Porażka odstraszania


Brian Stewart 2022-03-24

Kijów bombardowany przez rosyjską armię.  
Kijów bombardowany przez rosyjską armię.  


Według “realistów” polityki zagranicznej, opowieść o niesprowokowanej wojnie Władimira Putina w Ukrainie, jest fikcją. Realiści lubią być znani z przenikliwej oceny realiów globalnej siły i według ich wersji, odpowiedzialność za wojnę nie spoczywa głównie na Putinie i jego długotrwałym zdecydowaniu wskrzeszenia rosyjskiego imperium. “Korzeniem problemu” – uparcie twierdzi John Mearsheimer, była zachodnia strategia odrywania Ukrainy od Rosji i integrowania jej z instytucjami i sojuszami Zachodu. To, jego zdaniem, było paliwo wylane na “stos czekający na podpalenie”.

Jest coś dziwacznego w przypisywanie głównej winy za imperialną inwazję stronie, która nie przyłożyła ręki do jej rozpoczęcia. Jest także coś perwersyjnego w wysiłkach usprawiedliwienia motywów strony, która faktycznie rozpoczęła to mroczne przedsięwzięcie. Przytłaczająca część winy za ten trwający koszmar spoczywa na rosyjskim tyranie, tout court. To Putin rozkazał rosyjskiej armii spustoszenie niepodległego państwa. To Putin wystosował bezwstydne groźby nuklearnej wojny. To Putin dąży do rządzenia w kraju i za granicą na bazie brutalnej siły zamiast przyzwolenia.


Niemniej wojna nadal mogłaby nie wybuchnąć, gdyby nie dziesięciolecia opartej na pobożnych życzeniach zachodniej polityki zagranicznej. To, że Putin był dość pewny siebie, by w ogóle rozpocząć tę inwazję, oznacza porażkę odstraszania, co powinno stać się przedmiotem poważnych rozliczeń we wszystkich zachodnich stolicach, a przede wszystkim w Waszyngtonie. Koniecznymi warunkami wstępnymi dla tego konfliktu było połączenie ambicji rosyjskiego autokraty i unikania odpowiedzialności przez Zachód.


Przez lata było jasne dla każdego, kto chciał widzieć, że rosyjski reżim jest zaciekle rewizjonistyczny, niereformowalny i – kiedy przyjdzie mu ochota – wściekle wojowniczy. Od dawna miał zakusy na Ukrainę, najdroższą w narodowej wyobraźni część jego bliskiej zagranicy. A zatem Ukraina i Zachód stali przed bolesnym wyborem. To olbrzymie państwo na wschodnim krańcu Europy mogło uciec się do oficjalnej neutralności, udobruchać Kreml. W innym wypadku rosyjskie wyzwanie musiałoby spotkać się z wiarygodną siłą odstraszającą.


W 2014 roku arcyrealista Henry Kissinger rekomendował Ukrainie i Zachodowi tę pierwszą drogę. Z wspieranymi przez Rosję separatystami w Doniecku i Ługańsku, którzy agitowali przeciwko rządowi, Kissinger argumentował, że Kijów nigdy nie będzie mógł spodziewać się spokojnego życia, jeśli wejdzie w orbitę Zachodu. To znaczyło, że Ukraina musiałaby wykluczyć możliwość wstąpienia do NATO. Gdyby Ukraina odmówiła, zdaniem Kissingera zachodnie mocarstwa musiałyby to zrobić w jej imieniu, łamiąc tym samym politykę “otwartych drzwi” sojuszu. Dopiero po tym akcie poddania się Moskwa pozwoliłaby neutralnej Ukrainie wybrać polityczny i ekonomicznych charakter jako państwo i społeczeństwo.


Gdyby Ukraińcy posłuchali tej surowej rady, ich kraj zająłby miejsce na światowej scenie porównywalne do Finlandii, która jest niepodległa i współpracuje z Zachodem, ale starannie unika naruszenia strategicznych interesów Rosji. Ten model pozwoliłby Ukrainie na funkcjonowanie jako pomost między Wschodem a Zachodem. Alternatywą dla kraju, uznał Kissinger, jest stanie się przyczółkiem jednej strony wobec drugiej, ku ogromnej szkodzie jego obywateli.  


Kissinger miał rację twierdząc, że Moskwa nigdy nie zgodzi się na Kijów zwrócony ku Zachodowi, choć przesadzał w ocenie tego, co Putin mógłby wyobrażalnie tolerować ze strony wolnej Ukrainy. Ten starzejący się filozof i były praktyk wyjątkowo bezwzględnego rodzaju zimnowojennej realpolitik wyraźnie widział wrogie zamiary Rosji wobec Ukrainy, która niewątpliwie realizowałaby je siłą, gdyby dyplomatyczna przebiegłość okazała się niewystarczająca. Można było jednak na dwa sposoby wykuć konstruktywną i spójną politykę zagraniczną wobec Ukrainy.


Pierwszy, Zachód mógł – według realistycznego scenariusza – przyznać Rosji nieograniczone prawo dominowania nad swoim byłym satelitą. Alternatywnie, Zachód mógł wystarczająco umocnić pozycję Ukrainy, by odstraszyć rosyjską agresje. W efekcie Zachód wybrał fatalną drogę pośrodku. Nie wzmocnił potencjału militarnego Ukrainy, oczekując od Putina więcej wyrozumiałości wobec zachodnich aspiracji Ukrainy niż realistycznie mógł oczekiwać, biorąc pod uwagę to, co o nim wiemy. To był strategiczny unik, który pozostawił Ukrainę w pozycji nie do pozazdroszczenia: równocześnie słabą i prowokacyjną dla swojego żywiącego urazę i rewanżystowskiego sąsiada. Powstał fałszywy sojusz między Zachodem a Ukrainą, który mógł trwać tylko tak długo, jak długo Rosja nie zmobilizowała swojej znaczącej siły, by postawić mu wyzwanie.  


Realiści zachrypli w ostatnich latach i dniach powtarzając ostrzeżenie Kissingera o przyznaniu Rosji szerokiej “strefy wpływów”. Ostrzegali przeciwko godzeniu się na preferowane przez Ukrainę polityczne i obronne kroki. Jeśli Ukraina nie będzie trzymana na bezpieczny dystans od Zachodu, wkrótce będzie „zdewastowana”, by pożyczyć uderzające  określenie Mearsheimera. To proroctwo ziściło się teraz i dewastację Ukrainy widzą wszyscy (poza Rosjanami, którym odmawia się błogosławieństwa wolnej prasy).


Byłoby jednak błędem widzieć w tym potwierdzenie, że realiści mieli rację, a w żadnym razie nie byli oni sami w rozumieniu niebezpieczeństwa, jakie stanowi Rosja. Każdy, kto miał pojęcie o Putinie, włącznie z neokonserwatywnymi analitykami takimi jak Robert Kagan, dochodził do tego samego wniosku, tylko oni zalecali odstraszanie zamiast ugłaskiwania. Co ważniejsze, opis realistów strategicznego zachowania Rosji jest rozpaczliwie daleki od rzeczywistości, ponieważ ignoruje ideologiczny balast projektu Putina.   


Przez ćwierć wieku od upadku Związku Radzieckiego, po jednej prowokacji za drugą, Zachód okazywał Rosji respekt i szacunek. Kiedy kraje Europy Środkowej złożyły prośbę o przyłączenie do NATO w 1991 roku, administracja Busha trochę drwiła z ich “paranoicznych” niepokojów o bezpieczeństwo po dziesięcioleciach brutalnej okupacji.  Równocześnie wolny świat włączał Rosję w swoje rozważania i zapraszał ją na światową scenę. Waszyngton zredukował także swoje siły w Europie. W 2013 roku ostatnia amerykańska brygada pancerna stacjonująca w Niemczech została wycofana, pozostawiając zero czołgów armii USA w Europie, gdzie kiedyś było rozlokowanych ćwierć miliona żołnierzy wspartych pociskami Pershing z głowicami jądrowymi.


Tym, czego Kreml od dawna obawiał się od samorządnej Ukrainy, oczywiście nie jest zagrożenie militarne, ale polityczne – niepokoiły go urny wyborcze, a nie kule. Rewolucja na Majdanie wywołała pierwszą interwencję Rosji w 2014 roku, ponieważ zarysowała się perspektywa ukraińskiego członkostwa w Unii Europejskiej. Ponadto Wielka Rosja w wyobrażeniu jej władców nie może powstać bez ekspansji rosyjskiej siły i prestiżu. „Bez Ukrainy – powiedział były doradca USA w sprawach bezpieczeństwa narodowego, Zbigniew Brzezinski – Rosja przestaje być euroazjatyckim imperium”.


Chociaż wojna w Ukrainie pozostaje moralną odpowiedzialnością Putina, Kreml uznał amerykańską i europejską słabość i niekompetencję jako zaproszenie do swobodnego siania chaosu. Nagła i zaskakująca reakcja Zachodu na rosyjską wojnę zaborczą wskazuje, że Putin przynajmniej częściowo przeliczył się. Nie powinno to jednak przesłonić komukolwiek, jak godne pożałowania było zachowanie Zachodu w ostatnich miesiącach i latach. Ukraińcy płacą dzisiaj najwyższą cenę za nieumiejętność Zachodu do wczesnego zidentyfikowania wyraźnego i istniejącego niebezpieczeństwa i do stworzenia spójnej strategii dla odstraszenia go.  


Wojna trwa dopiero od trzech tygodni, ale przeciwstawienie militarnej nieudolności Rosji bohaterskiemu oporowi Ukrainy daje powody do optymizmu. Mimo spóźnionego dostarczenia pomocy wojskowej rządowi Ukrainy przez prezydenta Bidena, administracja nadal ryzykuje podważenie postępów na polach bitew przez odmowę większego mostu powietrznego z ciężkim wyposażeniem włącznie z polskimi samolotami MiG i systemami obrony powietrznej, takimi jak S-300 pociski ziemia-powietrze. Wojna Putina zaczęła kuleć i jeszcze może pomóc ożywić siłę i pewność siebie wolnego świata. Taki zbawienny wynik zależy od tego, czy amerykańscy i zachodni przywódcy uznają swoje minione błędy i przywrócą wiarygodność odstraszaniu.

 

A Failure of Deterrence

Quillette, 17 marca 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Brian Stewart
amerykański badacz i publicysta koncentrujący się na sprawach amerykańskiej polityki zagranicznej i obronnej.