Wojna zmienia ludzi w bestie


Andrzej Koraszewski 2022-04-12

Bucza. Dziecko przy grobie matki.
Bucza. Dziecko przy grobie matki.

Mam wrażenie, że to stwierdzenie jest tylko w części prawdziwe. Być może wojna nie tyle zmienia ludzi w bestie, ile raczej ujawnia bestie ukryte w ludziach. W młodości, w rozmowach z ojcem wracałem często do pytania o okrucieństwo. Lektury z tamtej wojny skłaniały do pytań. Ojciec powtarzał, że armia jest taka, jaka jest jej kadra oficerska. „Za każdą zbrodnią wojenną stoi oficer albo ksiądz. Prawda o ludziach ujawnia się w strasznych czasach.” Dlaczego właśnie te zdania przypomniałem sobie na marginesie doniesień z Buczy?

Rosja nie zamierza prowadzić dochodzenia w sprawie zbrodni popełnionych przez jej żołnierzy. Przeciwnie, już ogłosiła, że przedstawione dowody są prowokacją. To wykluczenie możliwości popełnienia zbrodni, mimo przytłaczających dowodów, oznacza państwową osłonę zarówno żołnierzy-bandytów, jak i żołnierzy zbrodniarzy wojennych. Tym samym dzisiejsza Rosja staje się w pełni dziedzicem zbrodniczej tradycji ZSRR.


Pierwsze doniesienia z tej wojny sprawiały wrażenie, że rosyjskie wojsko mimo wszystko stara się unikać atakowania cywilnej ludności. W miarę jak Rosjanie natrafiali na coraz silniejszy opór armii ukraińskiej, stawało się jasne, że na kolejnym etapie stosowany będzie terror wobec cywilów. Nadal docierają niepewne informacje o zbiorowej odmowie udziału w wojnie, o dezercjach, samookaleczeniach, o poddawaniu się bez walki. Poszukiwanie chętnych do walki z Ukraińcami w Czeczenii i w dalekiej Syrii wydaje się wskazywać na pełną świadomość dowództwa rosyjskiej armii, że rosyjski żołnierz może być niepewny. Trudno powiedzieć, ile jest prawdy w doniesieniach, że w Buczy stacjonowały jednostki, w których zarówno oficerowie, jak i szeregowi żołnierze pochodzili z regionów graniczących z Chinami, jak również, że byli tam Czeczeńcy Kadyrowa. Samo pochodzenie żołnierzy nie jest tu jednak najważniejsze. Istotna jest świadomość bezkarności oraz tak lub inaczej przekazane przyzwolenie na grabież, gwałt i morderstwa. Wypowiedzi najwyższych przedstawicieli rosyjskiego rządu w sprawie zbrodni w Buczy, jak również poświęcone tej sprawie publikacje w prorządowych mediach są zaproszeniem do kolejnych zbrodni, są zapewnieniem, że każde bestialstwo będzie chronione przez władze wojskowe i polityczne.     


Nie ma narodów, które nie mają czarnych kart w swojej historii. Ta wojna będzie kolejną mroczną kartą w historii Rosji. Zbyt wcześnie na zastanawianie się, czy Bucza może stać się odpowiednikiem Mỹ Lai, amerykańskiej zbrodni, która przyczyniła się do zakończenia wojny w Wietnamie. 


Oficerem odpowiedzialnym za zbrodnię w Mỹ Lai dokonaną 16 marca 1968 roku był porucznik William Calley, który w trzy lata po masakrze mieszkańców wietnamskiej wioski przez żołnierzy pod jego dowództwem skazany został przez amerykański sąd wojskowy na dożywocie i w dwa dni po rozprawie zwolniony z więzienia na mocy dekretu prezydenta Nixona. W efekcie jego jedyną karą był ponad trzyletni areszt domowy. W tej sprawie prawdziwym bohaterem był pilot helikoptera, chorąży Hugh Thompson, który kiedy po wylądowaniu w wiosce zorientował się, co się dzieje, zażądał natychmiastowego przerwania masakry, grożąc użyciem pokładowych karabinów maszynowych przeciwko amerykańskim żołnierzom. Thompson (nie tylko przerwał masakrę, nie tylko uratował 11 rannych wieśniaków, ale wraz z dwoma pozostałymi członkami helikoptera złożył zeznania na temat zbrodni popełnionej przez żołnierzy dowodzonych przez porucznika Calley’a) dopiero trzydzieści lat później został nagrodzony medalem za odwagę.


Nie wiemy, czy był w Buczy jakikolwiek rosyjski żołnierz, który protestował, ani tym bardziej, czy świat kiedykolwiek usłyszy świadectwo tych, którzy odmówili udziału w barbarzyństwie.


Dziś wiemy z całą pewnością, że zbrodnia w Buczy nie była odosobniona, a rosyjskie władze nie zamierzają zrobić niczego, by zapobiec dalszym tego rodzaju zbrodniom w przyszłości.       


Zdaniem brytyjskiego eksperta, pułkownika Richarda Kempa (byłego dowódcy wojsk brytyjskich w Afganistanie), dziś najbardziej moralną armią jest armia izraelska, gdzie każda informacja o naruszeniu regulaminu jest skrupulatnie badana, a każdy stwierdzony przypadek wykroczenia surowo karany.    


Ben-Dror Yemini w książce Industry of Lies zaczyna jeden z rozdziałów od przypomnienia, że wojna 1948 roku była najbardziej brutalna i kosztowna. Była to wojna o przetrwanie i nie była wolna od zbrodni. Były przypadki atakowania cywilów przez żołnierzy izraelskich. Jeden z takich przypadków opisany został w wierszu przez znanego poetę, Natana Altermana. Niezwykle drastyczny opis zastrzelenia pary starych ludzi przez młodego izraelskiego żołnierza. Wiersz został opublikowany w związanej z rządzącą partią gazecie „Davar”, Ben Gurion napisał do autora list:

„Gratulacje za twoją moralną siłę i niezwykłą ekspresję w twoim najnowszym wierszu w ‘Davar. Jesteś głosem, czystym, lojalnym głosem ludzkiego sumienia. Jeśli dziś to sumienie nie będzie działało i biło w naszych sercach – nie będziemy zasługiwać na wielkość, którą cieszyliśmy się dotychczas. Proszę o pozwolenie na wydrukowanie tego ‘artykułu’ przez nasze Ministerstwo Obrony do przekazania każdemu członkowi naszej armii, nie ma bowiem potężniejszej broni w naszych siłach zbrojnych.” D. Ben-Gurion

Ben-Dror Yemini pisze, że trudno mu sobie wyobrazić kraj, w którym armia rozdaje żołnierzom wiersz protestujący przeciw wykrytej w jej szeregach zbrodni. Wtedy, podobnie jak i dziś, w warunkach wojny i emocjonalnego napięcia zdarzały się przypadki, które nie powinny się zdarzyć. Izrael jest normalnym krajem, a Żydzi takimi samymi ludźmi jak wszyscy inni. Zło było i jest piętnowane, a nie chowane pod dywan. 


Kilka lat temu izraelska opinia publiczna była podzielona w sprawie żołnierza, który dobił rannego terrorystę. Żołnierz tłumaczył, iż podejrzewał, że ranny może mieć na sobie pas samobójczy i strzelił do leżącego na ziemi Palestyńczyka w obawie, że ten może detonować ładunek wybuchowy. (Podobne przypadki zdarzały się wcześniej.) Sąd nie wykluczył zasadności takich obaw, skazał jednak żołnierza na 18 miesięcy więzienia, uznając, że te obawy nie miały dostatecznych podstaw.


W każdej wojnie zdarzają się przypadki zbrodniczych zachowań. Pytanie, czy są piętnowane, badane i osądzane, czy ukrywane bądź wręcz nagradzane. Kiedy w latach siedemdziesiątych po raz pierwszy odwiedziłem Niemcy, instynktownie patrzyłem podejrzliwie na twarze starszych ludzi, zastanawiając się, co robili podczas wojny. Hitler zmienił niemal całe społeczeństwo niemieckie w bestie. Spotykałem potem Niemców, którzy robili co w ich mocy, żeby wiedzieć jak najmniej o przeszłości swoich rodziców i dalszych krewnych oraz usprawiedliwiać to, o czym wiedzieli. Nieliczni chcieli dotrzeć do całej prawdy i ratować swoje człowieczeństwo przez otwarte stawienie czoła mrocznej przeszłości.      


Wspominałem w innym miejscu najnowszą książkę Anny Bikont Cena, opowieść o żydowskich dzieciach, które przeżyły wojnę w polskich rodzinach. Przerażające świadectwo zbiorowego bestialstwa, morderczej nienawiści, która przetrwała wojnę i odarła z człowieczeństwa tak wielu. Nienawiść wychodowana przez religię, kapłanów, przez narodową i faszystowską propagandę.


Anna Bikont rozmawia po dziesięcioleciach z tymi, którzy cudem przetrwali, uzupełnia te rozmowy dokumentami, przywołuje prace historyków, spisane wspomnienia świadków. To jest książka o zbiorowym obłędzie i masowym bestialstwie. Każda strona tej książki pokazuje jak wojna ujawnia bestie ukryte w ludziach.


Na stronie 176 czytamy:

Jerzy Tchórzewski, po wojnie profesor ASP w Warszawie, który urodził się w Węgrowie i spędził tam okupację, pisze w autobiograficznej książce o egzekucji Żydów – odbyła się jakieś trzydzieści metrów od jego rodzinnego domu, mieszkał tuż obok rynku: „Oglądam z domu jak gromadzili Żydów, jak ich na miejscu zabijali. Strzelający z pistoletów przykładali broń prawie do głowy, odchylając i zasłaniając drugą ręką twarz, żeby nie obryzgał ich mózg ofiary. Przerywali ‘pracę’ , odpoczywali rechocząc hałaśliwie – pozostałe jeszcze przy  życiu ofiary kaźni czekały na swoją kolej”.

Dalszy fragment tych wspomnień profesora Tchórzewskiego jest, jeśli to możliwe, jeszcze bardziej przerażający.

Kilka minut po odejściu żandarmów zaczęły się ostrożnie wychylać zza okolicznych domów sylwety jakichś postaci. Były to przerażające pary. Hieny. Upewniwszy się, że w pobliżu nie ma żywej duszy, podchodziły do zamordowanych (raczej skradały się ostrożnie), a następnie z cyrkową zręcznością rozbierały ich do  naga. Z czego? Z tych łachmanów? Ze wszystkiego. Te hieny to były przypuszczalnie małżeńskie pary.

Potem pozostałych w Węgrowie Żydów zapędzono na stację w Sokołowie i wywieziono do Treblinki, ale jeszcze przez miesiąc miejscowa ludność wyszukiwała Żydów ukrytych w kryjówkach, a złapanych zabijano na miejscu, w biały dzień, na oczach wszystkich. Patrzyła na to młodzież, patrzyły dzieci. Inny autor opisuje jak małe dzieci szydziły z wywleczonych z kryjówek przerażonych Żydów.


Za każdą wojenną zbrodnią stoi oficer lub ksiądz, czasem jeden i drugi. Bucza zmienia się dziś w symbol rosyjskiego bestialstwa, przyzwolenie ujawnia w ludziach bestie, bestie wrócą do swoich domów, będą czułymi rodzicami, ich dzieci będą pielęgnowały obraz kochanych rodziców. Czasem znajdą w szufladzie jakiś przedmiot i dostaną wykrętną odpowiedź na pytanie o jego pochodzenie.


Przeglądam strony amerykańskich nazistów. Ogromne zainteresowanie wojną w Ukrainie. Zwęszyli krew, wielu chce się zaciągnąć. Wszystko jedno po której stronie.