Pan Trump jest bardzo urażony


Andrzej Koraszewski 2022-12-14


Wrzawa w mediach amerykańskich i żydowskich, Trump zjadł obiad z wielbicielem Hitlera, który wzywa do kolejnego ludobójstwa Żydów. Kanye West, który teraz każe się nazywać Ye (podobno od słowa Jezus), podobno ma więcej fanów niż jest wszystkich Żydów na całym świecie, ma również miliardy dolarów, czyli jest człowiekiem do tego stopnia wpływowym, że jego niedawne nienawistne wrzaski wywołały nie tylko kolejną falę ataków na Żydów, wandalizmu na żydowskich cmentarzach i dziesiątki tysięcy pochwalnych  komentarzy, ale szykujący się do powrotu do Białego Domu Trump zaprosił go kilka tygodni temu na obiad.

Zawrzało nie tylko w Izraelu i w diasporowych środowiskach żydowskich, ale również amerykańscy demokraci mieli używanie na całego. Urażony do głębi Trump oskarżył przywódców amerykańskich organizacji żydowskich o brak lojalności, przypominając, że żaden inny amerykański prezydent nie zrobił tyle dla Izraela co on. Donald Trump nie po raz pierwszy zgłasza pretensje pod adresem amerykańskich Żydów, którzy w większości tradycyjnie głosują na partię demokratyczną, stwierdzając że ten brak lojalności osłabia poparcie dla Izraela w Kongresie i jest objawem niewdzięczności wobec niego osobiście.


Oczywiście Trump nie wspomina, że za to spotkanie posypały się na niego krytyki ze strony  wielu republikańskich kolegów, którzy uznali, że ten obiad z dwoma wściekłymi antysemitami (ten drugi to biały neonazista Nick Fuentes), był pod każdym względem niewłaściwy. Trump twierdził, że West to stary przyjaciel w kłopotach, (o charakterze kłopotów nie wspomniał), a o tym drugim podobno nie miał pojęcia kim on jest, ale Ye go przyprowadził.           


West to słynny na cały świat wyjec i podobnie jak mieszkający w USA Henryk Grynberg nie mam zielonego pojęcia jakim rodzajem wycia zachwyca świat i na projektowaniu jakiej mody zrobił majątek (prócz lansowanej ostatnio mody na mordowanie Żydów). Nie wiemy, o czym przy obiedzie rozmawiano, chociaż wiemy że ten biały neonazista nie wierzy, że był jakiś Holokaust, natomiast ten czarny wielbiciel Hitlera, twierdzi, że w historii było bardzo dużo holokaustów, więc Żydzi powinni wybaczyć Hitlerowi i przestać mu psuć opinię. Ye w dodatku przekonuje, że nie może być żadnym antysemitą, bo on sam jest Żydem, co jak się wydaje jest nawiązaniem, do tzw. Czarnych Izraelitów, ruchu obłąkańców mówiących, że Żydzi to nie Żydzi, bo prawdziwi Żydzi to amerykańscy Czarni, którzy tak się umówili z Panem Bogiem.


Kłopot mają nawet ci, którzy doceniają wszystko, co Trump zrobił dla Izraela i przypominają to, czego inni wolą nie pamiętać, a więc, że położył krzyżyk na długotrwałych manewrach Watykanu, żeby nigdy nie dopuścić do uznania Jerozolimy za stolicę żydowskiego państwa, że wspierając Umowy Abrahamowe, podważył paradygmat głoszący, iż  pokój z Arabami musi być poprzedzony pokojem z gangsterami z Ramallah, że uznał, iż oddawanie Wzgórz Golan Syryjczykom byłoby stawianiem wszelkiej sprawiedliwości na głowie. Nic z tego jednak nie chroni go przed krytyką za spotkanie z krwiożerczymi neonazistami, czego Trump w żaden sposób zrozumieć nie umie, więc jest głęboko rozgoryczony. 


Prezydent Biden pospiesznie zarządził powołanie międzypartyjnej grupy do zwalczania antysemityzmu i wszyscy wstrzymali oddech w oczekiwaniu, kto też do tej grupy trafi i kto tam będzie grać pierwsze skrzypce.


Jak powiedziała rzeczniczka Białego Domu „Prezydent zlecił grupie międzypartyjnej, aby w pierwszej kolejności opracowała krajową strategię walki z antysemityzmem” – dodając, że „zwiększy to zrozumienie antysemityzmu i pozwoli budować bardziej inkluzywny naród”.


Amerykański wyjec otrzymał mocne wsparcie z Iranu, w Moskwie zacierano ręce z powodu zamieszania w obozie wroga, a w samej Ameryce ponownie rozgorzała debata na temat tego, gdzie właściwie są granice wolności słowa. Zwolennicy swobody promowania teorii spiskowych, przywołują konstytucję, większość wydaje się zgadzać, że jednak gdzieś powinny być granice, ale i ci mają problem, i zastanawiają się, jak te granice zdefiniować i jak wymuszać ich respektowanie. Twierdzenie, że to wszystko jest spowodowane przez nowe technologie rozpowszechniania nieprawdy, mogą być przesadzone, ale faktem jest, że wspaniałe myśli różnych celebrytów szerzą się dziś szerzej niż kiedykolwiek, a im głupszy celebryta i im głupsze jego/jej myśli, tym więcej zachwyconych głębią myśli wielkiego człowieka.         


Badacze odkryli, że Facebook i YouTube to najsilniejsze dziś nośniki filozofii nienawiści, (co może być szkalowaniem meczetów, kościołów i polityków). Niektórzy twierdzą, że „nieuregulowane fora internetowe są niebezpieczne, a najlepszą ochroną przed antysemityzmem jest ich aktywne nadzorowanie”. Ładnie to brzmi jak długo zapomina się, że jak dotąd techniki tego nadzorowania są w dużym stopniu oparte na zaufaniu do „społeczności”, której oburzenie ma być sygnałem dla anonimowych kontrolerów, od których decyzji nie ma odwołania. W efekcie wiodącą siłą tego „nadzoru” są dobrze zorganizowane bandy trolli oraz algorytmy niebywale sprawnie wyłapujące wszelkie próby pokazania organizacji i jednostek, które w nowym wspaniałym świecie wykorzystują nowe wspaniałe możliwości podżegania do nienawiści i mordów.


Spór o to jak walczyć z nienawiścią w sieci niemal za każdym razem bezszmerowo zmienia się w pytanie, kto ma to robić. Nic więc dziwnego, że w ciągu kilku tygodni po przejęciu Twittera przez Elona Muska „New York Times” doniósł, że po tym przejęciu badacze odkryli „bezprecedensowy wzrost mowy nienawiści” (doniesienie nie zostało przekazane w dziale „nauka”, więc nie wiemy ani jacy badacze, ani jak oni to udowodnili).      


Nie jest trudno zauważyć, że zarówno w Ameryce, jak i w Europie coraz więcej ludzi odrzuca oświeceniowy racjonalizm i zasady parlamentaryzmu w polityce. Zauważają to również politycy, częściej apelując do inteligencji emocjonalnej wyborców niż do tej drugiej, która wydaje się tracić wszelkie znaczenie.


Pan Trump jest oburzony, oburzony jest również Ye, właściwie oburzeni są wszyscy, oburzenie stało się racją stanu. Spiskowe narracje potrzebują werbli, ale o werble nie trudno. Spiskowe narracje wzmacniają tożsamość, silna tożsamość daje poczucie sensu życia, więc właściwie nie ma się czemu dziwić.