Co się dzieje w gabinecie Putina?
Wzrusza Putin ramionami i mówi dawaj go. Podnosi słuchawkę i pyta: czego.
A Francuz uprzejmie pyta, czy rosyjski kolega lubi coq au vin blanc. Coq jak coq ale blanc to raczej nie, odpowiada Putin.
– Czerwone nie do wszystkiego pasuje – stwierdza dyplomatycznie francuski prezydent. A Putin wariat, ale nie idiota, zaczyna się domyślać, że niżej godziny nie zejdzie.
Faktycznie godzinę i piętnaście minut rozmawiali o francuskiej kuchni, ale do coq au vin blanc nie dał się Putin przekonać.
Ledwie odłożył telefon, a już w drzwiach głowa sekretarki szepcze: Xi. Poderwał się Putin, złapał telefon, a Xi pyta zatroskany, jak ci idzie Wołodia? Skarży się Putin, że go prezydenci od świtu do nocy bombardują. A to jakiś Duda, a to amerykański prezydent. „Mówię mu cześć Donald, a to już nie Donald tylko jakiś Joe, bo widzisz Xi, oni się tam zmieniają i żadnej stabilności nie ma, człowiek nie wie jak z nimi gadać i czy w ogóle warto, bo taki prezydent to jak żołnierz na warcie, chwilę postoi zaraz go zmienią.
- A właśnie – pyta XI – jak tam twoi żołnierze?
- Biją nazistów jak jasna cholera – odpowiada Putin, a Xi powtarza to słowo „biją”, ale z jakąś nutą niepewności i ze znakiem zapytania, bo jego agenci wątpliwości mu zasiali.
- No biją – zapewnił Putin, tylko zachodni faszyści dozbroili ukraińskich nazistów i mamy chwilowe trudności w biciu.
- A – mówi Xi i pyta, czy prezydent Ameryki nadal do Putina dzwoni.
Putin milczy niepewnie, a prezydent Chin mówi, że prezydent Ameryki do niego dzwoni i nie chcąc przedłużać rozmowy rzuca szybko końcową frazę, żeby się Putin trzymał.
Trzyma się Putin mocno krawędzi biurka, aż mu palce bieleją i zastanawia się, czy Bóg słyszy jak on klnie w milczeniu.
Może słyszeć, ale przynajmniej głowy nie zawraca, a Patriarcha ma wszędzie swoich ludzi, więc lepiej uważać.
Zastanawia się Putin nad informacją, że książę Arabii Saudyjskiej nie odbiera telefonów od amerykańskiego prezydenta. Prezydent dzwoni, a książę tylko ramionami wzrusza. Jak on to robi – zastanawia się Putin i korzystając z wolnej chwili zerka na biurko, na którym leży najnowszy raport o przebiegu „operacji specjalnej”. Domyśla się samodzierżawny, że mu nie wszystko piszą, ale i to co piszą pewnie też nie jest takie jak być powinno. Nie warto czytać. Trzeba ich pogonić. Do 9 maja operacja specjalna ma być zakończona i zrobimy w Moskwie defiladę zwycięstwa. Niech cały świat wie, że wygraliśmy. A wygrać wygramy, zapewnia go minister i informuje, że już płyną okręty z islamskimi mołojcami, którzy będą faszystów bić, gdzie tylko ich zobaczą.
Patrzy Putin podejrzliwie i pyta ministra, czy wie, że amerykańscy komandosi w tajemnicy szkolą ukraińskich żołnierzy. Kto to powiedział, dopytuje minister. No nie nasz wywiad, tylko amerykańscy dziennikarze - odpowiada zagniewany prezydent Federacji Rosyjskiej i obszarów jeszcze nie podbitych.
- Jak oni tacy idioci, to zwycięstwo mamy w kieszeni – zapewnia minister i zastanawia się, jak się szybko odmeldować, żeby prezydent nie zadawał paskudnych pytań.
Sekretarka mówi, że prezydent Indonezji chciałby z Putinem dwa słowa, więc minister na paluszkach uchodzi, żeby kolejnego zawału nie dostać.
Wszyscy pytają, co się dzieje w głowie Putina, tymczasem to, co naprawdę ważne, to co się dzieje w gabinecie Putina, a na to pytanie nikt w całej Rosji pary z gęby nie puści, to nie jest jakaś Ameryka, żeby wszystkie tajemnice państwowe od razu lądowały na pierwszych stronach gazet. Możemy się tylko domyślać.
1 kwietnia 2022r.