Klinika Odessa - Ostatni felieton Ludwika Lewina


Ludwik Lewin 2022-06-07


Ludwik Lewin, dziennikarz, poeta, przyjaciel, zmarł w Paryżu 8 maja. To jego ostatni felieton, pisany już w szpitalu. Znalazłem go na stronie Reunion69. Po raz pierwszy nie mogę go zapytać, czy można jego tekst opublikować również u nas. Grzecznościowe pytanie, które było okazją do kolejnego kontaktu.    

Do Kliniki Odessa przywieziono mnie 24 lutego. Przypadkowa była zarówno data,  zbiegająca się z atakiem Rosji na Ukrainę, jak i nazwa – klinika mieści się przy ulicy  Odeskiej w XIV dzielnicy Paryża.  


Te dwa przypadki złożyły mi się w pryzmat medyczno-polityczny, co powodowało, że  na chorobę patrzyłem w perspektywie wojny, a na wojnę jak na chorobliwy przypadek. Tu muszę zrobić dygresję i przypomnieć, że w szpitalach leżą pacjenci, a słowo pacjent  pochodzi z łaciny i znaczy cierpliwy. Wszystkim zamierzającym chorować radzę o tym pamiętać. Najlepiej przygotować się do szpitala uczęszczając na kursy yogi lub innych dalekowschodnich mądrości.  


Pobyt w lecznicy okazuje się bowiem być walką z sympatycznym skąd inąd  personelem. Zaczyna się z samego rana, w porze śniadania.  


Co pan pije – pyta pani salowa. Kawę z kilkoma kroplami mleka – odpowiadam. Po  czym dostaję kubek mleka, lekko zabrudzony odrobiną kawy.  


Jutro naleję tak, jak pan sobie życzy – obiecuje pani salowa. Nazajutrz to samo pytanie i ten sam rezultat. I nie ma w tym żadnej złośliwości, bo kiedy proszę o dużo mleka w kawie, to taką miksturę dostaję.  


Kawa, trochę bielsza, trochę ciemniejsza, to małe piwo. Prawdziwe podchody zaczynają się przy próbie wezwania pielęgniarki, bo zwijasz się z bólu, a to ona wydaje  leki przeciwbólowe. Naciskasz na lampkę z napisem „appel” i czekasz. Na ogół bardzo długo. Kiedy wreszcie z głośnika odzywa się chrypienie, to okazuje się, że nie ma pielęgniarki, bo poszła robić zabieg albo po lekarstwa, albo na obiad.  


Mam ze sobą kupione przed ćwierć wiekiem radyjko tranzystorowe marki Sony. Odbiera tylko dwie stacje: informacyjną rozgłośnię „France Info” i „Radio Courtoisie”,  którego hasłem jest „wszystkie prawice, wszystkie talenty”. W obu stacjach występują emerytowani generałowie, którzy choć niewiele wiedzą, bardzo dużo mówią. Przez  trzy dni wychwalają skuteczność rosyjskiego natarcia i nie ulega dla nich wątpliwości, że armia ukraińska jest zgnieciona.  


We wiadomościach „France Info” króluje prezydent Macron, ale znajduje się trochę miejsca dla jego amerykańskiego kolegi Bidena oraz dla bonzów Unii Europejskiej. W  marcu nie zauważono wizyty w Kijowie trzech premierów, wśród nich Morawieckiego. No cóż, Czechy, Słowenia i Polska to wciąż dopiero druga Europa.  


Państwo Izrael nie istnieje we francuskich wiadomościach. Podróże premiera Bennetta do Moskwy i Kijowa, wysoko oceniane na świecie, nie wspomniane zostały choćby jednym zdaniem. Prawdą jest przecież, że podobnie jak inne próby mediacji, niewiele  one dały, ale ważny tu jest stosunek do Państwa Żydowskiego. Słowa nie było o  zamachu w Bnei Braku, ale za to sporo mówiono o próbie morderstwa w autobusie. Według dobrze znanego schematu: Osadnik zastrzelił młodego Palestyńczyka i dopiero  potem, słuchacze dowiedzieli się, że nieszczęśliwy młodzieniec, rzucił się z nożem na  innego pasażera.  


Ciekawe były również opisy pogrzebu rabina Chaima Kanyevskiego, na który  przyszło setki tysięcy chasydów. Czekano na katastrofę, na zgniecenie ludzi przez tłum,  na zerwanie się dachu, na którym stali wierni. Krzyczano, że stu osobom ratownicy musieli udzielić pomocy, z cicha dodając, że były to jedynie omdlenia i upadki. Prawdą jest przecież, że wszyscy mieli w pamięci kwietniową katastrofę podczas pielgrzymki  na górze Meron, w której zginęło 45 osób.  


Personel szpitalny ma czas. A co za tym idzie, czas ma również pacjent. Najgorsze  bóle, duszenie się i inne przykre dolegliwości, zdają się nie  robić najmniejszego wrażenia na pielęgniarkach, ich pomocnicach i salowych. „Ileż razy mam panu mówić,  żeby pan mnie nie wołał, bo jestem zajęta i nic dla pana nie zrobię”. A ponieważ są to  ciemnoskóre Antyliijki, w momentach największego bólu i największej złości  przychodzi mi do głowy, że jest to zorganizowana akcja BLM – black lives matter, inaczej mówiąc zemsta na Białych za lata niewolnictwa i dyskryminacji. Mylę się, ale…  


Kiedy przychodzą pierwsze informacje o bombardowaniu Odessy, pytam jedną z  sióstr jakie to robi na niej wrażenie. Nie łączy nazwy miasta z nazwą lecznicy i  odpowiada – to nie moja wojna.  


W Odessie przed rosyjskim atakiem mieszkało 30 do 50 tysięcy Żydów. Nie była to już Odessa Izaaka Babla, ale ci, którzy znają miasto zwracają uwagę na to, że w wielkim  stopniu zachowany został jego żydowski charakter. Prawie wszyscy Żydzi uciekli w  pierwszych dniach wojny, podało „France Info”.  


Część z nich do Izraela. Wg informacji z pierwszej dekady kwietnia 40 do 70  uchodźców z Ukrainy dotarło do Izraela. Nie znaczy to, że wszyscy byli Żydami.  Jeszcze podczas napięcia poprzedzającego wojnę, na 140 tysięcy osób szacowano  przyszłą aliję. Wśród przybyszy, oprócz halachicznych Żydów, spodziewano się ich  rodzin oraz takich, którym z powodu jednego żydowskiego dziadka, przysługuje  prawo powrotu.  


 W oczekiwaniu na masową falę imigracji z Ukrainy, Agencja Żydowska uruchomiła  program „Aliyah Express”, aby przyspieszyć proces imigracyjny, w wyniku którego do Izraela przybywają tysiące ukraińskich żydowskich uchodźców  


Uciekają nie tylko Żydzi z Ukrainy. Wg francusko niemieckiego fizyka, panika  ogarnęła Żydów rosyjskich, głównie naukowców. Wyjeżdżają jak na urlop – bez  przygotowania, nikogo nie zawiadamiając o rzeczywistym celu podróży, jakim jest  alija.  


Uciekają nie tylko Żydzi z Rosji i Ukrainy. Znany we Francji adwokat Gilles-William  Goldnadel, przy okazji dziesiątej rocznicy zamordowania dzieci i nauczyciela w żydowskiej szkole w Tuluzie, ukuł termin „wewnętrznej aliji”.  


Rocznica obchodzona była uroczyście, w obecności prezydenta Francji i jego dwóch poprzedników. Przyjechał również prezydent Izraela Jicchak Herzog, Goldnadel zwraca uwagę na to, jak pośród pięknych słów płynących 19 marca z  trybuny, zabrakło miejsca na potępienie morderczego antysyjonizmu, który zabija  jednostki i zmusza do ucieczki Żydów, stanowiących jeszcze do niedawna, większość mieszkańców niektórych przedmiejskich dzielnic.  


I to jest, jego zdaniem, ta wewnętrzna alija. Tragiczna metafora, bo przecież alija  znaczy pójść w górę. Daleko nie wszyscy wygnańcy ze zislamizowanych terytoriów, pozwolić sobie mogą na przeprowadzkę do eleganckich dzielnic. Tym bardziej, że z  tego samego powodu, cena ich mieszkań czy domków spadła na łeb, na szyję i trudne  są do sprzedania. Dlatego mówiłbym raczej nie o wewnętrznej aliji, ale o wewnętrznej marginalizacji społeczności żydowskiej. A fenomen nie ogranicza się do Francji. Wszędzie w Europie liczba Żydów spada w zastraszającym tempie.  


Mecenas Goldnagel nie myli się jednak pisząc, że zmienił się również fałszywy  stereotyp Żyda. Nienawiść do Izraela spowodowała, że nie widzi się w nim już bezwolnego, bezpaństwowego słabeusza, ale nacjonalistę, Białego do kwadratu. I w ten  sposób Żyd stał się nienawistnym centrum znienawidzonej Europy.  


Na Ukrainie trwa wojna i mimo sukcesów, takich jak zatopienie admiralskiego  krążownika Moskwa, Ukraińcy ponoszą coraz więcej, coraz bardziej bolesnych strat. Odwiedzający mnie obawiają się, że ta wojna nie ograniczy się do Rosji i Ukrainy. I jest  to niepewność zastraszająca.  


W klinice Odessa kawa wciąż jest zbyt biała.