Głupota ujawnia się w działaniu, część II: „zrównywanie”


Mitchell Bard 2022-12-28

Antony Blinken, (Zdjęcie: Wikipedia)
Antony Blinken, (Zdjęcie: Wikipedia)

W zeszłym tygodniu omawiałem kilka błędnych pomysłów arabistów, które wskrzesił Departament Stanu Bidena. Pominąłem jeden z najbardziej podstępnych: „zrównywanie”.

 

Jest to przekonanie, że palestyńska i izraelska strona konfliktu są mniej więcej takie same, że państwo demokratyczne nie różni się od państwa autokratycznego, że terroryzmu nie można odróżnić od antyterroryzmu i że złowrogie zachowanie Palestyńczyków musi mieć swoje lustrzane odbicie w zachowaniu Izraela.


Na przykład sekretarz stanu Antony Blinken wyraził zaniepokojenie w swoim przemówieniu do J Street na temat przemocy w Judei i Samarii „popełnionej zarówno przez Palestyńczyków, jak i izraelskich osadników”. Osadnicy czasami angażują się w przemoc, ale porównywanie ich działań do codziennego terroryzmu popełnianego przez Palestyńczyków jest odrażające. W 2022 roku IDF poinformowało, że udaremniło 500 ataków terrorystycznych w Judei i Samarii. Liczba aktów przemocy popełnianych przez Palestyńczyków, takich jak zamieszki czy rzucanie kamieniami, wzrosła o blisko 20%.


Blinken powiedział: „Sprawcy muszą stanąć przed równym wymiarem sprawiedliwości zgodnie z prawem”. Ale dobrze wie, że Izrael nie toleruje przemocy, podczas gdy Autonomia Palestyńska gloryfikuje terror i nigdy nie karze terrorystów.


Ulubioną mantrą urzędników Departamentu Stanu jest wezwanie „wszystkich stron do zachowania powściągliwości”. Zazwyczaj jest to ostrzeżenie, które mówi Izraelowi, że nie wolno mu odpowiadać na palestyńskie prowokacje. Jest to również wybitny przykład tendencji arabistów do utożsamiania terroru z działaniami antyterrorystycznymi. To tak jakby zrównać strażaków z podpalaczami.


Zamiast potępiać szefa Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa za wielokrotne używanie oszczerstwa głoszącego „Al-Aksa jest w niebezpieczeństwie” w celu podżegania do przemocy, Departament Stanu zabiera głos dopiero po zamieszkach palestyńskich muzułmanów na Wzgórzu Świątynnym.

 

Na przykład 15 kwietnia 2022 r. Specjalny Koordynator ONZ ds. Procesu Pokojowego na Bliskim Wschodzie powiedział, że starcia rozpoczęły się, gdy Palestyńczycy rzucali kamieniami, petardami i innymi przedmiotami w izraelskich funkcjonariuszy policji. Niemniej Departament Stanu oświadczył: „Wzywamy wszystkie strony do zachowania powściągliwości, unikania prowokacyjnych działań i retoryki oraz zachowania historycznego status quo na Haram al-Szarif /Wzgórzu Świątynnym”.


Nawet użycie nazwy tego miejsca ma wyglądać na bezstronne, ale należy zauważyć, że chociaż Departament Stanu używa arabskiej nazwy Wzgórza, nigdy nie używa hebrajskiej nazwy Har Habajit.

 

„Wzywamy urzędników palestyńskich i izraelskich do współpracy w celu obniżenia napięć i zapewnienia wszystkim bezpieczeństwa” – dodał przedstawiciel Departamentu, ignorując fakt, że to Palestyńczycy stosowali przemoc. Podobnego języka używa się, ilekroć Palestyńczycy uciekają się do przemocy w odpowiedzi na to, że Żydzi korzystają ze swojego prawa do odwiedzenia ich najświętszego miejsca.


W przemówieniu do J Street Blinken nie powiedział nic o prawach palestyńskiej społeczności LGBT ani o łamaniu praw człowieka przez AP. Ale w wyraźnym ostrzeżeniu dla przyszłego premiera Benjamina Netanjahu stwierdził, że Stany Zjednoczone oczekują od Izraela przestrzegania zasad demokratycznych, „w tym poszanowania praw społeczności LGBT i równego wymiaru sprawiedliwości dla wszystkich obywateli Izraela”. Jest to aluzja do anty-LGBT poglądów jednego z prawdopodobnych członków gabinetu, Avi Maoza, który zakłada, że dostanie pozwolenie na zmianę reputację Izraela jako jednego z najbardziej przyjaznych gejom krajów na świecie.


Biorąc pod uwagę częste niepowodzenia Ameryki w przestrzeganiu własnych zasad, Blinken nie powinien pouczać innej demokracji. Jeśli zależy mu na prawach LGBT, niech wypowiada się przeciwko odrażającej polityce krajów muzułmańskich.


Kiedy Blinken pojechał do Kataru na mistrzostwa świata, nie powiedział ani słowa o niezliczonych naruszeniach praw człowieka w tym emiracie, w tym o wykorzystywaniu niewolniczej siły roboczej do budowy boisk dla mistrzostw świata. Zamiast tego wychwalał „wieloletnią przyjaźń i silne partnerstwo Ameryki z Katarem”.


Wyobraźcie sobie reakcję Blinkena, gdyby Izraelczycy oczerniali amerykańską demokrację za pozwolenie antysemitom, takim jak Ilhan Omar i Marjorie Taylor Greene, na zasiadanie w amerykańskim rządzie.


Podczas gdy sekretarz stanu nadzoruje politykę zagraniczną, jego podwładni często podtrzymują myślenie arabistyczne. Pismo „Forward” doniosło, że jedna z czołowych dyplomatek odpowiedzialnych za politykę wobec Izraela, główna zastępczyni asystenta sekretarza w Biurze ds. Bliskowschodnich, Yael Lempert, „prawdopodobnie pierwsze wrażenia o Bliskim Wschodzie otrzymała od swojej matki, Lesley Lempert, aktywistki praw człowieka, która dokonała obszernej pracy fałszując los Palestyńczyków pod izraelską okupacją”. Jako dyplomatka Lempert ma przeszłość typowego arabisty, służąc w Libii, Egipcie i konsulacie jerozolimskim – de facto ambasadzie USA dla Palestyńczyków.

 

Departament Stanu czasami robi wszystko, by podkreślić swoją pogardę dla polityki Izraela. Na przykład Blinken powiedział J Street, że Stany Zjednoczone sprzeciwiają się „rozszerzaniu osiedli; posunięciom w kierunku aneksji Zachodniego Brzegu; zakłóceniom historycznego status quo w miejscach świętych; wyburzaniu i eksmisjom”. Wszystko to była krytyka Izraela. Dopiero na końcu Blinken odniósł się do wymierzonego w obie strony potępienia „podżegania do przemocy”.


Mimo przemocy i podżegania Palestyńczyków, Departament Stanu nadal udziela im pomocy wbrew ustawie Taylora Force’a. Podobnie pomoc dla UNRWA jest kontynuowana także wtedy, gdy agencja nie spełnia stawianych jej warunków. Niedawno odkryto tunel terrorystyczny pod jedną ze szkół UNRWA w Gazie, co jeszcze raz ilustruje jej współudział w wykorzystywaniu dzieci jako żywych tarcz przez Hamas.

 

Powtarzając palestyńską narrację, doroczny raport Departamentu Stanu na temat praw człowieka błędnie odnosił się do Zachodniego Brzegu, Gazy, wschodniej Jerozolimy i Wzgórz Golan jako do „terytoriów okupowanych”. Judea, Samaria i Gaza są sporne, a nie okupowane. Jeśli Stany Zjednoczone uznają Jerozolimę za stolicę Izraela, dlaczego Departament Stanu odnosi się do wschodniej Jerozolimy jako odrębnej jednostki? Co więcej, Biden nie cofnął uznania Wzgórz Golan przez Stany Zjednoczone za część Izraela, więc jak można je „okupować”?

 

Administracja Bidena ma również krótkowzroczną obsesję na punkcie rozwiązania w postaci dwóch państw. W skrajnie „zrównującym” oświadczeniu ambasadorka USA przy ONZ, Linda Thomas-Greenfield powiedziała, że Palestyńczycy są „uprawnieni” do państwa.


"Uprawnieni"? Czemu? Bo Żydzi mają państwo? Czy 21 państw arabskich nie wystarczy, w tym jedno (Jordania), które historycznie było uważane za część „Palestyny”?


„Uprawnienie” oznacza ponadto, że Palestyńczycy nie mają żadnych zobowiązań, takich jak uznanie drugiej strony w rozwiązaniu w postaci dwóch państw.


Thomas-Greenfield posunęła się tak daleko, że absurdalnie „uznała zadeklarowane zobowiązanie prezydenta Abbasa do niestosowania przemocy i jego potwierdzenie poparcia dla rozwiązania w postaci dwóch państw”. W tym tygodniu Abbas wychwalał Nassera Abu Hmeida, mordercę siedmiu Izraelczyków, w tym dwóch obywateli amerykańskich, jako „bohaterskiego męczennika”.


Czy może być lepszy dowód na to, że niektórzy funkcjonariusze Departamentu Stanu są po prostu głupi?

 

Stupid is as stupid does, part 2 evenhandedness

JNS Org, 20 grudnia 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

*Mitchell Geoffrey Bard

Amerykański analityk polityki zagranicznej, redaktor i autor, który specjalizuje się w polityce USA – Bliski Wschód. Jest dyrektorem wykonawczym organizacji non-profit American-Israeli Cooperative Enterprise i dyrektorem Jewish Virtual Library.