Izrael i lekcje z Wiednia i Ukrainy


Hugh Fitzgerald 2022-03-21

Danny Danon
Danny Danon

Ukraina walczy teraz o przeżycie jako niepodległy naród – przeciw przeważającej sile ognia i znacznie liczniejszemu przeciwnikowi. To prawda, że teraz broń napływa z USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii i dziesiątków innych krajów. Dlaczego jednak ta broń nie została dostarczona na początku grudnia, kiedy Rosja już zmobilizowała ponad 150 tysięcy żołnierzy (ta liczba wzrosła do 190 tysięcy) i rozmieściła ich na swojej granicy z wschodnią Ukrainą? Wszyscy wiedzieli, po co te kolumny czołgów tam były, gotowe do wejścia do „braterskiej Ukrainy”. To był właściwy moment, kiedy Ameryka powinna była dostarczyć broń, jakiej Ukraina potrzebowała najbardziej – pocisków przeciwczołgowych Javelin, pocisków ziemia-powietrze Stinger, min, dronów — oraz szkolenia, jakiego potrzebowali żołnierze, żeby byli gotowi na zatrzymanie Rosjan nadchodzących ze wschodu i z Białorusi na północy, i z Krymu na południu.

Ale amerykańska administracja wahała się. Najwyraźniej nie chciano „zdenerwować Putina”. 150 tysięcy żołnierzy na granicy Ukrainy sugerowało, że Putin był już dość zdenerwowany. Wahanie trwało, aż Rosjanie weszli do Ukrainy 24 lutego. Wówczas Amerykanie, Brytyjczycy, Niemcy ruszyli z pomocą, podczas gdy Francuzi, Holendrzy, Belgowie, Czesi, Rumuni, Włosi, Kanadyjczycy, Norwedzy, Portugalczycy, Chorwaci, Słoweńcy, a nawet osławieni z neutralności Szwajcarzy dostarczyli symbolicznych ilości broni. Jakąż jednak różnicę zrobiłoby dostarczenie tej broni na początku grudnia zamiast na początku marca.  


Artykuł byłego ambasadora Izraela przy ONZ, Danny’ego Danona, o lekcji, jakiej raz na zawsze powinien nauczyć się Izrael z przykładu Ukrainy, zatytułowany Believing the Threats of Our Enemies More Than the Promises of Our Allies [Wierzyć w groźby naszych wrogów bardziej niż w obietnice naszych sojuszników], z 4 marca 2022 roku znajduje się w JNS:

“Obiecaj mi, Danny, że będziesz zawsze bardziej wierzył w groźby naszych wrogów niż w obietnice naszych sojuszników”. To słowa nieżyjącego już laureata Nagrody Nobla Elie Wiesela, które- - jak pisze Danon – Wisel wypowiedział trzymając go mocno za rękę podczas jednego z ich spotkań, kiedy Danon był ambasadorem Izraela przy ONZ.    


Tragiczna sytuacja, w jakiej znajduje się dziś Ukraina, musi być lekcją dla nas wszystkich, a dla Izraela przede wszystkim.
 Przyjąłem słowa Elie’go wówczas i wierzę mu teraz bardziej niż kiedykolwiek. Zapewnienia międzynarodowej społeczności, które można ignorować bez konsekwencji, nie są w ogóle żadnymi zapewnieniami. Rezolucje nic nie znaczą, jeśli nie idą za nimi działania.


Niestety, Izrael nie ma wyboru i musi nauczyć się takich lekcji z własnej historii. Kiedy arabskie armie zaatakowały Izrael podczas wojny sześciodniowej 1967 roku, żeby zniszczyć żydowskie Państwo, Narody Zjednoczone – ten domniemany gwarant pokoju – uciekły przed wypełnieniem swojej roli zachowania pokoju na pustyni Synajskiej i umożliwiły marsz armii egipskiej.

Gdy tylko przywódca Egiptu, Gamal Abdel Nasser, zażądał w połowie maja 1967 roku, by ONZ usunęła swoich pilnujących pokoju żołnierzy z Synaju, sekretarz generalny ONZ, U Thant, podporządkował się, a Naser natychmiast wysłał dziesiątki tysięcy żołnierzy na północny Synaj. Izrael czekał na USA, Wielką Brytanię i Francję, by wyegzekwowały swobodę żeglugi przez Cieśninę Tirańską, którą Naser postanowił zablokować. Żaden jednak z gwarantów izraelskiej żeglugi na Morzu Czerwonym nie chciał podjąć działań, by utrzymać tę cieśninę otwartą. Kiedy pętla Nasera zaciskała się z coraz większą liczbą żołnierzy rozlokowywanych na Synaju, Izrael nie czekał dłużej na swoich „sojuszników”, ale dokonał błyskawicznego ataku z użyciem swojego lotnictwa, które unicestwiło egipskie siły powietrzne, co pozwoliło na wygranie tej wojny i uratowało naród Izraela.

Podczas wojny Jom Kipur w 1973 roku, kiedy armie egipska i syryjska zaatakowały Izrael, Stany Zjednoczone  wstrzymywały dostawy broni do Izraela przez wiele przeraźliwych dni, czekając na rozwiązanie dyplomatyczne, które nie mogło nadejść. Dlatego też Izrael nie mógł skutecznie bronić się, czego wynikiem były dewastujące straty w ludziach. A w maju zeszłego roku, kiedy Hamas wystrzelił ze Strefy Gazy ponad 4000 rakiet na izraelskie centra populacji, Stany Zjednoczone i międzynarodowa społeczność wzywali do dyplomatycznego rozwiązania i gromiły Izrael za to, że się bronił.

Kiedy Izrael próbował odeprzeć Egipcjan i Syryjczyków, którzy przypuścili niespodziewany atak w Jom Kipur 1973 roku, kończyła mu się broń i amunicja, jaką wcześniej kupił od swojego przyjaciela i sojusznika, USA. Ale USA z sekretarzem stanu Kissingerem, który miał decydujący głos, opóźniały wysłanie pomocy w celu, jak otwarcie przyznali, uczynienia Izraela bardziej skłonnym do kompromisów w przyszłych negocjacjach z Arabami.  


A kiedy Hamas zaczął zarzucać Izrael setkami rakiet 10 maja 2021 roku i Izrael rozpoczął Operację Strażnik Murów, USA i inne kraje wzywały Izrael, by zamiast tego szukał dyplomatycznego rozwiązania. Jak Izrael miał to zrobić, podczas gdy Hamas wysyłał ponad 4000 rakiet na izraelskie miasta, pozostaje niejasne. Oczywiście, ci, którzy doradzali Izraelowi, by “polegał na dyplomacji” mogli sobie na to pozwolić; to nie ich obywatele byli bombardowani.   

Niemniej w krótkiej historii Izraela były izolowane wypadki dokładnie przeciwnego działania. Te śmiałe i zdecydowane akcje dobrze przysłużyły się Izraelowi. W czerwcu 1981 roku na rozkaz ówczesnego premiera Menachema Begina, Izrael przeprowadził “Operację Opera” w Osiraku w Iraku i zniszczył nieukończony reaktor jądrowy.


Ten reaktor powodował wielki niepokój Izraela, kiedy został kupiony w 1976 roku pod przykrywką badań naukowych. Izrael nie dał się nabrać na tę sztuczkę i uważał, że jego celem jest eskalacja arabsko-izraelskiego konfliktu. Na miesiąc przed planowanym uruchomieniem go Izrael zbombardował reaktor w akcie prewencyjnej samoobrony.  


Wówczas nadeszło natychmiastowe i jednogłośne potępienie z całego świata – z sal Narodów Zjednoczonych, od Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) i od Stanów Zjednoczonych, które za rządów Reagana czasowo zawiesiły dostawy samolotów do Izraela.
W swoim dzienniku prezydent Ronald Reagan gniewał się, że Izrael najpierw nie zapytał go o zdanie.


Begin domyślał się, że zaproponowano by dyplomatyczne rozwiązanie, nie zgadzano by się na żadną akcją, a potem byłoby już za późno dla Izraela. Dziesięć lat później w 1991 roku, rozpoczęła się wojna w Zatoce i wkrótce Irak zaatakował Izrael pociskami scud. Wtedy niemal cały Kneset – 100 z jego 120 członków – podpisało list z wyrazami podziękowania dla Begina za jego dalekowzroczność i rozkaz ataku na Osirak, i uznania tej doniosłej decyzji, która była tak zaciekle atakowana.  

W 1981 roku premier Begin zignorował to, co wiedział, że będzie powszechnym potępieniem, i wysłał samoloty, by zniszczyły reaktor Iraku w Osirak na miesiąc przed jego planowanym uruchomieniem. Potępienia przyszły szybko i były wściekłe; nawet prezydent Reagan, znany z proizraelskiej postawy, chwilowo zatrzymał dostarczanie samolotów do Izraela. Izraelowi i światu oszczędzono jednak uzbrojonego w broń jądrową Iraku pod rządami Saddama Husajna. Nie jest trudno wyobrazić sobie, co zrobiłby Saddam z taką bronią w 1991 roku, kiedy najechał na Kuwejt, żeby odeprzeć Amerykanów, którzy przybyli, by wypchnąć irackich najeźdźców z Kuwejtu. Na szczęście Begin myślał tylko o bezpieczeństwie Izraela, a nie o dezaprobacie sojuszników.   

Dziesięciolecia później, w 2007 roku, izraelski premier Ehud Olmert nakazał podobny atak na syryjski reaktor jądrowy. Tym razem, w odróżnieniu od Begina, Olmert podjął kroki, by powiadomić prezydenta George W. Bush o izraelskim niepokoju wobec tej instalacji i poprosił z góry o amerykańskie poparcie i pomoc.


Jak można było oczekiwać, Stany Zjednoczone zdecydowały się na drogę dyplomatyczną i stwierdziły, że nie podejmą żadnego działania. Zamiast tego zaproponowały wspólną konferencję prasową z Olmertem i amerykańską sekretarz stanu, Condoleezzą Rice, by naświetlili światu niebezpieczeństwo tego reaktora. Olmert szybko odmówił; tego samego dnia Izrael zbombardował reaktor. Trzy godziny później Olmert poinformował Stany Zjednoczone o misji. Bush sam podziękował Olmertowi za zapobieżenie temu, co mogło być katastrofalną sytuacją, gdyby Syria zdobyła jądrowy potencjał.

Podobnie jak Begin, Olmert nie dał się przekonać Amerykanom, by nie niszczyć syryjskiego reaktora jądrowego. Obietnica Waszyngtonu amerykańsko-izraelskiej “wspólnej konferencji prasowej” o syryjskim reaktorze tylko dałaby reżimowi Assada mnóstwo czasu, by otoczyć reaktor najeżonym rakietami ziemia powietrze kordonem i myśliwcami odrzutowymi. Proszę sobie wyobrazić, co byłoby, gdyby brutalny reżim Assada posiadał broń jądrową, kiedy wybuchła wojna domowa w 2011 roku.

Przejdźmy szybko do 2022 roku, kiedy społeczność międzynarodowa (z pośrednim uczestnictwem USA) nadal idzie drogą dyplomatyczną wobec Iranu. Rozmowy w Wiedniu o ponownym włączeniu się do Wspólnego Wszechstronnego Planu Działania (JCPOA) z 2015 roku, z którego administracja Trumpa wycofała się w 2018 roku, nadal absurdalnie trwają, a strony wydają się rozpaczliwie dążyć do osiągnięcia nielogicznej umowy, niezależnie od kosztów i potencjalnych konsekwencji. 


W ostatnich miesiącach Stany Zjednoczone wręcz podjęły kroki, by ugłaskać Iran przez zniesienie niektórych sankcji w dodatku do 29 milionów w zamrożonych aktywach bez żądania od Iranu czegokolwiek w zamian. Robią to dla kraju, który pali amerykańskie i izraelskie flagi; naucza nienawiści do Zachodu; a nawet odmawia spotkania się i prowadzenia negocjacji ze Stanami Zjednoczonymi. Takie ugłaskiwanie nie tylko pokazuje własną słabość irańskim ajatollahom; zachęca ich.

Ugłaskiwanie właściwie nie jest trafnym słowem do opisania postawy negocjacyjnej Roberta Malleya, którego zapał do kapitulacji spowodował, że trzech negocjatorów Departamentu Stanu zrezygnowało z uczestnictwa w rozmowach w Wiedniu w wiele mówiącym proteście przeciwko postawie Malleya.

JCPOA był złą umową od samego początku. Nigdy nie zajmowała się irańskim eksportem terroru na cały Bliski Wschód ani badaniami i rozwojem pocisków balistycznych dalekiego zasięgu w Iranie. Ponadto dawała Iranowi 30-dniowy okres przygotowań zanim inspektorzy otrzymywali pozwolenie wjazdu do kraju i zbadania instalacji.  


Obecnie przygotowywana umowa jest jeszcze gorsza. W dodatku do większego ograniczenia czasowego – wiele z klauzul umowy wygasa w ciągu zaledwie trzech lat – proponowany plan nie pozwoli inspektorom MAEA na badanie niedawno ujawnionych, niezadeklarowanych instalacji nuklearnych w Iranie. Największy na świecie państwowy sponsor terroryzmu otrzymuje zasadniczo zielone światło do robienia, co chce, i nie oczekuje się, że da cokolwiek w zamian.


Wiele z rozwiązań przekazanych Izraelowi przez międzynarodową
społeczność w sprawie Iranu składa się z podobnych zobowiązań, jakie złożono innym krajom – a mianowicie, że bezpieczeństwo Izraela będzie zapewnione. Czy Izrael powinien wierzyć takim obietnicom? Jak ma Izrael odpowiedzieć, biorąc pod uwagę ostrożną międzynarodową reakcję, jaką widzimy w sprawie Ukrainy?


Odpowiedź jest jasna. Z krajem takim jak Iran, który raz za razem oznajmia, że jego celem jest zniszczenie jedynego żydowskiego państwa na planecie, Izrael nie może stać i czekać, żeby zobaczyć, czy wypełni tę groźbę. Dla Izraela dyplomatyczne podejście “poczekajmy, zobaczymy” w stosunku do Iranu jest równoznaczne z unicestwieniem. Dlatego Izrael musi działać prewencyjnie.

Jeśli przywódcy kraju mówią raz za razem, że zamierzają “zniszczyć” lub “unicestwić” Izrael, jeśli ludność tego kraju organizuje masowe wiece, rok po roku przez czterdzieści lat, gdzie krzyczą „śmierć Izraelowi”, lepiej, żeby Izraelczycy im wierzyli. Kiedy ten kraj wydaje olbrzymie sumy, by zdobyć broń jądrową, Izrael nie może czekać, aż Iran osiągnie swój cel. Musi zrobić wszystko, co możliwe, by zakłócić jego plany, cofnąć jego program nuklearny, wysadzić w powietrze jego instalacje i zniechęcić lub zabić jego personel nuklearny.


Taki jest morał dla Izraela z wojny w Ukrainie. Jest to lekcja, którą żydowskie państwo musiało uczyć się i powtarzać już wiele razy. W 1948 roku, kiedy – mimo niedawnej pamięci Holocaustu -  było embargo na broń dla obu stron, Brytyjczycy nadal dostarczali broń już dobrze wyposażonym armiom Egiptu, Jordanii i Iraku. Z całego świata tylko Czechosłowacja zgodziła się sprzedać Izraelczykom garść rozklekotanych samolotów Avia. Była lekcja z maja 1967 roku, kiedy zachodni przyjaciele Izraela odmówili trzymania Cieśniny Tirańskiej otwartej dla izraelskiej żeglugi i Izrael samotnie walczył z Egiptem, Syrią i Jordanią.  Była lekcja z wojny Jom Kipur w 1973 roku, kiedy amerykański rząd opóźniał wysłanie pilnie potrzebnej broni do Izraela w celu, jak miano głupią nadzieję, skłonienia Izraelczyków do zaakceptowania bliskowschodniej polityki Kissingera. I Izrael, działając samotnie, bez pomocy lub aprobaty Amerykanów, zniszczył reaktor jądrowy Saddama Husajna, Osirak, w 1981 r. I Izrael, znowu działając samotnie i wbrew życzeniom Amerykanów, rozbił w drzazgi syryjski reaktor jądrowy w Deir ez-Zor w 2007 roku. I to samo jest teraz, kiedy amerykańscy negocjatorzy w Wiedniu, kierowani przez koszmarnego Roberta Malleya, całkowicie zignorowali klarowne zastrzeżenia Izraela do umowy, która jest tak dobra dla Iranu, a tak zła dla Izraela, że rosyjski negocjator Michaił Uljanow powiedział: “Iran otrzymał dużo więcej niż mógł oczekiwać. Realistycznie rzecz biorąc, Iran dostał więcej niż – szczerze mówiąc – ja oczekiwałem, inni oczekiwali”. 


Jeśli chodzi o zapobieżenie nuklearnemu Iranowi, ludzie Bidena postawili sprawę jasno: Izraelczycy, radźcie sobie sami. To jest lekcja z Wiednia.  


Israel and the Lessons of Vienna and Ukraine

Robert Spencer Org., 17 marca 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Hugh Fitzgerald jest publicystą Jihad Watch.