Czy globalne ocieplenie może być dla nas dobre?


Matt Ridley 2022-03-03

Trend wzrostu zazielenienia Ziemi. (Źródło:  NASA Earth Observatory)
Trend wzrostu zazielenienia Ziemi. (Źródło:  NASA Earth Observatory)

Globalne ocieplenie jest faktem. Jest także – jak dotąd – głównie korzystne. Społeczeństwa nie wiedzą o tym dzięki zdecydowanym wysiłkom panikarzy i ich medialnych sojuszników, którzy z determinacją nadużywają języka kryzysu i paniki. Cel, jakim jest osiągnięcie zerowych emisji w Wielkiej Brytanii do roku 2050, jest wystarczająco kontrowersyjny z powodu technicznych problemów i wyrzeczeń, jakich wymaga. Co jednak, jeśli wszystkie te problemy i wyrzeczenie mają zapobiec czemuś, co nie powoduje szkód netto?

Największą korzyścią z emisji jest globalne zazielenienie, coroczny przyrost zielonej roślinności na powierzchni planety. Lasy rosną gęściej, tereny trawiaste są bogatsze, a zarośla rosną szybciej. Mierzono to przy użyciu satelitów i pomiarów tempa wzrostu roślin na ziemi. To dzieje się we wszystkich habitatach, od tundry do lasów deszczowych. Przez czterdzieści lat od 1982 roku, jak wskazuje Bjorn Lomborg, dane NASA pokazują, że globalne zazielenienie dodawało 618 tysięcy kilometrów kwadratowych dodatkowych zielonych liści co roku, odpowiednik powierzchni wielkości trzech Wielkich Brytanii. Tak, poprawnie to przeczytaliście: co roku jest na planecie więcej zieleni o powierzchni trzech Wielkich Brytanii. Założę się, że Greta Thunberg wam tego nie powiedziała.


Przyczyna tego zazielenienia? Chociaż sadzenie drzew, naturalne zalesianie, nieco dłuższy sezon wzrostu i nieco więcej deszczy przykładają się do tego, wielką przyczyną jest coś innego. Wszystkie badania są zgodne, że największy wkład w globalne zazielenienie – odpowiadający z grubsza za połowę tego efektu – daje dodatkowy dwutlenek węgla w atmosferze. Przez 40 lat zawartość CO2 w atmosferze zwiększyła się z 0,034 procenta do 0,041 procenta. Może się to wydawać małą zmianą, ale z większą ilością “żywności” w powietrzu rośliny nie muszą tracić równie dużo wody przez swoje pory (aparaty szparkowe), by zdobyć daną ilość węgla. A więc suche tereny, takie jak obszar Sahelu w Afryce, mają obecnie jeden z największych wzrostów zieleni. Ponieważ jest to jedno z najbiedniejszych miejsc na planecie, jest dobrą wiadomością, że jest tam więcej żywności dla ludzi, kóz i dzikich zwierząt.


Ponieważ jednak dobre wiadomości nie są wiadomościami, zielone grupy nacisku i korespondenci ds. środowiska w mediach wolą ignorować globalne zazielenienie. Zdumiewająco, nie zasłużyło ono na wzmiankę nawet w niedawnej serii BBC, Green Planet, mimo jej nazwy. Lub, jeśli to jest wspomniane, media twierdzą, że badania sugerują, iż zielenienie może wkrótce ustać. Te badania oparte są na wątpliwych modelach, nie zaś na danych (ponieważ dane pokazują, że od lat efekt utrzymuje się na tym samym poziomie). Przy tych bardzo nielicznych okazjach, kiedy BBC wspomniała o globalnym zazielenieniu, zawsze towarzyszyło temu ostrzeżenie na wypadek gdyby widz chciał dostrzec cokolwiek pozytywnego w zmianie klimatycznej – na przykład, „dodatkowe zaliścienie pomaga zwolnić zmianę klimatu, ale badacze ostrzegają, że będzie to zniwelowane przez rosnące temperatury”.


Kolejna dobra wiadomość dotyczy zgonów. Jesteśmy przeciwko przedwczesnym zgonom, prawda? Niedawne badanie pokazuje, że rosnące temperatury były przyczyną pół miliona mniej zgonów w Wielkiej Brytanii przez ostatnich dwadzieścia lat. Jest tak, ponieważ zimna pogoda zabija około “20 razy więcej ludzi niż gorąca”, według badania, w którym analizowano “ponad 74 miliony zgonów w 384 miejscach w 13 krajach”. Szczególnie dotyczy to stref umiarkowanych, takich jak Wielka Brytania, gdzie letnie dni rzadko są wystarczająco gorące, by zabijać. A więc globalne ocieplenie i niezwiązane z tym zjawisko większego miejskiego ocieplenia w stosunku do regionów wiejskich, spowodowane przez zatrzymywanie ciepła przez budynki oraz używanie energii, na wielką skalę powstrzymują przedwczesne zgony. 


Czy to na pewno zmieni się w przyszłości? Prawdopodobnie nie zmieni się. Wielka Brytania musiałaby mieć o wiele gorętsze lata, by śmiertelność latem przekroczyła śmiertelność zimą. Nie dzieje się tak nawet w Grecji. A statystyki pokazują – jak przewidywała teoria gazów cieplarnianych – że w sumie więcej ocieplenia ma miejsce w chłodnych miejscach, w chłodnych porach roku i chłodnych godzinach doby. Tak więc zimowe temperatury nocą na globalnej północy rosną znacznie szybciej niż letnie temperatury w dzień w tropikach.


Letnie temperatury w USA zmieniają się w połowie wolniej od zimowych temperatur, a dzienne temperatury stają się cieplejsze o 20 procent wolniej niż nocne. Podobny wzór widać w większości krajów. Narody w strefie tropików doświadczają bardzo powolnego, niemal niedostrzegalnego ocieplenia w ciągu dnia (poza miastami), podczas gdy narody w strefie arktycznej doznają dość szybkiej zmiany, szczególnie zimą i nocami. Panikarze uwielbiają mówić o arktycznym wzmocnieniu przeciętnej zmiany klimatycznej, ale zazwyczaj pomijają nieuniknioną odwrotną stronę tego: że tropikalne temperatury (gdzie żyje większość biednych ludzi) zmieniają się wolniej niż przeciętna.


Czy jednak nie mówi się nam, żebyśmy oczekiwali bardziej niestabilnej pogody w wyniku zmiany klimatycznej? Z pewnością zakłada się, że powinniśmy. Niemniej nie ma żadnych dowodów, że wzrasta niestabilność pogody i nie ma żadnej dobrej teorii, która sugerowałaby, że to powinno się tak dziać. Malejące różnice temperatur między tropikami a Arktyką może w rzeczywistości nieco zmniejszyć niestabilność pogody.   


Istotnie, jak wielokrotnie potwierdzał Międzyrządowy Panel ds. Zmiany Klimatu (IPCC), nie ma wyraźnego wzoru wzrostu częstotliwości ani siły burz, susze nieco zmniejszyły się, a powodzie są gorsze tylko tam, gdzie zmieniono używanie ziemi (jak deforestacja i budowanie domów na terenach zalewowych). Globalnie zgony z powodu suszy, powodzi i burz zmalały o 98 procent w ciągu ostatnich 100 lat – nie dlatego, że pogoda jest mniej niebezpieczna, ale dlatego, że schronienia, transport i komunikacja (które są głównie produktami gospodarki opartej na paliwach kopalnych) radykalnie polepszyły zdolność ludzi do przetrwania takich katastrof naturalnych.


Geologiczny zapis pokazuje większą gwałtowność klimatu w zimnych okresach historii Ziemi niż w gorących. U szczytu niedawnych epok lodowcowych temperatura wahała się dramatycznie z roku na rok z dziesięciolecia na dziesięciolecie, podczas gdy długotrwałe  gigantyczne susze pustoszyły Afrykę, wysuszając Jezioro Wiktorii co najmniej dwukrotnie. Te straszliwe susze zdarzyły się 17 000 i 15 000 lat temu, kiedy świat był dużo chłodniejszy niż teraz, a chłodniejsze oceany oznaczały brak monsunów. Według jednej z teorii o początkach rolnictwa było ono niemożliwe do czasu, kiedy świat osadził się w polodowcowym cieple około 10 000 lat temu: “Niedawne dane z rdzeni lodowych i z dna oceanu pokazują, że klimat ostatniego okresu zlodowacenia był skrajnie nieprzyjazny rolnictwu – sucho, niski atmosferyczny CO2 i skrajnie zmienny w dość krótkich odcinkach czasu”. Stało się potem spokojniej, kiedy było znacznie cieplej niż dzisiaj między 9000 a 6000 lat temu, kiedy wyłoniła się cywilizacja.


Skutki dzisiejszego ocieplenia (i zielenienia) na rolnictwo są, przeciętnie rzecz biorąc, pozytywne: rośliny można uprawiać dalej na północ i sezon rośnięcia jest dłuższy, a opady deszczu nieco obfitsze w suchych regionach. Karmimy dzisiaj siedem miliardów ludzi ze znacznie większą łatwością niż karmiliśmy trzy miliardy w latach 1960. i to z podobnego areału ziemi uprawnej. Globalna produkcja zbóż może w tym roku pobić rekord – po raz szósty w ciągu 10 lat.


Także przyroda ogólnie będzie miała się lepiej w cieplejszym świecie. Jest więcej gatunków w cieplejszych klimatach, więc więcej nowych ptaków i owadów przybywa do południowej Anglii, by tu się rozmnażać, niż znika ich z północnej Szkocji. Cieplej oznacza także mokrzej: 9 000 lat temu, kiedy klimat był cieplejszy niż dzisiaj, Sahara była zielona. Panikarze lubią twierdzić, że troska o zmianę klimatu idzie ręka w rękę z troską o przyrodę. Dowody jednak zaprzeczają temu. Polityka klimatyczna często szkodzi przyrodzie: biopaliwa konkurują o ziemię z rolnictwem, podważając korzyści z lepszej wydajności rolnictwa i podnosząc naciski na dziką przyrodę; farmy wiatrowe zabijają ptaki i nietoperze; lekkomyślne sadzenie świerku sitkajskiego zamienia wrzosowiska w mroczną monokulturę.  


Tymczasem ignoruje się lub zaniedbuje prawdziwe problemy środowiska z powodu obsesji na punkcie klimatu. Z pomocą miejscowych wolontariuszy od lat walczymy o ochronę rudej wiewiórki w Northumberland. Rząd nie robi dosłownie niczego, by nam pomóc, a równocześnie wlewa rzeki pieniędzy na granty dla tych, którzy badają najbardziej wydumane i najmniejsze możliwe efekty zmiany klimatu. Inwazyjne, obce gatunki są główną przyczyną wymierania gatunków na całym świecie (tak jak szara wiewiórka wypędza rudą na marginesy), podczas gdy jeszcze nie wykazano, by zmiana klimatyczna doprowadziła gdziekolwiek na świecie do wymarcia choćby jednego gatunku. 


Oczywiście, zmiana klimatyczna przynosi problemy, a nie tylko korzyści. Szybkie podnoszenie się poziomu mórz może być katastrofalne. Podczas jednak gdy poziom mórz  skoczył między 10 000 a 8 000 lat temu, podnosząc się o około 60 metrów przez trzy tysiąclecia, dzisiejsza zmiana jest dziewięć razy powolniejsza: trzy milimetry rocznie, czyli  0,30 metra na stulecie i nie widać przyspieszenia. Kraje takie jak Holandia i Wietnam pokazują, że można wyrwać morzu ziemię także w świecie, w którym poziomy mórz rosną. Areał lądowy na planecie w rzeczywistości rośnie, a nie kurczy się, dzięki zamulaniu i refulacji.


W styczniu 2020 roku główny naukowy doradca Zjednoczonego Królestwa zbierał slajdy do pokazania Borisowi Johnsonowi, by nawrócić go na klimatyczną panikę. Dzięki wolności informacji wiemy teraz, że te slajdy pokazywały prawdopodobne przyspieszenie podnoszenia się poziomu mórz według scenariusza znanego jako RCP 8.5. Jest to szokujące, ponieważ RCP 8.5 zostało dawno temu zdyskredytowane jako wysoce nieprawdopodobne. Stworzono ten scenariusz przez nagromadzenie w modelach jednego po drugim nierealistycznych założeń: użycie węgla miało wzrosnąć dziesięciokrotnie do roku 2100, wzrost populacji przyspieszyć do 12 miliardów ludzi, innowacje miały zamrzeć i dodano do tego nieprawdopodobnie wysoką czułość temperatury na dwutlenek węgla. Żaden poważny naukowiec nie uważa, że RCP 8.5 przedstawia prawdopodobny rezultat nawet przy pozostawieniu spraw swojemu biegowi. Niemniej ci, którzy chcą pochwycić uwagę mediów, używają go cały czas.


Środowiskowcy nie otrzymują donacji ani zaproszeń do pojawienia się w telewizji, jeśli mówią umiarkowane rzeczy. Wstać i oznajmić, że “zmiana klimatyczna jest realna i trzeba się z nią uporać, ale nie dzieje się bardzo szybko i inne kwestie środowiska są pilniejsze” byłoby mniej więcej tak popularne jak poseł w parlamencie Olivera Cromwella, który oznajmiłby: „Dowody na istnienie Boga są dość słabe i nie jestem tak całkiem pewien, że cudzołóstwo jest naprawdę grzechem”. A mówię to jako człowiek, który wygłosił w parlamencie wiele przemówień o klimacie.


Nic dziwnego, że nie słyszymy o dobrych wiadomościach wynikających ze zmiany klimatycznej.


My article for Spiked:

How global warming can be good

Rational Optimist, 15 lutego 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.