Toksyczna szczodrość. Jak Europejczycy używają izraelskich NGO do destabilizowania Izraela


Douglas Altabef 2022-02-15


Niedawno opublikowany raport Im Tirtzu pokazujący, że finansowanie antyizraelskich NGO przez europejskie rządy i organizacje przekroczyło pół miliarda szekli w ciągu ostatnich dziesięciu lat, jest szokujący.

 

Nie tylko dlatego, że suma zapiera oddech zarówno w absolutnych liczbach, jak w stosunku do świata finansowania izraelskich NGO, ale także ze względu na komunikat o pogardzie, jaki przedstawia to finansowanie.


Powiedzmy wyraźnie, co się tutaj dzieje. Europejskie rządy i organizacje rządowe postanowiły ominąć normalne kanały dyplomatyczne, decydując się zamiast tego na wpływanie nie tylko na izraelską politykę, ale na sytuację Izraela przez umożliwianie działania i dawanie potężnej mocy antysyjonistycznym organizacjom izraelskim.  


Nie jest przesadą porównanie tego, co robią Europejczycy, do zbrojenia przez Iran rebeliantów Hutich w Jemenie, dążących do przejęcia kraju.


Jakże cyniczni, jak pełni pogardy są Europejczycy! Pośrednio oczerniają i delegitymizują Izrael jako suwerenne państwo przez zwracanie się do krajowych organizacji, których agenda zgadza się z planami tych, którzy je finansują.

 

Izraelscy odpowiednicy leninowskich “użytecznych idiotów” wykonują ideologiczne plany swoich patronów, starają się nie tylko wpłynąć na politykę w Judei i Samarii, ale kwestionują pozycję Izraela w społeczności narodów oraz pracują, by radykalnie zmienić status Izraela jako demokratycznego państwa żydowskiego.


Dla Europejczyków jest to wspaniałe. Mogą ukrywać się za swoimi agentami, utrzymując, że nie odpowiadają za działania NGO, a równocześnie zapewniając przez finansowanie, że ci agenci będą działać.


Tak więc, kiedy B’Tselem i Breaking the Silence pojawiają się na międzynarodowych forach lub w Parlamencie Europejskim, żeby demonizować Izrael oskarżeniami o to, że jest państwem apartheidu, które popełnia zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości – wszystko to w służbie kolonialnych reżimów – koszt ich biletów lotniczych i pokoi hotelowych, i wszystkiego innego pokrywają europejskie rządy.


Kiedy HaMoked zasypuje Sąd Najwyższy petycjami o zatrzymanie zburzenia domów terrorystów, lub kiedy Adalah składa petycję o unieważnienie Prawa Powrotu i lobbuje na rzecz zakończenia istnienia Izraela jako państwa żydowskiego, ich prawnicy, ich specjaliści public relations i inni są wszyscy pośrednio opłacani przez dobrych wujków z rządów europejskich.


Ważne jest odnotowanie, że większość tych organizacji ma minimalną liczbę zwolenników w Izraelu i nigdy nie słyszelibyśmy ich głosu ani nie odczuwali ich wpływów bez szczodrego wsparcia europejskich rządów i zagranicznych, lewicowych mecenasów, takich jak New Israel Fund.


Jest to sytuacja dobrze znana, nie jest to żadna rewelacyjna nowość, ale prawdziwym pytaniem jest, dlaczego to wszystko jest tolerowane?


Staje się coraz wyraźniejsze, że Izrael cierpi na “zespół galut”, którego powinien się pozbyć w celu przywrócenia szacunku dla prawa.


Zespół galut (“wygnania”) jest potrzebą aprobaty ze strony tych, którzy nigdy jej nie udzielą. Jest internalizacją narracji i mentalności innych, którzy mówią, że nigdy nie jesteśmy wystarczająco godni lub, co gorsza, że trzeba stosować wobec nas wyższe standardy niż wobec reszty świata.


Ta autodestrukcyjna, muskająca swoje piórka świętoszkowatość musi się skończyć. Izrael musi z pełną jasnością zrozumieć, że jest suwerennym państwem, a nie podręcznikowym przykładem na modelowanie jakiegoś doskonałego państwa.  


Mądrość, że demokracja nie jest paktem samobójczym, trzeba przypominać, internalizować i przełożyć na praktykę.


Kilka lat temu Kneset uchwalił prawo wymagające od organizacji, które otrzymują większość swojego finansowania od obcych rządów, dorocznych raportów o ich źródłach finansowania.


Pora posunąć się dalej. Organizacje, które otrzymują większość finansowania od obcych rządów lub grup z nimi związanych, powinny utracić prawo zwolnienia od opodatkowania w Izraelu.


Oczywiście Izrael respektuje wolność słowa. Jednak nie ma absolutnie żadnego wymogu, by jego rząd w praktyce subsydiował pieniędzmi podatników propagandę, której celem jest delegitymizacja państwa. Jesteśmy autodestrukcyjni w imię bycia otwartym i moralnym społeczeństwem.


Izrael powinien także rozważyć praktykę stosowaną w Stanach Zjednoczonych, gdzie organizacje finansowane przez zagraniczne rządy mają obowiązek rejestrowania się jako zagraniczni agenci.


Wreszcie, powinien istnieć bliższy związek między prawami dotyczącymi BDS a staraniami delegitymizacji Izraela przez te organizacje, ponieważ ich cele są w zasadzie takie same.


Popełniamy wielki błąd sądząc, że jako społeczeństwo jesteśmy odporni na toksyczność tego, co europejskie rządy i ich pachołki chcą w Izraelu dokonać.


Izrael może być silnym krajem, kiedy mierzymy według pewnych kryteriów, ale pozostajemy “Żydem wśród narodów” i jako tacy jesteśmy narażeni na demonizację na niespotykaną nigdzie skalę.


Musimy widzieć wyraźnie program i cele europejskiego cynizmu i nie być wspólnikiem we własnej delegitymizacji.


Toxic generosity

JNS. Org, 7 lutego 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Douglas Altabef

Przewodniczący zarządu organizacji Im Tirtzu oraz dyrektor Israel Independence Fund.