Przekleństwo nieskończonych możliwości (II)


Lucjan Ferus 2022-12-18


Czas płynął powoli w ciemnościach nocy, rozświetlonej jedynie bladą poświatą Księżyca, który wolno i majestatycznie płynął po nieboskłonie. Bóg i siedzący u jego stóp archanioł  tworzyli drugą plamę światła, pośród ogólnych ciemności. Choć milczenie pomiędzy nimi przedłużało się, przestrzeń wokół tętniła nocnym życiem. Satanael nie mogąc nadążyć za myślami Stwórcy, próbował zrozumieć teraz coś z tego co usłyszał, ale wiele zwrotów było mu obcych i pozbawionych znaczenia. Nie śmiał co rusz przerywać Bogu i żądać dodatkowych wyjaśnień, a on sam też nie kwapił się mówić jaśniej, uznając widocznie inteligencję Satanaela za dostateczną, by mógł zrozumieć te wszystkie problemy.

Archanioł westchnął więc głęboko i drapiąc się w głowę, rzekł jedynie: - No cóż, to wszystko jest naprawdę skomplikowane, Panie! O wiele bardziej niż myślałem – dodał ciszej, jakby do siebie. Stwórca spojrzał nań spod nawisłych, krzaczastych brwi i rzekł:

- To jeszcze nie wszystko mój drogi, to jeszcze nie wszystko! Nie chciałbym cię zanudzać szczegółami, więc ograniczę się do ważniejszych problemów! Słuchaj więc dalej Luciferusie:

                                                           ------ // ------

- Czy mam uczynić ich umysł otwarty na przyjmowanie wiedzy do końca ich życia, czy raczej przeznaczyć do tego tylko ich dzieciństwo i młodość? Jeśli uczynię to pierwsze – przez całe swe życie będą mogli uczyć się, poznając nową wiedzę, a ponieważ poznanie nie ma końca – nabywanie wiedzy również. Lecz to spowoduje nieuchronny sceptycyzm poznawczy, gdyż szybko zorientują się, iż każda prawda zmienia się wraz z upływem czasu i że nie ma prawd absolutnych. Nie będą mogli być niczego pewni do końca, co objawi się większą tolerancją dla odmiennie myślących, bo niepewność jest matką tolerancji przecież!

 

Jeśli uczynię to drugie – ich światopogląd nabyty w młodości, pozostanie właściwie niezmieniony do końca życia. Nie będą oni w stanie przyswajać takiej wiedzy w dorosłym życiu, która burzyłaby ich poglądy, podważałby ich ustalony i zaakceptowany wizerunek świata i rzeczywistości, przeczyła ich światopoglądowi. Jeśli do tego obdarzyłbym ich mechanizmem dysonansu poznawczego – ich umysł nie mogąc tolerować stanów nieokreślonych, broniłby tych poglądów uznanych za własne i jedynie prawdziwe jak czegoś bardzo cennego, reagując czynną agresją nawet. Każdą próbę zburzenia, albo podważenia światopoglądu nabytego w dzieciństwie, będą uważali za próbę pozbawienia ich najcenniejszych wartości jakie posiadają – Bóg uniósł w górę dłoń z wyciągniętym palcem, zwracając szczególną uwagę archanioła na te słowa.

 

– Teraz następny problem, jeden z najważniejszych: sumienie - ten wewnętrzny strażnik człowieka. Czy mam je uczynić bardzo wrażliwe, tzn. takie, które nie pozwoli człowiekowi przejść obojętnie obok wielu życiowych spraw? Czy raczej „gruboskórne” i ledwo dające o sobie znać? Jeśli uczynię to pierwsze – jego siła i wpływ na zachowanie jednostki będzie tak przemożny, iż nie będzie wtedy mowy o jakiejkolwiek ich wolnej woli! A jeśli już dojdzie do skorzystania z niej, wyrzuty sumienia i poczucie winy tak zadręczać będą ją przez długi czas, że drugiego aktu niesubordynacji wobec norm moralnych nie podejmie już nigdy.

 

Jeśli zaś uczynię to drugie – każde zło jakiego się dopuści (a będzie się go dopuszczał człowiek często) będzie spływać po nim jak „woda po kaczce”. Sam będzie się „rozgrzeszał” obłudnie sobie tłumacząc potrzebę takiego zachowania, albo winę zrzuci na swój charakter. Czy też skorzysta z usług innych ludzi, którzy za odpowiednią opłatą „rozgrzeszą” go, zapewniając mu psychiczny komfort tzw. „czystego sumienia”.

 

Następny problem: ludzie będą  – jak i reszta zwierząt – homeostatami, a te, jak dobrze wiesz dążą zawsze do równowagi, do stabilizacji. Ale stabilizacja to wróg rozwoju, to skostnienie w określonym stadium rozwojowym, a w rezultacie cofanie się, gdyż zastój tam gdzie wszystko rozwija się i ewoluuje, jest w istocie cofaniem się, śmiercią gatunku. Jeśli pozwolę im korzystać do woli z błogiego stanu stabilizacji – zginą nim zorientują się, że nie tędy wiedzie droga do szczęścia. Więc może by tak wprowadzić jednocześnie w ich natury prawo habituacji, jak myślisz? – Bóg zastanawiał się przez dłuższą chwilę, wpatrując się z uwagą w oblicze Szatana, jakby stamtąd oczekując rady.

 

Archanioł z kolei wpatrywał się w Stwórcę z niezbyt mądrą miną, a jego spojrzenie mówiło wyraźnie:- A cóż to jest takiego, Panie? – Bóg nie dostrzegając zapewne jego konsternacji, pokiwał w milczeniu głową do swych myśli i rzekł: - Tak!, tak uczynię! Zanik reakcji organizmu na powtarzający się ten sam bodziec, będzie powodował u nich ciągłą potrzebę nowych doznań. Tylko na jakim poziomie mam ustawić u nich wskaźnik habituacji, na wysokim, czy na niskim? Jeśli uczynię to pierwsze – wszystko bardzo szybko będzie stawało im się obojętne, nie będą mogli dłużej cieszyć się czymkolwiek, każda rzecz prędko im się znudzi i opatrzy, bezustannie będą dążyli w poszukiwaniu nowych wrażeń, nowych znajomości, nowych doznań. Będą otaczali się nowymi rzeczami, by szybko porzucać je i swoją uwagę poświęcać nowym przedmiotom.

 

Jeśli zaś uczynię to drugie – ich rozwój będzie się ślimaczył bez końca, każdą nową rzeczą będą cieszyć się tak długo, póki ona nie ulegnie zniszczeniu, każdą nową znajomością będą się ekscytować nawet przez długie lata, nie będą dążyć ani poszukiwać nowości, ponieważ wszystko dla nich przez długi, długi czas będzie miało jej znamiona. Ale za to swoje pragnienia nie będą realizowali poprzez przedmioty. - Bóg przerwał na chwilę swój monolog, patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem, a potem dodał ciszej: - Muszę jeszcze coś wymyślić aby dokładnie zabezpieczyć ich przed zgubnymi skutkami stabilizacji.

 

Może wprowadzę do świata ludzi siłę, która od czasu do czasu będzie burzyła porządek rzeczy. Będzie im niszczyła ustalony wizerunek świata i schematyzm myślenia, która poprzez swe bluźniercze nieuznawanie autorytetów i umiejętność odmiennego spojrzenia na rzeczywistość, będzie największym wrogiem dogmatów, „absolutnych prawd”, oraz „jedynych” i niepodważalnych wartości. To ona właśnie poprzez swe destrukcyjne działanie, powodować będzie ciągły niepokój twórczej myśli, nie pozwalając jej skostnieć i zaskorupieć się w „jedynie słusznym” światopoglądzie. To właśnie ona w swym nieustannym dążeniu do czynienia zła – będzie w istocie dobro czynić! Tak uczynię! Ale na to jest jeszcze czas, później coś się wymyśli w tej kwestii! – Stwórca zadowolony klasnął w dłonie.

 

Archanioł słuchając tych słów, poruszył się niespokojnie, a jego oczy zalśniły podejrzanym blaskiem. Zagryzł jedynie wargi, a potem odchrząknął parokrotnie i spytał z nieśmiałością w głosie: - Panie, czy dużo jest jeszcze tych problemów związanych z ludźmi? – Bóg roześmiał się głośno odchylając do tyłu i patrząc zagadkowym wzrokiem w oblicze Satanaela, spytał:

- Czyżby nudziło cię to, Luciferusie? Myślałem, że interesuje cię wszystko co dotyczy tego świata? - Archanioł zaczerwienił się gwałtownie, co było widoczne nawet przy seledynowej poświacie Księżyca i zaoponował szybko: - Ależ oczywiście, że nie!... interesuje mnie wszystko Panie!... Lecz myślałem, że... – przerywa na moment gdyż wstydzi się przyznać Stwórcy, iż niewiele zrozumiał z dotychczasowej jego wypowiedzi. Po chwili dodaje:

 

- Myślałem, że stworzenie człowieka to tak samo prosta sprawa jak stworzenie roślin i zwierząt? Powiesz Panie: „Niechaj się stanie!” – i powstanie człowiek!...A tu widzę,...- nie dokończył, obawiając się powiedzieć coś niewłaściwego. Bóg przygląda mu się z uwagą spod krzaczastych siwych brwi, a jego mina świadczy, iż bawi go zapewne ta sytuacja. Kiwając głową powiedział wolno: - Myślisz zatem, iż wystarczy wypowiedzieć: „Niechaj się stanie!”, aby moja wola przeobraziła się w ciało?...Po części masz słuszność, ale w tym moim słowie  powodującym kreację musi być pierwej zawarta cała informacja dotycząca przyszłego dzieła, nie uważasz? Inaczej sprawcą tego co będzie, byłby zwykły przypadek!..Do czegoż wtedy jeszcze ja byłbym potrzebny w tym akcie kreacji?  

 

Stwórca chwilę milczał jakby czekając na odpowiedź, a potem dodał: - A co do twojego pytania Luciferusie,.. tak, jest jeszcze parę problemów wymagających zastanowienia, np. sprawa popędów u ludzi. Jeśli nie ustanowię ich właściwej proporcji, staną się one ich obsesją, zapanują nad nimi niepodzielnie, a ludzie będą jedynie ich niewolnikami. To bardzo ważna sprawa! Następny problem, to właściwie wyskalowany wewnętrzny mechanizm wyzwalający odpowiednią reakcję organizmu na specyficzny bodziec. To też ma związek z popędami ale i z całym ich życiem emocjonalnym i nie tylko. Pomyśl tylko: Czy nad ich zachowaniem ma górować samolubne ego, czy wyższa niczym nie ograniczona  świadomość?

 

Jeśli uczynię to pierwsze – zawsze będą stawiać swą własną korzyść na pierwszym miejscu. Będą dbać przede wszystkim o zaspokojenie swych własnych potrzeb cielesnych. Pożądanie weźmie górę nad miłością, soma zdominuje psyche, a „mieć” zastąpi „być”! Jeśli zaś uczynię to drugie – oderwą się szybko od rzeczywistości, gdyż abstrakcyjny umysł prowadził ich będzie głównie w kierunku zaspokajania abstrakcyjnych potrzeb. Wyidealizowana miłość zastąpi tę zmysłową i cielesną, wzniosłe idee staną się ważniejsze od ludzi, a ich hierarchia wartości opierać się będzie nie na tym co ludzkie, ale na tym co będzie uznane za boskie – na abstrakcyjnych ideałach całkowicie nie przystających do natury człowieka i pozostających z nią w całkowitej sprzeczności. Jednym słowem, jest to zespół zagadnień związanych z ich behawioryzmem,.. ale nie sądzę aby cię to interesowało!

                                                           ------ // ------

Olbrzymi srebrny Księżyc świecił wprost nad nimi, jakby także przysłuchiwał się ich rozmowie. Powietrze przesycone było mnóstwem zapachów, które leciutki wiaterek mieszał i przeganiał z miejsca na miejsce. Wokół nich przez cały czas rozbrzmiewał nocny koncert owadów w połączeniu z innymi odgłosami nocy. Było bardzo nastrojowo spokojnie w tę noc poprzedzającą szósty dzień kreacji bożej. Archanioł zdał sobie w tej chwili sprawę z tego, iż powinien zakończyć już tę rozmowę i pozwolić odpocząć Bogu przed jutrzejszym dniem. Dostał odpowiedź na swoje pytanie, ale w to miejsce pojawiło się mnóstwo innych.  Miał jednak dziwne wrażenie, że Bóg ma jeszcze dla niego coś ważnego do wyjawienia.

 

Przeczucie go nie zawiodło. Stwórca po dłuższej chwili zamyślenia zaczął mówić dalej:

- Kiedy przyszedłeś do mnie z tym swoim „wielkim” problemem, zastanawiałem się akurat nad pewną rzeczą. Myślałem sobie tak: Dlaczego mam stale stwarzać światy doskonałe i obserwować potem jak idealnie funkcjonują, niczym misterny mechanizm wykonany precyzyjną ręką mistrza? Dlaczego by raz nie stworzyć świata „minimum”? Świata, który będzie funkcjonował na granicy prowizorki,...świata, który aby przetrwać i ewoluować, dostanie ode mnie tylko minimalne szanse? Jednym słowem, świata który będzie najgorszy z możliwych ? Będą nękały go kataklizmy żywiołów i burze, powodzie, trzęsienia ziemi, erupcje wulkanów, potężne wichry, spiekota i lodowate zimno! Na dodatek będzie on co jakiś czas poddawany promieniowaniu ze swej najbliższej gwiazdy, która będzie dla niego dawcą życia i przekleństwem oraz śmiercią. Będzie atakowany przez bryły materii, pędzące przez pustkę Kosmos z ogromną prędkością!

 

Ale po każdym kataklizmie, będzie się on odradzał jak Feniks z popiołów i zabliźniał swe rany dzięki żyjącej przyrodzie. Na miejsce zniszczonego, pojawi się zawsze nowe, w miejsce śmierci, pojawi się nowe życie... – Stwórca przerwał w tym momencie i zamyślił się nad czymś, a archanioł siedział zasłuchany nie śmiąc wykonać nawet najmniejszego ruchu. Po chwili Bóg zwrócił swe oblicze na niego i począł mówić dalej: - A co do istot rozumnych,... czy mogą one być inne niż ten ich świat? Świat okrutny i bezlitosny dla słabych i niezaradnych! Świat niesprawiedliwy i nie dający poczucia bezpieczeństwa! Czy w niedoskonałym świecie mogą żyć istoty doskonałe? Oczywiście, że nie mogą!

 

Te istoty – będące częścią tego świata – muszą być takie jak i jego reszta: pełne wad, sprzeczności, uprzedzeń i irracjonalnych zachowań! Będą one zaprzeczeniem doskonałości i ideału. Będą miały rozum, ale mało kiedy będą kierować się jego wskazówkami,...Będą miały możliwości logicznego rozumowania, ale ich poglądy kształtowane będą przez uprzedzenia, mity i zabobony, a wolność myślenia ograniczać będą sobie sami przez schematyzm i indoktrynację,...Dostaną ode mnie wolną wolę, ale sami będą ją sobie ograniczali wszystkimi możliwymi sposobami,...Będą dążyć do gwiazd, ale zdradzać ich będzie własna natura! Podobnie będzie z ich niedoskonałymi, pełnymi sprzeczności i absurdów religiami…  

 

Stwórca przerwał swój wywód, bo archanioł poruszył się niespokojne i spytał:  

- Możesz mnie panie oświecić w czym rzecz z tymi jakimiś „religiami”? Cóż to ma być?

Bóg uśmiechnął się wyrozumiale i odparł: - Mówiąc krótko, będą to idee zakładające istnienie Stwórcy tego świata i człowieka. To właśnie religia będzie wyrazem ich tęsknotą za światem doskonałym, ale przede wszystkim za światem sprawiedliwym...Będzie ona westchnieniem uciśnionego stworzenia, sercem nieczułego świata, oraz duszą bezdusznych stosunków,...Jej działanie będzie jak opium: będzie łagodzić cierpienia ale też i fałszować rzeczywistość.

 

Ich pragnienie ideału – tak odległego ich naturze – spowoduje, iż stworzą sobie własną wyobraźnią istotę absolutnie doskonałą, która będzie przyczyną ich powstania. Jednak i na jej wizerunek legnie cień ich niedoskonałej natury. Będzie ona – tak samo jak jej twórca, człowiek – pełna sprzeczności, wad i ograniczeń: Będą oni wierzyli w Boga wszechmocnego, a jednak stosującego się do praw pisanych i praw natury. Nie umiejącego poradzić sobie z problemem zła w ich świecie. Ten ich Bóg będzie tak samo ułomny jak człowiek, ale przez to mu bardzo bliski. Będą oni wierzyli w opatrzność bożą, ale na każdym kroku będą starali się zabezpieczyć samemu przed złym losem,...

 

Będą mieli swego „zbawiciela”, który swoją ofiarą odkupi główny grzech ludzi i zapewni im wieczne życie po śmierci, ale i tak będą oni grzeszyli nadal i czynili zło bliźnim jakby on nigdy nie istniał, a śmierci będą bali się jak przysłowiowy diabeł święconej wody! Będą mieli Kościoły mające rzekomo wskazywać im drogę ku zbawieniu, które same będą wyrządzać więcej zła i krzywd bliźnim niż ci, którzy w nic nie wierzą. Będą jako ślepcy prowadzeni przez ślepców, którym wydaje się, iż widzą dalej i lepiej. Wszystko w tym świecie będzie marnością nad marnościami, Luciferusie –

 

- No więc po co taki świat, Panie?! – spytał archanioł Boga, gdy tylko ten przestał mówić.

Stwórca uśmiechnął się wyrozumiale, a jego spojrzenie mówiło: - Cierpliwości, Luciferusie,... zaraz do tego dojdziemy – Po chwili milczenia podczas której jego wzrok błądził gdzieś w ciemnościach nocy, spojrzał na Satanaela i rzekł: - Pomyślałem sobie tak: czy nie lepiej miast ogólnej doskonałości, stworzyć ogólną niedoskonałość? Świat pełen kłamstw, obłudy, zakłamania i fałszu,...Świat w którym głupota będzie rządziła i panowała nad mądrością,... Świat w którym prawda o moim zamyśle będzie ukryta głęboko pod tysiącami kłamstw, bredni i paradoksów, a także rytuałów, mitów i stereotypów myślowych?

 

Zatem umysł, który potrafi ją odnaleźć pomimo tak niesprzyjających warunków, który nie pozwoli omotać się gęstą siecią dogmatów, „jedynie słusznych prawd i wartości”,...Który nie podda się obowiązkowi quasi religijnym zachowaniem na pokaz i nie zwiedzie go fałszywa świętość hierarchii kapłanów we wszystkich czasach,...Umysł, który pomimo nakładanych mu zawsze więzów i kagańców, potrafi zachować wolność myślenia i tolerancję dla odmiennie myślących – taki umysł na pewno będzie tysiąckroć więcej wart niż wszystkie te istoty doskonałe, którym stworzyłem takie same warunki. Jedynie on będzie coś wart w tym świecie marności, nie sądzisz Luciferusie?... I to jest właśnie mój główny zamysł dotyczący tych istot rozumnych będących jego mieszkańcami. –

 

Bóg patrzył na Satanaela takim wzrokiem jakby chciał rzec: - Czy pojmujesz już o co mi chodzi? – Archanioł zmarszczył czoło, widać było iż rozmyśla o czymś z natężoną uwagą. Po chwili jego mina zmieniła się radykalnie. Jego pełne zrozumienia spojrzenie świadczyło, iż nie tylko rozumie Boga, ale też i akceptuje jego pomysł. Zacierając ręce z zadowolenia, zakrzyknął: - Ależ to genialne!...Czy mogę prosić cię o coś Panie? –

Stwórca spojrzał nań zagadkowo i uśmiechając się odparł: - Domyślam się, że chciałbyś zostać tą siłą,  która …Nie dokończył, bo archanioł z przejęciem w głosie zawołał: - Tak Panie!... Marzę o tym odkąd przedstawiłeś ten pomysł! –

 

 – No więc dobrze... Sam tego chciałeś!... Będziesz więc częścią siły, która nieustannie dążąc do zła, dobro czyni. – powiedział wolno Bóg takim głosem, iż archanioł przez moment przeląkł się, czy znów nie popełnił jakiegoś głupstwa. Ale zaraz odgonił od siebie tę myśl, gdyż Stwórca dodał: - Postanowiłem także, iż zastosuję takie prawo w tym świecie, aby każda z tych możliwości o których mówiłem, była jednakowo prawdopodobna. Dlatego te cechy będą wymieszane u ludzi w różnym stopniu. Chociaż znając realia tego świata, jestem pewien, że zawsze będzie wybierana ta gorsza możliwość...

 

- Naprawdę?... uczynisz to Panie? – spytał rozanielony Satanael. Stwórca skinął głową z całą powagą i jakby dla potwierdzenia dodał: - Tak właśnie uczynię!... Możesz być pewien! -

Archanioł nie posiadał się z ukontentowania, bowiem nie był mu wtedy jeszcze znany ten ogrom zła, jakie spowoduje głupota w tym „świecie minimum”,... w tym „najlepszym ze światów” jak to ktoś o nieprzeciętnym poczuciu humoru zauważy kiedyś. Po chwilowej euforii zaczął znów trzeźwo myśleć, a ponieważ trapił go jeszcze jeden problem, postanowił od razu go wyjaśnić. Spytał więc Stwórcę: - A więc skoro „upadek człowieka” będzie mitem, to i zapewne jego „zbawienie”  też nie będzie konieczne? –

 

Bóg spojrzał na niego z uwagą i odparł nieco zagadkowo: - Człowiek zbawi się sam, jeśli pozna całą prawdę o sobie i jeśli potrafi wykorzystać ją w życiu. Jeśli przestanie służyć tworom swej wyobraźni, a zacznie poznawać dogłębnie na czym polega fenomen jego natury. Dopiero wtedy będzie miał możliwość wybawienia się z jej ograniczeń. Wcześniej to nie nastąpi, ani nikt inny mu w tym nie pomoże! – Stwórca zamyślił się nad czymś, a potem kiwając głową do swych myśli dodał ciszej,  jakby do siebie: - Jeśli człowiek zacznie studiować „naturę ogrodzenia” sam się zbawi... a jeśli nie... tym gorzej dla niego... –

                                                           ------ // ------

Noc zaczynała z wolna rozjaśniać się na wschodzie. Jeszcze trochę i wstanie świt, a potem poranek szóstego dnia stwarzania świata. Dnia, w którym miała powstać owa sławetna „korona stworzenia” wieńcząca dzieło boże – człowiek. Archanioł już wstał zamierzając odejść, ale stał jednak nadal przestępując z nogi na nogę i nerwowo splatając ręce. W jego spojrzeniu widać było niemą prośbę. Stwórca widząc jego rozterkę, spytał z lekką drwiną w głosie: - No, czego jeszcze nie rozumiesz Luciferusie?... Znów jakiś problem cię nurtuje? –

 

- Nie Panie! To nie to!– żachnął się Satanael, a ciemny rumieniec pokrył jego blade lico. – Chodzi mi o te gwiazdy...czy naprawdę muszę tak długo czekać, aby je zobaczyć wszystkie? – spytał, wpatrując się natarczywie i błagalnie zarazem w oblicze Stwórcy. Ten roześmiał się głośno, odchylając do tyłu na swym kamieniu. – Ach, o to ci chodzi!...Mogłem się domyśleć, iż nie dasz tak łatwo za wygraną!...Ty jak sobie coś do głowy wbijesz! – pokręcił głową z dezaprobatą, ale w jego spojrzeniu nie było złości. Co najwyżej nagana nad zbytnią niecierpliwością. – No dobrze, uczynię ten wyjątek!...Unieś zatem głowę, zamknij oczy i patrz! – powiedział Bóg zagadkowym tonem, a archanioł bez namysłu uczynił co mu kazano.

 

Stał tak przez chwilę bez ruchu, z twarzą wzniesioną ku górze. Nagle drgnął, otworzył usta, a potem z miną pełną nabożnego skupienia i zachwytu, wyszeptał: - A więc tak to będzie wyglądało!...To są więc te gwiazdy?! – wodził głową po nieboskłonie, nie otwierając oczu, w cudowny sposób widząc urokliwe piękno rozgwieżdżonego nieba. Po dłuższej chwili niemego zachwytu, głosem łamiącym się od nadmiernego wzruszenia, dodał: -Nigdy bym nie przypuszczał, iż tak właśnie mogą one wyglądać!...Niesamowity widok... i jakże piękny zarazem... – potem otworzył oczy i znów szybko je zamknął, jakby chciał zatrzymać jeszcze na chwilę ów szczególny obraz.

 

Lecz tajemnicza moc przestała już działać opuścił więc z żalem głowę i otworzył oczy.

- Niebo gwiaździste nade mną, a prawo moralne we mnie (Immanuel Kant)...– powiedział cicho do siebie, gdyż nie wiadomo skąd, ale właśnie ta myśl mu przyszła do głowy w tym momencie. Stwórca obrzucił go przelotnym spojrzeniem, jakby chciał spytać: - No i co?...podobało ci się? – a potem odwrócił się, uznając rozmowę za zakończoną.

- Dzięki ci Panie za to co uczyniłeś dla mnie, jestem twoim dłużnikiem... – te słowa archanioł wypowiedział oddając Stwórcy pokłon i cofając się tyłem. Lecz ten już nie zwracał na niego uwagi, jedynie uczynił niedbały gest dłonią, mogący oznaczać: - Dobrze, dobrze!... Nie ma o czym mówić! – po czym znów zamyślił się głęboko, opierając głowę na dłoni.

 

Może nadal myślał o ludziach, których miał już dziś stworzyć? A może zastanawiał się, czy aby nie zmienić jeszcze swej decyzji póki czas i nie uczynić tego świata równie doskonałym jak inne?...Ech! To cholerne przekleństwo wyboru!... Ta nieograniczona niczym wolność wszechmocnego Stwórcy! Kto by pomyślał, że to też czasem może być trudne do zniesienia?

                                                           ------ // ------

*Ten tekst napisałem w 1994 r., natomiast w Racjonaliście został opublikowany w 2002 r.  pt. „Przekleństwo wyboru”. Obecna wersja różni się w wielu szczegółach, włącznie z tytułem.

                                                               

1994/2002/2022 r.                              -----  KONIEC----