Credo ateisty (IV)


Lucjan Ferus 2023-01-15


Jak wynika z doktryny chrześcijaństwa (za jakie także uważa się katolicyzm), najważniejszy artykuł jego nauki mówi, iż po śmierci dostąpimy zbawienia. Jeśli oczywiście spełnimy wszelkie warunki narzucone przez tę religię swym wyznawcom. Tak przynajmniej twierdzą duszpasterze tejże religii. W tej części chciałbym pokazać w jaki sposób Kościół kat. podczas swej misji dziejowej „pomagał” wiernym (niewiernym także, choć wbrew ich woli, co nosi nazwę prozelityzmu), zasłużyć sobie na to pośmiertne zbawienie, „ewangelizując” na siłę kogo tylko się dało, niezależnie od chęci eksploatowanych tak ludzi jak i całych narodów.

                                                           ------ // ------

Zacznę od przypomnienia, jak widzieli ten problem autorzy NT, a konkretnie Ewangelii?


„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne /../ Kto wierzy w Niego nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego” (J 3,16,18). Oraz: „Jest to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich, którzy wierzą. Bo nie ma tu różnicy; wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie. Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę mocą Jego krwi” (Rz 3,22-25).

 

Patrząc na ten problem od strony religijnego pomysłodawcy, najprościej można by przyjąć, iż zbawienia dostąpi każdy człowiek po śmierci, jeśli tylko za życia wierzył w Syna Bożego i w jego odkupicielską ofiarę na krzyżu. Jednak sam Jezus w swoich naukach zawartych w Ewangeliach, uszczegółowił nieco tę kwestię, podnosząc znacznie „poprzeczkę” wymagań w stosunku do wierzących w siebie, co dobrze oddaje jego wypowiedź: „Czemu to wzywacie Mnie: „Panie, Panie!”, a nie czynicie tego, co mówię?” (Łk 6,46). Bowiem prócz wiary zalecał też właściwą postawę moralną, która wynikać miała z jego niektórych ewangelicznych nauk:

 

„Słyszeliście, że powiedziano: „Oko za oko i ząb za ząb!” A ja wam powiadam: nie  stawiajcie oporu złemu; lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! /../ miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5,38,44). „Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: miłujcie waszych nieprzyjaciół, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was oczerniają” (Łk 6,27). „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie i was osądzą; i taką miarą jak wy mierzycie, wam odmierzą” (Mt 7,1).

 

„Błogosławcie tych, którzy was prześladują! Błogosławcie, a nie złorzeczcie! /../ Nikomu złem za zło nie odpłacajcie /../ Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście (bożej)!” (Rz 12,14-19). „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak ja was umiłowałem; /../. Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi” (J 13, 34). „Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym Ojcem, jeden jest bowiem Ojciec wasz, ten w niebie /../. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża będzie wywyższony” (Mt 23,9-12).

 

W Nowym Testamencie jest jeszcze wiele innych nauk jezusowych, jednak te wydały mi się najbardziej charakterystyczne dla przedstawianego tu problemu. Wynika z nich bowiem, że wg Jezusa wystarczy, że człowiek będzie dobry dla drugiego człowieka jeśli: nie będzie odpłacał bliźnim złem za zło, będzie wyrozumiały dla swych nieprzyjaciół i będzie modlił się za swych prześladowców. Jeśli będzie błogosławił tych, którzy go nienawidzą. Dobrze byłoby też, aby ludzie nie wymierzali sobie sami sprawiedliwości, bo od tego jest Bóg. Aby nie wywyższali się i nikogo na ziemi nie nazywali swoim ojcem (a co dopiero Ojcem Świętym!).

Generalnie chodzi o to zapewne, aby być dobrym człowiekiem w relacjach z bliźnimi.  Jednak znając ułomną naturę ludzką, ta koncepcja „dobroci” propagowanej przez Jezusa jest mocno wyidealizowana i raczej niemożliwa do zrealizowania w kontaktach międzyludzkich. Co potwierdza historia tej religii, gdyż żadna z tych propozycji nie przyjęła się na dłużej.

 

Można więc założyć, że w taki sposób sam Bóg i jego Syn określili zasady i wytyczyli drogę, po której powinien pójść każdy wierzący osobnik, pragnący zbawienia swej duszy po śmierci. Jak natomiast Kościół kat. od początku swego istnienia pomagał wiernym (jak i niewiernym), by zostali zbawieni? Wygląda na to, że w całkowicie odwrotny sposób: zawsze zachęcał  do bezpardonowej walki ze złem, ale też sam uczestniczył w tej „koniecznej” walce, samemu decydując co jest Złem i w jaki sposób należy je pokonać. Oto jak widzą ten religijny problem historycy. Jednakże z racji na dużą ilość materiału, będzie to raczej podsumowanie problemu, niż  lista niezliczonych zbrodni Kościoła kat. pod panowaniem papieży, jak i jego religii.

                                                           ------ // ------

„Kościół dowiódł całą swoją historią, że jest symbolem, ucieleśnieniem i absolutnym mistrzem zbrodni dziejowej! /../. Teoretycznie chrześcijaństwo jest najbardziej pokojową, ale w praktyce najkrwawszą religią w dziejach świata. Uczciwi badacze podkreślali to niejednokrotnie. /../ iż „Kościół zadał ludziom więcej niezasłużonych cierpień niż jakakolwiek inna religia”. A  jeden z niemieckich teologów przyznaje: „Żadna religia nie pochłonęła tylu ofiar w ludziach, i tak haniebnie ich wymordowując, jak ta, która szczyci się przezwyciężeniem śmierci na zawsze”. /../ Kościół katolicki stworzył najstraszniejszy w dziejach ludzkości mechanizm struktur władzy i właściwą temu doktrynę moralną, której metodą była zbrodnia”.

 

„Zbrodnicze i antyludzkie systemy polityczne dwudziestego wieku: hitleryzm i stalinizm, całymi garściami czerpały z doświadczeń i tradycji Kościoła, dokonując eksterminacji całych narodów, a zwłaszcza wszystkich tych, których posądzono o nieposłuszeństwo i nieprawomyślność. Getta, żółte gwiazdy, obozy eksterminacyjne, a nade wszystko myśl usprawiedliwiająca zbrodnię i uzasadniająca potrzebę zbrodni, nie są wynalazkiem dwudziestego stulecia. Wszystko to dobrze jest znane z dziejów Kościoła. /../ Przyjrzyjmy się świadectwom historii: miliony trupów na wszystkich kontynentach, miliony mordowanych przez długie stulecia w imię Boga./../ Inkwizycja, tortury, krucjaty, masakry, rabunki, gwałty, eksterminacje. Handel niewolnikami, pańszczyzna, wyzysk, sprzedawanie mężczyzn, kobiet i dzieci. Ludobójstwa, mordy etniczne chrześcijańskich konkwistadorów /../ Wspieranie dwudziestowiecznych systemów faszystowskich /../ Rzymski Kościół apostolski przewodzi w niszczeniu cywilizacji /../ Miliony ofiar „miłości bliźniego”.

 

„Ciągnąca się aż po wiek XX kronika potworności Kościoła katolickiego jest tym ohydniejsza, że działy się one – co niech zabrzmi jak krwawe szyderstwo! – w imię pokoju, miłości, dobrej nowiny. Żadna religia /../ nie stała się tak reakcyjna jak ta, żadna nie odbiegała w swej praktyce od głoszonych nakazów i żadna nie wypierała się tak bardzo, bądź też nie bagatelizowała tak bardzo, przepaści między praktyką a doktryną. Czy był jakikolwiek inny Kościół, który musiał przez całe stulecia zakazywać lektury świętej księgi, bo rzeczywistość przeczyła jej w tak przerażającym stopniu?!” (cytaty w niniejszym tekście są z pozycji: Opus diaboli, K. Deschner, Oblicza religii chrześcijańskiej, E. Lewandowski, Zbrodnie w imieniu Chrystusa, R. A. Haasler).

 

Pominąłem wiele odrażających zbrodni Kościoła kat., jak np. nienawistny stosunek Kościoła do Żydów, uznanych w Biblii za „bogobójców”: „Żydzi zabili Pana Jezusa i proroków, i nas także prześladowali. A nie podobają się oni Bogu /../ Ale przyszedł na nich ostateczny gniew boży”. (1 Tes 2, 15-16). Czego konsekwencją były wielowiekowe prześladowania narodu żydowskiego.

  

                                                           ------ // ------

Jest jeszcze drugi aspekt tej religii: odrażająca chciwość jej „sług bożych”, czyli nieustająca i nigdy niezaspokojona żądza posiadania dóbr materialnych. Zanim zacznę przytaczać historyczne świadectwa potwierdzające moje zarzuty, wpierw przypomnę, jak wg Jezusa powinien wyglądać ten aspekt dzieła bożego. Oto niektóre jego nauki z Ewangelii:

 

„Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie /../ bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i twoje serce /../ Nikt nie może dwom panom służyć /../ nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Dlatego powiadam wam: nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to co macie jeść i pić /../ czym się macie przyodziać /../ bo o to wszystko poganie zabiegają” (Mt 6,19,25,32). „A oto podszedł do Niego pewien człowiek i zapytał: „Nauczycielu, co dobrego mam uczynić, aby otrzymać życie wieczne?” /../ Jezus mu odpowiedział: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie.” (Mt 19,16-22).

 

„Zaprawdę powiadam wam: bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. /../

Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego” (Mt 19,23,24). „/../ tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego co posiada, nie może być moim uczniem” (Łk 14,33). „A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają w pokusę i zasadzkę, oraz liczne nierozumne i szkodliwe pożądania. One to pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniami wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy” (1 Tym 6,9,10). „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Nie zdobywajcie złota, ani srebra, ani miedzi do swych trzosów” (Mt 10,8,9).

                                                           ------ // ------

Porównajmy teraz w jaki sposób ten rzekomo chrześcijański Kościół boży, realizował podczas swej historycznej misji owe nauki Jezusa w praktyce „ewangelizowania” świata.

 

„W IV w. spośród setki rywalizujących ze sobą wyznań, zwycięża w końcu katolicyzm, bo przejmował wszystko co przydatne z innych wielkich „herezji”, zręcznie unikając przy tym skrajności. Był bowiem najlepiej zorganizowany i najbrutalniejszy w owej walce konkurencyjnej. Cała historia dogmatów to przecież jeden łańcuch intryg, przemocy, denuncjacji, przekupstwa, fałszowania dokumentów, ekskomunik, banicji oraz mordów /../ Św. Cyryl, swoją doktrynę Marii, Matki Bożej przeforsował przy pomocy obfitych łapówek i wielkiej ilości drogich prezentów. Zaś św. Hieronim, doktor Kościoła, mawiał: „Płoniemy prawdziwie z żądzy pieniędzy, a grzmiąc przeciwko pieniądzom, napełniamy nasze dzbany złotem i nigdy nie mamy dosyć”.

 

„Grabi się wszystko co jest do zagrabienia; twierdze, zamki, całe hrabstwa i księstwa /../ kradnie się wszystko co zostało do ukradzenia; już w IV w. mienie świątyń pogańskich, w VI w. mienie wszystkich pogan, potem majątek wygnanych albo zabitych Żydów, dobytek spalonych kacerzy i osób oskarżonych o czary /../ okradani są nie tylko inaczej myślący, ale i wierni tego Kościoła, poprzez coraz to inne i coraz wyższe podatki, poprzez czynsz dzierżawny, świętopietrze, szantaże, sprzedaż odpustów, rzekome cuda, fałszywe relikwie, przy czym często inkasuje się pieniądze dzięki ekskomunikom, interdyktom oraz za pomocą miecza.”

 

„Kościół zwalczał i eksploatował wszystkich, w niemałym stopniu również własne owieczki /../ Gdy Kościół stanął po stronie bogatych, to chwycił także za ich miecz - po czym szybko obrastał w dostatek /../ Najjaskrawiej wykazuje to utrzymywanie przez Kościół niewolnictwa, a na odpowiednią do tej sytuacji dewizę natrafimy u Pawła: „Tak jak każdy powinien pozostać w tym stanie, w którym się znajduje, tak i niewolnik powinien pozostać w niewolnictwie”. Co więcej, jak tego żąda w II w. biskup Ignacy, niewolnicy powinni „na chwałę Boga jeszcze gorliwiej wykonywać pracę niewolniczą”! Doktor Kościoła Ambroży nazywa niewolnictwo „darem Boga”. A  św. Augustyn już bez zastrzeżeń stoi po stronie bogatych i propaguje ideał „pracowitości w biedzie” – pozostać biednym i dużo pracować, to jedna z głównych rad udzielanych biednym”.

 

 „Zatrważające, jak książęta Kościoła ustanawiali swe „święte urzędy” i jak się do nich pchali, jakich używali środków, jakie metody stosowali: fałszerstwo i kłamstwo, mord i zabójstwo /../ Ideologia książąt Kościoła stworzyła sobie najwyższą instancję, która miała legitymizować biskupie i papieskie kłamstwa, oszustwa i morderstwa, a co za tym idzie – uprawomocniać je: ponad wszystkim zawsze stał Duch Święty. /../ Największe donacje znane z historii Kościoła były fałszerstwami /../ Fałszerstwo wyszło wprawdzie w XVI w. na jaw, ale /../„te zasady zapuściły korzenie w glebie Kościoła tak głęboko i tak zrosły się z życiem kościelnym, że odkryte oszustwa nie przyniosły skutku w postaci zachwiania panującego systemu”.

 

„Oszustwa kościelne były dobrze zakamuflowane /../ Służyły nie tylko do kantowania cesarza i królów. Używane były również z mistrzowską precyzją, by nie pozwolić zbytnio wyrosnąć świeckim konkurentom do władzy. /../ Jednakże na oszukańczych fundamentach arcypasterzom dobrze się żyło. /../ Fenomen, który po ostatnie stulecie zwał się państwem kościelnym /../ i który za swego absolutnego władcę miał rzymskiego papieża, został zlepiony kawałek po kawałku dzięki wojnom i fałszowaniu ksiąg wieczystych (tzw. „donacjom”) /../ Papiestwo /../ tak, jak świadomie zostało ukształtowane, jest systemem totalitarnym i nie może zrezygnować z sprawowania władzy”.

 

„Duchowni i szlachta, „tron i ołtarz” – za ich sprawą całe narody były przez tysiąc lat otaczane pogardą, uciskane, wyzyskiwane. /../ I chociaż często występowali przeciw sobie nawzajem, z socjologicznego punktu widzenia stanowili jedność, w układzie społecznym trzymali się razem, byli klasą zorientowaną na władzę i zysk, żyjącą z potu i krwi innych ludzi, zdemoralizowaną mniejszością, (jak pisze ze Strasburga o władcach swoich czasów Buchner). Mniejszością, która przemienia masy obywateli w harujące bydło” (wg „Książęta Kościoła Horsta Herrmanna, oraz  

„ Opus diaboli” Karlheinza Deschnera).

 

Z racji na obszerność dostępnych mi materiałów w tej kwestii, ograniczyłem ilość historycznych świadectw do niezbędnego minimum, aby można było zobaczyć trudną do wyobrażenia sobie skalę tego problemu: chciwości, przejawiającej się w nigdy niezaspokojonej żądzy posiadania. Znalazłem też w swoich zapiskach pewną konstatację (nieznanego mi autora), która doskonale nadaje się na podsumowanie tego aspektu religii rzekomo chrześcijańskiej: „Ludzi nie można winić za to, że chcą posiadać, ani za to, że chcą posiadać więcej – ale za to, że kiedy mają więcej, chcą jeszcze więcej, a gdy mają jeszcze więcej.. i to im nie wystarcza! Po prostu nie ma takiej granicy, przy której powiedzieliby: Dość! I o to można ludzi winić!” (w tym przypadku chciwych i cwanych kapłanów).

                                                           ------ // ------

Czy biorąc pod uwagę te nieliczne, a mimo to przerażające w swej wymowie świadectwa historyczne – można przy najlepszych nawet chęciach uwierzyć, że w opisywanych przypadkach mamy do czynienia z Kościołem Jezusowym i religią stricte chrześcijańską? Czy da się w rozumowy sposób obronić tezę, że religie (głównie katolicka) wszystko co czynią ludziom, jest zgodne z zamysłem Boga i jest potrzebne do zbawienia ludzkich dusz? Bo mam duże wątpliwości w tym względzie, o czym będzie w następnej części tego cyklu.

                                                           ------ cdn.------