Upadek czasopisma “Nature”


Bo Winegard 2022-09-08


Poważane niegdyś czasopismo ogłosiło, że będzie podporządkowywać naukę ideologii.


Nauka, na co powinniśmy nalegać, lepiej niż jakakolwiek inna dyscyplina może pokazać swoim uczniom i zwolennikom ideał cierpliwego poszukiwania obiektywnej prawdy z wzrokiem niezmąconym motywami osobistymi lub politycznymi.

~Sir Henry Hallett Dale


Chociaż współczesny prestiż nadany nauce jest godny pochwały, nie jest on pozbawiony niebezpieczeństwa. Bowiem wraz ze wzrostem ideologicznej wartości nauki rośnie też zagrożenie dla jej obiektywności. Slogany i hashtagi mogą szybko upolitycznić naukę, a naukowcy mogą ulec pokusie podporządkowania dążenia do prawdy celom moralnym lub politycznym, gdy zdają sobie sprawę z własnego ogromnego znaczenia społecznego. Niewygodne dane można pominąć lub ukryć, a niewygodne badania można zamknąć. Szczególnie może to sią zdarzać, kiedy jedno plemię lub frakcja polityczna ma nieproporcjonalne wpływy w środowisku akademickim — jego członkowie mogą zniekształcać naukę (często nieświadomie), aby wspierać własne preferencje ideologiczne. W ten sposób nauka staje się bardziej propagandą niż empiryzmem, a instytucja naukowa bardziej przypomina stronniczą organizację medialną niż bezstronną instytucję.


Artykuł redakcyjny
 w „Nature Human Behaviour” dostarcza najnowszego sygnału o tym, jak zła jest sytuacja. Zaczyna się, jak wiele esejów tego rodzaju, od stwierdzenia, że „Chociaż wolność akademicka jest fundamentalna, nie jest nieograniczona”. Kiedy powołanie się na fundamentalną wolność w jednej części zdania jest natychmiast podważane w następnej, powinniśmy być sceptyczni. Ale w tym przypadku autorzy kwestionują pogląd, który tak w rzeczywistości wyznaje niewiele osób. Większość naukowców z łatwością akceptuje jako minimum, że ciekawość naukowa powinna być ograniczana przez obawy etyczne dotyczące uczestników badań.

Stavrola Kousta

Mój najnowszy artykuł wstępny dla @NatureHumanBehav o tym, dlaczego etyczne zasady korzyści i szkody powinny być stosowane we wszystkich badaniach o ludziach, a nie tylko podstawowych badaniach z ludzkimi uczestnikami

nature.com

Nauka musi respektować godność i prawa wszystkich ludzi

Nature Human Behaviour – Nowe wytyczne dotyczą potencjalnych szkód dla grup populacji, które nie uczestniczą w badaniach, ale mogą zostać skrzywdzone przez ich publikację.

1:09 PM · Aug 23, 2022

Niestety, autorzy ogłaszają następnie, że chcą również zastosować te „ugruntowane ramy etyczne” do „ludzi, którzy nie uczestniczą bezpośrednio w badaniach”. Są szczególnie zaniepokojeni tym, że „ludzie mogą zostać skrzywdzeni pośrednio” przez badania, które „nieumyślnie … stygmatyzują jednostki lub grupy ludzkie”. Takie badania „mogą być dyskryminujące, rasistowskie, seksistowskie, ableistyczne lub homofobiczne” i „mogą stanowić uzasadnienie dla podważania praw określonych grup, po prostu ze względu na ich cechy społeczne”. Z powodu tych obaw społeczność grupy Springer Nature opracowała nowy zestaw wytycznych badawczych mających na celu „zajęcie się tymi potencjalnymi szkodami”, wyraźnie stosując ramy etyczne dla badań z udziałem ludzi do „każdej publikacji akademickiej”.


Mówiąc zwykłym językiem, oznacza to, że od teraz czasopismo będzie odrzucać artykuły, które mogą potencjalnie zaszkodzić (nawet „nieumyślnie”) osobom lub grupom najbardziej narażonym na „rasizm, seksizm, ableizm lub homofobię”. Ponieważ standardową praktyką już jest odrzucanie prac fałszywych lub słabo uargumentowanych, można bezpiecznie założyć, że te nowe wytyczne zostały opracowane w celu odrzucenia wszelkich artykułów uznanych za stanowiące zagrożenie dla grup znajdujących się w niekorzystnej sytuacji, niezależnie od tego, czy zawarte w nich główne twierdzenia są prawdziwe, czy nie, lub przynajmniej dobrze podparte. W ciągu kilku zdań przeszliśmy od banalnego stwierdzenia pewnej oczywistości do drakońskiej cenzury stosowanej przez redakcję. Redaktorzy będą teraz cieszyć się bezprecedensową możliwością odrzucania artykułów na podstawie mglistych obaw moralnych i przewidywanych szkód.

·Aug 23, 2022

@KoustaStavroula

Follow

Replying to @KoustaStavroula

Osoby i grupy mogą doznać krzywd nie tylko przez uczestnictwo w badaniach, ale także pośrednio z powodu badań, które są o nich. Badania mogą stygmatyzować osoby i grupy. Mogą być dyskryminujące, rasistowskie, seksistowskie, ableistyczne lub homofobiczne.

 

@KoustaStavroula

Follow

Niektórzy twierdzą, że powinniśmy oceniać takie badania tylko na podstawie naukowej solidności i wartości. Nie zgadzam się .

1:10 PM · Aug 23, 2022

Wyobraź sobie przez chwilę, że ten artykuł wstępny został napisany nie przez ludzi politycznie postępowych, ale przez konserwatywnych katolików, którzy ogłosili, że jakiekolwiek badania promujące (nawet „nieumyślnie”) rozwiązły seks, rozpad rodziny nuklearnej, agnostycyzm i ateizm lub upadek państwa narodowego zostałoby zahamowane lub odrzucone, aby nie wyrządzić nieokreślonej „szkody” niejasno określonym grupom lub jednostkom. Wielu z tych, którzy obecnie kiwają głową wraz z redaktorami „Nature”, nie miałoby trudności z powiedzeniem, że podporządkowuje się naukę programowi politycznemu. Chyba jest oczywiste, że blokowanie swobody badań i hamowanie bezstronnego dążenia do zrozumienia rzeczywistości z powodu argumentu o walce z rasizmem lub promowania nuklearnej rodziny, jest wątpliwą praktyką.  


Załóżmy, że ktoś odkryje, że mężczyźni częściej niż kobiety są reprezentowani na krańcu rozkładu zdolności matematycznych, a zatem częściej są inżynierami lub profesorami fizyki. Czy takie odkrycie stanowi seksizm, choćby przez implikację? Czy stygmatyzuje, czy pomaga w negatywnej stereotypizacji kobiet? Czy autorzy redakcji twierdzą, że czasopisma nie powinny publikować artykułu, który zawiera te dane lub przedstawia taką argumentację? Sama niejasność tych nowych wytycznych pozwala – a raczej wymaga – aby polityczne uprzedzenia redaktorów i recenzentów ingerowały w proces wydawniczy.


W dalszych częściach artykuł redakcyjny staje się coraz bardziej alarmujący i wyraźniej polityczny. „Pogłębianie wiedzy i rozumienia”, deklarują autorzy, jest także „podstawowym dobrem publicznym. Jednak w niektórych przypadkach potencjalne szkody dla badanych populacji mogą przewyższać korzyści wynikające z publikacji”. Jakich? Każdy materiał, który „podważa” „godność lub prawa określonych grup” lub „zakłada, że jedna grupa ludzka jest wyższa lub gorsza od innej tylko ze względu na cechy społeczne” będzie dawał wystarczający powód do „podniesienia obaw etycznych, które mogą wymagać zmian lub przeważą nad wartością opublikowania”.


Ale żaden poważny naukowiec nie twierdzi, że niektóre grupy są lepsze lub gorsze od innych. Ci, którzy szczerze piszą o różnicach płci i populacji, tacy jak David Geary lub Charles Murray, rutynowo poprzedzają dyskusję o swoich odkryciach jednoznaczną deklaracją, że różnice empiryczne nie uzasadniają twierdzeń o wyższości lub niższości. Niemniej artykuł redakcyjny jest zezwoleniem na atakowanie, uciszanie i tłumienie badań, które znajdują jakiekolwiek znaczące różnice społeczne między płciami lub populacjami, niezależnie od tego, czy takie różnice rzeczywiście istnieją, czy nie. Empiryczne twierdzenie, że „mężczyźni są nadreprezentowani w stosunku do kobiet na prawym krańcu rozkładu zdolności matematycznych” można zatem odrzucić na tej podstawie, że może być rozumiane jako implikujące twierdzenie o wyższości mężczyzn, nawet jeśli nie ma takiego twierdzenia, a wręcz jest wyraźnie odrzucone.


Wyczuwając niebezpieczną i cenzuralną ścieżkę, którą kroczą, autorzy robią przerwę, by zaoferować symboliczny gest tym z nas, którzy wciąż wierzą w znaczenie wolności akademickiej:

 

Istnieje delikatna równowaga między wolnością akademicką a ochroną godności i praw jednostek i grup ludzkich. Zobowiązujemy się do korzystania z niniejszych wytycznych ostrożnie i rozsądnie, w razie potrzeby konsultując się z ekspertami ds. etyki i grupami wsparcia. Zapewnienie, że etycznie prowadzone badania nad indywidualnymi różnicami i różnicami między grupami ludzkimi będą trwały, a żadne badania nie będą powstrzymywane tylko dlatego, że mogą być społecznie lub akademicko kontrowersyjne, jest równie ważne, jak zapobieganie szkodom.


To wcale nie jest uspokajające. Proszenie etyków o ocenę sensowności publikowania artykułu w czasopiśmie jest tak samo sprzeczne z duchem nauki, jak zwracanie się o radę, czy coś opublikować, do teologa. Kim w ogóle są ci „eksperci od etyki” i „grupy wsparcia? Jestem sceptycznie nastawiony do ekspertyz etycznych. Szczególnie sceptycznie podchodzę do ekspertyz etycznych z uniwersytetów, które są bardziej skłonna nagradzać wnioski popierające postępowe preferencje niż te, które wyłaniają się z badań empirycznych i racjonalnego myślenia. Jestem jeszcze bardziej sceptyczny wobec grup wsparcia, które istnieją po to, by realizować program polityczny, a zatem z natury rzeczy są o wiele bardziej zainteresowane tym, co jest dla nich użyteczne, niż tym, co jest prawdą.


Wyobraźcie sobie oburzenie na lewicy, gdyby czasopismo ogłosiło, że przed opublikowaniem artykułu o wpływie aborcji na dobrostan skonsultuje się z orędownikami obrony życia. Albo gdyby zdecydowało się skonsultować z konserwatywnymi ewangelikami, oceniając artykuł o skutkach adopcji przez pary homoseksualne. Czasopismo skutecznie ogłasza zatrudnienie „recenzentów drażliwości”, co do których można śmiało założyć, że zawsze będą polecać unikającą ryzyka opcję odrzucenia tekstu, gdy tylko pojawi się możliwość kontrowersji.


Przed przedstawieniem swoich nowych wytycznych, autorzy poświęcają chwilę na samobiczowanie się przy pomocy szablonowych formułek potępiających naukę za jej ponurą historię nierówności i dyskryminacji. Jednak „tymi wytycznymi robimy krok w kierunku przeciwdziałania temu”, mówią tak, jakby był to akt pokuty. Sam jestem bardziej pozytywnie nastawiony do nauki z przeszłości niż autorzy artykułu redakcyjnego i bardziej ponuro, jeśli chodzi o zorientowaną na sprawiedliwość społeczną naukę przyszłości, jaką proponują. Tak, ludzie mają wady i są omylni, i zawsze tacy będą, więc musimy zaakceptować, że nauka zawsze będzie niedoskonałym przedsięwzięciem. Ale najlepszym sposobem na naprawienie jej niedoskonałości nie jest żądanie kapitulacji nauki przed ideologią, ale świadomość naszych wad i uprzedzeń oraz wymyślanie mechanizmów, które mogą je zrekompensować. Próba zwalczenia starych wad i uprzedzeń przez zastąpienie ich nowymi jest w sposób oczywisty nonsensowna – jest jak próba zwalczania konsumpcji alkoholu przez zastąpienie piwa wódką.


Jak można było przewidzieć, proponowane wytyczne redakcyjne skupiają się na potrzebach i wrażliwości grup postrzeganych jako marginalizowane i identyfikowane według rasy, pochodzenia etnicznego, klasy, płci i orientacji seksualnej, przekonań religijnych i politycznych, wieku i niepełnosprawności. I oczywiście same wytyczne są równie niejasne i niepokojące, jak reszta artykułu redakcyjnego. Autorzy powtarzają, że chcą rozszerzyć zasady ochrony uczestników badań na cały proces wydawniczy. „Szkoda – piszą - może również powstać pośrednio, w wyniku publikacji projektu badawczego lub komunikatu naukowego. Na przykład przez stygmatyzację wrażliwej grupy lub potencjalne wykorzystanie wyników badań do niezamierzonych celów (np. do polityki publicznej, która podważa prawa człowieka lub przez niewłaściwe wykorzystanie informacji, co zagraża zdrowiu publicznemu).”


Jak prawie wszystko inne w tym artykule wstępnym, jest to nieprzydatnie wieloznaczne i politycznie kontrowersyjne. Co więcej, możliwe rzeczywiste szkody (lub korzyści), które wynikają z publikacji artykułów naukowych, są niewiarygodnie, być może niemożliwie trudne do przewidzenia i zmierzenia. Czy artykuł, który stwierdza, że mężczyźni homoseksualni są średnio bardziej rozwiąźli niż mężczyźni heteroseksualni, spowoduje „stygmatyzację” lub „szkodę” „wrażliwej grupie ludzi”? Odpowiedź zależałaby w dużej mierze od poglądu respondenta na homoseksualizm oraz od tego, jak pojemne są jego definicje „stygmatyzacji” i „szkody”.  


Pogląd, że homoseksualni mężczyźni są bardziej rozwiąźli niż heteroseksualni mężczyźni, może wytworzyć pewne negatywne stereotypy na temat tych pierwszych. Ale może również podnieść świadomość nieproporcjonalnych zagrożeń, jakie dla zdrowia seksualnego homoseksualnych mężczyzn stanowi niechroniona rozwiązłość, co z kolei może prowadzić do zmniejszenia liczby infekcji przenoszonych drogą płciową. Po prostu nie wiemy. Właśnie dlatego recenzowanie powinno uwzględniać jedynie wiarygodność i znaczenie teoretyczne artykułów, a nie ich niepoznawalne skutki polityczne i moralne.


Nowe wytyczne stwierdzają, że nawet jeśli projekt miałby zostać przejrzany i zatwierdzony przez odpowiednie komisje, redaktorzy „zastrzegają sobie prawo do żądania modyfikacji” lub nawet „odmowy publikacji… lub wycofania po publikacji”, jeśli zawiera treści, które:

Opierają się na założeniu o nieodłącznej biologicznej, społecznej lub kulturowej wyższości lub niższości jednej grupy ludzkiej nad inną ze względu na rasę, pochodzenie etniczne, pochodzenie narodowe lub społeczne, płeć, tożsamość płciową, orientację seksualną, religię, przekonania polityczne lub inne, wiek, choroby, (nie)pełnosprawność lub inne społecznie skonstruowane lub społecznie istotne grupy (zwane dalej społecznie skonstruowanymi lub społecznie istotnymi grupami ludzkimi).


Lub:


Podważa – lub może być racjonalnie postrzegane jako podważanie – praw i godności jednostki lub grupy ludzkiej na podstawie społecznie skonstruowanych lub społecznie istotnych grup ludzkich.


Lub:


Ucieleśnia pojedyncze, uprzywilejowane perspektywy, które wykluczają różnorodność głosów w odniesieniu do społecznie skonstruowanych lub społecznie istotnych grup ludzkich i które zakładają, że takie perspektywy można uogólniać i/lub zakładać.

Oczywiście nie podaje się żadnych przykładów, więc trudno jest wiedzieć, jaki rodzaj treści spełniałby warunki do wycofania takich niegodziwości. Czy dyskusja na temat grupowych różnic w zdolnościach poznawczych „rozsądnie” może być postrzegana jako podważająca „prawa i godności jednostki lub grupy ludzkiej”? Czy też badanie różnic płci we wskaźnikach zabójstw? Czy analiza różnic politycznych w kontekście sztywności poznawczej? Czy badanie powiązania między religijnością a prospołecznością? A kto ma być sędzią tego, co jest, a co nie jest „rozsądne”? I co oznacza „podważanie”?


Niejednoznaczność nakłada się na niejednoznaczność, aby rozszerzyć kapryśny zasięg działań cenzora. Nie wymaga jasnowidzenia, aby przewidzieć, że kryteria te nie będą konsekwentnie stosowane. Można uznać za rasistowskie wskazywanie, że nieproporcjonalną liczbę przestępstw popełniają czarni Amerykanie, ale z pewnością nie będzie uważane za mizandrię wskazywanie, że nieproporcjonalną liczbę przestępstw popełniają amerykańscy mężczyźni. Nawet ci, którzy gorliwie pracują na triumf postępowych idei i wartości, powinni się wzdrygnąć. Te wytyczne nie tylko jeszcze bardziej obniżą już nękany kłopotami prestiż nauki, ale także traktują z niezwykłym szacunkiem indywidualne obawy moralne redaktorów i recenzentów, które mogą ulec zmianie w krótkim czasie. Jak niedawno odkryły radykalne feministki, ci, którzy dzisiaj siedzą w postępowym oknie Overtona, jutro mogą zostać wyrzuceni poza nie – ofiary cenzorskiego systemu, który same budowały sądząc, że robią to we własnym interesie.


Wytyczne mające na celu zwalczanie rasizmu zaczynają od ogłoszenia, że rasa i pochodzenie etniczne są konstruktami społeczno-politycznymi. Jest to kontrowersyjne twierdzenie (nawet jeśli moglibyśmy zgodzić się co do tego, co rozumie się przez „konstrukt społeczno-polityczny”) i moim zdaniem nie jest poparte ani danymi, ani żadnym solidnym argumentem filozoficznym. Mimo to w tej części autorka stwierdza, że:


Badania biomedyczne nie powinny łączyć pochodzenia genetycznego (konstrukcja biologiczna) z rasą/pochodzeniem etnicznym (konstrukcje społeczno-polityczne): chociaż rasa/pochodzenie etniczne są ważnymi konstruktami w badaniu różnic w wynikach zdrowotnych i opiece zdrowotnej, empirycznie ustalone pochodzenie genetyczne jest właściwą konstrukcją dla badania biologicznej etiologii chorób lub różnic w reakcji na leczenie.


To zawiłe rozumowanie z pewnością tylko pogorszy istniejące podwójne standardy w dyskusjach o rasie i pochodzeniu etnicznym – ci, którzy twierdzą, że społeczeństwo jest przesiąknięte rasizmem, mogą wskazać na niedogodności doświadczane przez grupy rasowe, ale tym, którzy twierdzą, że różnice są spowodowane różnicami w zachowaniu, mówi się kategorycznie, że rasa nie istnieje. Czy te standardy byłyby konsekwentnie stosowane do pracy, w której badano rasowe różnice w strzelaninach policyjnych, i artykułu, w którym badano rasowe różnice we wskaźnikach przestępczości?


„Rasizm - powiedziano nam - jest naukowo nieuzasadniony i etycznie nie do utrzymania. Redaktorzy zastrzegają sobie prawo do żądania modyfikacji (lub poprawiania albo w inny sposób wprowadzania zmian po publikacji), a w poważnych przypadkach do odmowy publikacji (lub wycofania po publikacji) treści rasistowskich”. Ale ponieważ „naukowo bezpodstawny” materiał może być odrzucony w oparciu o merytoryczną krytykę, nie ma potrzeby dodatkowego uzasadnienia przez powoływanie się na potencjalne szkody dla wrażliwych grup. 


Wydaje się, że implikacją autorów jest to, że „rasizm” należy rozumieć (w przeciwieństwie do jego „odwróconej” odmiany) jako odnoszący się do pewnych grup, a nie do innych, oraz że autorzy chcą się sprzeciwiać badaniom, które mogą zdyskredytować skuteczność lub słuszność, powiedzmy, akcji afirmatywnej. Ale ponieważ artykuł wstępny i jego wytyczne nie zawierają przykładów rzekomo rasistowskich treści, trudno to stwierdzić.


Podobnie niejasna i tendencyjna jest część dotycząca płci, gender i orientacji seksualnej. Autorzy twierdzą na przykład, że „istnieje spektrum tożsamości płciowych i ekspresji określających, w jaki sposób jednostki identyfikują się i wyrażają swoją płeć”. Być może. Jest to jednak twierdzenie ideologicznie prowokujące – i z pewnością takie, z którym wiele osób z całego spektrum politycznego zdecydowanie się nie zgodzi. Bezczelnie unikając wszelkich pozorów obiektywizmu, autorzy następnie wymieniają często używaną listę domniemanych tożsamości płciowych, „w tym między innymi osoby transpłciowe, gender-queer, płynne pod względem płci, niebinarne, zróżnicowane płciowo, bezpłciowe, apłciowe, niepłciowe, dwupłciowe, transseksualne, transkobiety, transmężczyźni, trans-kobiece i cisgenderowe”. Mówi się nam, że normy płci „nie są ustalone, ale ewoluują w czasie i przestrzeni. Dlatego definicje będą wymagały częstych rewizji…” Trudno sobie wyobrazić, by zgodziło się na to więcej niż pięć procent konserwatystów, ale to najwyraźniej nie stanowi problemu dla autorów. Wydaje się, że głównym celem tej części jest zasygnalizowanie innym postępowcom: „Jesteśmy po waszej stronie” i wysłanie odpowiedniego sygnału do konserwatystów: „Nie jesteście naszymi ludźmi”.


Artykuł kończy się stwierdzeniem, że „Naukowcy są zachęcani do promowania równości w swoich badaniach naukowych” i że redaktorzy zastrzegają sobie prawo do wycofywania artykułów „seksistowskich, mizoginistycznych i/lub anty-LGBTQ+”. Znowu nie ma żadnych przykładów tych przestępstw, które zasługują na wycofanie artkułu, a więc powracają znane zastrzeżenia. Czy artykuł, który twierdzi, że mężczyźni są fizycznie silniejsi od kobiet, jest „mizoginistyczny”? Czy artykuł badający korelację między trans-tożsamością a innymi zaburzeniami jest „anty-LGBTQ+”?


Nauka jest ludzką działalnością i podobnie jak wszystkie ludzkie działania, mają na nią wpływ ludzkie wartości, ludzkie uprzedzenia i ludzkie niedoskonałości, których nigdy nie wyeliminujemy. Bez wątpienia machano sztandarem nauki, aby uzasadnić, usprawiedliwić lub w inny sposób zracjonalizować przerażające zbrodnie i okrucieństwa, od rasistowskiej pseudonauki nazistów po tabula rasa (i łysenkoizm) komunistów. Ale właściwą reakcją na te zniekształcenia nie jest popieranie wysoce stronniczej wizji nauki, która promuje postępowy światopogląd, odpychając wszystkich tych, którzy się nie zgadzają i jeszcze bardziej podsycając wątpliwości co do obiektywności wysiłków naukowych. Właściwą odpowiedzią jest zachowanie kontradyktoryjnej wizji nauki, która promuje debatę, niezgodę i swobodne badania jako najlepszy sposób na dotarcie do prawdy.

 

The Fall of ‘Nature’

Quillette, 28 sierpnia 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


*Bo Winegard jest zastepca redaktora naczelnego Quillette. Doktorat z psychologii społecznej uzyskał na Florida State University.