Pierwszy krytyk dzieła bożego (V)


Lucjan Ferus 2022-01-09

„Stworzenie świata” Effela to książka, którą każde dziecko powinno dostać (a można ją kupić tu: https://www.stapis.com.pl/?product=1014065 )
„Stworzenie świata” Effela to książka, którą każde dziecko powinno dostać (a można ją kupić tu: https://www.stapis.com.pl/?product=1014065 )

Jak już wcześniej nadmieniłem, od tego wydarzenia minęło wiele lat, dekad a nawet stuleci. Ludzie na ziemi żyli ze swą grzeszną naturą i rozmnażali się z nią, więc na efekty nie trzeba było długo czekać. Ogólnie i bardzo delikatnie rzecz ujmując, sytuacja bożych stworzeń stała się do tego stopnia moralnie niewłaściwa, czy też niesatysfakcjonująca Stwórcy, iż postanowił on położyć temu wreszcie kres i wytracić wszystko jak leci w ogólnoświatowym potopie. Biblijna Księga Rodzaju tak to przedstawia:

„Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi, i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował że stworzył ludzi na ziemi i zasmucił się. Wreszcie pan rzekł: „Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi; ludzi, bydło, zwierzęta pełzające i ptaki powietrzne, bo żal mi, że ich stworzyłem”. /../ Gdy Bóg widział, /../ że wszyscy ludzie postępują na ziemi niegodziwie, rzekł do Noego: „Postanowiłem położyć kres istnieniu wszystkich ludzi, bo ziemia jest pełna wykroczeń przeciw mnie; zatem zniszczę ich wraz z ziemią” (BT, Rdz 6,5-13).

 

Tylko Noego Bóg darzył życzliwością i to jego wraz z najbliższą rodziną zamierzał uratować od zagłady, jak i po parze zwierząt z każdego gatunku żyjącego na Ziemi. W tym celu nakazał mu zbudowanie arki, która miała zapewnić im wszystkim przetrwanie tego wodnego kataklizmu. Gdy Szatan dowiedział się, że Bóg szykuje potop, aby pokarać nim grzeszną ludzkość, niedowierzał zrazu tym pogłoskom.

 - Ee! Głupstwa opowiadają i tyle! – zżymał się, przysłuchując rozchodzącym się wieściom.

 

 - Czego to ludzie nie wymyślą z głupoty i nudów?! – dodawał, śmiejąc się przy tym. Lecz niebawem, kiedy Noe zaczął przygotowywania do budowy arki, przestał się śmiać i po raz pierwszy zadał sobie pytanie:

- Czy to możliwe aby Bóg posunął się do tak drastycznego zachowania względem swych stworzeń? – rozważał, drapiąc się w głowę i od razu odpowiadając sobie:

- Bzdura! Po cóż miałby to czynić?! On, który może wszystko nie musi sięgać aż do takich środków! Przecież wystarczyłoby cofnąć czas, albo w jednej chwili uczynić by wszyscy ludzie stali się dobrzy, wierzący i bogobojni! Albo jeszcze coś innego,... po co zaraz potop?!

 

Nie, to musi być blef! Przecież i tak by nic przez to nie zyskał, czy on o tym nie wie?! Czy ludzkość po potopowa będzie inna jeśli „odrodzi” się ona z ludzi mających naturę nadal skażoną grzechem i skłonnościami do czynienia zła?! Odziedziczą przecież te same wady, które mają teraz i nic się w przyszłości nie zmieni, to pewne jak dwa razy dwa! Muszę się koniecznie dowiedzieć, co tu jest grane! – zdecydował Szatan, udając się na poszukiwanie miejsca, gdzie ponoć miała powstać gigantyczna arka.

 

Jeszcze zanim wylądował na ziemi, obejrzał z góry dokładnie cały plac budowy, oblatując go kilkakrotnie dookoła. Mnóstwo naciętych pni drzew leżących wszędzie gdzie tylko spojrzeć, a pośrodku coś, co wyglądało na dno korabu; w miarę równa płaszczyzna połączonych ze sobą bierwion z wystającymi do góry belkami na bokach, będącymi zapewne zaczątkami wręg podtrzymujących burty statku. Walające się wszędzie narzędzia bez ładu i składu, dopełniały całości obrazu, tej pierwszej w dziejach ludzkości stoczni.

 

Anioł wybrał na tę inspekcję późny wieczór, kiedy ludzie już spali, utrudzeni całodzienną ciężką pracą. Synowie Noego – jak na młodzieniaszków przystało, bo przecież po sto lat mieli zaledwie – chrapali, śpiąc snem sprawiedliwych. Jedynie Noe jeszcze nie spał, siedząc oparty plecami o jakąś wielką kadź i popijając coś z glinianego dzbana. Mruczał pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa, wpatrując się niewidzącym wzrokiem w ogień małego ogniska, palącego się u jego stóp. Od czasu do czasu wykonywał jakiś gwałtowny gest dłonią, jakby z kimś rozmawiał w myślach.

 

Szatan postanowił nie kryć się przed tym zacnym człowiekiem, którego nawet Bóg darzył życzliwością. Wylądował więc obok z cichym szelestem swych potężnych skrzydeł, wzbijając w górę iskry z ogniska. Noe uniósł głowę nieco zaskoczony, a widząc przed sobą anioła, spytał z wyraźnym sarkazmem w głosie:

- Czyżby Bogu coś ważnego się przypomniało, że o tak późnej porze postanowił zaszczycić mnie twoją wizytą?

 

Anioł złożył skrzydła i siadając obok człowieka, odparł swobodnie:  - Tym razem nie, dobry człowieku,.. jestem tu incognito.

- Że co?! – Noe odchylił głowę i przyjrzał mu się podejrzliwie. Szatan roześmiał się.

- Prywatnie i w tajemnicy nawet,.. chciałem po prostu z tobą pogadać,.. tak z ciekawości .

- Aaa,.. z ciekawości?.. To co innego! A już myślałem.. – nie dokończył jednak, tylko solidny łyk napoju z dzbana i ręką otarł wąsy.

 

- Powiedz mi, co to za napój pijesz?.. Musi być bardzo dobry? – zagadnął anioł człowieka, bo trochę dziwne wydawały mu się jego błyszczące oczy w świetle ogniska i zaczerwienione policzki.

- A właśnie! Spróbuj sam i powiedz mi, czy nie szkoda tego zmarnować?! – rozejrzał się wokoło i znalazłszy jakiś kubek, wytarł go starannie rękawem, a potem nalał doń rubinowego, aromatycznego napoju i podał z szacunkiem aniołowi. Ten wpierw powąchał go i uniósł brwi ze zdziwienia, potem ostrożnie upił mały łyk i skinąwszy głową z uznaniem, zaczął delektować się pozostałością.

 

- Dobre!.. A nawet bardzo dobre! Przypomina w smaku naszą ambrozję,.. a i aromat ma wyśmienity!.. Wyborny trunek!.. Co to jest? – spytał z zainteresowaniem Noego.

- To mój wynalazek! Sfermentowane w odpowiednich warunkach owoce winorośli,.. nazwałem go winem,.. prawda, że dobre? – odparł człowiek z dumą, zadowolony, że nawet aniołowi bożemu smakuje jego trunek. Zaraz jednak dodał impulsywnie:

- I szlag mnie właśnie trafia kiedy pomyślę, że tyle roboty przy zakładaniu winnic  pójdzie na marne! Przecież po potopie nie będzie po nich ani śladu!.. Ale co robić, skoro taka jest wola boża?! – zakończył z rezygnacją, sięgając po dzban i pociągając zeń parę tęgich łyków.

 

Szatan popatrzył na niego z litością; szkoda mu się zrobiło tego człowieka. Wiedział co to znaczy mieć w życiu jakąś pasję, dla niego było nią poszukiwanie prawdy i też byłby nieszczęśliwy, gdyby ktoś mu tego zabronił. Pochylił się ku człowiekowi i rzekł:

- A gdybyś spróbował uchronić przed potopem tę winnicę, o której mówiłeś?

- Ale jak to zrobić?! – mężczyzna spojrzał na anioła z nadzieją, lecz zaraz machnął ręką i dodał impulsywnie:

- Ee,.. to niemożliwe! Sam już nad tym myślałem, lecz takiej masy wody nic nie przetrzyma! Napijmy się lepiej!

 

Nie zrażony tym Szatan, powiedział z zagadkowym uśmiechem:

- Brałeś pod uwagę taką możliwość?: Wykopujesz parę lub więcej winorośli razem z ziemią w której rosły i wsadzasz je do drewnianych skrzyń, które zabierasz ze sobą na arkę,.. dbając jedynie o to, aby je podlewać regularnie i wystawiać na światło.. – nie dokończył, bo Noe poderwał się i z impetem rzucając się na anioła, zawołał:

- No, niech cię uściskam aniele boży!.. Że też mi do głowy to nie przyszło! – dziwił się jeszcze, ściskając i poklepując  z radością anioła.

 

- Znakomity pomysł! I jaki prosty w istocie rzeczy! Musimy to oblać! – zadecydował siadając na powrót i nalewając pełen kubek aromatycznego płynu Szatanowi.

- Twoje zdrowie, mój drogi! Wielkie to szczęście dla mnie, że zechciałeś tu przybyć zanim to pandemonium się zacznie, bo nie wiedziałem już co mam czynić i z tego strapienia ani do pracy nie miałem ochoty, ani do jedzenia!.. Pytaj więc o co zechcesz, jeśli tylko będę wiedział, postaram się zaspokoić twoją ciekawość.

 

Szatan skinął głową, zastanawiał się przez chwilę, popijając małymi łykami i delektując się tym udanym wynalazkiem Noego. Potem spytał:

- Powiedz mi, czy oprócz arki kazał wam Bóg zbudować jakieś dodatkowe statki?

Mężczyzna pokręcił przecząco głową.

- Nie! Powiedział tylko abym zbudował arkę z drzewa żywicznego, wykonał w niej przegrody i powlekł je smołą wewnątrz i zewnątrz. Potem podał jej wymiary: 300 x 50 x 30 łokci i parę szczegółów odnośnie pokrycia arki, wejścia do niej i trzech pokładów. O żadnych innych statkach  nie wspominał,.. a po co by one miały być, nawiasem mówiąc? – spytał Noe z nagłym zainteresowaniem, patrząc badawczo na anioła.

 

- W jaki sposób macie zamiar sprowadzić te wszystkie zwierzęta z odległych zakątków Ziemi? – chciał wiedzieć anioł.

- Nie zastanawiałem się jeszcze nad tym, prawdę mówiąc! Na razie z samą arką mamy od cholery problemów! Gdzie tu myśleć o zwierzętach! – odparł Noe z determinacją w głosie.

Szatan spojrzał na człowieka i pokiwał głową do swych myśli. Potem powiedział:

- Tak pytam,.. bo ciekawi mnie w jaki sposób dostarczycie te zwierzęta z całego świata , w jedno miejsce? A muszę ci powiedzieć, że Ziemia jest ogromna i poszczególne jej lądy rozdzielają wielkie morza. Aby do nich dotrzeć miesiącami trzeba płynąć i to przy sprzyjającym wietrze i pogodzie,.. więc statki będą wam potrzebne i aż dziwne, że Bóg nie kazał od razu ich budować razem z arką?!

 

Noe podrapał się w głowę i sięgnął po dzban. Kiedy napełnił aniołowi jego kubek rubinowym płynem, ten spytał: - A tak przy okazji,.. znacie chociaż zasady nawigacji morskiej?

- Że niby co?! – Noe wytrzeszczył na niego oczy, więc Szatan sam sobie odpowiedział:

- Tak właśnie myślałem!.. Dziwne; transportu do sprowadzenia zwierząt ze świata nie macie,.. gdybyście nawet mieli, nie potrafilibyście dotrzeć na miejsce i wrócić z powrotem,.. a poza tym, jak byście się ze sobą porozumiewali – zakładając, że wypłynęłyby cztery statki w cztery strony świata – aby mieć pewność, że nie pominęliście żadnego z gatunków żyjących na Ziemi, a innych nie zdublowaliście?.. Czy zdajesz sobie chociaż sprawę z ilości gatunków zwierząt zamieszkujących ziemię? Wiesz także czym one się żywią i jakie mają zwyczaje?

 

Człowiek słuchał w milczeniu anioła, a gdy ten zadał ostatnie pytanie, przechylił gwałtownie dzban, aż wino pociekło mu po brodzie. Potem odstawił go zamaszyście na bok, otarł dłonią brodę i usta, zasłaniając je przy okazji aby nie czknąć zbyt głośno i pochyliwszy się ku aniołowi, powiedział impulsywnie:

- Powiem ci w zaufaniu,.. ale to tak między nami – zastrzegł szybko.

- Mało mnie to obchodzi! Wymyślił Bóg tę historię z potopem, arką i zwierzętami – to niech teraz wymyśli jak je sprowadzić na miejsce! Nie jesteśmy cudotwórcami; jak uda nam się zbudować arkę, to i tak będzie nie lada osiągnięcie!.. Widziałeś jakie to cholerstwo ma być duże?! – spytał anioła, łapiąc go za rękaw i zaglądając mu w twarz.

 

 Ten pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Widziałem! I muszę przyznać, że podziwiam ciebie i twoją rodzinę! Bez szczegółowych planów,.. bez odpowiedniego doświadczenia,.. bez specjalistycznych narzędzi,.. porywać się na budowę takiego kolosa?! Jak wy sobie sami z tym radę dajecie?

- Sami?! Jacy sami?! – oburzył się Noe – Pomagają nam setki rodzin! Co my byśmy sami zrobili, zastanów się!

 

- Czy Bóg pozwoli ich wszystkich także zabrać do arki? – spytał Szatan, patrząc z uwagą na człowieka. Ten spuścił głowę i cicho odparł:

- Tego właśnie nie wiem,.. a nie śmiem go o to pytać! I to jest moje drugie zmartwienie! Na razie sami się garną do pomocy, licząc na to, że Bóg ocali tych wszystkich, którzy pracowali przy budowie statku,.. lecz na ich miejscu nie byłbym tego taki pewien – zakończył z goryczą w głosie, ponownie sięgając po dzban, a Szatan pomyślał w tej chwili:

-Ja także,.. ja także...

 

Resztkami cennego płynu Noe uczciwie podzielił się z aniołem i wypili w milczeniu. Potem człowiek przeciągnął się, ziewając.

- No, trzeba się wyspać przed jutrzejszą harówką! Jeszcze raz dziękuję ci za cenną radę! Mam nadzieję, że ludzkość to doceni, a ja osobiście mam wobec ciebie dług wdzięczności do spłacenia! Jesteś swój chłop, chociaż anioł! – i położywszy się obok synów, zasnął momentalnie kamiennym snem. Być może śniły mu się jego ukochane winnice, o które już nie musiał się martwić.

 

Tymczasem Szatan, lecąc hen wysoko w górze, dziwił się bardzo, że nie może utrzymać kursu lotu w linii prostej, mimo, że noc była bezwietrzna i księżycowa. Niespecjalnie się jednak tym przejmował, a wręcz odwrotnie; zaczął pogwizdywać sobie jakąś wesołą melodię, czasem tylko przerywaną niespodziewanym czknięciem, zadowolony, że poznał ciekawego człowieka i dowiedział się paru interesujących rzeczy o bożym „planie opatrznościowym”.   

 

2005 r. – 2021 r.                     ------ KONIEC CZĘŚCI PIĄTEJ -----