Czechosłowacka opcja


Victor Rosenthal 2022-03-20

Photoshop: Judah Rosenthal

Photoshop: Judah Rosenthal



Negocjacje między Iranem a Zachodem mogą swobodnie iść dalej po krótkiej czkawce spowodowanej rosyjskim żądaniem “prawa do wolnego i pełnego handlu, ekonomicznej i inwestycyjnej współpracy oraz militarno-technicznej współpracy”. Albo Rosjanie otrzymali to, co chcieli, albo zdecydowali się zaakceptować nieco mniej; w każdym razie jednak bieg do podpisania porozumienia umowy, które znosi sankcje na Iran, jest wznowiony.

Sądzę, że można powiedzieć, iż wszyscy – Amerykanie, Irańczycy Rosjanie, Europejczycy i z pewnością Izraelczycy – wiedzą, że to porozumienie stanowi tylko pomniejsze utrudnienie (jeśli jakiekolwiek) na drodze do uzyskania broni jądrowej przez Iran. W rzeczywistości jest to pełne zamknięcie oczu na łamanie traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, czemu Iran (będący sygnatariuszem tego traktatu) jest winien. Jest to przede wszystkim narzędzie do zniesienia dosłownie wszystkich sankcji na Iran – także tych, które nie są związane z bronią jądrową – i dostarczenie natychmiastowego przypływu dziesiątków miliardów dolarów do Iranu, a tylko minimalnie pewnego ograniczenia tempa rozwoju broni jądrowej.


Liczni izraelscy przedstawiciele, od premierów do szefów sztabu IDF, siadali raz za razem z Amerykanami i dokumentowali, dlaczego porozumienie nie zatrzyma ani znacząco nie spowolni postępów Iranu w zdobyciu broni, i jak zastrzyk gotówki w irańską kulejącą gospodarkę zostanie użyty do finansowania rozwoju broni, zastępczych działań wojennych przeciwko Izraelowi i państwom Zatoki oraz do terroryzmu na całym świecie – włącznie z USA. Co nie jest jasne w haśle “śmierć Ameryce”, pytali.


Amerykanie uprzejmie ich słuchali, ale nie zmieniali kierunku swoich wysiłków dyplomatycznych.


Jest oczywiste, dlaczego Irańczycy są tak chętni do zawarcia umowy, ale co z tego będą miały Stany Zjednoczone, zupełnie nie jest pewne. Tak, prezydent Joe Biden może zawrócić politykę Trumpa, oskarżyć Republikanów o porażkę i ogłosić “pokój w naszych czasach”, wymachując nową, jeszcze gorszą wersją JCPOA Obamy. Sądzę jednak, że główną motywacją jest kontynuowanie polityki, idącej wstecz do lat 1970., odwrócenia wyniku wojny 1967 roku.

 

Ta polityka była początkowo uzasadniana “realistycznym” argumentem, że amerykański sojusz z Izraelem jest sprzeczny z interesami USA, przy znacznie większej populacji wrogów Izraela i posiadaniu przez nich niezbędnych surowców. Później, po 9/11, stała się modna wiara, że poparcie Izraela przez USA jest jedną z przyczyn terroryzmu wobec USA (w końcu, sam Osama bin Laden to powiedział), i że Syrię i Iran można przekupić, by nie popierali rebelii w Iraku, przez zmuszenie Izraela do oddania Wzgórz Golan i stworzenie palestyńskiego państwa w Judei/Samarii.

 

Z nastaniem prezydenta Baracka Obamy antyizraelska polityka przybrała nowy kierunek. Obama postrzegał żydowskie państwo przez postkolonialne okulary. Naprawdę wierzył, że Izrael jest osadniczo-kolonialnym ciemiężcą rdzennych Palestyńczyków i akceptował palestyńską narrację wywłaszczenia. Wygłaszał puste slogany o prawie Izraela do istnienia, ale przyjęcie jego polityki szybko doprowadziłoby do zastąpienia Izraela przez arabskie państwo. Jego serce jest z Palestyńczykami, których widzi jako przedstawicieli czarnego i brązowego świata uciskanych przez „białych, europejskich” Izraelczyków.


Personel administracji Bidena to albo ludzie z administracji Obamy, albo ludzie o jeszcze bardziej radykalnie antyizraelskich poglądach. Jego administracja próbuje unikać tego rodzaju bezpośrednich konfrontacji, jakie zdawały się cieszyć Obamę, ale jej polityka nie jest lepsza. A jednym z celów umowy z Iranem jest osłabienie Izraela, uczynienie go bardziej zależnym od amerykańskiej ochrony przed coraz potężniejszym Iranem i w ten sposób umożliwienie kontynuowania procesu redukowania Izraela do jego niedających się obronić granic sprzed 1967 roku. I nie jest nieprawdopodobne, że wielu biorących w tym wszystkim udział ucieszyłoby się, gdyby żydowskie państwo całkiem zniknęło.

 

Jest bardzo prawdopodobne, że bezpośrednią konsekwencją wprowadzenia w życie nowej umowy z Iranem będzie regionalna wojna. Są dwie możliwości: albo Iran rozbuduje swoje konwencjonalne siły i siły swoich marionetek (z lub bez nuklearnego parasola) do punktu, w którym jego władcy poczują się wystarczająco pewnie, by poszczuć je na Izrael; albo Izrael uzna, że przekroczone zostały czerwone linie nuklearne i prewencyjnie zaatakuje Iran. W obu wypadkach obejmie to (co najmniej) Izrael, Iran, Gazę, Liban, Syrię i Autonomię Palestyńską. Możliwa jest także interwencja sił zewnętrznych, takich jak Rosja i USA. Cywilne ofiary po obu stronach będą liczone w tysiącach lub dziesiątkach tysięcy. Nie można też wykluczyć użycia broni jądrowej.


Bret Stephens napisał
, że inwazję na Ukrainę umożliwiły lata zachodniego ugłaskiwania i łagodne reakcje na agresję Putina i innych bandytów. Po tym, jak pozwolono mu najechać na Krym, Gruzję i wschodnią Ukrainę; po pozwoleniu Syrii na użycie broni chemicznej wobec własnej ludności; po pozwoleniu Chinom na zmiażdżenie autonomii Hong Kongu, Stephens pyta, dlaczego Putin miałby sądzić, że inwazja na Ukrainę nie ujdzie mu na sucho?  

 

Także Iran dowiedział się, że tylko Izrael jest gotowy opierać się jego narastającej agresji wobec sąsiadów. Europa wydaje się pozwalać, by korzyści z zyskownego handlu z Iranem odciągały jej uwagę od faktu, że jest w zasięgu pocisków rewolucyjnej republiki islamskiej, która wkrótce będzie miała broń jądrową. USA wydają się nie widzieć żadnego problemu z uzbrojonym w broń jądrową szyickim kalifatem, który rozciąga się do Morza Śródziemnego i panuje nad większością zasobów ropy naftowej i gazu na Bliskim Wschodzie. Dlaczego nie ma on nadal zawierać umów i beztrosko je łamać?  


Załóżmy jednak, że kampania maksymalnego nacisku trwałaby za Bidena (lub ponownie wybranego Trumpa). Załóżmy, że została rozszerzona do pełnego międzynarodowego bojkotu wszystkiego, co irańskie, jak to zrobiono wobec (znacznie silniejszej) Rosji w ostatnich tygodniach. Załóżmy, że byłoby to połączone z kampanią sabotażu, ataków cybernetycznych, pomocą miejscowym dysydentom i punktowymi operacjami wojskowymi – i że reżimowi przedstawiono by ultimatum, a nie ofertę ugłaskiwania. Czy to by zadziałało? Tak sądzę. Byłoby nawet możliwe obalenie reżimu mułłów.


Czy jest już zbyt późno? Nie jestem pewien. Ważniejsze jest jednak to, że nie ma na Zachodzie woli zrobienia tego, a już z pewnością żadnego takiego pragnienia ze strony administracji Bidena, której „przewodzi” senilny gaduła, a która w rzeczywistości jest kierowana przez nieznane siły.


Izrael może zrobić bardzo niewiele, by wpłynąć na zachowanie zachodnich ugłaskiwaczy, tak jak Czechosłowacja nie miała żadnych opcji w 1938 roku. Pozostaje przygotowanie się do wojny, która z pewnością przyjdzie; stworzenie planów – być może uderzenia prewencyjnego – by ta wojna była krótka i rozstrzygająca. Najgorszym możliwym podejściem – a obawiam się, że to właśnie odpowiada naszemu rządowi – jest próba uzyskania gwarancji od Amerykanów, że będą w jakich sposób działać, by nas obronić.  


Spytajcie Ukrainę
, co warte są ich słowa!

The Czechoslovakian Option

17 marca 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska