Niebezpieczne związki, czyli sojusze wiernych i niewiernych


Andrzej Koraszewski 2022-09-24

Mahsa Amini zamordowana przez pobożnych zbirów w Iranie za niewłaściwe nakrycie głowy. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)
Mahsa Amini zamordowana przez pobożnych zbirów w Iranie za niewłaściwe nakrycie głowy. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)

Na długie miesiące przed agresją Rosji na Ukrainę Władimir Putin rozpoczął kampanię, w której jego zarzuty pod adresem Zachodu do złudzenia przypominały argumenty z broszury Ordo Iuris na rzecz wypowiedzenia konwencji o przemocy domowej.


Przypomnijmy kilka faktów. Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej została opracowana przez Radę Europy w 2011 r. Podpisało ją 45 państw spośród 47 członków Rady Europy. Rosja nie przyjęła tej konwencji. (Polska konwencję stambulską podpisała w 2012 r. i ratyfikowała trzy lata później).


W niespełna dziesięć lat po przyjęciu tej konwencji w Stambule, 20 marca 2020 roku, Turcja wypowiedziała konwencję antyprzemocową jako niezgodną z wartościami islamu. Zaledwie w cztery miesiące później, w lipcu 2020 roku, Zbigniew Ziobro złożył wniosek do Ministerstwa Rodziny o wszczęcie procedury wypowiedzenia konwencji, pisząc, że jest ona niezgodna z Konstytucją RP i polskim porządkiem prawnym. Wcześniej kampanię przeciw tej konwencji podjęła organizacja Ordo Iuris. W specjalnie wydanej w 2015 roku broszurze pisali:

W Polsce Konwencja od początku wywoływała bardzo silne, często wybitnie negatywne emocje, prezentowane głównie przez instytucje katolickie oraz środowiska społeczne blisko związane z Kościołem katolickim. Kręgi te od początku wyrażały sprzeciw najpierw wobec podpisania, a następnie ratyfikowania Konwencji.

W dziesięć dni po ogłoszeniu wypowiedzenia konwencji przez Turcję, nasz Sejm odesłał do komisji projekt wzywający do wypowiedzenia konwencji pod tytułem „Tak dla rodziny, nie dla gender”. Przez kolejny rok toczyła się batalia o wypowiedzenie tej konwencji i ostatecznie w obliczu społecznych protestów i  niemożności zmobilizowania wystarczającego poparcia w Sejmie, ta batalia chwilowo przycichła.


Dlaczego prezydent Rosji wybrał sobie obronę tradycyjnej rodziny i wartości rodzinnych jako główny motyw psychologicznego przygotowania do napaści na Ukrainę? Czy chodziło tu tylko o pozyskanie sympatii najbardziej konserwatywnych odłamów zachodnich społeczeństw? Nie wiemy, czy była to starannie przygotowana przez specjalistów akcja, czy wyraz osobistych przekonań Putina (czy może, co wydaje się najbardziej prawdopodobne, jedno i drugie).


Tak czy inaczej, na długo przed inwazją na Ukrainę Putin gwałtownie nasilił swoje ataki na zniewieściały Zachód i występował w obronie męskości. W grudniu 2021 roku głosił, że jest zwolennikiem „tradycyjnego traktowania kobiety jak kobietę, mężczyzny jak mężczyznę, matki jak matkę a ojca jak ojca”. W kolejnych tygodniach i w miarę rosnącej koncentracji rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą, rosyjski prezydent oskarżał Ukrainę o faszyzm, a Zachód o  moralną degrengoladę. 


Prawdopodobnie rosyjski prezydent decydując się na wojnę szczerze wierzył, że Zachód stracił wolę walki i podobnie jak w 2014 roku po inwazji na Krym i tym razem zareaguje wysypem pustych deklaracji. (Kto wie, czy tak by nie było, gdyby rosyjska armia nie natrafiła na tak zdecydowany opór Ukraińców.)  


Warto zwrócić uwagę na fakt, że nie tylko Rosja, ale znaczna część świata powraca do średniowiecznej tradycji ładu społecznego opartego na religijnych wartościach, odrzuca demokrację i atakuje głównie te elementy zachodniego dyskursu, które również na Zachodzie budzą silne kontrowersje i to nie tylko na osi lewica-prawica.


W Polsce krytykujący konwencję stambulską zastrzegali się na wszystkie świętości, że oni też są przeciwko przemocy wobec kobiet i dzieci, ale gniewa ich tylko wepchnięta do tej konwencji ideologia gender, terminy takie jak „płeć społeczno-kulturowa” i sformułowania takie jak  "społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn".


Ciekawe, że podczas protestów przeciwko próbom wypowiedzenia tej umowy podkreślano brak zainteresowania władz walką z przemocą wobec kobiet i dzieci, a nie obronę ideologii gender, czyli jak zwykle, była to rozmowa gęsi z prosięciem. W jednej sprawie poniekąd zgadzano się. Protestujący podkreślali, że ratyfikowanie konwencji antyprzemocowej nie przyniosło żadnych zmian w walce z przemocą domową, zaś druga strona zapewniała, że wypowiedzenie tej konwencji niczego nie zmieni.      


Zdumiewające jak często chrześcijańscy obrońcy tradycyjnych wartości rodzinnych (i to nie tylko Putin i Kaczyński), czerpią inspirację z islamskiej wojny z nowoczesnością. W Jordanii są ostatnio masowe protesty przeciwko próbie przyjęcia ustawy o prawach dzieci. W kwietniu rząd jordański zatwierdził projekt ustawy o prawach dziecka. W lipcu ustawa była przedmiotem dyskusji w parlamencie i została skierowana do komisji parlamentarnej, która miała zapewnić jej zgodność z prawem islamskim i tradycją jordańską. Jak można się było spodziewać sprawa wywołała święte oburzenie pobożnych, którzy określili ustawę jako „toksyczną”, promującą zachodnie wartości, zachęcającą do przedmałżeńskiego seksu i zmiany religii. Co pobożnych ludzi w Jordanii tak przeraziło? Jak się okazuje ustawa jest wzorowana na przyjętej przez ONZ ponad 30 lat temu Konwencji o prawach dziecka. Jeden z najgłośniejszych przeciwników ustawy pisał:

„Nasz problem polega nie tylko na katastrofalnych skutkach tego prawa, ale raczej na samej idei organizacji międzynarodowych interweniujących w nasze życie, jakbyśmy byli grupą ludzi bez religii, dziedzictwa, wartości czy cywilizacji. Narzucają nam swoje przekonania i dyktują nam nasze prawa i obowiązki. Ta interwencja jest nie do przyjęcia i powinna zostać rzucona w twarz tych, którzy za tym stoją, nie wspominając już o tym, że wyjaśniliśmy stan tych organizacji i pokazaliśmy, jak zniewalają ludzi pod przykrywką [promowania] praw człowieka!” 

Zarzuty jak prosto z Ordo Iuris, organizacje międzynarodowe podnoszą fałszywe hasła obrony praw kobiet i dzieci, ale zmierzają do niszczenia rodzin i szerzenia demoralizacji. Konwencja jest sprzeczna z prawem islamu, nie uznaje Koranu jako źródła ustawodawstwa dotyczącego dzieci, a przede wszystkim posłuszeństwa, w dodatku definiuje dziecko jako osoby, które nie osiągnęły 18 lat. Tymczasem przecież szariat Allaha definiuje dzieci jako te, które nie osiągnęły wieku dojrzewania.


Nie trudno się domyśleć o co tu chodzi, o małżeństwa z dziećmi i o pozostawienie decyzji o tych małżeństwach w rękach rodziców i o święte prawo do kar cielesnych. Być może, chodzi również o to, żeby nie utrudniać dzieciom udziału w walkach z bronią w ręku, chociaż oczywiście poległego nastoletniego terrorystę zawsze warto nazwać zabitym dzieckiem.          


Jak czytamy w tej kampanii:

Zachód próbuje promować wartości zgniłego kapitalizmu, który jest sprzeczny z naturą, i niesie skorumpowane wolności wraz z ich destrukcyjnymi konsekwencjami, które są widoczne w społeczeństwach zachodnich, takie jak rozpad rodziny, homoseksualizm, samobójstwa, mieszanie rodowodów do tego stopnia, że 50% dzieci w zachodnich społeczeństwach jest nieślubne.

Jaka zatem rada na tę zachodnią zarazę? Hizb ut-Tahrir, organizacja, która odgrywa znaczącą rolę w tej jordańskiej kampanii przeciw ustanawianiu ustawy o prawach dziecka ma prostą radę – zbudowanie światowego kalifatu i narzucenie wszystkim prawa szariatu.


Na ulicach Ammanu kobiety w chustach, na ulicach irańskich miast kobiety palące hidżaby, na ulicach miast rosyjskich protestujący przeciw mobilizacji.


Putin podziela niechęć pobożnych polityków i duchownych muzułmańskich do zgniłego Zachodu, podziela ich zapał do brutalnego tłumienia wszelkich protestów własnej ludności, nie jest pewien w sprawie tego światowego kalifatu. To jednak dalsza sprawa, chwilowo widzimy sojusz wiernych i niewiernych w sprawie tego, że demokracja to jedna zgnilizna moralna i trzeba ratować rodzinę przed tym faszyzmem.