Czy zwracamy zbyt dużo, czy zbyt mało uwagi na “Szwadron”?


Jonathan S. Tobin 2022-02-24

Spikerka Izby Reprezentantów USA, Nancy Pelosi, ze spikerem Knesetu, Mickey’em Levym, po wspólnym oświadczeniu w Knesecie, 6 lutego 2022 r. Zdjęcie: Olivier Fitoussi/Flash90
Spikerka Izby Reprezentantów USA, Nancy Pelosi, ze spikerem Knesetu, Mickey’em Levym, po wspólnym oświadczeniu w Knesecie, 6 lutego 2022 r. Zdjęcie: Olivier Fitoussi/Flash90

To był na pozór wspaniały pokaz sojuszu USA-Izrael. Spikerka Izby Reprezentantów,  Nancy Pelosi, przewodziła delegacji Demokratów podczas wizyty w państwie żydowskim, gdzie uderzyła we wszystkie właściwe struny. Najpotężniejsza kobieta Ameryki wiedziała dokładnie, co jej gospodarze – jak również wielu żydowskich darczyńców jej partii w Ameryce – chcieli usłyszeć i obficie sypała polukrowanymi słowami. Stanowiło to ostry kontrast z najnowszą salwą o Izraelu reprezentantki Alexandrii Ocasio-Cortez (D-N.Y.), przywódczyni kongresowego “Szwadronu”, która twierdziła, że Izrael na Zachodnim Brzegu trzyma palestyńskie dzieci w klatkach, jak również utrzymywała, że zwolennicy Palestyńczyków są cenzorowani i ignorowani przez media.

AOC otrzymuje większy rozgłos medialny niż większość gwiazd rocka, ale polityczni eksperci zawsze mówią nam, że prasa zwraca zbyt wiele uwagi na to, co ona i inni radykalni członkowie “Szwadronu” mówią, szczególnie, jeśli chodzi o Izrael. Twierdzą, że to Pelosi i inni weterani starej gwardii Partii Demokratycznej naprawdę się liczą i oni są lepszym wskaźnikiem trwającej siły dwupartyjnej, proizraelskiej koalicji, jaka nadal istnieje w amerykańskiej polityce.


Choć byłoby bardzo miło wierzyć, że jest to prawdą, niestety, nie jest. Chwilowo 81-letnia Pelosi i inni osiemdziesięcioletni członkowie przywództwa Demokratów w Izbie Reprezentantów, włącznie z przywódcą większości, Stenym Hoyerem (82), whipem większości Jamesem Clyburnem (81), jak również nieco młodszymi Demokratami, takimi jak prezydent Joe Biden (79) i przywódca większości w Senacie Charles Schumer (71), są tymi, którzy trzymają dłonie na sterach władzy. Ci starzy Demokraci są jednak nie tylko systematycznie zastraszani przez swoich rzekomo bezsilnych, młodszych, lewicowych kolegów, którzy nienawidzą Izraela, część z tego, co ci weterani głoszący proizraelskie stanowisko mówią i robią w stosunku do żydowskiego państwa, jest praktycznie bez znaczenia.


Podróż Pelosi do Izraela jest klasycznym przykładem tego, co (jak mamy wierzyć), ma olbrzymie znaczenie, ale w rzeczywistości ma małą lub żadną wartość dla sojuszu.


Pelosi, kiedy znalazła się w państwie żydowskim, zaczęła od zwyczajowych nieszczerych zapewnień o “dwupartyjnym zobowiązaniu wobec nierozerwalnej więzi między Izraelem a Stanami Zjednoczonymi, zbudowanej na wzajemnym działaniu na rzecz bezpieczeństwa, na naszych ekonomicznych interesach i naszych wspólnych wartościach oraz oddaniu demokracji”. Po wygłoszeniu starej mantry ta mająca wielkie doświadczenie polityczka komentowała najważniejsze wyzwanie dla bezpieczeństwa Izraela (które powoduje największe tarcie między tymi dwoma krajami).

 

Powiedziała: “Stoimy razem w walce przeciwko terroryzmowi sponsorowanemu przez Iran w regionie, a także przeciw jego programowi nuklearnemu. Zagrożenie nuklearne Iranu jest globalne. Jest to groźba dla świata. Bliskość Izraela do Iranu jest troską dla nas wszystkich i odpowiedzialnością nas wszystkich”.  


Te wyrazy poparcia z ekstazą przyjęli izraelski premier Naftali Bennett i inni izraelscy przywódcy, którzy ochoczo fotografowali się ze spikerką Izby Reprezentantów.  


Jest to zgodne ze strategią Bennetta, który próbuje publicznie minimalizować jakiekolwiek różnice z administracją Bidena, by wpłynąć na nich i powstrzymać kolejną rundę ugłaskiwania Iranu przez Demokratów. Teoretycznie był to dobry pomysł, chociaż w praktyce okazał się katastrofalny, ponieważ Biden i jego zespół do spraw polityki zagranicznej ignoruje niepokoje Izraela, prąc do przywrócenia niebezpiecznie słabej umowy zawartej z Iranem przez byłego prezydenta Baracka Obamę w 2015 roku. A bez Izraela bijącego na alarm o rychłej katastrofie trudniej jest proizraelskim politykom w Ameryce protestować i nie brzmieć tak, jak by byli bardziej papiescy niż sam papież.


Choć ma sens unikanie alienowania potężnych amerykańskich polityków, a także oklaskiwanie ich, kiedy wygłaszają zwyczajowe banały o dobrych stosunkach USA-Izrael, wspomnienie Iranu przez Pelosi zadaje kłam jej zapewnieniom, że Kongres popiera i dba o bezpieczeństwo żydowskiego państwa.  


Pelosi popiera finansowanie izraelskiej obrony, a to nie jest mała rzecz. Jednak jej uwagi o Iranie i popieraniu izraelskiego społeczeństwa nie ostają się przy bliższym zbadaniu. Jak długo Demokraci popierają powrót do paktu Obamy – choć obecne negocjacje w Wiedniu prawdopodobnie zapewnią, że będzie jeszcze słabszy – gwarantując, że Iran zdobędzie niebawem broń nuklearną z aprobatą Zachodu, jej retorykę trzeba widzieć jako coś, co nie tylko nie jest pomocne. Jest to w rzeczywistości część starań amerykańskiej administracji w naciskach na Izrael, by nie sabotował samodzielnie programu nuklearnego Iranu.


Niemniej także ci proizraelscy demokraci, którzy rozumieją, jak niebezpieczna jest polityka ich partii w sprawie Iranu – a jest ich nadal wielu – widza ją i resztą gerontokracji, która kieruje Kongresem, jako niezbędną zaporę wobec rosnących wpływów AOC i skrajnej lewicy.


Kłamstwo AOC o Izraelczykach trzymających palestyńskie dzieci w klatkach, potępiło wiele grup żydowskich, ale spikerka Pelosi i cała reszta kierownictwa Demokratów, która podchwytuje każdą kretyńską wypowiedź nic nie znaczących Republikanów ze skrajnej prawicy, by potępić ich i wyrzucić z komisji Izby Reprezentantów, w tej sprawie jednak zachowali milczenie. Absurdalne twierdzenie AOC o cenzurowaniu tych, którzy są przeciwni Izraelowi, było w rzeczywistości obroną takich ludzi jak Marc Lamont Hill, który publicznie wzywał do zlikwidowania żydowskiego państwa. Ale Pelosi nadal jest gotowa tolerować AOC i innych członków “Szwadronu”, takich jak Ilhan Omar (D-Minn.) i Rashida Tlaib (D-Mich.), mimo ich poparcia dla antysemickiego ruchu BDS. A jest tak, ponieważ, jak już pokazała, autentycznie boi się ich i ma po temu dobry powód: mają oni poparcie szeregowych działaczy partyjnych.  

 

Co więcej, pochlebianie AOC przez niektórych ludzi w partii i w establishmencie medialnym, jak na przykład ze strony założyciela “Politico”, Johna Harrisa, który niedawno napisał artykuł okrzykujący ją przyszłą przywódczynią partii, jak również przymilne traktowanie “Szwadronu” w komediowych programach wieczornych, pokazuje jasno, że tabele aktuarialne są największym problemem proizraelskich Demokratów. Prosto mówiąc, młodzież partii Demokratycznej trzyma z AOC. Choć nie jest ona tak fanatycznie antyizraelska, jak chcieliby tego niektórzy ludzie na lewicy – niedawno zakrzyczano ją w Austin, kiedy promowała swój “Green New Deal” i poparła liberalnego Demokratę, który nie był skłonny formalnie poprzeć zniszczenia Izraela – zdolność intersekcjonalnej lewicy do panoszenia się nie jest tajemnicą.

 

To wyjaśnia niedawną decyzję innego członka “Szwadronu” - Jamaala Bowmana (D-N.Y.) o ogłoszeniu, że od teraz jest przeciwny Porozumieniom Abrahamowym, które przyniosły normalizację stosunków między Izraelem a kilkoma arabskimi krajami. Bowman zaryzykował gniew skrajnej lewicy przez udział w wycieczce do Izraela zorganizowanej przez J Street, ale od tego czasu wycofywał się ze swojej próby zbudowania mostu między liberalnym syjonizmem a BDS. Stanowisko Bowmana, które zasadniczo jest oznajmieniem, że pokój nie jest dobry dla Palestyńczyków, dowodzi raz jeszcze, że linia oddzielająca niektórych przyjaciół Izraela od otwartych wrogów jest cieńsza niż wielu Demokratów jest skłonna przyznać.

 

Niemniej u sedna problemu Demokratów leży coś jeszcze bardziej niebezpiecznego niż przepaść pokoleniowa między młodymi lewicowcami a starym establishmentem. Nie da się zignorować faktu, że kierownictwo partii zaniechało otwartego przeciwstawienia się krytycznej teorii rasy i intersekcjonalności, które piętnują Żydów jako godnych pogardy posiadaczy „białego przywileju. Zapewnia to, że ktokolwiek przyjdzie na miejsca Bidena, Pelosi i Schumera, kiedy w najbliższych latach nastąpi zmiana gwardii, albo będzie popierał te toksyczne mity, które dają pozwolenie na antysemityzm, albo będzie zbyt zastraszony przez swoich zwolenników, by próbować z nimi walczyć.  


Widziana w tym świetle krytyka prasy, według której zwracamy zbyt wiele uwagi na marginalnych członków Izby Reprezentantów z tylnych ławek, nie doceniając w pełni znaczenia tego, co robią przywódcy partii, jest błędna. Nie nagłaśniamy nadmiernie AOC i “Szwadronu”. Wręcz odwrotnie, nie skupiamy się wystarczająco na zagrożeniu przejęcia przez nich jednej z dwóch głównych partii Ameryki. A kiedy zrobią to, nawet teoretyczna nadzieja na ożywienie dwupartyjnego konsensusu w sprawie Izraela zniknie całkowicie.


Do we pay too much or too little attention to ‘The Squad?’

JNS. Org, 18 lutego 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jonathan S. Tobin

Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz.