Nie nagradzajcie Palestyńczyków za nową falę terroru


Jonathan S. Tobin 2022-04-05

Członkowie organizacji ZAKA usuwają ciało terrorysty z miejsca zamachu terrorystycznego w Bnei Brak 29 marca 2022. Zdjęcie: Avshalom Sassoni/Flash90.
Członkowie organizacji ZAKA usuwają ciało terrorysty z miejsca zamachu terrorystycznego w Bnei Brak 29 marca 2022. Zdjęcie: Avshalom Sassoni/Flash90.

Administracja Bidena próbowała sabotować izraelsko-arabski szczyt przez podniesienie sprawy palestyńskiej. Nie powinna używać terroryzmu jako pretekstu do wskrzeszania nieudanej polityki z przeszłości.

 

Po tygodniu zamachów terrorystycznych, w których 11 ludzi straciło życie, Izraelczycy zastanawiają się, czy jest to początek trzeciej intifady. Siły bezpieczeństwa żydowskiego państwa podwajają wysiłki, by przewidzieć i zapobiec dalszym potwornościom. Izraelski rząd musi jednak martwić się o coś więcej niż tylko o to, czy te pozornie przypadkowe wydarzenia doprowadzą do większej przemocy ze strony Hamasu lub elementów związanych z Autonomią Palestyńską. Musi także niepokoić się o to, czy amerykański sojusznik i inne kraje zachodnie użyją tych tragedii jako pretekstu do wskrzeszenia nieudanej polityki z przeszłości, której celem jest naciskanie na Izrael, by czynił ustępstwa na rzecz Palestyńczyków.   


Przez większą część ostatnich 30 lat taki właśnie był wzór wydarzeń. Zamiast uczciwie spojrzeć na palestyńską kulturę polityczną, która nie tylko wychwala terroryzm, ale uważa przemoc za prawomocny i niezbędny wyraz narodowej tożsamości, Zachód konsekwentnie traktuje akty morderstw jako krzyk o pomoc od pokrzywdzonych.   


Takie rozumowanie jest produktem fundamentalnego błędu w sprawie natury tego konfliktu. Palestyńska przemoc nie jest spowodowana przez rzekomy izraelski ucisk ani brak postępów ku pokojowi, ale jest wyrazem bardzo dawnego przekonania o nielegalności żydowskiego państwa i potrzebie działania, by je zlikwidować.


Przy wielokrotnej odmowie palestyńskich Arabów zaakceptowania ofert kompromisu na najbardziej nawet korzystnych warunkach, które datują się od czasów sprzed powstania państwa Izrael, to powinno być oczywiste. By w to wierzyć, niezbędne jest ignorowanie poparcia dla terroru nawet ze strony tak zwanych umiarkowanych Palestyńczyków, którzy kontynuują finansowanie aktów terroru wobec Żydów i oklaskują je. Szaleństwo polityki reagowania na fale terroru zwiększaniem dyplomatycznego nacisku na Izrael zasadniczo nagradza Palestyńczyków za przemoc.


Jeśli więc wydarzenia zeszłego tygodnia są zapowiedzią dalszych zamachów w Izraelu, pytaniem jest, czy zespół polityki zagranicznej prezydenta Joego Bidena zareaguje na nie przez robienie tego samego, co robiły poprzednie administracje (z jedynym wyjątkiem, kiedy rządem kierował były prezydent Donald Trump), gdy tylko liczba zamachów rosła. Te administracje rozpoczynały wówczas próby ożywienia negocjacji pokojowych. Jeśli zrobią to, nie powinny oczekiwać, że rezultaty będą inne niż te, jakie były w przeszłości. Zamiast, jak twierdzą, zmniejszania przyczyn terroru, wyśle to Palestyńczykom komunikat, że przemoc jest sposobem na osiągnięcie poparcia dla ich daremnej, stuletniej wojny z syjonizmem i z żydowską obecnością na terytorium między Morzem Śródziemnym a rzeką Jordan.


Fakt, że poparcie dla tego urojenia jest nadal obecne w myśleniu administracji Bidena, był widoczny na szczycie, jaki odbył się kilka dni temu na pustyni Negew między Izraelem a czterema arabskimi państwami, na którym sekretarz stanu USA, Antony Blinken, był nie tyle uczestnikiem, co sabotażystą.  


Izrael i jego arabscy partnerzy skupiali się na Iranie podczas spotkania w Sde Boker, ale Blinken miał inną agendę. W odróżnieniu od przedstawicieli Izraela, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Bahrajnu, Maroka i Egiptu, Blinken był tam nie po to, by przedstawić zjednoczony front przeciwko Teheranowi i jego dążeniu do zdobycia zarówno regionalnej hegemonii, jak broni jądrowej.


Chociaż wyraził kilka pustych słów na rzecz takiego stanowiska wraz z nieszczerymi zapewnieniami o amerykańskim sprzeciwie wobec terroryzmu Iranu i jego nuklearnym celom, jak również w sprawie normalizacji stosunków z Izraelem, jego obecność była jednak bardziej przypomnieniem, że administracja Bidena uważa Porozumienia Abrahamowe bardziej za przeszkodę dla swoich celów niż za jeden z największych triumfów amerykańskiej dyplomacji.


Jak Blinken wyraźnie pokazał swoimi wypowiedziami podczas wspólnej konferencji prasowej z izraelskim premierem, Naftalim Bennettem, Waszyngton pozostaje przywiązany do założenia, że pokój w regionie zależy do wzmocnienia i dania władzy Palestyńczykom. Przez bagatelizowanie ugłaskiwania Iranu przez Amerykę i próbę zawrócenia konwersacji z powrotem na krytykę polityki Izraela, Blinken nie przystawał do priorytetów innych uczestników spotkania ani do rzeczywistości w regionie.


Od czasu, kiedy Biden zajął urząd, założeniem było, że on i Blinken nie będą chcieli poświęcać czasu i wysiłku na ożywienie od dawna konającego procesu pokojowego z Palestyńczykami. Zespół polityki zagranicznej Bidena składa się niemal w całości  z weteranów administracji Obamy. Niektórzy z nich, włącznie z Bidenem i Blinkenem, żywią nieco sympatii dla Izraela, choć jej warunkiem jest, że państwo żydowskie będzie wypełniać ich wolę i osłabi siebie przez oddawanie terytorium i gotowość do poparcia ugłaskiwania Iranu przez USA. Niemniej Departament Stanu USA i Rada Bezpieczeństwa Narodowego są także pełne ludzi, których wrogość wobec Izraela nie jest żadną tajemnicą.  


Są oni także świadomi, że szanse skłonienia Autonomii Palestyńskiej do poważnych negocjacji o rozwiązaniu w postaci dwóch państw lub czegokolwiek, co przypomina rzeczywisty pokój, są mikroskopijnie małe.


Chociaż były prezydent Barack Obama poświęcił znaczną ilość czasu, wysiłku i politycznego kapitału na naciskanie na Izrael, by uczynił koncesje wobec Palestyńczyków, Palestyńczycy nigdy nie odwzajemnili się. Istotnie, storpedowali maksymalny wysiłek sekretarza stanu Johna Kerry’ego z 2014 roku, by uderzyć w Izrael przez obrażenie Amerykanów i przedstawienie swojej sprawy Organizacji Narodów Zjednoczonych, gdzie nie było żadnego niebezpieczeństwa, że zostaną poproszeni o uznanie legalności żydowskiego państwa, niezależnie od tego, gdzie będą nakreślone jego granice.  


Co jest równie ważne, są oni obecnie zajęci w znacznej mierze nieskutecznymi staraniami, by zareagować na agresję Rosji przeciwko Ukrainie. To jednak nie przeszkodziło im w dalszym przepychaniu nowej umowy z Iranem przy pomocy tego samego rosyjskiego reżimu, który starają się izolować.


Niemniej, jeśli zobaczą kolejną falę palestyńskiej przemocy lub intifadę na pełną skalę, jeśli Hamas i AP uznają, że dołączenie do przemocy leży w ich interesie, pokusa dla amerykańskiego establishmentu polityki zagranicznej może być zbyt wielka, by potrafili jej się oprzeć. Jak wskazują wypowiedzi Blinkena na tym szczycie, nadal nie rozumieją, że Porozumienia Abrahamowe i normalizacja stosunków między Izraelem a znaczną częścią świata arabskiego nie polega tylko na wspólnym strachu przed Iranem, którego wzbogaca i wzmacnia katastrofalne przywiązanie Amerykanów do ugłaskiwania Teheranu. Odzwierciedla to także zrozumienie przez Arabów, że Palestyńczycy nie są zainteresowani pokojem, w dodatku do ich niechęci, by ich bezpieczeństwo i ekonomiczne interesy były zakładnikami mdlących fantazji Palestyńczyków o świecie bez Izraela.


Niestety, coraz większa część bazy partii Demokratycznej także wyznaje te same fantazje z powodu siły intersekcjonalnych mitów i krytycznej teorii rasy, które fałszywie przedstawiają Izrael jako wyraz “białego przywileju”. Będzie zatem poparcie dla zwrócenia się przeciwko żydowskiemu państwu ze znacznej części politycznej bazy Bidena – a będzie to wzmocnione przekazami, jakie otrzymuje on od lewicowych grup żydowskich, takich jak J Street, jak również od grup jawnie antysyjonistycznych, takich jak Jewish Voices Peace i IfNotNow, które same produkują antysemickie ataki na Izrael.  


Przesłaniem, jakie Stany Zjednoczone powinny teraz wysłać Palestyńczykom, jest surowe ostrzeżenie, że zamiast tworzyć poparcie dla nacisków na Izrael, terroryzm tylko ich jeszcze bardziej izoluje. Ci, którzy pozostają zafiksowani na rozwiązaniu w postaci dwóch państw, a które Palestyńczycy ignorowali przez ostatnie 30 lat palestyńskiego odmawiania na wszelkie pokojowe oferty, zamykają oczy na to, co zdarzało się za każdym razem – przemoc przeciwko Izraelowi nagradzano dyplomatycznym poparciem zamiast karania za nią. Biden i Blinken muszą zrozumieć, że cena za taką politykę będzie płacona w jeszcze większej ilości krwi rozlanej w Izraelu.


Don’t reward Palestinians for a new wave of terror

JNS Org., 30 marca 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jonathan S. Tobin

Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz.