Dlaczego Joe Biden ma taką obsesję na punkcie izraelskich osiedli?


Stephen M. Flatow 2022-05-17

Prezydent USA Joe Biden, w owym czasie wiceprezydent, podczas obiadu z ówczesnym premierem Benjaminem Netanjahu w Jerozolimie podczas wizyty w Izraelu w 2010 roku.(zdjęcie: MIRIAM ALSTER/FLASH90)

Prezydent USA Joe Biden, w owym czasie wiceprezydent, podczas obiadu z ówczesnym premierem Benjaminem Netanjahu w Jerozolimie podczas wizyty w Izraelu w 2010 roku.

(zdjęcie: MIRIAM ALSTER/FLASH90)



Izrael jeszcze nie zaaprobował  przedstawionych planów budowy żydowskich domów, a już administracja Bidena publicznie je potępiła. To pokazuje obsesję i jest głęboko niezdrowe.


Według słownika obsesja to „zaabsorbowanie lub uporczywe myśli, bez przerwy, natrętnie i do niepokojącego stopnia”.


A co oznacza „niepokojące”? Cóż, pochodzenie słowa „obsesja” to – znowu według słownika – „w znaczeniu 'nawiedzać, opętać', odnoszące się do złego ducha”. Innymi słowy, jest to uczucie, które jest irracjonalne lub bardzo bliskie irracjonalności – skupianie się na czymś bezustannie, nawet jeśli nie ma ku temu logicznego powodu.


Według doniesień medialnych Wyższa Rada Planowania Judei i Samarii rozważa obecnie wydanie od dawna spóźnionej zgody na budowę pewnej liczby żydowskich mieszkań. Prawdopodobnie wyda zgodę w przyszłym tygodniu. Ale to się jeszcze nie stało.


Wszystkie plany budowy znajdują się w części Judei i Samarii, którą Izrael kontroluje zgodnie z Porozumieniami z Oslo. W porozumieniach nie ma ani jednego słowa, które zabraniałoby Izraelowi budowania na tych terenach. Ponadto Autonomia Palestyńska podpisała porozumienia z Oslo. Więc nawet AP dawno temu zgodziła się na to, by Izrael tam budował.


PREMIER Icchak Rabin podaje rękę prezesowi PLO Jaserowi Arafatowi pod okiem prezydenta USA Billa Clintona w Białym Domu podczas podpisywania Deklaracji zasad Oslo I, 13 września 1993 r. (zdjęcie: GARY HERSHORN /Wikipedia)
PREMIER Icchak Rabin podaje rękę prezesowi PLO Jaserowi Arafatowi pod okiem prezydenta USA Billa Clintona w Białym Domu podczas podpisywania Deklaracji zasad Oslo I, 13 września 1993 r. (zdjęcie: GARY HERSHORN /Wikipedia)

Nie tylko ten plan, ale zdecydowana większość planów budowy dotyczy obszarów takich jak Gusz Ecjon, które są blisko linii granicznych sprzed 1967 roku i o których wszyscy wiedzą, że Izrael nigdy ich nie odda. Jednak teraz administracja Bidena prześcignęła AP, szerząc pogłoski o „rozbudowie osiedli” Izraela, jak ujęła to rzeczniczka Departamentu Stanu Jalina Porter.


Tyle tylko, że akcja Izraela nie obejmowałaby „rozbudowy” jakichkolwiek osiedli. Byłaby to budowa mieszkań i domów w istniejących miastach i miasteczkach. Porter powiedziała, że budowanie domów dla Żydów w istniejących społecznościach „zaostrza napięcia i podkopuje zaufanie między stronami”. Izrael miał nadzieję zażegnać takie niesprawiedliwe oskarżenia, przez jednoczesną autoryzację 1000 domów dla palestyńskich Arabów na obszarach kontrolowanych przez Izrael.


Co oznacza, że w rzeczywistości administracja Bidena mówi teraz, że budowanie domów dla obu stron „zaostrza napięcia” między nimi. Ale nic dziwnego, że izraelski gest został zignorowany zarówno przez administrację Bidena, jak i międzynarodowe media informacyjne.


Dlatego takie izraelskie gesty są prawie zawsze stratą czasu. Brzmią uczciwie i ładnie. Ale ani Biały Dom, ani „Washington Post” nie zauważają dobrej woli. Nie chcą, żeby Żydzi budowali nowe domy w Judei i Samarii. Koniec kropka.


Dlatego też nigdy nie słyszy się o ciągłej budowie arabskich domów w Judei i Samarii przez AP. Chociaż jest oczywistą niesprawiedliwością narzekanie tylko na budowy izraelskie, ale nie na arabskie, administracja i media po prostu nie potępią AP za to. Nigdy.


Już to wszystko przerabialiśmy – jednostronne oskarżenia, przesadną i nieprecyzyjną krytykę, potępienia budownictwa mieszkaniowego całkowicie legalnego i zgodnego z porozumieniami z Oslo. W rzeczywistości przeszliśmy już przez to wszystko z samym Joe Bidenem.


Było to w roku 2010. Ówczesny wiceprezydent Biden przebywał z wizytą w Izraelu. Niemal dokładnie w momencie, gdy Biden przemawiał na konferencji prasowej z premierem Izraela, „ktoś” wypuścił do prasy informację, że rząd izraelski podobno właśnie ogłosił plany budowy 1600 żydowskich domów w „okupowanej wschodniej Jerozolimie”.


To nie był jakiś nowy plan; był to zwyczajny projekt budownictwa mieszkaniowego, który od lat czekał na akceptację biurokratów. A rząd nie „ogłosił” tego w momencie wizyty Bidena; stary plan po prostu posunął się nieco do przodu dzięki normalnym biurokratycznym procedurom.


Nie tylko to, ale plan nie przewidywał 1600 „domów”, co sprawiało wrażenie, jakby Izrael miał zbudować 1600 oddzielnych domów. Chodziło o 1600 mieszkań w apartamentowcach (zajmujących mniej niż jedną dziesiątą powierzchni, której wymagałaby taka liczba domów).


I nie miały być one w „okupowanej wschodniej Jerozolimie”, termin używany fałszywie do sugerowania, że znajduje się w jakiejś arabskiej dzielnicy. Mieszkania miały powstać w Ramat Szlomo, istniejącej żydowskiej dzielnicy w północnej Jerozolimie. Niestety, biedna dzielnica Ramat Szlomo leży tuż poza liniami granicznymi sprzed 1967 roku, co w oczach Bidena oznacza, że urodziła się w grzechu.


Tak więc Biden zareagował na przeciek publicznie potępiając coś, co nazwał „stałą i systematyczną ekspansją osiedli”. Mimo że chodziło o budowę w obrębie istniejącej dzielnicy Jerozolimy. Mimo że Izrael zamroził już większość konstrukcji z powodu nacisków ze strony administracji Obamy-Bidena.


Publiczne oskarżenie Bidena było błędne i niesprawiedliwe. Potępiał coś, co się nie wydarzyło, i wypaczał to, aby wyglądało na coś, czym nie było.


Nie wiem, co takiego jest w perspektywie większej liczby żydowskich mieszkań, co skłania Bidena lub jego doradców do tak irracjonalnych zachowań. Wiem tylko, że takie zachowanie ma wszystkie klasyczne oznaki obsesji – bardzo niezdrowej obsesji.


Why is Joe Biden so obsessed with Israeli settlements?

Jerusalem Post, 9 maja 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska 



Stephen Flatow


Amerykański prawnik, który zainicjował szereg procesów przeciwko Islamskiej Republice Iranu w związku ze sponsorowaniem terroryzmu przez to państwo. Jego córka zginęła w zamachu terrorystycznym w 1995 roku. Wielokrotnie pomagał rządowi USA zidentyfikować organizacje, które pośredniczyły w nielegalnym przekazywaniu pieniędzy do Iranu.