerozolimą są o wieki starsze niż chrześcijaństwo i islam.


Ben-Gvirowi nie są obce prowokacje, ale wizyta w tym tygodniu nie była jedną z nich. Rzeczywiście, według jego standardów poranna wizyta była wyjątkowo skromna. Ben-Gvir miał pełne prawo wejść na Wzgórze Świątynne. Nie potrzebuje aprobaty USA, Jordanii, Palestyńczyków, Organizacji Narodów Zjednoczonych czy światowych mediów.


Jego wizyta trwała niecałe 15 minut, ale przysłowiowe 15 minut sławy (lub niesławy) prawdopodobnie będzie mu towarzyszyć przez całą kadencję. Świat czekał na jego działanie, a on nie zawiódł. Jego przeciwnicy nie zdają sobie sprawy, że wzmacniają jego rękę i bazę wyborczą. Ben-Gvir został wybrany właśnie ze względu na jego stanowisko w sprawie bezpieczeństwa osobistego podczas trwającej palestyńskiej przemocy i ataków na Żydów i ich prawa w Izraelu.


W zeszłym tygodniu, przed inauguracją nowego rządu, król Jordanii Abdullah II ostrzegł Izrael przed dokonywaniem jakichkolwiek zmian w status quo w Jerozolimie, gdzie pełni rolę strażnika świętych miejsc. „Jeśli ludzie chcą wejść z nami w konflikt, jesteśmy całkiem przygotowani” – powiedział Abdullah w CNN. 


W środę Jordania wezwała ambasadora Izraela, by mu udzielić nagany dyplomatycznej, a wiele innych krajów arabskich potępiło „szturm” Ben-Gvira na al-Aksę. Palestyńczycy ostrzegli, że wizyta Ben-Gvira może spowodować przemoc, a w noc po jego wizycie wystrzelono rakietę z kontrolowanej przez Hamas Strefy Gazy w kierunku południowego Izraela, (która spadła na Gazę). 


Ci, którzy obawiają się, że w wyniku tej wizyty poleci więcej palestyńskich rakiet, pospieszyli z potępieniem Ben-Gvira, zamiast powiedzieć Palestyńczykom, że przemoc jest nie do zaakceptowania. Świat jest bardziej zaniepokojony krótkim spacerem Ben-Gvira niż groźbami palestyńskimi. Być może dzieje się tak dlatego, że zaczęli postrzegać palestyńską przemoc jako coś naturalnego – a prawa Żydów na Wzgórzu Świątynnym jako coś, co nie jest naturalne. Poświęć trochę czasu na przemyślenie, co to oznacza. 


Wielokrotnie widzieliśmy, że Palestyńczycy i ich zwolennicy nie potrzebują szczególnego powodu, aby rozpocząć intifadę. Tak zwane „dni gniewu” rozciągnęły się na tygodnie i miesiące. Często powód nie ma nic wspólnego z Izraelem, a wszystko z wewnętrzną polityką palestyńską i rywalizacją – szczególnie między Hamasem a kierowaną przez Fatah Autonomią Palestyńską oraz między Hamasem a Islamskim Dżihadem. Na przykład Hamas wykorzystał pretekst dorocznego marszu flagi w Jerozolimie w maju 2021 r., aby rozpocząć mini-wojnę z państwem żydowskim, pomagając odwrócić uwagę od wewnętrznych niepokojów w Gazie i wzmacniając swój wizerunek „obrońcy Al-Aksy”.


Wbrew obiegowej mądrości wizyta premiera Ariela Szarona na Wzgórzu Świątynnym w 2000 roku nie była przyczyną Drugiej Intifady. Odrzuciwszy zdumiewająco hojne porozumienie pokojowe oferowane przez Ehuda Baraka, Jaser Arafat zamiast tego rozpoczął totalną wojnę terrorystyczną z Izraelem, próbując osiągnąć swoje cele państwa palestyńskiego „od rzeki do morza”. Sharon dostarczył tylko wygodnego pretekstu.


Po wizycie Ben-Gvira Palestyńczycy i Jordańczycy z pomocą Zjednoczonych Emiratów Arabskich zwrócili się do Rady Bezpieczeństwa ONZ o zwołanie nadzwyczajnej sesji w celu omówienia wydarzeń na Wzgórzu Świątynnym, a przynajmniej ich wersji wydarzeń. Ale to nie żydowscy goście zagrażają świętości tego miejsca. Wręcz przeciwnie, większość religijnych Żydów, którzy tam wchodzą, dokonuje rygorystycznych przygotowań fizycznych i duchowych, powstrzymując się na przykład od noszenia skórzanych butów. To młodzi muzułmanie grają w piłkę nożną na świętej ziemi przed lub po modlitwach. I nie może być większej profanacji niż wtedy, gdy arabscy buntownicy gromadzą kamienie i broń w tamtejszych meczetach, czekając, by móc zaatakować Żydów.


Są religijni i ultraortodoksyjni Żydzi, którzy nie pójdą na Wzgórze Świątynne z obawy przed nadepnięciem na miejsce Święte Świętych, którego dokładna lokalizacja nie jest znana. Ale rosnąca liczba Żydów wspina się. Stopniowo im też pozwala się tam modlić, choć po cichu. 


W jakim spaczonym świecie modlitwy Żydów w ich najświętszym miejscu są uważane za zagrożenie?


Żydzi nie „szturmują meczetu al-Aqsa” ani „nie podbijają go”. To kult żydowski jest tam ograniczony. Muzułmańscy ekstremiści sprzeciwiają się jakiejkolwiek obecności Żydów na obszarze, gdzie kiedyś stały Pierwsza i Druga Świątynia. 


Izraelscy politycy i komentatorzy słusznie zauważyli wrażliwość muzułmanów na to, co dzieje się w tym miejscu. Ale wycofywanie się z wizyt z powodu obaw, że incydent może objąć cały świat muzułmański, przynosi efekt przeciwny do zamierzonego. Palestyńskie zastraszanie nie przyniesie pokoju.


Zwodniczym jest również mówienie o utrzymaniu „historycznego status quo”. Jordania utrzymywała część Jerozolimy przez 19 lat, od 1948 do 1967 roku, między wojnami rozpoczętymi przez świat arabski z zamiarem unicestwienia państwa żydowskiego. W ciągu tych 19 lat Żydzi nie mieli dostępu do Wzgórza Świątynnego ani znajdującej się pod nim Ściany Zachodniej. Sytuacja, w której Izrael w 1967 roku nie potwierdził w pełni swojej suwerenności nad zjednoczonym miastem, była strategicznym błędem. 


MIĘDZYNARODOWA reakcja na wizytę Ben-Gvira nie wzięła się znikąd. Nastąpił atak na prawa Izraela i Żydów w Jerozolimie, prowadzony przez Palestyńczyków i podżegany – niby niewinnie lub mniej niewinnie – przez różne organy i organizacje międzynarodowe. 


Jeden z aspektów tej stopniowej delegitymizacji praw Izraela jest widoczny w używanej terminologii. Semantyka jest ważna. Kiedy w zeszłym tygodniu Zgromadzenie Ogólne ONZ głosowało za wezwaniem Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze do zbadania kwestii „okupacji, osadnictwa i aneksji” Izraela, nie były to jedyne tendencyjne słowa, które zostały użyte. We wniosku Wzgórze Świątynne ma tylko jego arabską nazwą, al-Haram al-Szarif. Używając nieustannie nazwy o muzułmańskich konotacjach, ONZ powoli, ale konsekwentnie wymazuje żydowskie powiązania ze Wzgórzem Świątynnym.


Podobnie, kiedy Judea i Samaria są znane tylko jako „Zachodni Brzeg”, daje to spóźnione drugie zwycięstwo siłom babilońskim, które obaliły Królestwo Judei i wysłały Żydów (Judejczyków) na wygnanie.


Wydaje się, że szef Autonomii Palestyńskiej, Mahmoud Abbas, jest zdecydowany na prowadzenie wojny prawnej. Jest to wojna innymi sposobami. Celem pozostaje wykorzenienie pozycji Izraela jako państwa żydowskiego. Działania Abbasa nie dotyczą pokoju ani postępu. To nie nastąpi do dnia, w którym Palestyńczycy potrafią przyznać, że tysiąclecia temu istniały żydowskie świątynie na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie. I świat chrześcijański również powinien wziąć to pod uwagę. Każde wymazanie żydowskich powiązań z Jerozolimą jest również z konieczności atakiem na więzi chrześcijańskie.


Poszanowanie praw wszystkich wiernych i poszanowanie świętości miejsca jest imperatywem moralnym. Nie może być większej ironii – ani świętokradztwa – niż palestyńskie próby uczynienia Wzgórza Świątynnego w Jerozolimie Judenrein.

 

Mounting an assault

Jerusalem Post, 5 stycznia 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Pracuje w redakcji “Jerusalem Post” od 1988 roku. Obecnie kieruje The International Jerusalem Post.