Główny nurt i władczyni pierścionka


Andrzej Koraszewski 2022-10-03

Giorgia Meloni (Źródło zdjęcia: Wikipedia)
Giorgia Meloni (Źródło zdjęcia: Wikipedia)

Dawno, dawno temu byłem wyznaczonym przez sąd opiekunem księcia Górnej Wolty (później Burkina Faso). Książę był skazany za drobne kradzieże towarów technicznych, które jego żona wymieniała z polskimi turystami na polską wódkę. Książę był absolwentem uniwersytetu im. Patryka Lumumby w Moskwie, powrót do jego kraju utrudnił mu wojskowy zamach stanu w Górnej Wolcie, gdzie rodzina straciła majątek oraz życie, dla Związku Radzieckiego był już bezużyteczny, więc goły jak święty turecki wylądował wraz z żoną w Szwecji. Nie byłem pewien, czy jego żona, która w Moskwie była jego opiekunką z ramienia KGB, wyszła za niego z miłości, czy w nadziei, że będzie żoną władcy afrykańskiego kraju, teraz jednak przeklinała afrykańskich generałów, topiła smutki w alkoholu, w czym książę jej dzielnie pomagał, zmieniła również orientację ideologiczną i modliła się często do Boga, żeby sprawił jakiś cud, bo do nauki nie miała głowy, a na pracę żadnej ochoty.

Ciekawy był stosunek do księcia panienek z szwedzkiej opieki społecznej. Wyszkolone w marksizmie-leninizmie odczuwały sympatię do czarnego przedstawiciela narodu walczącego z kolonializmem i imperializmem, ale czuły, że jako książę był jednak przedstawicielem klasy wyzyskiwaczy, chociaż jako absolwent moskiewskiej uczelni jakby nieco mniej, więc trudno go było zakwalifikować, szczególnie, że książę nigdy nie opanował języka tubylców, a one ani rosyjskim, ani francuskim nie władały.          


Wyciągnięcie księcia z jego nieszczęść nie było w mojej mocy, ale odczuwałem do niego pewną sympatię, jako że stanowił odpoczynek od rodaków z kryminalnym dorobkiem na szwedzkiej ziemi, nad którymi opieka nie dawała na ogół żadnej intelektualnej stymulacji.    


Tsunami uciekinierów z biednego do zamożnego świata było jeszcze odległe o dziesiątki lat, ale już wtedy można było zauważyć, że większość mieszkańców planety marzy o przeniesieniu się do miejsc, w których organizacją życia społecznego, gospodarczego i politycznego nie zajmują się ich rodacy.                  


Już wtedy artyści układali piosenki o wspaniałym świecie bez granic, a realiści zaczynali sobie wyobrażać, jak też by on wyglądał. Urzędy imigracyjne nadal preferowały rozpatrywanie indywidualnych podań. Oczywiście spotykało się wzniosłe lub marginalne rozważania na temat tego, co może być zrobione, żeby kraje, w których większość mieszkańców wolałaby mieszkać gdzieindziej, były bardziej przyjazne dla swoich obywateli. Wzniosłe prezentowali w świątek i w piątek biurokraci z ONZ, a marginalne klecili różni dysydenci, którzy czasem marzyli, żeby radziecka walka z imperializmem i kolonializmem w Trzecim Świecie była trochę mniej skuteczna, a jakość polityków w ich ojczyznach nieco lepsza. Dziś wiemy, że walka z kolonializmem pod przewodem Związku Radzieckiego nie wyszła najlepiej, a budowa świata bez granic pod przewodem Angeli Merkel i papieża Franciszka przynosi wyniki inne niż w piosenkach.   


Książę Górnej Wolty przypomniał mi się w związku z oglądaniem prasowych komentarzy na marginesie wyborów w Szwecji i we Włoszech. Z różnych stron dowiaduję się, że Europie grozi faszyzm i próbuję się zorientować, co mam o tym myśleć. Szwecję znam nieco lepiej, na temat włoskiej areny politycznej wiem tyle co nic, więc staram się pamiętać, że garść informacji o świecie mamy z drugiej ręki, a resztę z trzeciej, czwartej i piątej.


We włoskich wyborach Bracia Włosi pod wodzą Giorgii Meloni zdobyli 26 procent głosów, a ogólnie prawica przygniotła lewicę. Giorgia Meloni występuje pod sztandarem z napisem „Bóg, Ojczyzna i Rodzina”, więc nawet jak człowiek nie wie nic więcej, to już może dostać dreszczy. Jak jednak dowiedzieć się tego „więcej”, bo wygląda na to, że ten prawicowy wiatr zaczyna się rozpędzać i kto wie, czy nie okaże się huraganem?


Twierdzenia, że na zwycięstwo prawicy w Szwecji i we Włoszech pracowała głównie lewica, mogą nie być pozbawione pewnych podstaw. Tak, czy inaczej, i tu, i tam sprawa masowej i niechcianej imigracji odegrała w tych wyborach kluczową rolę.


Kim jesteście Bracia Włosi i kto wam przewodzi? Czytam w naszej „Gazecie Wyborczej”: "The New York Times": pani premier Meloni i hobbici, czyli jak Tolkien uformował nową skrajną prawicę, a Wieszcz mi podstępnie szepcze do ucha „Aż ręka w ładownicy długo i głęboko/szukała, i nie znalazła”. Faktycznie, pomyślałem, chyba zabrakło im amunicji. Z innych źródeł dowiedziałem się, że polityczka podobno faktycznie lubi Tolkiena, a w młodości podobno była na obozie dla miłośników tego pisarza. Zapachniało Tubisiami i torebką wskazującą na propagandę gejostwa.


Jako się rzekło, wiem mało, a za tymi co mają  na sztandarze „Bóg, Ojczyzna i Rodzina” to ja stanowczo  nie przepadam. Co ona jeszcze zapowiada prócz tego, że nie jest zwolenniczką świata bez granic? Niby zwolenniczka tradycyjnej rodziny, ale podobno sama żyje z chłopem na kocią łapę. Przeciwniczka aborcji, ale jakiego gatunku, czy tylko później, czy wszelkiej, bo to może być istotna różnica. (Podobno jest zwolenniczką już istniejącego prawa do aborcji na żądanie przez pierwsze 90 dni ciąży.) Czytałem gdzieś, że ona twierdzi, że są lepsze metody planowania rodziny niż aborcja i trudno się z takim stwierdzeniem sprzeczać, ale gdzie szukać rzetelnej informacji o tym, co ta kobieta myśli i co na to Bracia Włosi?

 

Na miesiąc przed wyborami we Włoszech brytyjski „Spectator” zastanawiał się czy Meloni jest Mussolinim w spódnicy i autor doszedł do wniosku, że chyba jednak nie. Tak, sprawa imigracji wydaje się dla niej najważniejsza. Autor, Nicholas Farell pisał, że ma po temu dobry powód:   

„W ciągu ostatnich ośmiu lat około 750 000 migrantów pokonało 300 mil Morza Śródziemnego, które oddzielają Libię od Sycylii – wielu z nich zostało przetransportowanych statkami organizacji pozarządowych będącymi w stałym pogotowiu”. 

Ponadto wierzy w obniżkę podatków, większą swobodę dla przedsiębiorców i ograniczenie państwowej biurokracji. Czy była podczas pandemii przeciwniczką szczepień?


Chyba nie, ale przeciwstawiała się szczepionkowym paszportom.

 

Natomiast (co wydaje się cieszyć naszych pisowskich polityków), Meloni wypowiadała się krytycznie o Unii Europejskiej, domagając się ograniczenia władzy biurokratów.

 

Gdzie zatem ten faszyzm i czy rzeczywiście można to bractwo zaklasyfikować  jako „skrajną prawicę”?  Zbyt mało wiem, Bracia Włosi nie mają zdrowych korzeni ale Orwell ostrzegał przed rzucaniem oskarżeniami o faszyzm na prawo i lewo, więc chwilowo się powstrzymam.


Jeśli idzie o panią Meloni, to bardziej od zainteresowania Tolkienem interesują mnie jej lektury prac ekonomistów. Chwilowo wiemy, że jest wielbicielką brytyjskiego konserwatywnego filozofa Rogera Scrutona. Zmarły przed dwoma laty pisarz i filozof lubił powtarzać, że „ilekroć zezwalasz, by przestępstwo nie zostało właściwie ukarane, stajesz po stronie zła. Ogólnie rzecz biorąc był konserwatystą w bardzo brytyjskim sensie (czyli tym najbardziej odległym od konserwatyzmu polskiego Kościoła). Nad Wisłą zauważono go swego czasu w związku z jego poparciem dla antykomunistycznej opozycji (był nawet w Pradze aresztowany, a następnie wydalony z Czechosłowacji.) Scruton z pewnością z poglądami Mussoliniego nie miał wiele wspólnego, chociaż nie znalazłem informacji, co właściwie z idei Scrutona przeniknęło do programu przywódczyni Braci Włochów. (Był zwolennikiem palenia i często o tym pisał, a jak się potem okazało pobierał za to lewe pieniądze od japońskich producentów papierosów, ale nie sądzę, żeby to właśnie zafascynowało włoską polityczkę.)


Chorwaci, (których korzonki też nie są takie zdrowe), popisali się w jednym ze swoich popularnych tygodników okładką z tytułem „Jesteśmy między trzema minifaszyzmami”.  Mało to eleganckie, chociaż może należy pogratulować tego „mini”, bo w dzisiejszym świecie mało kto jest skłonny do precyzyjnego posługiwania się językiem.


Pozostaje pytanie o przyszłość, czy Szwecja i Włochy to taki wybryk, czy zapowiedź tego, co nas czeka? A jeśli tak, to czy mamy się bać i jak bardzo?


Dalszych losów księcia Górnej Wolty nie znam, natomiast tak się składa, że właśnie Burkina Faso doświadcza kolejnego zamachu stanu, (to chyba już ósmy od czasu uwolnienia się od francuskich kolonialistów), od wielu lat kraj jest nękany wojną domową z islamistami, co oznacza, że z tego kraju (podobnie jak z bardzo wielu innych), więcej ludzi chciałoby za wszelka cenę wyjechać, niż w nim zostać i budować lepszą przyszłość.


Wiele wskazuje na to, że nacisk na kraje nieco lepiej zarządzane będzie wzrastał, zapewne ten nacisk będzie wspomagany przez polityków takich jak prezydent Turcji i kilku innych, wcześniejsza polityka imigracyjna spotyka się z wzrastającą krytyką i trzęsienie ziemi na europejskiej scenie politycznej może okazać się silniejsze niż mogliśmy się spodziewać. W tej sytuacji rzetelna informacja o tym, kto jest kto, jest na wagę złota, ale ponieważ główny nurt przemysłu informacyjnego woli opowieści o władczyni pierścionków, więc pewnie ludzie będą nadal skazani na plotki i lojalności plemienne.