Długi zbiór krótkich tematów


Victor Rosenthal 2022-04-25

<span>Arabskie zamieszki w Lod, maj 2021 (Źródło: Wikipedia)</span>
Arabskie zamieszki w Lod, maj 2021 (Źródło: Wikipedia)

Nie chciałbym być jednym z tych autorów, którzy piszą długo po tym, kiedy powinni byli przestać. Ten tekst będzie moim ostatnim regularnym tekstem na blogu. Może będzie szkicem do książki. W każdym razie streszcza kwestie, które zajmowały mnie przez ostatnie miesiące.  

Psychologia, siła i odstraszanie

 

Psychika człowieka nie jest prosta. Jest w duszy ludzkiej mroczny kąt, czasami coś więcej niż kąt, w którym dobroć jest godna pogardy, a brutalność jest szanowana. Ludzka wrażliwość jest produktem ewolucji, a ewolucja uczy ludzi (i inne zwierzęta), że najlepiej jest być po silniejszej stronie, zwycięskiej stronie. Hamas stosował tę zasadę, kiedy porwał izraelskiego żołnierza, Gilada Shalita, a potem produkował propagandę, pokazując go całkowicie zależnego od porywaczy, słabego i bez sprawczości. Nie musieli go torturować – po prostu pokazywali go, izraelskiego żołnierza, jako słabeusza.


Szczególnie na Bliskim Wschodzie, gdzie dominuje etos nomadów, honor jest kluczowym elementem określającym to, jak osoba, plemię lub naród będą traktowane. Honor pochodzi z bezkompromisowej obrony tego, co twoje, czy jest to ziemia, własność, czy – także w naszej rzekomo oświeconej epoce – z osobistego honoru kobiet. Plemię, które pozwala, by ktoś wkraczał na jego ziemię, by kradł jego własność, by jego ofiary morderstw pozostawały niepomszczone, by szydzono z jego religii i historii i by bezczeszczono jego kobiety, traci honor. A bez honoru naród jest zwierzyną łowną. To jak noszenie na plecach napisu: temu stworzeniu możesz zabrać, co chcesz.   


To wszystko i jeszcze więcej robią codziennie żydowskiemu Izraelowi jego arabscy, muzułmańscy wrogowie. Nie jest to przypadek. Przestępstwo jest często dżihadem. Arabowie wierzą, że skradliśmy ich honor i odbierają go, atakując nasze miejsca święte, kradnąc nasze samochody (dzisiejsze wielbłądy), walcząc o posiadanie naszej stolicy, kolonizując Obszar C i Negew, paląc nasze pola i lasy, i oczywiście mordując Żydów, gdzie tylko to jest możliwe.


Wrogom Izraela nie udało się, jak dotąd, pokonać go w bezpośrednim starciu militarnym. Udało im się jednak nadszarpnąć jego honor.


Odstraszanie ma dwa składniki: siłę do pokonania wroga i wolę użycia tej siły. Izrael wyraźnie ma siłę do zdławienia Gazy i zniszczenia Iranu jako funkcjonującego państwa. Wrogowie Izraela nadal odczuwają nieco strachu przed jego militarnym potencjałem. Jednak, w miarę znikania jego honoru, zaczynają wątpić, by miał siłę woli do użycia swojego militarnego potencjału, ponieważ samą definicją ludzi bez honoru jest to, że pozwalają się dręczyć.   


Motywy krajów

 

Czasami traktuje się kraje analogicznie do ludzi. Mówi się, że są “przyjazne” kraje i „nieprzyjazne”. Stosuje się wobec nich moralne pojęcia: mówi się, że są “dobre” i „złe” kraje. To jest błąd (który filozofowie nazywają błąd kategorialny), w tym wypadku rodzaj antropomorfizowania. Idea przyjaźni i system moralności rozwinęły się w ewolucji z interakcji ludzi w ludzkich społeczeństwach. Kraje jednak nie są istotami ludzkimi i światowa scena, na której kontaktują się, nie jest ludzkim społeczeństwem. Oczywiście, kraje mają przywódców i moralne pojęcia można do nich stosować. Mogą być moralnie dobrzy lub źli przywódcy. Moralność jednak nie jest głównym kryterium oceniania skuteczności przywódców jako przywódców.  

 

Kraje działają (lub powinny działać) zgodnie z interesami swojej ludności. Jest zadaniem ich przywódców dopatrzenie, że tak się dzieje. To jest kontrakt zawarty między narodem a rządem. Skuteczni przywódcy dostosowują politykę swoich krajów do interesów swojej ludności. Nieudolni tego nie robią; a naprawdę podli dążą do zaspokojenia  własnych interesów i zabezpieczenia swoich przyjaciół kosztem ludności. Sądzę, że obecny rząd Izraela jest nieudolny.


Ofensywa czy defensywa?

 

Izrael rozwinął oficjalną doktrynę militarną, która nakazuje armii przejmowanie inicjatywy, a z powodu ograniczonej głębi strategicznej Izraela, działania prewencyjne i przesuwanie walki na terytorium wroga. W ostatnich latach jednak wydaje się, że stosowana strategia jest dokładną odwrotnością tej doktryny. Zamiast prewencji Izrael pozwala wrogom na atakowanie i dopiero wtedy reaguje. Od czasu katastrofy pod koniec drugiej wojny libańskiej w 2006 roku, wojsko izraelskie tylko z rzadka wchodziło na terytorium wroga, a także wtedy nie dąży do penetracji aż do kwatery głównej wroga i do zniszczenia jej. Izrael rozwinął wielkim kosztem wyrafinowane systemy obrony, takie jak antyrakietowe systemy Żelazna Kopuła i Proca Dawida, jak również potężną broń laserową, zdolną do zablokowania wielu rodzajów ataków, włącznie z ogniem moździerzowym, rakietami o niskiej trajektorii i dronami. Kraj zainwestował olbrzymie sumy pieniędzy w bariery na granicach Gazy, Libanu i Egiptu, a także na linii z Judeą i Samarią.  


Ta strategia była wygodna dla rządów Izraela, które wolą nie podejmować ryzyka nieodłącznego od bardziej aktywnej polityki, co obejmuje ofiary wśród naszych żołnierzy i potępienie oraz możliwe sankcje ze strony narodów europejskich i administracji Bidena. Z tą polityką jest jednak kilka ważnych problemów. Jednym z nich jest to, że są one tylko chwilowo skuteczne. Ulepszenia broni defensywnej spotykają się z ulepszonymi metodami ataku. Wrogowie Izraela nigdy nie są definitywnie pokonani, a więc po każdej karze wracają silniejsi, z nowymi pomysłami i możliwościami. Jak się często mówi, stać ich na przegrywanie wojen, odbudowę i ponowną próbę, podczas gdy Izraela nie stać na przegranie ani jednej wojny. Sprawa Hezbollahu jest szczególnie problematyczna, ponieważ brak działania zapobiegającego budowaniu ich potencjału w Libanie pozwolił na to, by niebezpieczna sytuacja rozwinęła się w egzystencjalne zagrożenie.   


Równie ważny jest jednak psychologiczny czynnik: jesteśmy zmuszeni do przykucnięcia w naszym getcie, za naszymi murami, żelaznymi kopułami i laserami, podczas gdy nasi wrogowie kierują na nas śmiercionośną broń. Stało się zwyczajem, a nawet akceptowanym zwyczajem próbowanie zabijania Żydów; przecież udaje im się tylko od czasu do czasu, to po co się martwić? Nie widzi się tutaj utraty honoru nieodłącznej od pozwolenia wrogowi na strzelanie bez odpowiedniej reakcji, a więc zachęty dla naszych wrogów, by nadal próbowali.

 

To samo dotyczy – choć tu sytuacja polepsza się – naszej reakcji na terroryzm. Do niedawna, kiedy zmieniono zasady, rzadko kiedy używano śmiertelnej siły wobec rzucających bomby zapalające, lub zrzucających głazy z budynków (albo Wzgórza Świątynnego), lub rzucających kamieniami w jadące samochody. Wszystko to są przypadki usiłowania morderstwa śmiercionośną bronią i powinny tak być traktowane. Kiedy terroryści przeżywają te mordercze próby, ich uwięzienie stanowi łagodną karę i otrzymują hojną płacę od Autonomii Palestyńskiej. Niestety, rząd postanowił pozwolić AP na kontynuowanie płacenia terrorystom, nawet – co jest doprawdy absurdalne – pożyczając im pieniędzy, by zrekompensować prawnie wymaganą redukcję z opłat celnych należnych AP.


Proponowano
, by Izrael powrócił do strategii odwetu za terroryzm, jak to wykonywała słynna Jednostka 101. Jednak jest dzisiaj bardzo nieprawdopodobne, by rząd Izraela coś takiego zrobił.

 

Antysemityzm

 

Poprawna reakcja na antysemityzm (zarówno antysyjonizm na wielką skalę w ONZ i innych instytucjach, jak codzienną postać, która eksploduje w całej diasporze), wymaga rozważenia zasad omówionych powyżej. Jeśli Żydzi i żydowskie społeczności są postrzegane jako słabe i jako ofiary, będą prześladowane. Osobista i kolektywna samoobrona nie tylko odstraszy antysemickich czynów, ale będzie działać na rzecz zmiany wizerunku Żyda od akceptowalnej ofiary do osoby zasługującej na respekt.


Może to być bardzo trudne w diasporze, gdzie Żydzi są maleńką mniejszością, a prawne i społeczne struktury są nieprzyjazne idei zbrojnej samoobrony. Można zauważyć, że przywódcy Jewish Defense League, Meir Kahane i Irv Rubin, zostali zamordowani (śmierć Rubina oficjalnie uznano za samobójstwo w więzieniu, tak jak śmierć Jeffery’a Epsteina).

 

Istotnie, silnym argumentem na rzecz syjonizmu jest trudność skutecznej samoobrony małej mniejszości we wrogim środowisku w diasporze. Chociaż Żyd w Nowym Jorku może nie móc nosić broni, kraje – nawet “Żyd wśród narodów” – mogą być uzbrojone, by bronić siebie i swoją ludność.  


Tradycyjnie odpowiedź na antysemityzm w znacznej mierze składała się z edukacji o Holocauście, co często ma skutek dokładnie odwrotny od zamierzonego. Żydzi są przedstawiani jako słabi, niezdolni do obrony siebie, błagający inne narody, by ich broniły lub przyjęły do siebie. Naziści – choć potępieni jako źli – są przedstawiani jako silni i kompetentni. Normalni ludzie w zetknięciu z tym, choć przerażeni nazistowskim okrucieństwem i litujący się nad żydowskimi ofiarami, niemniej w mrocznych zakamarkach mózgów odczuwają pogardę dla ofiar, które „pozwoliły” na to, by ich mordowano. Jest tam także poczucie satysfakcji, że nie należy się do ofiar, co prowadzi do pewnej identyfikacji z prześladowcami.  


Antysemici po prostu cieszą się słysząc o Żydach otrzymujących to, na co, ich zdaniem, zasłużyli, i znajdują poparcie dla swoich przekonań – Hitler nie zrobiłby tego, co zrobił, bez przyczyny, prawda? – i znajdują pomysły na najlepszy sposób dokończenia jego dzieła. 


Najlepszą edukacyjną reakcją na Holocaust nie jest próba wywołania litości i łez, ale uczenie historii założenia państwa Izrael i tego, jak resztki europejskich Żydów, którzy ledwo przeżyli, pokonali swoich wrogów, mimo że wrogowie mieli przytłaczającą przewagę, by zapewnić, że nigdy nie będzie drugiego Holocaustu.  


Żydowski problem

 

Naród żydowski założył niepodległe państwo w 1948 roku po raz pierwszy od krótko trwającej dynastii Hasmoneuszy 142-63 p.n.e. (lub może jeszcze krócej istniejącego państwa Bar Kochby od 132-135 n.e.). Przez większość żydowskiej historii żyli w różnych krajach pod panowaniem władców, którzy niezmiernie różnili się stopniem tolerancji okazywanej swoim żydowskim poddanym. Zawsze byli mniejszością, cierpieli z powodu kaprysów miejscowej ludności i na ogół musieli błagać władców, by ich bronili, kiedy było to konieczne. Często wymagało to płacenia okupu lub haraczu. Kiedy władcy czuli się nimi zmęczeni, wyganiano ich z kraju, często z użyciem wielkiej przemocy, lub mordowano.


Lekcje, jakie wyciągnęli z takiej egzystencji, nie nadawały się dla wolnych ludzi w suwerennym państwie. Musieli się tego oduczyć w okresie prowadzącym do założenia państwa Izrael, podczas wojny i w trudnym czasie po wojnie. Żydzi musieli na nowo nauczyć się, jak walczyć i jak rządzić samodzielnie. Kiedy zaistniało już państwo, musieli nauczyć się, jak nawigować wśród innych takich państw, i to nie jako słaba mniejszość wobec znacznie potężniejszego władcy. I musieli nauczyć się, jak rządzić państwem, które zawiera dużą i dość wrogą mniejszość, mniejszość, która jest tej samej narodowości, co zewnętrzni wrogowie państwa.


Części tych nowych lekcji nauczyli się dobrze, a części nie tak dobrze. Jesteśmy nazbyt skłonni do płacenia okupu: Hamasowi, AP i naszej arabskiej mniejszości. A podczas gdy głównie defensywna strategia jest właściwa dla małej mniejszości we wrogim otoczeniu, suwerenne państwo, takie jak nasze, powinno przyjąć bardziej aktywne, prewencyjne podejście do kwestii przezwyciężania naszych wrogów.  


Innym problemem, który wynika z naszej historii, jest to, co Kenneth Levin nazwał “syndromem Oslo”: nasza internalizacja antysemickich idei, która prowadzi nas do prób zatrzymania ataków na nas przez stanie się “lepszymi” ludźmi, według tych samych antysemickich standardów. Akceptujemy więc palestyńskie oskarżenia, że jesteśmy ciemiężcami, i czynimy ustępstwa wobec nich; a potem bijemy się w piersi jeszcze bardziej, kiedy odpowiadają większą przemocą. Cierpiący na żydowski syndrom Oslo mają obsesję na punkcie tego, co widzą jako moralną słabość, wręcz nikczemną naturę państwa, które jest ojczyzną narodu żydowskiego, i lądują wśród najbardziej nienawistnych i zakłamanych antysyjonistów. Ma się wrażenie, że żadna inna grupa nie ma tak wielkiego odsetka wewnętrznych antagonistów, jak naród żydowski. Czy istnieje arabska wersja gazety „Ha’aretz” lub jej publicysty, Gideona Levy’ego? Wątpię.

 

Palestyńscy Arabowie

 

Nasz militarny establishment nie uważa Palestyńskich Arabów za poważne zagrożenie, ale moim zdaniem są oni największym zagrożeniem, przed jakim dzisiaj stoi państwo. Naszych zewnętrznych wrogów możemy pokonać militarnie – nawet Iran, jeśli nie upadnie sam – ale Arabowie żyjący między rzeką a morzem stanowią wyzwanie, które jest dużo trudniejsze.   Są spleceni z nami fizycznie, ale ich umysły są oddane “Palestyńskiej Narracji”, opowieści, w której Żydzi ukradli ich ziemię i ich honor, czemu można zaradzić wyłącznie przemocą. Ci, którzy są pobożni, wierzą ponadto, że istnieje religijny nakaz przywrócenia ziemi pod muzułmańską suwerenność. Oczywiście wielu z nich nie ucieka się do przemocy i wielu -  szczególnie arabscy obywatele Izraela – wierzy, że ich ekonomicznym i społecznym interesom (przynajmniej obecnie), służy państwo Izrael, i będą ostro sprzeciwiać się każdej próbie umieszczenia ich pod władzą Autonomii Palestyńskiej lub Hamasu.


Niemniej praktycznie rzecz biorąc, wszyscy (wśród wyjątków są niektórzy chrześcijańscy Arabowie) – włącznie z arabskimi lekarzami i pielęgniarkami w naszych szpitalach, którym powierzamy nasze życie, jak również robotnikami budowlanymi, którzy budują nasze domy – wierzą, ze Żydzi są tymczasowymi uzurpatorami tutaj i popierają walkę o usunięcie nas i założenie arabskiego państwa w miejsce Izraela. Ta wiara jest zasadnicza dla palestyńskiej kultury, której jedynymi specyficznie palestyńskimi (w odróżnieniu od arabskich) składnikami są te, które powstały w opozycji wobec żydowskiego państwa.  

 

Tę prawdę o naszych arabskich obywatelach potwierdza treść wystąpień arabskich członków Knesetu, pisma arabsko-izraelskich intelektualistów i pełne przemocy rozruchy antyżydowskie w izraelskich miastach z mieszaną, arabsko-żydowską, populacją, jakie miały miejsce w maju zeszłego roku.


Mieszkańcy Judei/Samarii i Gazy są jeszcze bardziej otwarci, demonstrując swoje poglądy w masowych świętowaniach, ilekroć jest zamach ze skutkiem śmiertelnym w Izraelu, jak to zdarzyło się cztery razy w ostatnich tygodniach.  


Palestyńska Narracja i islam (w tej kolejności) są największymi przeszkodami dla koegzystencji między Żydami i Arabami w Ziemi Izraela. Niestety, nie ma łatwego sposobu na przeciwdziałanie tym ideologiczno-religijnym postawom, które w miarę upływu czasu  wydają się nabierać siły. Dlatego możliwość współistnienia maleje.


Izrael i USA

 

USA przechodzą przez bardzo trudny okres, w którym kłopoty ekonomiczne spowodowane przez globalizację, mechanizację i olbrzymie długi połączyły się ze społecznymi niepokojami, by stworzyć okres niestabilności niepodobny do niczego, co widziałem w życiu. Społeczne problemy pogłębiły się z powodu działań zewnętrznych, wrogich aktorów, którzy manipulowali mediami społecznościowymi, by promować ekstremizm zarówno na prawicy, jak na lewicy. Wisienką na torcie było wybranie zdziecinniałego prezydenta wraz z niekompetentną wiceprezydentką, prowadząc do sytuacji, w której ma się wrażenie, że kraj zmierza ku zgubie w pojeździe bez hamulców.


Cokolwiek innego można powiedzieć o administracji Bidena, stanowiska polityczne, które wpływają na stosunki z Izraelem zostały obsadzone ludźmi, którzy albo są otwartymi przeciwnikami żydowskiego państwa (Malley), albo są naiwni w sprawie rzeczywistości w regionie (Blinken, Nides). Jak dotąd ludzie Bidena uniknęli tego rodzaju starć, jakie charakteryzowały relacje podczas administracji Obamy, ale może to być tylko dlatego, że boją się zbyt mocno potrząsać koalicją w Izraelu w obawie, że Netanyahu, bête noire Obamy, wróci do władzy.

 

Izrael zawsze trzymał się koncepcji, że sam - i tylko sam – może być odpowiedzialny za swoją obronę. Nikt nie przyszedł na pomoc Żydom podczas Holocaustu i nie możemy też zakładać, że inne kraje przyjdą na pomoc żydowskiemu państwu w czarnej godzinie. Mimo tego jednak pozwoliliśmy sobie na ogromną zależność od amerykańskiej broni, którą niełatwo będzie zastąpić dostawami z innych źródeł. W rezultacie osłabiliśmy własny przemysł zbrojeniowy. Choć dumnie mówimy, że żaden amerykański żołnierze nie będzie za nas walczył, jaka jest różnica, skoro nie możemy walczyć bez ciągłej amerykańskiej pomocy logistycznej?


Fakt, że młodsze pokolenie amerykańskiej Partii Demokratycznej staje się coraz bardziej antyizraelskie – a starzejące się kierownictwo wkrótce odejdzie – nie jest zachęcający. W połączeniu z niestabilnością, która wydaje się pogarszać, powinno być oczywiste dla każdego w Izraelu, że dalsza zależność od USA jest czymś groźnym.


Przyszłość

 

Jeśli nie zdarzy się nic nieoczekiwanego z irańskim reżimem, wojna między Izraelem, Iranem i irańskimi marionetkami w Libanie, Syrii, Iraku i może także w Jemenie wydaje się nieunikniona. To będzie bardzo trudna wojna z wielkimi stratami na tyłach wszystkich uczestników. Spodziewam się, że Hamas weźmie w niej udział, a może też pewne części Autonomii Palestyńskiej. Jest bardzo prawdopodobne, że będą duże rozruchy wśród arabskich obywateli Izraela, w głównie arabskich i mieszanych miastach.


Izrael może pokonać Iran. Jego dalsze istnienie będzie jednak zależało od tego, co zrobi w sprawie Arabów między rzeką a morzem.


A Long Collection of Short Topics

17 kwietnia 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Vic Rosenthal

Urodzony w Stanach Zjednoczonych, studiował informatykę i filozofię na  University of Pittsburgh. Zajmował się rozwijaniem programów komputerowych. Mieszka obecnie w Izraelu. Publikuje w izraelskiej prasie. Jego artykuły często zamieszcza Elder of Ziyon.